sobota, 30 września 2023

Poszukiwacze siódmej księgi - Izabela Szylko, czyli Polacy nie gęsi

Kto zachwycał się powieściami Dana Browna ten pewnie odnajdzie się w klimatach oferowanych przez Izabelę Szylko, czyli mieszance przygodowych poszukiwań jakiegoś skarbu, sensacyjnych zmaganiach z przeciwnikiem, który poluje na to samo oraz pewnej dawce faktów i ciekawostek historycznych. No i wreszcie nasze poletko, Kraków, Olsztyn, Frombork, Wieliczka. Wreszcie można przejść się po tych samych miejscach i sprawdzić naocznie czy wygląda to identycznie jak w książce. Lubicie takie klimaty?
Porównania do Pana Samochodzika nie są do końca trafne, bo tu więcej życia, szybsze tempo - tak teraz się pisze. To co na pewno łączy autorkę z twórczością Nienackiego, to oparcie zagadki do rozwiązania nie na skarbie w tradycyjnym tego słowa znaczeniu (złoto, diamenty), ale na dziele historycznym tak cennym, że nawet skrzynia złota nie podnieca tak bardzo. Oczywiście rolą historyka/fachowca z danej dziedziny jest jego bezcenność nam wytłumaczyć :)

Złoto Renu Wagnera, czyli gdzie czai się zło


Kiedy zaczynałam moją przygodę z operą, o Wagnerze słyszałam, że jest „ciężki”. Zobaczyć go na scenie nie było jak, bo jego twórczość została przez PRL skojarzona z nazizmem i mało wykonywana. Po raz pierwszy obejrzałam jego operę w ramach cyklu nazywowkinie.pl i była to „Walkiria” z The Metropolitan Opery (z 2019). Trafiłam na nią z ciekawości a wyszłam zaczarowana spektaklem. Nie dziwi więc, że kiedy Multikino w Wydarzeniach przedstawiło ofertę na sezon 2023/2024 to „Złoto Renu” było pierwszym spektaklem, które obejrzałam.

Ta opera jest prologiem do wagnerowskiej tetralogii „Pierścień Nibelunga”, w której skład wchodzą: „Walkiria” (która tak mnie zachwyciła), „Zygfryd” i „Zmierzch Bogów”, a oparta jest na mitologii starogermańskiej. Można przyjąć, że jej akcja może rozgrywać się w każdym czasie, a miejscem akcji jest wymieszany ze sobą świat bogów, podziemny świat Nibelungów i ludzka rzeczywistość.

piątek, 29 września 2023

Próby, czyli teatr w teatrze

Schaeffer… i wszystko jasne. Dla mnie. Bo Schaeffera albo się kocha albo niekoniecznie. Należę do pierwszej grupy. A dodatkowo „Próby” reżyserowane przez Mikołaja Grabowskiego, jednego z pierwszych aktorów instrumentalnych – to wiadomo, że będzie zarówno zabawa formą i tekstem. Takie sztuki trudno się recenzuje, bo cała zabawa tkwi w momentach: pociągłego spojrzenia, zawieszenia się w milczeniu lub niespodziewanego zwrotu akcji.

Schaeffer kochał teatr, ale jakby inaczej. Przełamywał sztywne ramy aktorstwa, szukał prawdy teatru; bo gdyby się dobrze zastanowić to czy aktor na scenie gra prawdę czy jedynie odtwarza rolę wyszlifowaną w czasie prób. Kiedy jest bardziej prawdziwy? Gdy czyta scenariusz i poznaje bohatera, którego zagra, czy w czasie spektaklu odtwarzając rolę narzuconą przez reżysera? Autor podpatruje teatr a my mu towarzyszymy. Mamy i zabawę i chwilę refleksji.

wtorek, 26 września 2023

Jesień - Ali Smith, czyli jak wiele mi dałeś i jak bardzo zmieniłeś moje życie

Czterokrotna finalistka Nagrody Bookera, uznawana za najwybitniejszą współczesną szkocką pisarkę i jej pierwsza powieść z czterotomowego cyklu „Pory Roku”!
No skoro recenzenci chwalą, to człowiek już z odpowiednim nastawieniem podchodzi :) No może nie to, że od razu na kolanach, ale szukając tej wartości, tego piękna, które podobno trzeba i można znaleźć. I nie ukrywam, że choć nie jestem rozczarowany, to w sumie nie było tu też nic co by bardzo zachwyciło. Są fragmenty ciekawe, ale połączenie poetyckich fragmentów, obrazków z ulic po Brexitowej rzeczywistości, wspomnień i chwilami humorystycznych obserwacji głównej bohaterki, średnio się kleiło w spójną całość. I na razie chyba nie będę się spieszył z sięganiem po kolejne tomy cyklu.
 

Na pewno trzeba mieć do tego spokojną głowę i trochę czasu, to nie jest lektura na pośpiech, lekka i rozrywkowa. Zbieramy okruchy i próbujemy złożyć z nich sensowną układankę. Sporo tu niedopowiedzeń, odniesień do sztuki (choćby mocno zarysowana postać Christine Keeler, czy Pauline Boty, fascynacja jej pracami), a to co realne, czyli np. sprawy związane z załatwianiem paszportu chwilami wydają się bardziej nierzeczywiste, surrealistyczne, niż opisywane jakieś sny czy wspomnienia.
Jest dziwnie. Chwilami ciekawie, ale też trochę nierówno.

poniedziałek, 25 września 2023

Dziennik pustki - Emi Yagi, czyli muszę o siebie zadbać, bo mi się to należy...

