sobota, 31 marca 2012

Zygmunt Miłoszewski - Uwikłanie czyli nie tylko Mankell i Krajewski potrafią

Powrót do tej książki - po prostu mam chęć na kolejne przygody prokuratora Szackiego, więc postanowiłem sobie odświeżyć pierwszy tom z jego przygodami. Pamiętam, już z pierwszego czytania, że zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie - zarówno sam bohater, poprowadzenie akcji, ale spodobało mi się też wykorzystanie wątku z terapią Berta Hellingera. Akurat w moim środowisku jest sporo osób, które eksperymentują z różnego rodzaju nowinkami, szkoleniami, nowymi metodami pracy psychoterapeutycznej, więc chcąc nie chcąc trochę człowiek się ociera zarówno o tych, którzy nastawieni są do nowinek podejrzliwie, jak i o tych, którzy wchodzą w ciemno w prawie każdą nowość z gorliwością adeptów dopuszczonych do wielkiej wiedzy dostępnej nielicznym. O ustawieniach rodzinnych słyszałem już od wielu lat. Tu co prawda autor nie podkreślił tak mocno różnych kontrowersji jakie są wokół tej metody, można odnieść wrażenie, że jej wytłumaczenie tu jest dość płytkie, ale co tam - liczy się sam pomysł wykorzystania grupowej pracy terapeutycznej w kryminale. Do tego jeszcze smaczki warszawskie, tak miłe chyba każdemu kto czyta o mieście, które zna.
Filmu jeszcze nie widziałem, ale się przymierzam, smuci mnie tylko to, że akcję przeniesiono do Krakowa, Szackiego przerobiono na kobietę i podobno mocno spłycono. Może jeszcze więc do tego tytułu wrócę za czas jakiś w kolejnej notce. A na razie o książce.
Akcja dzieje się współcześnie, dzięki wprowadzeniu w każdy dzień akcji możemy też sobie przypomnieć atmosferę tamtych dni, wydarzenia, którymi żyły media. Wszystko rozpoczyna się od morderstwa w trakcie terapii grupowej prowadzonej przez psychoterapeutę Cezarego Rudzkiego. Oprócz zamordowanego mężczyzny w terapii uczestniczyła jeszcze dwie kobiety i jeden mężczyzna. Ale żadne z nich wydaje się, że nie ma żadnych z nim powiązań ani powodów do tego by zabić. Sprawa prowadzone przez prokuratora Szackiego nie zapowiada się więc łatwo - zero punktów zaczepienia, zero dowodów nawet jeżeli kogoś można by podejrzewać. Śledztwo dzięki wykorzystaniu pewnych znajomości powoli jednak posuwa się do przodu. Tyle, że rozwiązanie tej zagadki wcale nie przyniesie prokuratorowi satysfakcji. Zamordowany okazuje się, że wcale nie był spokojnym i niewinnym biznesmenem, a w sprawę zamieszane są też dawne służby bezpieczeństwa, którym nijak się do skóry dobrac nie można.   
Sama zagadka może nie jest jakaś bardzo skompikowana i ciut przewidywalna, ale smaczku tak naprawdę dodaje postać prokuratora, jego życie codzienne i klimat miasta. To wcale nie częste by w kryminale obsadzać jako głównego bohatera właśnie kogoś z tym zawodem, często śledztwo kojarzy nam się jedynie z działaniami policji. Mamy więc tu możliwość wniknięcia za kulisy tych spraw (bo dowiadujemy się o kilku prowadzonych jednocześnie), do tego sam Szacki też jest ciekawą postacią. Mimo wielu doświadczeń nie stracił sensu swojej pracy, wciąż ważne jest dla niego by nie poddawać się naciskom w różnych sprawach. Fakt - ma czasem chwile zwątpienia, rozgoryczenia gdy myśli o tym ile zarabia, czego od niego się wymaga, jak cierpi na tym jego życie prywatne. Zwykły człowiek, podlegający wątpliwościom, ale który jednak wciąż wybiera (mimo zdziwienia niektórych) jakieś wartości i swoją pracę w której widzi jakąś celowość. Jego życie prywatne też nie jest idealne, właśnie przeżywa kryzys małżeński i zmaga się z pokusą by nawiązać bliższą relację z młodziutką dziennikarką. I to wszystko czyni tę postać pełną życia, nie idealną, ale mimo wszystko ciekawą i realistyczną (postacie drugoplanowe są niestety trochę bardziej papierowe). Miasto i jego mieszkańcy też żyją, mamy więc też sporo fajnych obrazków obyczajowych w tle. 
No i spory plus dla Miłoszewskiego za wątek dotyczący działających wciąż, choć obecnie już bardziej zakulisowo (co nie znaczy, że mają mniejszy wpływ) służb bezpieczeństwa z PRL. To zagrożenie wcale nie takie bezpodstawne i warto rzeczywiście, w czasach gdy media nakręcają spiralę krytyki wobec IPN, historyków i lustracji, o tym przypominać.
Jeżeli ktoś jeszcze nie czytał - polecam!

10 komentarzy:

  1. A mnie ta książka jakoś zmęczyła. Niby fajna, niby wszystko ok, ale strasznie ciężko się to czytało

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam i chętnie sięgnę po następną z tym samym głównym bohaterem.
    Na film nie poszłabym właśnie ze względu na wprowadzone zmiany .

