piątek, 28 lutego 2014

Grawitacja, czyli cisza jak w trumnie


Wspominałem już, że tegoroczne Oscary chyba sobie odpuszczę. I nie tylko dlatego, że nie zdążyłem obejrzeć wszystkich nominowanych, a o części obejrzanych nie zdążyłem napisać. Trochę też dlatego, że co roku stwierdzam, że podniecamy się tak naprawdę świętem kina amerykańskiego i filmami w większości przeciętnymi. Jest tyle dużo ciekawszych, bardziej poruszających i inspirujących obrazów kręconych na całym świecie. Wystarczy czasem zmienić kanał w tv, poszukać trochę w recenzjach, rekomendacjach, a nie polegać jedynie na reklamach...
Ale do rzeczy. Obiecałem recenzję Grawitacji i oto jest. Zresztą pewnie pozostałe filmy nominowane też obejrzę i o nich napiszę, ale pozwólcie, że nadal będę polegał na własnych emocjach i nastroju w wyborze tematów :) Może w najbliższych tygodniach coś z kina rumuńskiego, z Rosji, albo ze Słowenii? Się zobaczy. 
A teraz wyruszmy w kosmos.

czwartek, 27 lutego 2014

Między wariatami - Marcin Meller, czyli no jak żyć panie dziennikarzu, jak żyć?


Między różnymi lekturami na DKK i zastanawianiem się po które z tomiszczy do recenzji sięgnąć najpierw, udaje się czasem wcisnąć jeszcze jakąś lekturę ot tak dla zwykłej przyjemności. Książka Marcina Mellera to rzecz i zabawna, i miejscami niegłupia. Szczególnie gdy stwierdza się, że poglądy autora, który próbuje zachować zdrowy rozsądek i nie dać się wciągnąć w rozgrywki polityczno-medialne po jednej stronie (co zwalnia z myślenia i źle służy jakości tekstów), są nam dość bliskie.

wtorek, 25 lutego 2014

Bez wytchnienia, czyli zawód szpieg. I rozdawajka

Najpierw była książka Williama Boyda, zdaje się, że wydana także i u nas. Całkiem smakowite połączenie romansu i powieści szpiegowskiej. Nic więc dziwnego, że ktoś zainteresował się tym materiałem i BBC wspólnie z Canal + przygotowało mini serial telewizyjny, z którym możemy zapoznać się i u nas.
Akcja filmu rozpoczyna się w latach 70-tych, gdy młoda dziewczyna Ruth odwiedza swoją matkę Evę, mieszkającą na prowincji. Dziwna atmosfera domu, pełne napięcia i niepokoju zachowanie kobiety, zaniepokoiło córkę do tego stopnia, że prosi o szczerą rozmowę. Okazuje się, że matka przez ponad 30 lat ukrywała swoją przeszłość - z pochodzenia jest Rosjanką, a w trakcie wojny była szpiegiem brytyjskiego wywiadu. Teraz, po latach ktoś odkrył jej tajemnicę i grozi jej śmiercią.

Long way down - Tom Odell, czyli talent do melodii

Gdyby dotarł do mnie jakiś ankieter i spytał jakiej stacji radiowej słucham, to chyba długo bym się zastanawiał nad odpowiedzią. Jeszcze kilka lat temu to było dla mnie istotne - miałem swoje typy, ulubione playlisty, prowadzących i za nic bym nie zmienił częstotliwości. A teraz? Jakoś mam wrażenie, że większość stacji równa poziom i to niestety w dół, coraz mniej oryginalności, audycji autorskich, a w muzyce miło słucha się rzeczy, które już się zna, ale coraz trudniej o nowe perełki muzyczne. A przecież to dzięki jednokrotnemu przesłuchaniu gdzieś jakiegoś jednego numeru odkrywałem takich wykonawców jak Train, Gotye, Coldplay, Beirut. Niektórzy okazywali się artystami jednego numeru/płyty, a inni zostali ze mną na dłużej. W tej chwili więcej informacji i odkryć wszyscy czerpiemy z sieci. Jednym z wyłowionych ostatnio i przemiłych w słuchaniu wykonawców jest właśnie Tom Odell, którego debiut w wersji deluxe (dodatkowych 5 numerów) udało się dorwać. 

