poniedziałek, 31 maja 2021

Zabójstwo na cztery ręce - Karolina Morawiecka, czyli klasyczna powieść kryminalna o wdowie, zakonnicy i psie (z kulinarnym podtekstem)

Rzutem na taśmę udało się nie tylko wypełnić zobowiązania co do tekstów zlecanych, jak i na blogu domykam miesiąc z planowaną liczbą notek. Gorzej idzie czytanie, ale jak się bierze ciężkie cegły, to potem idzie powoli, a umysł woła: wytchnienia, daj coś lekkiego. No i tak to już się dzieje - idę za jego wołaniem.
Maj kończę więc brakującą częścią przygód wdowy po aptekarzu, która rozmiłowała się w zagadkach kryminalnych i uważa się za równie wielkiego detektywa co najwięksi bohaterowie klasycznych powieści. A w dodatku ona świetnie gotuje. No i jest realna, a tamci tylko wymyśleni. Przynajmniej tak jej się wydaje.

Bohaterowie, których zdążyłem już troszkę poznać, tym razem bawią się na prawdziwym polskim weselu. No dobra, disco polo nie ma, ale takie bardziej klasyczne, ludyczne, klimaty uchwycone są w 100%. A na tym weselu dochodzi do morderstwa. Ciało znajduje właśnie Morawiecka, więc postanawia do rana znaleźć sprawcę, żeby nie psuć zabawy parze młodej. I oczywiście zgarnąć dla siebie splendor rozwiązania sprawy.

niedziela, 30 maja 2021

Inicjacja, czyli tabu czy nie, mówić o tym trzeba

Trochę chwilami po bandzie, ale może i tak czasem trzeba. Zainspirowani prawdziwą historią wyprawy zdaje się do Holandii, twórcy napisali scenariusz o trzech niepełnosprawnych facetach, którzy organizują wyjazd do Kanady. W tajemnicy przed rodzinami, bo ich celem jest... doświadczenie po raz pierwszy seksu. A znaleźli w Internecie informacje o tym, iż tam istnieje przybytek, który realizuje właśnie potrzeby z wrażliwością na takich jak oni.
Kino drogi? Raczej komedia, bo niewiele tu pogłębienia, a jedynie lekko zarysowane napięcia w grupie. Ogląda się jednak całkiem fajnie, mimo pewnych uproszczeń i dość grubych żartów.

sobota, 29 maja 2021

Gdzie jest skrzynia z karabinami? Artur Pacuła, czyli na Śląsku nie jest nudno

Jakiś czas temu pisałem o dwóch książkach dziecięco-młodzieżowych Artura Pacuły: "Gdzie jest korona Cara" i "Gdzie jest dukat Króla Zygmunta" (link tu), fajnego połączenia przygody, poszukiwań skarbów, jakiejś zagadki. Na forum miłośników Pana Samochodzika seria (bo to już 4 tomy) zbiera pochwały i nagrody, a ja cieszę się jej wznowieniem, w nowej szacie graficznej (brawa!) i w nieco zmodyfikowanych wersjach.
Czytałem część 1 i 3, to teraz pora na 2 tom! Akcja wszystkich jest w czasie blisko siebie, ale każda z nich jest odrębną historią, tyle, że łączy je czwórka młodych głównych bohaterów (do których dołączają kolejni) i ich nauczyciel historii, który zaraża ich pasją nie tylko do jego przedmiotu, ale i do wspinaczki.

Od tego wszystko się zaczęło - od wakacyjnego obozu wspinaczkowego, tam się lepiej poznali, przeżyli wspaniałe i ekscytujące chwile, a teraz, mimo, że są z różnych miasta, wciąż trzymają ze sobą kontakt. I tęsknią za kolejnymi przygodami. A te już na horyzoncie. 

Sound of metal, czyli zanurzyć się w świat ciszy

Film o muzykach, zespołach, to często samograje, ale ich mocną stroną jest ścieżka dźwiękowa. "Sound of metal" jest zupełnie inny. To zanurzenie się w świat bez dźwięków, w świat ludzi niesłyszących. Jak to jest gdy ten zmysł się traci, czy łatwo odnaleźć w sobie spokój i zgodę na to, że życie się zmieni?
Dla bohatera granego przez Riza Ahmeda (bardzo ciekawa rola, zagrana w dużej mierze bez epatowania emocjami, na wyciszeniu), nie było to proste - wciąż widzimy i czujemy w nich złość, chęć do walki, by odzyskać świat, w którym kiedyś funkcjonował. Koncerty, trasy, komponowanie, słuchanie muzyki dla przyjemności... Miałby naprawdę się z tym pożegnać? Przecież m.in. to łączyło go z ukochaną, która wraz z nim podróżowała po kraju, marzyła o płycie, o sukcesie.