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieję, że niebawem uda mi się przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  4. wiesz z tym filmem to ja bym tak psów nie wieszała. Wiem, że go nie widziałeś, ale mówię o tych, co tak obsmarowali. Swoje zalety moim zdaniem ma, pod warunkiem, że nie będzie się od niego wymagać, żeby był kopią książki, bo niestety nie jest i to mnie też oburza. Szackiego mi zabrali, a tak go lubię.
    Film jest inny, ale nie jest zły. Ma klimat, kolorystykę taką prawie czarnobiałą, wszystko takie jakieś niewygodne i śliskie, jak ta cała historia. Zresztą nie będe się rozpisywać, u mnie jest, co o tym sądzę.
    Serię z Szackim uwielbiam. A wkrótce napiszę też o jej odbiorze zagranicą, w wersji anglojęzycznej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kasia.eire

      Niestety zgodzę się z tymi, którzy ekranizację obsmarowali - z pani prokurator zrobiono niezbyt inteligentną pańcię, która bez męskiego wsparcia i butów na wysokich obcasach nie jest w stanie przeprowadzić śledztwa. Ale dla monologu Prezesa (Seweryna) o kulturze warto było obejrzeć.;)
      Książka moim zdaniem jest o niebo lepsza.

      Usuń
    2. wiedziałam, że tyle tam pozmieniali, że albo mnie szlag trafi i lepiej nie oglądać, a jednak byłam ciekawa, albo obejrzeć, ale oddzielić film od książki. Nie wydawało mi się, żeby pani prokurator była tam niezbyt inteligentna, raczej mi się chwilami nieporadna wydawała, a to nie to samo. I lubię kobiety na wysokich obcasach, a Kraków tak samo jak Warszawę, wiec może dlatego nie jestem aż tak surowa w ocenach. Nie zawsze oczekuję dzieła, czasem rozrywka mi wystarczy i ten film mi jej przysporzył, więc uważam, że było ok. Moze nie, żeby peany piać, ale ok

      Usuń
    3. No proszę Cię! A pierwsza scena i dyskusja o Bonawenturze? To chyba miło coś znaczyć.
      Mnie też nie przeszkadzają kobiety na wysokich obcasach i elegancko ubrane, ale przy prowadzeniu śledztwa to mało wygodne i dlatego dla mnie mało realne.
      Nieporadna - tak. I to właśnie mi się nie podoba - dlaczego mężczyzna prokurator może być "poradny", a kobieta nie?
      A Kraków prezentował się rewelacyjnie.

      Usuń
  5. Po "Uwikłaniu" i "Ziarnie prawdy" czekam na kolejną część. Miłoszewski pokazuje jak w odpowiedni sposób wykorzystać rodzime realia, a całość czyta się nawet lepiej od zachodnich, uznanych kryminałów. Wszystko jest w tych powieściach na miejscu, widać dbałość o drobiazgi, a główny bohater wyszedł autorowi co najmniej nieźle. Oby tak dalej, panie Miłoszewski!

    OdpowiedzUsuń
  6. Miłoszewski to świetny pisarz, a jego "Uwikłanie" to dobra książka. Właśnie - dobra, a nie świetna czy rewelacyjna (jak pozostałe). Dwie rzeczy są w niej dla mnie nieudane, a to decydujące o jej kształcie elementy :
    - terapia ustawień Hellingera. Fragmenty ksiązki poświęcone tej terapii śmiertelnie mnie nudziły, a sama sprawa wydaje się mi humbugiem porównywalnym do seansów spirytystycznych. W żaden sposób nie mogę się przekonać do sceny, kiedy po 5 minutach ustawienia wielki i silny policjant zaczyna szlochać i hamletyzować, albowiem został ustawiony w roli czyjegoś dziecka,
    - ci Straszni SBcy...Autora bloga to nawet przekonuje, w świetle ostatnich ataków na IPN... ależ wodzu, co wódz...Jasne, ci z ksiązki to Straszna Mafia, Ośmiornica, któej macki sięgają Wszędzie, i która potrafo zrobić Wszystko. Ci prawdziwi nie potrafili nawet powstrzymać ustawy o zmniejszeniu swych emerytur. .
    Ksiązkę Miłoszewski napisał i wydał w roku 2005, kiedy to bajki o Czerwonej pajęczynie były na topie, napędzały szaleństwo przedwyborcze POPiSu, szaleństwo służące wyłącznie zdobyciu przez nich władzy.
    Ale przyznaję, że scena wSBckiej restauracji na Żurawia jest najlepsza w całej powieści.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ależ dużo w tym łatwowierności, że uważasz, że to była tylko propaganda PISu. To raczej od 89 roku kolejne ekipy "różowe" próbują ośmieszyć problem i urabiają społeczeństwo by zapomniało o teczkach. Możesz twierdzić, że to niedorajdy, ale wszystkie służby wolą działań po cichu. Znajomości i układy zostają - wystarczy, że rozejrzysz się wokół to zobaczysz ile osób zbudowało biznes lub doszło do władzy dzięki takim kontaktom.
      Cóż - przynajmniej w ocenie samej książki się zgadzamy :)

      Usuń