poniedziałek, 24 lutego 2014

Z krwi i kości, czyli spotkać kogoś

W tym roku jakoś dziwnie jestem w tyle ze wszystkimi nowościami kinowymi, nominacje do Oscarów też w połowie jeszcze przede mną, nawet nie zamierzam się bawić w typowanie (choć po cichu stawiam na Wilka i na nie widziany jeszcze Tajemnica Filomeny. Udało się za upolować sporo fajnych rzecz w tv, nadal więc będzie sporo notek filmowych. Z obiecanych na pewno jeszcze w tym tygodniu Grawitacja. A dziś inny o który mnie poproszono, by dłużej nie czekał.
W ciągu kilku ostatnich tygodni dwa udało się upolować dwa filmy Jacques'a Audiarda i jestem pod sporym wrażeniem jego talentu do kreowania ciekawych opowieści o ludziach. Za kilka dni o Proroku, ale najpierw nowszy "Rust and Bone".

niedziela, 23 lutego 2014

Czarnoksiężnik z Archipelagu - Ursula LeGuin, czyli ruszamy w Ziemiomorze

Nie tak dawno pojawiło się nowe, zbiorcze i bardzo ładne wydanie całego cyklu "Ziemiomorze" LeGuin. Na razie kusi, a ja bronię się przed zakupem, bo i tak miejsca na półkach brakuje. Ale postanowiłem sobie przypomnieć tę klasykę fantasy, choćby pożyczając pojedyncze tomiki z biblioteki. Cienkie, więc można łyknąć między innymi lekturami (dużo grubszym - coś na DKK ostatnio się rozszaleliśmy). 
Po 40 latach od premiery, cykl ten zaliczany jest już do kanonu nie tylko fantasy, ale całej literatury (trochę podobnie jak Tolkien). Ale jak się czyta po tylu latach, gdy człowiek ma już nie 15, a trochę więcej lat?

piątek, 21 lutego 2014

Ani słowa więcej, czyli i bawi i wzrusza

Wczoraj humor żenujący, to dziś dla odmiany mój typ komediowy z ostatnich tygodni. Film zabawny i inteligentny jednocześnie. Takie właśnie uwielbiam. Prosty, o zwykłych ludziach i z dialogami, przy których normalnie aż iskrzy. Czy można zrobić wzruszający film o uczuciu między dwojgiem ludzi, którzy nijak nie pasują wizerunkowo do komedii romantycznej? Niech się schowają te wszystkie słodkie, schematyczne historyjki z Holywood. Julia Louis-Dreyfus i James Gandolfini (chyba ostatnia jego rola) są po prostu prawdziwi i to ma dla mnie większą wartość niż uroda, młodość i magnetyzm.

czwartek, 20 lutego 2014

Ted, czyli pluszowy przyjaciel na zawsze


Po pracy dziś aż dwa spotkania dotyczące reportaży, powrót do domu więc bardzo późny, ale w środku mimo zmęczenie cieszę się bardzo, bo zapowiadają się bardzo dobre lektury :) Seria GW i Narodowego Centrum Kultury, czyli klasyka reportaży oraz biografia Beksińskich - już się nie mogę doczekać kiedy zacznę (najpierw muszę pokończyć inne rzeczy).
Na dziś więc jedna z obiecanych notek i tym samym rozpoczynam cykl czegoś co na własne potrzeby nazywam szczytem żenady. Oprócz Teda są jeszcze inni kandydaci do opisania.
Jak już pewnie wspominałem, mam dość sceptyczne podejście do takich komedii. Może to dziwne, bo w końcu bawią mnie takie rzeczy jak np. Mała Brytania, która dla niektórych jest nie do strawienia, ale ja widzę sporą różnicę. Humor niepoprawny politycznie, czy jechanie po bandzie obyczajowości (Californication) akceptuję jak najbardziej, choć uważam, że to kwestia smaku. W zbyt dużej dawce jest to mało strawne, a granica między śmiechem, a zażenowaniem jest bardzo cienka i łatwo ją przekroczyć. Ale to czego zupełnie nie trawię i nie rozumiem co w tym zabawnego to...