Seria z żurawiem od Wydawnictwa Uniwersytetu Jagiellońskiego po raz kolejny nie zawiodła. Może i książki dość cienkie, zawsze pozostawiają jednak z ciekawymi przemyśleniami. No i ta egzotyka na dodatek. Sporo bowiem tam tytułów z Japonii i z dalekiego wschodu. Możemy zobaczyć trochę inną kulturę, wrażliwość, ale też zobaczyć, że wcale aż tak bardzo się od siebie nie różnimy.

Jeżeli chodzi o postrzeganie kobiet w społeczeństwie, szczególnie w miejscach pracy, pewnie jednak Japonia jest dużo bardziej osadzona w tradycji niż Europa. Z jednej strony ostrożność i specjalne prawa, z drugiej jednak oczekiwanie, że pewne obowiązki są jakby z góry przydzielone kobietom. Bohaterka Dziennika pustki przeciwko temu postanowiła się zbuntować. Ma pewnie tyle samo zadań co mężczyźni, pracuje równie długo, a jednocześnie oczekuje się od niej by to ona parzyła kawę na spotkania, sprzątała po nich, czy też dbała o czystość w pomieszczeniach socjalnych (lodówka, segregacja śmierci itp.). Niby nic, a tak drażni. A gdyby tak powiedzieć, że jest się w ciąży i nie może się wykonywać różnych czynności, bo wywołują mdłości i są zbytnim obciążeniem?

niedziela, 24 września 2023

Zielona granica, czyli lekcja człowieczeństwa

O tym filmie napisano już tyle, że aż trudno napisać coś co nie było powielaniem tego samego. A przecież nie tak dawno pisałem też o reportażu Mikołaja Gryngerga, więc praktycznie na ten sam temat.
A mimo to spróbuję.

Film Agnieszki Holland moim zdaniem nie jest żadnym oskarżeniem służb, jeżeli jest oskarżeniem to do nas wszystkich o obojętność, o brak sprzeciwu wobec zła, które dzieje się nie tylko na granicy z Białorusią, ale również na południu Europy. Politycy doprowadzili do takiej sytuacji, że nierówności są straszne, że coraz częściej kraje w obliczy wojny domowej, konfliktów, pozostawiane są same sobie. Wołamy o prawach człowieka, ale to ma dotyczyć tylko nas. A reszta się niech trzyma z daleka. Ten film przypomina nam o tym, że jesteśmy wszyscy ludźmi, a różni nas tylko paszport. I może jeszcze to, że jedni z determinacją szukają bezpiecznego miejsca dla swojej rodziny, a drudzy uważają, że każdy kto poprosi o pomoc, stanowi zagrożenie (bo może uszczknie co nie co z mojego dobrobytu).

sobota, 23 września 2023

Florystki - Alicja Sinicka, czyli czy naprawdę ją znam?

No dobra, co z tego że trochę powiela schematy, nie zaskakuje aż tak bardzo jak by się tego chciało, skoro i tak czyta się wybornie.
Sinicka umiejętnie wykorzystuje ramy gatunku, tworząc atmosferę tajemnicy i jednocześnie zagrożenia. Domyślamy się, że zaginięcie jej przyjaciółki i pracodawczyni związane jest jakoś z jej przeszłością, wiemy że na pewno wiele rzeczy skrywała, ale powolne odkrywanie tego co działo się z jej psychiką, może zastąpić jakąś spektakularną akcję niejednej sensacji. Może nie ma w nas ekscytacji, ale ciekawość na pewno. No i przy okazji refleksja na temat tego, jak człowiek może być manipulowany, jak poddawać się komuś silniejszemu psychicznie. 

Czy da się uciec z toksycznej relacji, z sytuacji w jakiej czujesz że nie wytrzymasz? A może jednak Helenie wcale nie udało się uciec, tylko padła ofiarą ludzi, którzy najwyraźniej zamieniali jej życie w piekło?

Lacrimosa, czyli nuty, sceny i kasa

Kawiarnie z grami planszowymi to miejsca, które uwielbiam, problem jednak trochę w tym, że większości tytułów nie znam, a jak wpada się ze znajomymi, kończy się graniem w tytuły lekkie i imprezowe. Z ciekawością więc wypatruję wieczorów, gdy oferowana jest nauka w jakąś grę. Co prawda stolik zwykle trzeba rezerwować, bo chętnych sporo, ale dzięki temu mogę wreszcie pograć w jakieś bardziej rozbudowane i nowe tytuły. Jak choćby Lacrimosa.

Tytuł nawiązuje oczywiście do słynnego i niedokończonego dzieła Wolfganga Amadeusza Mozarta, a gracze wcielają się w mecenasów, którzy próbują dokończyć jego dzieło. W tym celu muszą jeździć po Europie, kupować różne dzieła, wystawiać je, by zarobić kasę, a tą przeznaczyć finalnie na zapłacenie znanym twórcom, by nuta po nucie dokończyli arcydzieło. Pomysł na pewno niebanalny, choć potem w rozgrywce podchodzi się do tego trochę mechanicznie i nie ma już tak silnego klimatu, który by się czuło.
Po prostu są zadania do wykonania, zbiera się punkty zwycięstwa i tyle.

piątek, 22 września 2023

Prawy chłopak, czyli mam prawo się zmienić...

Na wiadra jadu i nienawiści jakie wylewają się przy okazji premiery Zielonej granicy trzeba jakiegoś lekarstwa. Dobrze mi zrobił kolejny odcinek Teda Lasso, to zawsze dość skutecznie poprawia humor i pokazuje, że dobro działa może i powoli, ale skutecznie. 