czwartek, 27 maja 2021

Wspaniali jesteśmy tylko przez chwilę - Ocean Vuong, czyli utracona niewinność

Ciężko mi było przebijać się przez tą powieść. Nie tylko ze względu na duży kaliber spraw emocjonalnych jaki tu się pojawia, ale na styl, sposób przeplatania wspomnień, komentarzy do nich, dygresji i refleksji, które mają to wszystko spajać. Słowa tworzą tu ciekawe konstrukcje, chwilami zachwyca nas ich błyskotliwość, znowu w innym miejscu, ich zbitki sprowadzają nas brutalnie na ziemię realizmem i bólem w nich zawartym.
Ocean Vuong jest poetą, a "Wspaniali jesteśmy tylko przez chwilę" jest jego debiutem prozatorskim - troszkę się czuje, że ma tendencję, by budować swoją narrację trochę w stylu bliższym poezji. 

środa, 26 maja 2021

Claustrophobic Universe - Mariusz Duda, czyli ucieczka do wewnątrz

Skoro tak różne gatunki muzyczne pojawiają się na Notatniku, to dokładam jeszcze jedną ciekawostkę. Mariusz Duda, oprócz tego, że jest znany z Riverside i Lunatic Soul, tworzy też solowe projekty, eksperymentując w domu z różnymi instrumentami. Pandemia i związana z nią izolacja wpłynęła na niego na tyle mobilizująco, że oto pojawia się w ciągu jednego roku już chyba trzeci jego projekt. O tyle ciekawy, że jedynym jego nośnikiem ma być kaseta (ale spokojnie - jest legalnie do wysłuchania w serwisach w sieci), a całość jest podróżą w świat muzyki elektronicznej.
Może i dla wielu kojarzy się ona z klimatami fantastycznymi, z kosmosem, a Mariusz Duda, zabiera nas w podróż w głąb naszej głowy...

wtorek, 25 maja 2021

To ja go tnę! Czyli rzeź w kolorach tęczy i o smaku cukierków (ale słodko wcale nie jest)

 

Dzisiejsze informacje o rozpoczęciu zbiórki na wydanie gry planszowej w świecie Wiedźmina, gdzie po kilkunastu minutach udało się zebrać trzykrotność koniecznego minimum i kwoty idą już w miliony złotych, po raz kolejny wywołały uśmiech na mojej twarzy. O Wy, którzy jeszcze nie znacie radości z zanurzenia się w świecie gier, jak ja Wam zazdroszczę, że portfele macie jeszcze w miarę bezpieczne. I ile jeszcze przed Wami do odkrycia. Bo tego, że prędzej czy później złapiecie bakcyla jestem prawie pewien. Gry karciane i planszowe są coraz powszechniejszą rozrywką i mimo cen, są też coraz bardziej dostępne (biblioteki w mojej okolicy nawet wypożyczają je za darmo).
Łapcie więc dziś notkę o jednym z ostatnich zakupów. To ja go tnę! Brzmi groźnie? Ano rzeczywiście będziecie walczyć z potworami, gromadzić drużynę bohaterów, z którymi wyruszycie na wyprawę, ale miło zaskoczyć Was może atmosfera w jakiej będziecie to czynić.

Upadek, czyli to wcale nie musi być fantastyka

Wciąż odkładam na później tytuły wymagające trochę więcej pisania, pokombinowania, ale łapcie kilka zdań na temat francuskiego mini serialu katastroficznego, który jest pokazywany na Canal +. Każdy odcinek to raptem 20 minut, w fabułę nie ma co się wgłębiać, ale mimo tego, że to dość proste historie, wywołują jednak ciarki na plecach. Dlaczego?

poniedziałek, 24 maja 2021

Serce pełne skorpionów - Wojciech Engelking, czyli tracąc niewinność i złudzenia

Ciekawe tło, wygrywa nawet z samą fabułą. Miałem pewne skojarzenia z "Madame" Libery, bo to przecież młody bohater, który opowiada o swoim pierwszym poważnym uczuciu. Nawet jeżeli "Serce pełne skorpionów" można potraktować jako powieść inicjacyjną i sentymentalną podróż w przeszłość, to jednak nie jest raczej książką, która by została w głowie na dłużej. Nie chodzi nawet o sam styl pisania, choć mam do niego pewne zastrzeżenia, a raczej bardziej o wrażenie, z którym zostajemy na koniec. Co wynosimy z tej historii, z czym zostajemy? Z goryczą tego, że można było tak się pomylić? Z poczuciem, że nagle jeden rok nauczył nas więcej o życiu, niż ileś lat w szkole? Cała ta opowieść, w której nie brakowało przerysowań, była dla autora przede wszystkim okazją do pokazania ludzkich wyborów i postaw. I w tym punkcie się splatają wątki romansu młodego licealisty oraz wszystkie polityczne tropy dotyczące próby zamachu na górze. Nie osiągnie nic wielkiego, ktoś kto nie jest zdeterminowany... Ale jednocześnie musi być gotów na konsekwencje swoich czynów i ewentualną porażkę.

sobota, 22 maja 2021

OK Boomer - Patryk Pietrzak, czyli boisz się zmian?