środa, 19 lutego 2014

Only lovers left alive - Soundtrack, czyli wampiry i gitary

Najnowszy film Jima Jarmusha w naszych kinach od 7 marca, zdążę więc o nim jeszcze napisać, ale póki co chcę Was zaprosić do zakosztowania muzyki z tego obrazu. Bo też jest jej pełen i prawdę mówiąc głównie ona mi została w głowie po wyjściu z kina. 
Muzyka hipnotyczna, mroczna, idealnie pasująca do tej dziwnej opowieści o wampirach.
Jozef van Wissem już po raz kolejny współpracuje z Jarmushem, czuje się więc, że panowie świetnie się dogadują, podobnie odczuwają różne wizje. Mimo więc zupełnie innych bajek (reżyser gra na gitarze elektrycznej, a van Wissem znany jest jako eksperymentator, lutnista, odkrywający na nowo barokowe dźwięki), całość jest spójna i cholernie ciekawa.

wtorek, 18 lutego 2014

Mężczyzna prawie idealny, czyli weź dorośnij

Na początek małe porządki - pojawiły się dwie nowe notki o filmach, które obejrzałem w ramach wieczoru walentynkowego. 

Ślubne wojny
A na dziś kolejna rzecz premierowa, bo film wchodzi na nasze ekrany dopiero w najbliższy piątek. I jak widzicie na plakacie obok, tylko w tych lepszych kinach :)
Gdy widzę na reklamach słowo komedia, od razu przypominają mi się uwagi Mariusza Szczygła na temat tego jak ważne jest poczucie humoru w Czechach - nawet dramaty muszą mieć na plakatach słowo komedia, zabawne, komiczne itp. Od razu więc ostrzegam tych, którzy pod pojęciem komedia oczekują rzeczy typu "Kac Vegas", albo "Listy do M" - to na pewno nie jest ten typ humoru. Ale za to wszyscy ci, którzy lubią klimaty rodem z Sundance, pokręcone i troszkę gorzkie historie o różnych dziwakach, tak podobnych do nas samych - mogą mieć frajdę.

poniedziałek, 17 lutego 2014

Złodziejka książek - Markus Zusak, czyli czemu ja się nie wzruszam?


Kolejna lektura na DKK za mną. Ileż to już tytułów przez ponad dwa lata - czasem bardziej mi bliskich, a czasem mimo początkowej niechęci, pozytywnych zaskoczeń.
Złodziejkę odkładałem długo, choć nawet ją kiedyś bratankowi kupiłem, zachęcony pozytywnymi recenzjami. Teraz niestety mogłem tylko wysłuchać, pewnie wiec troszkę straciłem z tego klimatu, który tworzą ilustracje (dziś je przejrzałem) i specyficzna narracja książki. Po prostu znalezienie jej w bibliotekach zakrawa na cud. Wszelkie moje marudzenie zrzućcie więc w razie czego na to, że to jednak trochę "gorsza" wersja książki - nie papierowa, a wiadomo, że przy słuchaniu czasem uwaga się rozprasza.
Tyle się nasłuchałem - że to arcydzieło, że wzrusza, że najważniejsza książka w życiu, a ja tu z ciekawością, ale bez wielkich zachwytów i bez łez...

niedziela, 16 lutego 2014

Między piekłem a niebem, czyli nie opuszczę Cię aż do... I rozstrzygnięcie konkursu

Drugi film obejrzany w ramach wieczoru walentynkowego to rzecz, którą widziałem już chyba ze cztery razy, ale za każdym razem oglądam z podobna przyjemnością. W tej chwili oczywiście mnie zwracając uwagę już na samą fabułę, ale delektując się warstwą wizualną. Że kiczowate i sentymentalne? Może przy tym drugim określeniu bym się zgodził, trochę to zagrane na duże emocje widzów i mało w tym realizmu, ale w tych niesamowitych barwach, wizjach nieba i piekła nie ma dla mnie kiczu. A może odrobinę. Ale i tak te pomysły zachwycają. Kto by miał odwagę zrobić coś tak odjechanego, a jednocześnie pokazać nam to tak jakby było zupełnie realne? 

sobota, 15 lutego 2014

Ślubne wojny, czyli najważniejszy dzień w życiu. I konkurs filmowy

Ślub i wesele chyba dla facetów nie jest aż tak bardzo istotne jak dla kobiet. Zresztą mam wrażenie, że to bardzo się zmienia - coraz więcej młodych zamiast przeznaczać kasę na ślub w stylu rodziców (zastaw się a postaw się) wolą gdzieś sobie wyjechać.
Ale gdy ma się kasę, nie dziwne że chce się zadbać by ten dzień wyglądał wyjątkowo. I to jest tak naprawdę oś tej komedii. Dwie przyjaciółki, które już w dzieciństwie wymarzyły sobie, że jak ślub to tylko w najlepszym hotelu wmieście i koniecznie w czerwcu. I koniecznie oczywiście organizację trzeba zlecić najlepszej organizatorce ślubów (czy do nas już też doszła moda na taki zawód?).

piątek, 14 lutego 2014

Czekolada, czyli czy przejmność jest zła?