I zastanawiałem się nad tym o czym napisać dziś notkę. Ostatnią z lektur przekładam na jutro, a dziś film. Trochę dziwny, niemniej ciekawy. O tym, że można się zmienić i to dość radykalnie, pewnie każdy z nas słyszał i choć to może czasem dziwić, może nie powinno. I nie powinno też jakoś bulwersować - że to człowiek słaby, że chwiejny itd. Ciekawsze jest zadanie sobie pytania o przyczyny i wysłuchanie jego historii. O ile oczywiście potrafi ją opowiedzieć. 

Hanna Nobis albo miała niesamowite szczęście wybierając swojego bohatera, któremu postanowiła towarzyszyć, nie wiedząc jeszcze o tym, że za chwilkę może stać się jeszcze ciekawszy... albo jest w tym jednak trochę aktorstwa i pewnej manipulacji. O ile bowiem część zdjęć można potraktować jako archiwalia, to jednak w części zdecydowanie czuć już pewien pomysł reżyserki. Tak tworzy się "legendę". 5 lat? Gdzie te ich rozmowy, które podobno ich tak zbliżyły, bo niestety ich nie czuć... I może mam trochę trudność by przyjąć to wszystko za szczere, wyczuwam pewną sztuczność. Ale może to tylko moje odczucie? 

czwartek, 21 września 2023

Apokavixa, czyli melanż postpandemiczny

Chyba nie przypominam sobie w naszej rodzimej kinematografii czegoś tak odjechanego, z szalonym, młodzieżowym luzem rodem z imprez tak często pojawiających się w filmach amerykańskich, z czarnym humorem i ciekawym klimatem nawiązującym do produkcji o zombie. Piguły, alkohol, próby podrywu, kompleksy i beztroska maturzystów, którzy wyrywają się na wolność po egzaminie być może nie wszystkim się spodobają, ale gdy już wejdzie się w tą konwencję, pozostanie jedynie zabawa. Pandemia dała taki wycisk młodym ludziom, że pragną odreagować, ale wciąż są całkiem porządne dzieciaki, które po prostu urwały się by trochę się pobawić. Skoro ktoś z ich grona ma możliwości o jakich mogą tylko pomarzyć, czyli cały pałacyk nad morzem i kasy jak lodu, to jak tu nie skorzystać.

Docierają, choć z przygodami, nie wiedząc jeszcze, że już nad nimi zbierają się czarne chmury i to w dodatku ich źródłem są te samie pieniądze, dzięki którym mogą się bawić. Reżyserowi Xaweremu Żuławskiemu udało się bowiem wpleść tu nawet wątek ekologiczny, tak ważny dla pokolenia dzisiejszych 20 latków. Oto zakłady ojca ich kolegi wlewają do Bałtyku odpady, które mogą być bardzo groźne dla człowieka. Z pozoru to po prostu większe skupiska sinic, ale...

środa, 20 września 2023

Kozioł ofiarny - Daphne du Maurier, czyli wejść w czyjeś życie

Ależ się cieszę, że wydawnictwo Albatros zdecydowało się wznowić w pięknych wydaniach powieści Daphne du Maurier, bo mimo upływu lat te powieści wciąż potrafią zachwycać. 
Tak pisałem o Moja kuzynka Rachela i już wtedy postanowiłem sobie zbyt długo nie odkładać lektury kolejnej książki tej autorki. Postanowienie nadal jest aktualne :)
Co tak urzeka? Może elegancja, spokojny rytm tych książek, dbałość o detale, o rozbudowanie wątków psychologicznych. Niby to trochę trąci myszką, ale w tym właśnie jest urok, bo nie ma tego co często drażni, że na siłę pisząc o przeszłości, jednocześnie wrzuca się tam dylematy współczesnego czytelnika. U Daphne du Maurier zanurzamy się w wydarzenia z XIX czy pierwszej połowy XX wieku, prawie zapominając o tym co nas otacza. Ona pisze tak, że człowiek naprawdę się angażuje emocjonalnie, mimo że na pierwszy rzut oka nie ma tu wielkiego napięcia. Jest, ale gdzieś wyczuwalne podskórnie, a nawet gdy wydarzy się coś dramatycznego, to nie robi się tego dla efektu, tylko raczej pokazując potem konsekwencje...

I to właśnie jest ciekawe. 

Ale przejdźmy do Kozła ofiarnego.

wtorek, 19 września 2023

On Pain - Llloyd Cole, czyli a może coś z innej szufladki?

Snuje mi się ta muza od rana i nie mogę się od niej uwolnić. Jak dawni punkowcy potrafią zaskakiwać? Kiedyś u nas Adamski z Siekiery pokazał że nie ma co szufladkować muzyków, a i tu może okazać się to niezłą niespodzianką. 