Chyba potrzebowałem odtrutki na sieczkę po wczorajszej Eurowizji. I oto trafiam na całkiem ciekawy i świeżutki album Patryka Pietrzaka - debiut solowy wokalisty znanego dotąd z zespołu Ted Nemeth.
Jak sam opowiada w wywiadach, materiał solowy zbierał już od jakiego czasu i pandemia pozwoliła mu na to, by w spokoju zebrać materiał na całą płytę. Mniej tu gitarowego grania, które uprawia z kapelą, rozpiętość pomysłów muzycznych jest bardzo duża, ale może właśnie dzięki temu jest ciekawiej? Są elementy folkowe (Maryś), są ballady, jest trochę elektroniki w tle, ale są również bardziej energetyczne, pop-rockowe numery.

piątek, 21 maja 2021

Prosta sprawa - Wojciech Chmielarz, czyli dlaczego pan to robi?

Czas pandemii chyba jedynie dla pisarzy okazał się błogosławiony, bo nic nie odciągało ich od pióra. Wiadomo - wena nie przyjdzie na zawołanie, zamknięcie też wywołuje blokadę, generalnie to był jednak czas mam wrażenie dość twórczy. I teraz zbieramy plony. Wśród różnych rzeczy, które wtedy pisano, pojawiło się kilka projektów pisanych na szybko, pod wpływem impulsu, do sieci i w odcinkach. Masz w głowie jakiś wstępny pomysł, ale nie wiesz dokąd zaprowadzi cię ta historia. A czytelnicy na bieżąco komentują, podpowiadają, pytają...
Tak trochę powstała "Prosta sprawa". Jak sam opowiadał o tym Chmielarz pomysł wstępny był typu: facet przyjeżdża do obcego miasta, robi rozpierduchę, czy też raczej porządek ze złymi ludźmi i wyjeżdża. I rzeczywiście, w wydaniu papierowym, choć już doszlifowanym nadal czuć w tym ten charakter prozy mało skomplikowanej, ale pociągającej niczym najlepszy film rozrywkowy. Taki z prostą fabułą, ale za to z mordobiciem, z akcją, z postaciami naszkicowanymi grubą kreską. Czasem zanurzamy się w takie klimaty z przyjemnością.
I tak też miałem ja z "Prostą sprawą". Niewiele kombinowania, troszkę humoru i jeden sprawiedliwy (choć sam nie do końca czysty), który robi porządek.

czwartek, 20 maja 2021

Klangor, czyli nie poddam się dopóki nie znajdę ciała

Moda na kryminały trwa w najlepsze, ale tylko się z tego cieszyć, skoro powstają takie seriale. To jedna z najlepszych produkcji ostatnich lat - surowa, dość kameralna, bez wielkich fajerwerków, ale tak klimatyczna, że spokojnie możemy konkurować ze skandynawskimi produkcjami. Chłód, surowość, poczucie samotności. Tu wszystko ma trochę taki klimat - nawet zdjęcia z imprezy szybko przenoszą się w bardziej kameralne ustronne miejsce, jakby ludzie szukali dla siebie przestrzeni, jakby źle się czuli w tłumie.
Gatunkowo - idealne połączenie kryminału, thrillera, dramatu, ba, może i nawet kina psychologicznego. Wiele z tego co ważne, rozgrywa się w głowach bohaterów - jakieś ich lęki, frustracje, nadzieje, popychają ich do decyzji i działań, których pewnie by nie podjęli, gdyby mieli czas przemyśleć je racjonalnie. Człowiek przecież jednak nie działa zawsze racjonalnie, szczególnie gdy ginie jego dziecko - żeby je odnaleźć chwyci się wszystkiego.

środa, 19 maja 2021

Zagadka drugiej śmierci - Karolina Morawiecka, czyli klasyczna powieść kryminalna o wdowie, zakonnicy i psie (z kulinarnym podtekstem)

Kolejna miła i błyskawiczna odskocznia od poważniejszych tytułów. No co ja poradzę, że kryminalne komedie mnie odprężają i jak już zacznę jakiegoś autora, to potem na niego poluję. Pozostał mi jeszcze trzeci tom przygód Karoliny Morawieckiej (a tak, autorka nazwała identycznie bohaterkę) i jak tylko skończę Prostą sprawę na Legimi, pewnie wskoczy na komórkę.