"Czekolada", reż. Lasse Hallstrom
Pisałem już o dwóch propozycjach kinowych na Walentynki i mimo mojego mało entuzjastycznego stosunku do tych świąt, dziś też wybieramy się na kolejny romantyczny seans. Czego nie robi się dla ukochanej :) A miły wieczór raz na jakiś czas to przecież fajna sprawa.
A na temat notki wybrałem Czekoladę. Film starszy, ale jakoś mi się pozytywnie kojarzy. Również z tym dniem. W końcu słodkości to przyjemność, która bardzo pozytywnie nastraja do świata (o ile nie przesadzamy, by potem nie było wyrzutów sumienia). Komu spodobał się klimat sklepiku głównej bohaterki i jej produktów niech nie myśli, że u nas nie ma takich rzeczy - zajrzyjcie tu.

Co takiego jest w tym filmie, że zwraca na siebie uwagę i pozostawia pozytywne odczucia? Przecież nie chodzi tylko o obsadę i romans między dwoma wolnymi duchami, które stają przeciw hipokryzji i sztywnym zasadom obyczajowym. Juliette Binoche jest bardzo fajna, ale już Deep taki sobie. Ciekawsza jest Judi Dench w roli drugoplanowej. Nie chodzi więc o samą obsadę. I chyba nawet nie o romans.

czwartek, 13 lutego 2014

Domowe melodie, czyli można i chałupniczo

Co prawda muzycznie od dwóch dni (po seansie najnowszego Jarmusha) jestem trochę w innych klimatach, ale tyle już odkładałem te notkę, że aż strach. Wszyscy tak reklamowali Domowe melodie, zachwycali się i płytą i pojedynczymi numerami w sieci (teledyski też mają fajną atmosferę), iż nie można było tego odkładać. A więc oto jest. Okładka z osobistym i niepowtarzalnym stemplem z kawy i 13 równie oryginalnych kawałków w zawartości. 

Skojarzenie? Miąższ.Może trochę inna estetyka, ale poziom wariactwa podobny. To jeszcze piosenka, czy już kabaret? O ile Miąższ zdecydowanie w kierunku tego drugiego, to Domowe Melodie chyba raczej umiejscowiłbym bardziej w szufladce: piosenka. 

środa, 12 lutego 2014

Polski hydraulik i nowe opowieści ze Szwecji - Maciej Zaremba Bielawski, czyli ku rozwadze

Na początek warto zaznaczyć, że to już drugie wydanie tej pozycji - tym razem jednak rozbudowane aż o 4 nowe reportaże. Nawet jeżeli więc mieliście do czynienia z tym tytułem, to warto zerknąć na to co pojawiło się nowego.

Szczerze powiem, że od dawna jakoś z dystansem podchodziłem do opinii na temat Szwecji, nazywających ja rajem na ziemi. Oto miejsce bezpieczne, przyjazne, może i surowe, ale za to jaki komfort życia. Nawet wysokie podatki płaci się z radością, bo zarabiasz tyle, że cię stać, a za socjal niestety się płaci. Dzięki książce Zaremby możemy zajrzeć trochę za kulisy tego dobrobytu, a raczej przyjrzeć się czy rzeczywiście wygląda on tak cudownie.

wtorek, 11 lutego 2014

Chłopiec w pasiastej piżamie, czyli czym się różnimy?

Coraz więcej mi się zbiera notek filmowych, wybaczcie monotonię, ale będę się pilnował by za bardzo one nie zdominowały bloga. Trochę ich jednak w najbliższych dniach będzie - coraz częściej zdarza się bowiem, że mam ochotę skonfrontować powieść i ekranizację. Będzie więc zarówno Amerykański przekręt, Gra Endera, jak i Złodziejka książek. Przy kilku obejrzanych tytułach (jak i dzisiejszy) wiem, że pierwowzór literacki istnieje, więc może w przyszłości będzie okazja kontynuować takie zestawienia. Choć pewnie się domyślacie co wypada lepiej?