Lloyd Cole poszukuje sposobu wyrażania siebie i swojej wrażliwości, a w tej chwili najbliżej u chyba do elektroniki. I to o tyle ciekawe, że bardzo spokojnej, pełnej spokoju, melancholii i zadumy. Mocniej jest może ciut w tekstach, ale muzycznie stwierdzam, że to album idealny na jesień zaczynającą się za oknem.

niedziela, 17 września 2023

Warszawianka, czyli kiedy ty dorośniesz

Pora na Warszawiankę, czyli serial którym SkyShowtime trochę namieszało - niewiele produkcji miało tak intensywną reklamę na różnych kanałach. I powiem tak: o ile pomysł wyjściowy może i był interesujący a Szyc gra jak z nut, muza jest świetna i klimat naprawdę fajny, to niestety scenariuszowo już po dwóch odcinkach wszystko się wie i robi się przewidywalnie. Bohater niczym duży Piotruś Pan po przeszczepie libido Hanka Moody'ego z Californication (inni znowu widzą w nim Bukowskiego albo Tyrmanda) snuje się po mieście, pije, ćpa i niszczy większość sensownych relacji swoją nieodpowiedzialnością. Wydaje mu się, że na piękne oczy i na sławę znanego pisarza (który napisał jedną książkę, tyle że kultową - co z tego, że twórcy serialu cały czas twierdzą że anonimowo), będzie mógł żyć tak jak mu wygodnie. Czyli w mieszkaniu wuja, żyjąc za to co pożyczy lub wyprosi... O nie nie, nie jest żulem, abnegatem, to raczej typ starego hipstera, który swoim luzem podobno na wszystkich robi wrażenie.

Czuły (czyli Franciszek Czułkowski) ma bogatego ojca, który ma już go dość i uważa że do niczego się nie nadaje, matkę która porzuciła ich dawno temu (Krystyna Janda jak zwykle w punkt), byłą żonę która już jest z innym facetem oraz wychowuję córkę, którą Czuły uwielbia zaskakiwać i rozpieszczać. Co tam odpowiedzialność - z nim nie ma nudy, jest szaleństwo, szczere rozmowy, żarty i rozrywki o jakich jej rówieśnicy raczej nie myślą. Mamy więc ojcostwo, wzorce męskości, niedojrzałość emocjonalną, jakieś traumy z przeszłości, które mają wszystko wyjaśniać i generalnie olewanie różnych norm społecznych i wyobrażeń o tym co należy gdy się ma ukończone 40 lat.

Katedra - Ben Hopkins, czyli ze spraw pewnych to jedynie pieniądze i śmierć

Wydawca reklamuje tą powieść jako perełkę dla miłośników prozy Umberto Eco, Hilary Mantel i Kena Folletta. I trochę racji w tym jest, ale pewnie jednak czytając sagi historyczne przyzwyczajeni jesteśmy do tego, że towarzyszymy przez dłuższy czas tym samym postaciom, zdążymy je polubić lub znienawidzić. Tymczasem Ben Hopkins nie ułatwia nam lektury pod tym względem - owszem można wskazać grupę osób, których losy śledzimy, ale potrafi je porzucać na dłuższy czas, potem do nich wracać, tak jakby nie one były najważniejsze. Co w takim razie? Ja bym powiedział, że przemiany społeczne, jakie zarysowują się już w XIII wieku, możliwość awansu dzięki pracy i pieniądzom, bunt przeciw tradycyjnemu modelowi, gdy o wszystkim musiała decydować garstka ludzi, która nie chciała dzielić się władzą. Naznaczeni przez władze cesarskie, czy królewskie, czy wreszcie papieskie persony, ściągały daniny, podatki, ale nawet gdy okazywały się kompletnie nieudolne w zarządzaniu miastem, pieniędzmi, diecezją, nikogo nie chciały się słuchać. Tymczasem ci, dzięki którym miasto stawało się bogatsze, oczekiwali z tego tytułu jakichś profitów, możliwości decydowania o pewnych sprawach, rozliczania kasy, tak by ich fundusze nie były marnotrawione. 
Budowana przez kilka dekad katedra jest tu pewnego rodzaju symbolem - biskup Hagenburgu chce by była potężna i piękna, ale jego wizja wymaga kwot jakich diecezja nie ma. Będą zmieniać się więc jego następcy, zmieniać się budowniczowie, a sama budowa będzie trwała, wciąż wymagając kolejnych zbiórek. 

sobota, 16 września 2023

Szepty moich lęków - Mariusz Kanios, czyli mówisz że się zmieniłeś i coś zrozumiałeś?

Dzień na kryminały? No to lecimy z kolejnym. Tym razem dla mnie nowy autor, czyli Mariusz Kanios, ale ponieważ biblioteka w Piastowie organizuje z nim spotkanie, uznałem że to dobra okazja by coś przeczytać. I w efekcie stwierdzam, że choć szału nie ma, tragedii też nie. Trochę dla mnie dziwne, gdy klimat buduje się wokół jednej sprawy, a potem nagle schodzi ona jakby na drugi plan, bo bardziej istotny staje się inny wątek. No i jest parę rzeczy ewidentnie naciąganych, co może psuć trochę zabawę. Na szczęście jednak nie jest tak cały czas, a parę pomysłów z tej książki może budzić ciekawość.

Kłopot tylko ze streszczeniem fabuły tak by zbyt wiele nie zdradzić :) Mamy morderstwo dokonane na małżeństwie, którego świadkami były dzieci. Już to samo w sobie mogłoby by sugerować traumę, która będzie jakoś powracać, co sugeruje tytuł i okładka. Tyle, że więcej tu jest tego typu doświadczeń - przemoc fizyczna, psychiczna, zamykanie się w sobie, by jako poradzić sobie z cierpieniem, ale też próby samobójcze czy znowu akty zemsty na swoim kacie. To wszystko gdzieś mocno naznacza bohaterów tej książki, sprawia że nawet jeżeli funkcjonują oni z pozoru normalnie, to gdzieś wewnątrz nich wciąż tkwi ból, lęk, które potrafią paraliżować. 

Limbo, czyli lepiej do tego nie wracać?