Schemat - Sherlock i Holmes, tyle że to chyba bardziej w wyobraźni głównej bohaterki, która strasznie lubi zbierać sama cały splendor z rozwiązywania zagadek. Tak naprawdę wdowa robi sporo zamieszania, ale bez pomocy innych, chyba byłoby jej trudno dojść do finału - jej intuicja czasem ją jednak zawodzi. A ona nie lubi się przyznawać do błędów. Tym razem zostanie sama z prowadzeniem śledztwa, bo druga połowa tego duetu w spódnicy (no dobra, druga połowa jest w habicie), czyli siostra Tomasza, zostaje wezwana do Krakowa, by w siedzibie swojego zakonu pomóc w innej zagmatwanej sprawie. Mamy więc nie jedną zagadkę, a dwie prowadzone równolegle!

wtorek, 18 maja 2021

Jakże różni superbohaterowie, czyli Cień, Ptaki nocy i Gundala

Dziś trzypak z superbohaterami. Ale jakże inaczej się na nich patrzy w każdym z tych filmów.
Chiny często sięgają do legend, do swojej historii, tam kreując historie z wielkimi intrygami, bohaterstwem, zdradą, miłością i poświęceniem. I dzięki włączaniu w to elementów sztuk walki, sporych pieniędzy, udaje się czasem zawojować tymi obrazami świat.
"Cień" tego nie osiągnął, ale chyba głównie na inne rozłożenie akcentów - mniej tu kina akcji, prostej fabuły, a więcej artyzmu i nacisku na klimat. Muzyka i zdjęcia są spektakularne, choć trzeba trochę smaku, by je docenić (bo niektórych mogą nawet drażnić).
Nie pomaga też dość zawiła historia, w której ważnym elementem są podmiany postaci, a wraz z nimi zmienia się motywacja do działania. Co więc jest wymuszone, a co wynika z naturalnych odruchów, co jest autentyczne, a co jedynie grą?

poniedziałek, 17 maja 2021

Wegetarianka - Han Kang, czyli to co normalne, to co szalone

Dawno nie czytałem nic tak ciekawego, niepokojącego, tak innego. Może to klimat Azji, odmienność kultury, ale też zasługa wrażliwości koreańskiej pisarki. Napisała powieść, w której nie brakuje niedopowiedzeń, snów, domysłów, to właśnie jest jej mocna strona, dzięki której sami szukamy interpretacji i pewnych odpowiedzi.
W trzech rozdziałach, choć z różnych punktów widzenia przyglądamy się tej samej historii, jakby jej kolejnym etapom. Pewna niewielka zmiana w życiu, decyzja o rezygnacji ze spożywania mięsa, stanie się początkiem dużo poważniejszego procesu, który będzie zauważalny i będzie również oddziaływał na innych członków rodziny. Ci którzy uciekną, oddalą się, bo uznają to za zbyt trudne, pewnie niewiele zrozumieją - dla nich to jakaś fanaberia, wariactwo. Dla tych, którzy zostaną, stanie się jasne, że choć bohaterka zostanie zamknięta w zakładzie psychiatrycznym, być może po prostu dokonała w swoim życiu pewnego wyboru. Radykalnego, ale takiego, który również trzeba uszanować.

niedziela, 16 maja 2021

The ides of march - Myles Kennedy, czyli porcja energii

Po wczorajszej nocy muzeów przyda się dawka energii, żeby dzień nie skończył się leniuchowaniem i odpoczywaniem. Na razie więc trochę pracy i ostrzejszej muzy, a potem może rower. Pal licho niewyspanie.

A muzycznie sięgam po artystę dla siebie nowego - dla mnie deezer nieustannie jest kopalnią takich smakołyków. Wystarcz przejrzeć nowości i zawsze można wypatrzeć jakąś ciekawą premierę. tym razem ciut ostrzej i na rockowo!

Myles Kennedy to gitarzysta, który na co dzień współpracuje m.in. ze Slashem, ale nagrywa też rzeczy solowe i pewnie jak wielu jemu innych muzyków przerwę w koncertowaniu wykorzystał na nagranie nowego materiału. Energetyczna mieszanka bluesa, rocka, czy nawet country, ale z ostrymi solówkami. Miodzio! Ożywia bardzo skutecznie.

sobota, 15 maja 2021

Morderca na plebanii - Karolina Morawiecka, czyli czasem najprostsze metody są najlepsze

Krew mnie zalała z rana, bo Blogger skasował mi kilkanaście wpisów oskarżając o złośliwe oprogramowanie co jest jakimś absurdem, powoli więc tracę serce do kontynuowania swojego projektu tutaj.
Żal tekstów, które pewnie będą trudne do odtworzenia, nauczka, by robić sobie kopie i chyba szukanie miejsca na stałe. Skoro ktoś nie szanuje twojej pracy, tak ciężko było poprosić o sprawdzenie czegoś i usunięcie samemu, to niech bawią się sami.