A na razie przypominam o dwóch tytułach jakich możecie spodziewać się w kinach na Walentynki: 
Aha i na miejsce zakończonego konkursu pojawiła się notka o Detektywie Murdochu.
 
A dziś? Potraktujmy tę notkę trochę jako wstęp do Złodziejki książek. Schemat by opowiadać o tragedii II Wojny Światowej oczyma dziecka nie jest nowy, ale wciąż można wycisnąć z czytelnika lub widza niejedną łzę. Choć chyba nic nie może przebić"Życie jest piękne". Tamten miał niesamowitą siłę rażenia. "Chłopiec w piżamie" jak dla mnie niestety jest zbyt łopatologiczny i hollywoodzki.

poniedziałek, 10 lutego 2014

Jezus mnie kocha, czyli mężczyzna idealny

Po pierwszej zapowiedzi walentynkowej, czyli premierze na piątkowe kino, czas na kolejną. Bo mimo, że tytuł może wyglądać jak zapowiedź programu religijnego, ta produkcja niemiecka to czystej wody komedia romantyczna. A rozumiem, że takowe na ten weekend będą poszukiwane :) Premiera w piątek.
 
Najpierw zobaczyłem zwiastun i naprawdę wydał mi się bardzo zabawny. Jak to zwykle bywa to co najciekawsze w zwiastunie się znalazło, więc dużych zaskoczeń już w kinie nie miałem, ale sam pomysł nadal uważam za ciekawy. I od razu zastrzegam, że nie jest w żaden sposób obrazoburczy. Przynajmniej dla mnie. No dajcie spokój, przecież to komedia i gra pewnymi symbolami... Czy w ten sposób możemy w jakiś sposób zniszczyć czyjąś wiarę? 

Ale, ale nie wyjaśniłem czemu to miałoby być kontrowersyjne...

niedziela, 9 lutego 2014

Amerykański przekręt - Robert W. Greene, czyli liczy się iluzja

Film jeszcze przede mną, ale cieszę się, bo tym razem udało się jeszcze przed gorącym i nominowanym do Oscara seansem przeczytać powieść, które była inspiracją dla scenarzystów. A historia rzeczywiście jest dość niesamowita, nic więc dziwnego, że wzbudziła zainteresowanie. W stanach to rzecz normalna, że do bohaterów różnych wydarzeń - obojętnie czy są oni postaciami pozytywnymi (np. kogoś uratowali), czy też przestępcami - ustawiają się kolejki pisarzy i dziennikarzy, którzy daną historię chcą sprzedać. Na wszystkim przecież można zarobić. I w tym przypadku było podobnie - tytułowy przekręt jeszcze trwał, a już trwały dyskusje na ile kulisy tajnej przecież operacji mogą zostać przedstawione w publikacji zaraz po jej zakończeniu. 
Wyobraźcie sobie coś takiego u nas: ktoś współpracuje z CBA, albo z Policją np. przeciw mafii i od razu negocjuje kontrakt na sprzedaż praw autorskich do swej opowieści, by zaraz po procesie mógł pojawić się na rynku gorący tytuł.
Do drugiego pytania jakie mi się pojawiło przy tej lekturze a propos naszego poletka, powrócę jeszcze na koniec notki.

sobota, 8 lutego 2014

Smak curry, czyli przez żołądek do serca

Walentynki coraz bliżej, a to zawsze czas w kinach gdy dystrybutorzy szykują nam coś romantycznego. Mam więc na blogu i ja dla Was kilka takowych propozycji. Sam wykupiłem już podwójny bilet na seans niespodziankę (dwa filmy, poczęstunek) w naszym lokalnym kinie, ale póki co przynajmniej dwie nowości. Pierwsza trochę nietypowa, ale dlatego tym bardziej ją polecam.
Po pierwsze to film z Indii. A to już samo w sobie jest plusem. Nie żadne Bollywood, ale mimo wszystko jest tu tyle zapachów, kolorów (i smaków) egzotycznych, to jest tak inne, że trudno się nie cieszyć i z ciekawością oglądać te opowieść.
Po drugie: nie jest to typowa komedia romantyczna. Ani bohaterowie nie pasują nam do schematu: piękni, młodzi, sympatyczni, ani też fabuła nie prowadzi nas w schematyczny sposób do szczęśliwej miłości co to ma rozwiązać wszystkie problemy. 
Mamy więc film o uczuciach (nie zawsze spełnionych), o miłości (nie zawsze szczęśliwej), tęsknocie. Bez słodzenia. Bez upiększeń. A mimo pewnych gorzkich akcentów, bije z niego jakaś siła i chęć do życia.