Australijski kryminał w stylu kino noir? Nawet jeżeli nie jesteście wytrawnymi kinomaniakami, może dacie się namówić na seans? Choćby dla samych widoków, a te uwierzcie mi, potrafią tu oczarować. Skały na pustkowiu, w których od lat drąży się tunele, buduje całe kompleksy mieszkalne czy sakralne, tworzą niesamowity klimat. Cała historia, opowiedziana w czarno-białej stylistyce pasuje do tego idealnie. 

No i sama historia - niejasna, to szukanie śladów po omacku, po latach. I nawet gdy już masz jakieś podejrzenia, musisz jeszcze przekonać przełożonych, że to wszystko ma sens po dwudziestu latach.

czwartek, 14 września 2023

To wiem na pewno, czyli rodzina jakich wiele

MaGa: Niby spektakl o rodzinnym życiu, nic nadzwyczajnego, ale jak zagrany! Agata Kulesza i Przemysław Bluszcz w roli rodziców – bezkonkurencyjni, a młodsi aktorzy w roli czwórki ich dzieci też stanęli na wysokości zadania. Spektakl mocny, świetnie zrealizowany, dramatyczny i dobrze się ogląda.

Robert: Australijczyk napisał tekst uniwersalny i ani przez chwilę nie czuje się tego, że to nie jest sztuka o nas. O nas, bo w końcu każdy przeżywa podobne sytuacje albo jako rodzic, gdy dzieci dorastają albo jako dziecko, gdy próbuje się usamodzielnić. Oczekiwania, konflikty, problemy, radości i smutki - samo życie po prostu. Proste? Bynajmniej. Emocjonalne? Jak cholera.

MaGa: Dwójka rodziców w wieku emerytalnym (choć matka dalej pracująca w zawodzie), trójka dzieci już na swoim i jedna latorośl dopiero rozwijająca skrzydła do lotu, ale jeszcze „przy rodzicach”. Matka jest z tych co w mig dostrzega zagrożenie, zmiany nastroju, niedomówienia u swoich dzieci i natychmiast chce problemy rozwiązywać, znać prawdę. Zorganizowana, z poczuciem humoru. Natomiast ojciec…

Robert: On natomiast niby wspierający, cierpliwy, ale ma też swoje zasady, których przestrzegania wymaga. Łatwo go urazić, ale i on potrafi nieść rozejm w sytuacjach konfliktu. Choćby nie wiem jak udawali, że tak samo kochają całą czwórkę, czujemy że mają swoich ulubieńców, że w dziwny sposób się uzupełniają, gdy jedno jest bardziej surowe, drugie biegnie z herbatą i spokojnym słowem.

środa, 13 września 2023

Ukryta sieć, czyli uważaj jaki temat ruszasz

Powieść Szamałka pamiętam, że mocno trzymała w napięciu, film niestety już nie daje aż tak wielkiej ekscytacji, ale i tak uważam że Piotr Adamski nie zmarnował tego materiału. Podszedł do niego ciut inaczej, rozbudował wątki rodzinne, może nawet pogłębił psychologię, osadził w realiach współczesnej Polski (strajk kobiet)... Czego jest mniej? Na pewno śledztwa prowadzonego w sieci i tych wszystkich odkryć - cała sfera informatyczna sprowadza się do wirusa oraz do strony pod przykrywką. Czy dałoby się inaczej? Pewnie się nie dowiemy. Adamski nie jest Fincherem i po prostu opowiada historię, trudno powiedzieć, by nadał jej jakąś wyjątkową atmosferę. Mamy więc młodą kobietę, która niechcący dotknęła tematu, jaki według kogoś powinien pozostać w ukryciu. Kopiąc w tym, w pewnym momencie kompletnie przestaje się już przejmować, że coś jej może grozić - śledztwo staje się też formą zemsty. Skoro ją upokorzono, chce dojść dlaczego. Na szczęście poznaje informatyka, który uczy ją jak trochę się zabezpieczyć przed tym, by każdy twój ruch mógł być widoczny niczym na scenie.

wtorek, 12 września 2023

Music Inspirde by Slavs, czyli niby słowiańszczyzny jedynei szczypta, ale i tak ciekawie

Jakiś czas temu zachwycałem się płytą Mariusza Dudy pod szyldem Lunatic Soul i oto pojawia się projekt, w którym będziemy mogli znowu usłyszeń jego głos i trochę podobnych klimatów. Ale też trochę więcej. Tym razem bowiem ten multiinstrumentalista jest jedynie jednym z kilku gości, którzy się tu pojawiają - wśród innych są m.in. Inga Habiba (Lorien i One Million Bulgarians)czy Krzysztof Drabikowski (z Batushki). I choć być może to właśnie kawałek Swaróg z udziałem Dudy będzie przez wielu uważany za najbardziej reprezentacyjny, czy przebojowy, warto jednak wsłuchać się w całość.
Pierwsze skojarzenie - ale może to ze względu na to jak bardzo ich lubię - Dead Can Dance. Podobny mroczny klimat, inspiracja folkiem, jednocześnie jakiś mistycyzm, trochę transowy, powtarzalny rytm. 
A że lubię takie rzeczy, polecam Wam gorącą ten projekt. Jak spojrzycie na tytuły utworów, od razu rozpoznanie inspirację mitologią dawnych Słowian. W muzyce czasem też uda się to wychwycić, ale to nie jest płyta czysto folkowa.

niedziela, 10 września 2023

Romeo i Julia czyli romans wszechczasów

Niebawem w sieci Multikina rozpoczną się transmisje i retransmisje znanych i wybitnych wydarzeń ze scen operowych i teatralnych sezonu 2023/2024, a ja dalej jestem pod wrażeniem spektaklu „Romeo i Julia” z Opery Paryskiej, który zakończył sezon 2022/2023. Dla mnie to wystawienie było perfekcyjne pod każdym względem. Opera to spektakl oparty na muzyce i głosach (solistów i chórów), niekiedy z elementami baletu. Reszta bywa umowna (scenografia, kostiumy, przedstawienie postaci). Niekiedy jednak trzeba mocno wyostrzyć wyobraźnię… natomiast to wystawienie to uczta i dla ucha i dla oka.