A dziś krótko, bo dzień intensywny (Wymianka książkowa, Noc muzeów). Karolina Morawiecka pojawia się na blogu po raz drugi. Autorka nazwała identycznie swoją bohaterkę, zdaje się, że mieszka w tej samej okolicy, więc to dość zabawne połączenie - ciekawe czy inne postacie z książki też mają swoje pierwowzory. Oczywiście nie ma przełożenie 1:1 bo też autorka nie wygląda jak bohaterka, przyznajcie jednak, że to może być frajda zmieniać różne cechy, zachowując jednocześnie np. pewne upodobania, żeby ktoś się mógł rozpoznać.
Polubiłem tą serię za specyficzny klimat małomiasteczkowej społeczności, za bohaterkę, która lubi być w centrum uwagi, a jednocześnie pozuje na bardzo skromną osobę, no i za opisywane okolice, które kilka razy odwiedziłem i wspominam bardzo miło - Ojców i okolice zasługują na to, by wpaść tam na dłużej niż kilka godzin.

piątek, 14 maja 2021

No jakoś nie śmieszy, czyli W krainie Malawów, Gambit Budapesztański, Młodzi do dzieła

O ile francuskie komedie i tak zwykle stawiam ponad te amerykańskie, to czasem mam poczucie jakby zaraza głupoty hulała po całym świecie, na cel wybierając sobie producentów i reżyserów, którym wydaje się, że potrafią być zabawni. A może problemem jest to, że jak w Stanach, próbują dostosować się do wieku przeciętnego widza (czyli nastolatka)? Efekty niestety porażają.
Oto program, w którym znani i lubiani zabierani są do jakiegoś zakątka świata i mają spędzić tam czas jakiś obserwowani przez kamery. Każdy oczywiście próbuje wypaść jak najlepiej, każdemu doskwiera brak cywilizacji i chyba najmniej interesują się nasi bohaterowie kulturą swoich gospodarzy. Aktorka, piłkarz, komik i prezenter telewizyjny zafundują nam spektakl gagów na poziomie podstawówki, festiwal min i słabych dialogów.
Zapomnieć. Zapomnieć że to się widziało.

czwartek, 13 maja 2021

Rozmowy z przyjaciółmi - Sally Rooney, czyli czego tak naprawdę chcę?

Autorka, której powieść "Normalni ludzie" zrobiła niesamowitą furorę - czy zasługuje na uwagę na tyle, by publikować jej wcześniejsze powieści? Wydawca uznał, że tak, choć pewnie dla wielu "Rozmowy z przyjaciółmi" będą nie tylko słabsze, ale i w pewien sposób powtórką pewnych treści, które znamy już z wydanej później głośnej powieści. To trochę jak wprawka do tematu. Ja już przy lekturze tamtej pozycji miałem spore wątpliwości co do zasadności zachwytów (pisałem o tym tu), choć film trochę wpłynął na podwyższenie moich not co do tego materiału. Nadal jednak nie bardzo potrafię odnaleźć w sobie zgodę na to, by uznać za portret pokolenia, coś co w zasadzie jest bardzo fragmentarycznym spojrzeniem na wąską grupę być może znajomych autorki. Zagubienie w świecie, w którym przychodzi odpowiedzialność, obowiązki - to pewnie byłoby naturalne. Brak umiejętności budowania związków, brak granic, też bym chyba zrozumiał. Ale przedziwne dywagacje na temat podziałów społecznych, konieczności lepszego rozdziału dóbr, w sytuacji gdy stoi za tym przede wszystkim zazdrość, kompleksy i gdy masz możliwość natychmiast z tych krytykowanych dóbr rzucasz się by korzystać (?). Albo zatracanie się w jakiejś relacji, by czerpać z niej ból (?) i karać się za coś, z czego raczej powinno się czerpać radość (?). Nie no nie chwytam tego, nie rozumiem, nie akceptuję. To znaczy wiem, że to możliwe, ale po prostu nie wiem po co takie rzeczy promować, zachwycać się tym i robić na podstawie takich pojedynczych historii wielkie halo, doszukując się szerszych obserwacji i ocen młodego pokolenia. 