Detektyw Murdoch, czyli znowu retro. I roztrzygnięcie rozdawajki

Rozczarowany "Zagadkami kryminalnymi Panny Fisher" tym bardziej doceniam urok serialu "Detektyw Murdoch". Może to kwestia tego kto pierwszy sięgnął po pewien pomysł, ale ewidentnie australijska bohaterka jest mniej ciekawa, wszystko jest bardziej sztuczne i niestety również nudnawe. Podobny schemat, ale jakże brakuje polotu.
A Murdoch? Polubiłem tę produkcję. Ciekaw jestem książek, bo przecież bardzo lubię retro, a po serialu widać, że blisko im do tego co najlepsze - Conan Doyla, czy Christie.

piątek, 7 lutego 2014

Route 66 nie istnieje - Wojciech Orliński, czyli niech cię droga prowadzi


Seria wydawana przez Wydawnictwo Pascal "Mój prywatny świat" została wydaje się zarzucona, ale nadal pojawiają się tam ładnie wydane i ciekawe rzeczy. Po Ameryka nie istnieje Orlińskiego, która była raczej zbiorem felietonów niż reportażem, oto kolejna książka tego autora. Tym razem jak obiecuje we wstępie - jest więcej jego samego. Książka jest reportażem z drugiej podróży tego Orlińskiego przez Stany kultową drogą Route 66. Tym razem ze wschodu na zachód, ale kilkukrotnie wspomina o podroży w drugą stronę. Czyta się bardzo dobrze, ale od razu warto zaznaczyć, że nie jest to typowa relacja typu wsiadłem, zobaczyłem, dojechałem. I chyba dobrze.

czwartek, 6 lutego 2014

Najświętsza Panienka, Koptowie i ja, czyli festiwal kina francuskiego

Najpierw dwie notki, które pojawiły się niedawno na miejsce dziur po
Oto kilka słów na temat Szklanej pułapki 5
zakończonych konkursach. Obie o "super bohaterach". A co!
a tu o podzielonej na dwie części filmowej biografii Che Guevary

A na dziś notka trochę niszowa. Ale jest powód. Bo nawet jeśli sam film jest raczej dla smakoszy, to sposób jego obejrzenia jest wyjątkowy i to jest ważne.
Oto bowiem w sieci dostępny jest od jakiegoś czasu cały zestaw filmów w ramach internetowego festiwalu kina francuskiego. W Polsce możemy je oglądać za free, mamy oczywiście też wpływ na wybór nagrody publiczności. Czas do  17 lutego 2014. Miejsce: tu
Francuskojęzyczne kino nie gości aż tak często na naszych ekranach, może wiec warto zapoznać się z tym choćby z ciekawości? Czemu nasi nie zrobią takiego festiwalu w sieci? Przecież to najlepsza promocja kraju i jego kultury.
Poniżej kilka słów od filmie Najświętsza panienka, Koptowie i ja

środa, 5 lutego 2014

Podaj cegłę, czyli po prostu jak dzieci

Najpierw radocha z ostatnich okazji zakupowych. Obniżka na stronie Znaku w połączeniu z rabatem w wysokości 100 złotych zapoczątkował szaleństwo zakupowe, w które wciągnąłem sporą grupę znajomych (nie tylko z pracy). Efekt? Zakupy warte ponad 3 500 za które zapłaciliśmy nieco ponad 600 złotych. Jedna książka wychodziła nawet po 5 zeta. Cieszyłem się jak dziecko, mogąc też sprawić frajdę innym (bo dla siebie tylko 5 sztuk). Zobaczcie sami. Takich stosów mieliśmy 3, a każdy wart maksimum 200.