Twórca tej opery, Charles Gounod, znany jest raczej ze swojej operowej adaptacji „Fausta” Goethego, ja jednak uważam, że „Romeo i Julia” jest równie piękna. Nie ma w niej wprawdzie tak chwytliwych arii jak u innych twórców operowych, jednak jego kompozycja od pierwszego do ostatnie akordu prowadzi nas taką muzyką, która daje spokój i ukojenie.

Zieja, czyli nie zabijaj nigdy i nikogo

Dwóch dobrych aktorów i po raz kolejny niestety, mimo dobrego materiału wyjściowego jakim jest życiorys i osobowość ks. Jana Ziei, TVP to marnuje robiąc film, który jest nużący, kompletnie nie wciąga, a dla młodego pokolenia będzie kompletnie nie atrakcyjny.
Na półce gdzieś biografia tego kapłana, legendy opozycji antykomunistycznej i wciąż obiecuję sobie po nią sięgnąć. Jego bezkompromisowość, a jednocześnie sprzeciw wobec jakiejkolwiek formie przemocy, służenie wszystkim odrzuconym, może naprawdę fascynować i zaskakiwać, bo ks. Zieja często szedł pod prąd nawet nauczaniu swoich przełożonych. Szukał prawdy, szukał swojego miejsca, gdzie mógłby być potrzebny. Niezależnie kto to był - Rusini na ścianie wschodniej, Niemcy na ziemiach odzyskanych, ci których Kościół odrzucał, czy ignorowany głos robotników w latach 70 i później, zawsze był gotowy do pomagania i niesienia duchowego wsparcia. Paradoksalnie, a może właśnie to go ukształtowało, niejednokrotnie ocierał się o przemoc w różnych jej formach - był kapelanem wojskowym, potem towarzyszył jednemu z oddziałów w Powstaniu Warszawskim, był jednym z pierwszych, których władza wzięła na celownik jako twórców KOR-u. I wszędzie tam, głośno mówił o swoim zdaniu, że zabijanie jest sprzeczne z Ewangelią, jednocześnie pomagając rannym, czy niosąc pociechę wszystkich tak z jednej jak i drugiej strony konfliktów. Oglądając ten film, można odnieść wrażenie, że to laurka pełna uproszczeń i przekłamań, ale naprawdę w jego życiorysie można znaleźć sporo takich ciekawostek.

sobota, 9 września 2023

Joe Abercrombie - Pół króla, czyli by zdobyć szacunek nie trzeba być mocarzem

Dawno fantasy nie sprawiło mi takiej frajdy i z ciekawością będę wyglądał kolejnych tomów, które zdaje się również zostały wznowione przez Rebis w jednolitej szacie graficznej.
Pół króla ma w sobie przygodę, może mniejszy rozmach jeżeli chodzi o nakreślenie uniwersum, ale za to wciągającą historię. No i to dopiero pierwszy tom. Niewielka ilość magii, raczej umiejętne wykorzystanie legend i wierzeń, stawia ją bliżej powieści historycznych, no ale wiadomo - skoro realia wymyślone, to nie można udawać, że to nie jest fantasy.
Pierwszy tom cyklu Morze drzazg to opowieść o Yarvim, synu królewskim, który jednak nigdy nie był brany poważnie jako kandydat do tronu. Z niepełnosprawną ręką nigdy nie zdobyłby szacunku rycerzy, poddanych, nie wsławiłby się walką, chłopak więc wychował się w cieniu starszego brata, w atmosferze docinków. Miał jednak swoje sekrety i marzenia - jak nikt poznał podziemia zamku, gdzie często się chował, a ucząc się na Ministra u doradczyni swojego ojca, poczynił duże postępy. Ta funkcja przez niektórych postrzegana jest jako na poły magiczna, ale jest oparta przede wszystkim na wiedzy o naturze, historii, zielarstwie, zbieraniu różnych wieści. Minister ma wiedzieć wszystko i pomagać w podejmowaniu decyzji. I pewnie chłopak byłby dobrym Ministrem, gdyby nie los. Po śmierci ojca i brata, to on musi objąć tron, choć wszyscy wiedzą, że i tak będzie narzędziem w rękach swojej matki, silnej kobiety, która od lat dba o rozwój ich krainy.

piątek, 8 września 2023

Odmęty śmierci - Wojciech Wójcik, czyli szanowany człowiek, czy wielki grzesznik

Trzecie spotkanie z Wojciechem Wójcikiem. Gość ma zdecydowanie niezłą rękę do pisania historii rozbudowanych, pełnych poplątanych relacji, krzywd i wzajemnych pretensji. To kryminały, w których zwykle rozwiązanie kryje się w przeszłości, ale te tajemnice, obudowane przez lata kłamstwami, wcale nie jest łatwo odkopać.
Tym razem akcja dzieje się w okolicach, które dość dobrze znam, bo przecież na Ochocie pracują od kilkunastu lat, codziennie łażę tamtymi uliczkami, często mijam kościół św. Jakuba. No i Filtry warszawskie, do których kiedyś miałem okazję zajrzeć, może nie tak głęboko jak bohaterowie tej powieści, ale ciut liznąłem tej atmosfery. To właśnie w tych zakładach pracował nestor rodu Kalinowskich, który zmarł przed laty. Jego skomplikowane relacje z żoną nie były tajemnicą dla rodziny, która teraz, po kilku dekadach jest zmuszona zająć się również jej pogrzebem. I tu napotyka na kilka zagadek, które postanawia rozwiązać najmłodsze pokolenie.