środa, 12 maja 2021

Outpost - Dmitry Glughovsky, czyli coś się zbliża

Kurcze, Metra wciąż nie przeczytałem, choć kilkanaście powieści innych autorów z tego uniwersum mam za sobą, Głukhovsky jednak nie jest jednak dla mnie zupełnie nieznany, bo z ciekawością połknąłem już FUTU.RE i jeszcze jakieś krótsze formy. A teraz Outpost. Powracają klimaty, w których ten autor lubi się poruszać, czyli postapokalipsa, tajemnicze zagrożenie, zakręcenie na punkcie filozofii, religii, czy legend, które potem mocno rzutuje na zachowania ludzi. To pytanie o zachowanie się człowieka, o jego wybory, czy moralność w sytuacji ekstremalnej, ciekawi nie tylko pisarzy z nurtu fantastyki, ale tak się trochę przyjęło, że to oni maja palmę pierwszeństwa w straszeniu tym co nas czeka w przyszłości i przestrzeganiu przed błędami.
Tym razem nawet nie do końca dowiemy się o jaką katastrofę chodziło - wiemy, że wybuchł konflikt, jakaś rewolta, w trakcie której użyto broni tak strasznej, że uważa się, iż nic w pełni zdrowego nie mogło po tamtej stronie granicy przetrwać. Rosja praktycznie przestała istnieć, ale wciąż nie brakuje idiotów i marzycieli, którzy snują mrzonki na temat odbudowy imperium. Skoro dano nauczkę buntownikom, to teraz powinni z pokorą wrócić do macierzy, a jak nie to przegna się ich jeszcze dalej. Żeby było śmieszniej to zdaje się ci sami ludzie, którzy stali za tamtą porażką, myślenie w każdym razie pozostało bez zmian.

wtorek, 11 maja 2021

Pakiet biograficzny, czyli Jestem najlepsza. Ja Tonya, Colette i Na śmierć i życie

Z recenzją Klangora czekam na ostatni odcinek, zaczynam przygodę z Mrs America, coś tam pewnie jeszcze wypatrzę, więc mimo mniejszej ilości czasu na oglądanie, notek nie zabraknie. A dziś trzy rzeczy z wątkami biograficznymi. Różne, ale skoro się nazbierały trzy, to nie ma co dłużej czekać.

"Jestem najlepsza. Ja Tonya" ma potencjał przyciągnięcia uwagi widza, bo przecież wszyscy kochamy filmy o sporcie. Tu jednak niewiele będzie samych zmagań sportowych, a więcej jest frustracji, trudnego życia, biedy, kompleksów i zwykłej ludzkiej głupoty. Historia łyżwiarki Tonyi Harding to niełatwa droga na szczyt i jeszcze szybsza droga w dół. Jednak ta druga część nie do końca była jej zasługą - przyczynił się do tego raczej były mąż i jego durny przyjaciel, którzy postanowili wykończyć jej konkurencję. A gdy policja doszła do nich, opinia publiczna natychmiast połączyła z całą sytuacją również i ją. Jak startować w takich warunkach, gdy czujesz, że wszyscy cię obserwują, nie specjalnie myśląc o tym jak tańczysz na lodzie, tylko próbując dojrzeć w tobie okrutną kobietę, która potrafi zlecić skrzywdzenie innego człowieka.

poniedziałek, 10 maja 2021

Koniec świata, umyj okna - Agnieszka Jelonek, czyli powiedz co ci jest

Przedziwna książka. Nie da jej się łatwo zaszufladkować, czy opisywać w kategoriach "podobało się". Bo to trochę tak jak świadectwo kogoś kto opowiada o swoich ciężkich przeżyciach, podsumować "ładnie opowiadałeś". To proza, która raczej ma niepokoić, skłaniać do myślenia, drażnić.
Wejść w skórę, w świat kogoś kto cierpi na ataki paniki. bohaterka próbuje ćwiczyć różne metody radzenia sobie z nimi, przewidywać, obniżać napięcie, ale to wraca czasem w takim nasileniu, że nawet leki nie pomagają.
A im mniej zrozumienia, im mniej wsparcia bliskich, tym jest coraz trudniej. Nagle wszystko inne przestaje mieć znaczenie - praca, pieniądze, dom... Czujesz że świat się wali i nawet złapanie oddechu staje się wyczynem. 

niedziela, 9 maja 2021

Gutek - Stan rzeczy, czyli czego chcesz od życia, mój Królu Złoty

Skoro tak różne klimaty muzyczne ostatnio u mnie, to dorzućmy kolejny, trochę w okolicach reggae. No może nie do końca, bo płyta Gutka bliżej jest popu, ale umiejętnie wykorzystuje różne elementy, a on sam jest kojarzony choćby z wcześniejszymi dokonaniami z Indios Bravos.