A na dziś notka o planszówce. Dedykowana Leszkowi, którego właśnie zawiozłem na kolejne 48 godzin chemii. Wracaj szybko, bo z kim będę grał? Duże chłopy, kurde, a bawią się jak dzieci w budowanie domków.

wtorek, 4 lutego 2014

Matterhorn, czyli męska przyjaźń

W nawale różnych ciekawych filmów w kinach (m.in. te nominowane do Oscarów) dominują te zza Oceanu. Ale jeżeli tylko ktoś lubi trochę inne kino, szuka czegoś innego to mam dla Was ciekawą propozycję.
To holenderski film niby reklamowany jako komedia, ale ja bym go nazwał raczej komediodramatem, bo to raczej humor z tych bardziej gorzkich i skłaniających do refleksji. Ale to może nawet i lepiej, bo tych rzeczy lżejszych, z których tak lubią rechotać masy widzów z popcornem na kolanach przecież nie brakuje.
Nagrodzony przez publiczność na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Rotterdamie "Matterhorn" już od najbliższego piątku w kinach.
Zabawny, ale i wyciszony zarazem.

poniedziałek, 3 lutego 2014

Wołanie kukułki - Robert Galbraith, czyli wszyscy i tak już wiedzą o kogo chodzi

Wraz z zaprzyjaźnioną stronką zakończyliśmy właśnie konkurs gdzie rozdaliśmy 3 egzemplarze tej książki, więc z czystym sumieniem teraz mogę przystąpić do wrzucania recenzji. Ale zachęcam Was do zaglądania na inspiracje kawowe, to miejsce nie tylko dla smakoszy kawy :) A wkrótce tam następne konkursy!

Czemu autorka opowieści o Harrym Potterze wydaje książkę pod pseudonimem? Przecież to wbrew jakiejkolwiek logice i regułom marketingu? Co prawda, ponieważ rzecz i tak wyszła na jaw, co spowodowało natychmiastowe zwiększenie zainteresowania, ale biorąc pod uwagę fabułę tej książki, można naprawdę zastanowić się nad sensem takiej decyzji. Trudno bowiem nie zwrócić uwagi, iż temat sławy, zainteresowania mediów, ich natarczywości, oczekiwań i podglądactwa, jest w tym kryminale dość mocno i ciekawie zarysowany. 
Oto piękna i sławna modelka wypada z balkonu swojego drogiego apartamentu. Ponieważ jej życie było szeroko komentowane i pokazywane na okładkach czasopism, nie brak różnych argumentów do tego by uzasadnić jej chwiejność emocjonalną: leczenie psychiatryczne, dziwne znajomości, narkotyki, alkohol, imprezy itd. Policja więc dość szybko zamyka sprawę stwierdzając samobójstwo.

niedziela, 2 lutego 2014

Nimfomanka 1 i 2, czyli wyzwolona i zniewolona

Film w całości od kilku dni w kinach, a ja mimo, że widziałem go już kilka dni temu, wciąż nie mogę się zebrać żeby o nim napisać. Przede wszystkim dlatego, że mam wrażenie, że się rozgadam, że nie potrafię napisać krótko. Ale na pewno cieszę się, iż poczekałem te kilka tygodni, by napisać o całości, a nie rozbijać recenzję na dwie części. Mimo, że w kinach to dwa oddzielne filmy, decydując się warto już iść na oba, a nie tylko na jeden.
Bardzo zmienia się ocena tego filmu po obejrzeniu całości...
No więc co? Porno i kontrowersje?

sobota, 1 lutego 2014

Szklana pułapka 5, czyli ja jestem tylko na urlopie. I wyniki rozdawajki, ważne wieści dla miłośników kryminałów


Zastanawiałem się czy pisząc o tym filmie nie zaznaczyć w etykietach "komedia". Ale to nawet śmieszne nie było. Raczej żałosne.
A ja tak lubiłem tę serię i twardziela Johna McClane'a z jego szorstkością i i zgryźliwym poczuciem humoru. Zdaję sobie sprawę, że Willis to już dziadek i doceniam pomysł by w historii dokonało się symboliczne przekazanie pałeczki filmowemu synowi? Tylko czemu to jest zrobione w tak sztuczny sposób? W czasach gdy nawet Bond dojrzał i zmienił się w coś bardziej wyrafinowanego, to tu wszystko jest tak przewidywalne, że aż boli i proste jak drut. Takie rzeczy może były dobre -dzieścia lat temu, ale teraz? Naprawdę twórcy uwierzyli, że nie trzeba scenariusza, bo wystarczy dwóch facetów, którzy z giwerami biegają po Moskwie żeby przyciągnąć widza???