czwartek, 7 września 2023

Epoka kamienia, czyli idźcie i czyńcie sobie ziemię poddaną

Najpierw dwa nowe wpisy, które jednak upycham na miejsce notek dawnych - po co pisać dwa razy o tym samym spektaklu, więc recenzje swoje i M. połączyłem w jedną, a za to łapcie dwie nowsze i dziś jeszcze jedną starszą gierkę. 
Tu o: Morderczych krewetkach, tu o Skull, a poniżej o Epoce kamienia. Każda gierka trochę inna, więc każdy znajdzie coś dla siebie - od blefu i przewidywania, przez mocną negatywną interakcję, aż po żmudne zbieranie zasobów. Jakoś mam słabość do gier ekonomicznych, począwszy od jednej z pierwszych w jakie grałem lata temu, czyli Osadników z Catanu. Cieszę się więc, że miałem okazję zagrać w to z ludźmi, którzy na spokojnie wytłumaczyli mi zasady (bo czego jak czego ale rozkminiania samemu nie lubię).
Jak widzicie tytuł i rysunek na okładce, wiecie już o co chodzi - macie swoją wioskę, ludzi o których będziecie musieli zadbać, a dzięki rozsądnej polityce zbierania zasobów i wymiany ich na karty postępu cywilizacji, możecie udowodnić swoją wyższość nad pozostałymi graczami. Nie ma elementów walki, jest spokojny rozwój, a jedyne nerwy wiążą się z tym, że ktoś przed Tobą stanął przy polu zboża, czy zajął kartę z udogodnieniami, którą miałeś na oku. 

Skazana, czyli ze szczytu na samo dno

Produkcja ma już trochę czasu, ale ponieważ niedawno zacząłem sobie sezon drugi i widzę, że jest coraz słabiej i ciągnięte na siłę, pozwolę sobie na notkę nie czekając na to co twórcy nam przygotowali na finał. Bo nie daj Boże znowu zwrot akcji z nadzieją na trzeci sezon robienia widza w konia.
O ile bowiem historia (na faktach) miała w sobie jakiś potencjał dramatyczny, czy nawet thrillera - sędzia zostaje skazana za morderstwo i musi zmierzyć się z okrucieństwem tego co niesie ze sobą nasze więziennictwo - to twórcy scenariusza mocno pokombinowali, piętrowo fundując jakieś idiotyzmy, mające ich zdaniem podnieść temperaturę. Romans. Zdrada. Ciągłe obawy przed zamachami na życie. I narąbany wiecznie adwokat, który wchodzi na wizyty kiedy chce, a przed sądem broni nie on, tylko jego klient (to już drugi sezon). Ale są przecież i mocne strony, dla których serial wciąż ogląda się z odrobiną przyjemności.

środa, 6 września 2023

Jezus umarł w Polsce - Mikołaj Grynberg, czyli czy można być obojętnym

Bolesna lektura. I może warto o niej napisać właśnie teraz, gdy film Agnieszki Holland oklaskują widzowie w Cannes. Czy poruszy serca ludzi, czy zmieni sposób myślenia o tym co się dzieje na naszej wschodniej granicy?
Mikołaj Grynberg stworzył reportaż dość dziwny, bo trudno powiedzieć, by nakreślił szeroki obraz tego jak narastało napięcie na granicy z Białorusią, by oddał głos obu stronom konfliktu. Czy jednak rzeczywiście powinniśmy stawiać takie oczekiwanie przed każdą książką dotykającą jakichś ważnych kwestii społecznych, by pisarz/dziennikarz starał się równo wyważyć racje i argumenty, by pozostał bezstronny? Jeżeli coś go porusza, ma prawo o tym napisać, a do nas należy wysłuchanie go i refleksja nad tym co nam opowiada. Nie jest niczym polityk, mówiący: to jest prawda i inni kłamią. On wydaje się szczerze mówić: po tym co zobaczyłem i usłyszałem, moje serce mi mówi, że nie można znaleźć uzasadnienia takich metod postępowania z imigrantami, których Białoruś za wszelką cenę chcę przepchnąć na naszą stronę. Nie udaje że wie wszystko, że wszystko widział lub słyszał, ale szuka ludzi, którzy byli w samym centrum, może tuż przy samym murze, to przy ich domach pojawiali się niczym duchy, ci którym jakoś udało się przejść. To jest ich opowieść. Emocjonalna. Może i chwilami aż nazbyt, ale czy człowiekowi można odbierać prawo do emocji, gdy czymś jest głęboko poruszony?