Gutek wykorzystał czas pandemii, by wreszcie pokazać swoją bardziej osobistą odsłonę - na płycie nie tylko śpiewa, ale i sam napisał teksty.
Tym razem unika klimatów hiphopowych (a przecież współpracował też choćby z Paktofoniką, Vienio, Pele i innymi). Bliżej za to tu do rockowo-popowych piosenek, które spokojnie mogłyby zabrzmieć w prawie każdym radiu. I może to jest jakiś pomysł na sukces? Wyjść trochę z szufladki artysty alternatywnego i przebić się niczym Piasek czy ostatnio Bednarek do mainstreamu?

sobota, 8 maja 2021

Mank, czyli napisać coś godnego uwagi

"Obywatel Kane". Film legenda. Produkcja, do której można wracać i wciąż na nowo odkrywać. Nie tak dawno w mocny sposób pojawiła się w czytanej książce (Chabon), a teraz powraca w filmie Davida Finchera. I oto kolejna okazja by zerknąć na to co pojawiło się w tegorocznych Oscarach. 

Ten reżyser nie raz już udowadniał, że ma swoją wizję i nie specjalnie przejmuje się oczekiwaniami widzów. I znowu robi film, który nie jest łatwy w odbiorze, dość chaotyczny w warstwie scenariuszowej, rozbudowany, ale przecież w dwie godziny trudno zmieścić wszystko co by się chciało o kimś opowiedzieć. Ale po raz kolejny robi też film, który robi kapitalne wrażenie w dopracowaniu detali, spójności, w atmosferze. A genialna rola Gary’ego Oldmana, wcielającego się w postać Hermana Mankiewicza, stanowi wisienkę na torcie.

piątek, 7 maja 2021

Znikając. Opowieśc drogi - Marek Raganowicz, czyli dotknąć tego co trudno wyjaśnić

Bardzo specyficzna proza - to nie jest reportaż, to nie są wspomnienia, to nie jest rzecz popularyzatorska w sensie rozrywkowym. Raganowicz przeplata migawkowe wspomnienia z przygotowań do wspinaczki, z tego co przeżywa na ścianie, z różnymi spotkaniami z ludźmi, z ich opowieściami, snuje różne rozważania na temat życia swojego i tego co widzi w życiu innych ludzi. Nie jest to więc jedynie opowieść o wspinaczce, o zmaganiu się z własną słabością, z wyzwaniem jakim jest ściana, czy góra. To raczej próba uchwycenia tego co siedzi w głowie i w sercu kogoś, kto choć jest świadomy ryzyka, szuka wciąż kolejnych wyzwań. Nie dla sławy. Dla samego siebie. 

czwartek, 6 maja 2021

New Man, New Songs, Same Shit vol1, czyli pielgrzymka do korzeni

Na horyzoncie podobno nowa płyta Nergala i Johna Portera, czyli druga odsłona projektu Me and That Man, postanowiłem z tej okazji zapuścić sobie jeden z albumów sygnowany tą nazwą. A wybrałem ten, który znam mniej, a na którym Portera zabrakło. Ponieważ zamiast niego pojawiło się jednak sporo innych fajnych gości, wyszło nie mniej ciekawie, choć brzmi to może mniej spójnie niż w pierwszej odsłonie.
Każdy tu bowiem wnosi coś innego, a nawet gospodarz, czyli Nergal wycofuje się jakby na drugi plan. Mamy więc składak sygnowany nazwiskiem, czy też nazwą która zdobyła już jakąś renomę, ale to co dostajemy jest dość różnorodne, tak muzycznie, jak i od strony wokalnej. Oczywiście nazwiska ludziom, którzy słuchają ostrzejszej muzy nie będą brzmiały obco i tu duże brawa dla producentów, choć niestety nawet nie pomogło jakoś wypromować tego materiału za granicą.

Nikt nie musi wiedzieć - Katarzyna Bonda, czyli przewidywalny w swojej nieprzewidywalności

Późno zacząłem przygodę z powieściami Katarzyny Bondy, więc spotkanie z jej pierwszymi książkami, z profilerem (czy też psychologiem śledczym) Hubertem Meyerem wciąż mam przed sobą. Może przeczytanie najnowszej odsłony tego cyklu zmobilizuje mnie do sięgnięcia po to co było wcześniej? Ciekawe, że w obu seriach autorka stawia właśnie na połączenie psychologii z kryminologią, choć metody swoich bohaterów opisuje w tak różny sposób. Bliższe moim wyobrażeniom jest siedzenie w aktach, choć troszkę teatralne pomysły Meyera na pewno są bardziej widowiskowe, lepiej też wypadają na kartach książki, bo dzięki nim różne elementy lepiej układają się w całość. Po co tłumaczyć na podstawie czego wyciąga się wnioski, skoro można coś odegrać albo sprowokować do reakcji, żeby policjanci którzy są tego świadkami na własne oczy zobaczyli, że to nie żadna czarna magia ani teorie wyssane z palca.
Coś jednak nie do końca mi gra w tej historii.

środa, 5 maja 2021

Nierealne, czyli nie dość że postęp, to jeszcze w spódnicy

Co prawda jestem dopiero w połowie serialu, ale chyba już nie czekam na ostatnie odcinki, tylko wrzucam notkę od razu. Wiktoriańska Anglia nie po raz pierwszy kusi, by w jej realiach zapodać historię, która ma w sobie więcej współczesności niż historii. Tu wymieszano tyle elementów znanych z innych produkcji, że trudno powiedzieć co jest w niej super oryginalnego. Super moce i dzieci "ze skazami" odrzucane przez społeczeństwo? A może mieszanka pięknych sukni, kostiumów i technologii, wynalazków, które pojawią się dopiero za czas jakiś? Steampunk, kryminał, walka z nieznanymi mrocznymi siłami, no i dorzućmy jeszcze sile akcenty feministyczne, bo większość pozytywnych postaci to kobiety lub dziewczynki. Sporo tego.
I niestety mam wrażenie, że trochę za dużo.

Freda i Zuza online, czyli no i co się stanie jak sobie trochę lat odejmę

Na powrót teatrów na żywo wciąż musimy czekać, bo ktoś uznał, że galerie handlowe są bezpieczne, a placówki kulturalne są siedliskiem wirusa...
A ja już jestem zmęczony tym całym online, że nawet jak coś się trafia do obejrzenia, to czynię to bez większego entuzjazmu. Pewnie na żywo, z reakcjami publiczności i jakąś interakcją, zabawa będzie dużo lepsza.
Magdalena Wołłejko, Lucyna Malec i twórcy spektaklu mieli jednak całkiem fajny pomysł, by w wersji online wykorzystać cały potencjał scenariusza - ich spotkania "z widzami" pokazywane pewnie w spektaklu na ekranie, tu wypadają bardzo naturalnie.
I kto mówi, że w pewnym wieku nie ma już dobrych ról do zagrania? Wystarczy trochę dystansu do siebie, a sympatia widzów gwarantowana.

poniedziałek, 3 maja 2021

Zabawka - Robert Ziębiński, czyli żądze, pieniądze i sekrety

W ciągu krótkiego okresu czasu wpada mi w ręce już trzecia książka tego autora i powiem Wam, że jest ciekawie - każda trochę inna, ale w każdej czuje się umiejętność operowania schematami gatunkowymi, budowania w ciekawy sposób akcji. Niby to rozrywka, a jednak jest coś takiego, co przykuwa uwagę - choćby w tym przypadku wykorzystanie autentycznej sprawy wciągnięcia nastoletniej dziewczyny w chory układ emocjonalny i zrobienie z niej seksualnej zabawki. Ciarki chodzą po plecach gdy czyta się jej pamiętnik, a autor wykorzystał w części autentyczne zapiski.
Jest też druga sprawa sprzed lat, którą wplata w fabułę Ziębiński - zabójstw bezdomnych kobiet, które zdaniem policji układają się w serię. To wszystko zgrabnie połączone, śledzone zarówno od strony jednej z policjantek, a także prywatnych poszukiwań córki jednej z zamordowanych, która odkrywa rodzinne sekrety - oj powiem Wam, że naprawdę to wciąga.

niedziela, 2 maja 2021

Black Mental - Spięty, czyli zrób coś bo samo się nie zrobi

Pomiędzy 1 maja, a świętem konstytucji, w dzień flagi narodowej, coś trochę zaskakującego. Nie to, żeby Spięty mnie zaskoczył, ale być może ktoś spodziewał się, że na blogu będzie wzniośle, świątecznie i patriotycznie. A tu proszę. Gorzko, prześmiewczo i ostro. O nas. O Polakach. O różnych naszych grzeszkach.
Lider Lao Che od dawna mieszał gatunki, ale z zespołem zawsze był trochę bliżej rocka, a tu proszę - dużo elektroniki i rap, prawie wcale nie ma gitary. Oczywiście pewne podobieństwa można dostrzec nie tylko w tylu śpiewania, robienia skocznych melodii podkreślanych dęciakami, do poważnych tekstów. Spięty zawsze miał tendencję do tworzenia albumów konceptualnych, bardzo spójnych jeżeli chodzi o pomysł i przekaz. I tak jest i tu. Razem z klawiszowcem z Lao Che wykorzystali pandemię, by zafundować coś przemyślanego, choć chyba nie aż tak przebojowego jak to co robili z zespołem. Jest ostro, gęsto od zaskakujących zbitek tekstowych (ale za to właśnie Spiętego kochamy), kosmicznie w warstwie muzycznej (może nie aż tak jak u Kamińskiego, ale posłuchajcie choćby NIE MARUDŹ #MeToo).