wtorek, 5 września 2023

Czerwony lotos - Arkady Saulski, czyli zemsta ponad wszystko

Różne książki wydawane przez Fabrykę Słów przez dłuższy czas czytywałem z wypiekami na twarzy. Tyle że było to ponad 20 lat temu gdy fantastyki na rynku mieliśmy niewiele, a oni znaleźli niszę, wydawali dużo rodzimych autorów i nie były to rzeczy złe. Potem, pewnie jak w większości wydawców, pogoń za sukcesem pociągnęła ich w stronę wydawania rzeczy nierównych, byle szybciej, byle wykorzystać do maksimum jakiś pomysł. Zamiast książek, teraz mamy cykle, a czytelnika robi się w balona, każąc płacić za kolejne wydania tego samego, bo przecież dokłada się jedno nowe opowiadanie albo zmienia fabułę. Trochę to niesmaczne.
Nie trzymam więc ręki na pulsie tak jak dawniej, z przyjemnością jednak czasem zerkam na nowości tego wydawnictwa. Kuszą, choć staram się powstrzymywać, bo poszedłbym z torbami. Mam też świadomość, że to rzeczy, które czyta się szybko, ale potem już człowiek spokojnie może puścić je dalej, bo na półce szkoda dla nich miejsca. Ale jak trafię na audiobook, to czemu nie spróbować? Zwłaszcza, że tak jak w tym przypadku, okładka mocno kusi klimatami japońskimi. I nie zawiodłem się!

poniedziałek, 4 września 2023

Matecznik, czyli nauczę cię życia

Czy rzeczywiście Grzegorz Mołda będzie naszym twórcą na miarę Yorgosa Lanthimosa, pewnie przekonamy się dopiero za czas jakiś - jeden film, i to mocno inspirowany np. Kłem słynnego greckiego reżysera. Matecznik podobnie jak tamten obraz zbiera pochwały krytyków i nie ukrywajmy tego, pewnie dość chłodne opinie przeciętnych kinomaniaków. Historia na pewno ma w sobie to "coś", ale potem zachowanie bohaterów staje się coraz bardziej dziwne i trudno traktować to wszystko zupełnie serio. Choć gdyby reżyser poszedł w dosłowność, pewnie padłyby oskarżenia o pornografię... A tak? Golizny nie ma, choć pewnie oburzenie też się pojawi.

W swoim debiucie Mołda zamknął swoich bohaterów w czterech ścianach i choć tylko jedno z nich tak naprawdę jest "uwięzione", drugie zachowuje się tak, jakby również dobrowolnie miało ochotę się na to skazać.
Karol przebywa w mieszkaniu treningowym, dostał szanse za dobre sprawowanie i z opaską z dozoru elektronicznego na nodze, może przebywać na wolności. Jego wychowawczyni, która go odwiedza, stwierdziła że cały pobyt nie może wychodzić wcale, że ona wszystko będzie mu dostarczać i uczyć go wszystkiego co uważa za ważne.

niedziela, 3 września 2023

Francuska pomyłka, czyli amatorzy kontra cały świat

I jeszcze jedna leciutka rzecz. Co prawda jestem dopiero na początku drugiego sezonu, ale postanowiłem nie czekać na finał, bo nawet nie wiem czy będzie mi się chciało to ciągnąć - bardziej kusi polecony przez znajomego hiszpański serial Szara eminencja. No i oczywiście czekanie na kolejne odcinki Zbrodni po sąsiedzku. Poważniejsze kryminały w kolejce (Lipowo na razie zbierane).
Czemu Francuska pomyłka nie bawi tak mocno jak pewnie oczekiwali twórcy? Ano sam nie wiem. Niby poważny ton w fabule, a podsuwane tu i ówdzie rozwiązania zupełnie absurdalne, niby jakiś humor jest, ale wcale nie ma go tyle ile można by się spodziewać po takim pomyśle. Dwóch nieudaczników wrzuconych w świat przestępców, tajnych agentów, służb, polityków i ludzi bardzo cynicznych, bezwzględnych, powinno tam zginąć marnie dość szybko, w końcu są kompletnymi amatorami, którzy nawet broni nie mieli w ręku. A jakoś wciąż wychodzą obronną ręką, a giną ci, którzy im brużdżą - motyw niby znajomy, zwykle jednak oznacza naprawdę realizm zarysowany grubą kreską i prostą zabawę. Tu jakby twórcy się zawahali czy próbować być wciąż serio, straszyć zagrożeniem dla bohaterów, czy przestać udawać i pójść na całość. Nie poszli. Może szkoda?

Nocny dyżur - Robin Cook, czyli od prosektorium, przez laboratorium, do śledztwa w terenie

Wrzesień zaczynam czytadełkiem, jeszcze można by rzec powakacyjnie. Niby coś tam już czytałem Cooka, ale wciąż nie bardzo potrafię rozgryźć fenomen popularności jego thrillerów medycznych. W końcu ile razy można pisać o zagrożeniu wirusami, powikłaniach pooperacyjnych, okropnej polityce zakładów ubezpieczeniowych i seryjnych mordercach działających pod przykrywką lekarskiego czy pielęgniarskiego kitla? Zwykle to książki dość przewidywalne i proste, a budowane napięcie jakoś nie niesie zbyt wielkich zaskoczeń.
W przypadku Nocnego dyżuru powiedziałbym nawet więcej: zdziwieni pewnie będziecie nielogicznymi zachowaniami czarnego charakteru, który niby dotąd był nieuchwytny i niewykrywalny, a zachowuje się tak jakby aż wołał: tu jestem!

To już chyba 13 tom cyklu o Jacku Stapletonie, doktorze, którego kariera potoczyła się od pracy z pacjentami, po stół sekcyjny. Nie tak dawno pisałem o reportażu opowiadającym jak budowano system medycyny sądowej w USA, to teraz możecie zobaczyć jak to wygląda współcześnie.