sobota, 30 sierpnia 2014

Delikatność, czyli czy można zakochać się po raz drugi?

Dziś chyba po raz pierwszy byłem na pokazie prasowym z córką. Może wyrośnie mi pomoc w blogowaniu :) A wieczór pod znakiem transmisji z Narodowego - ale frajda! Zastanawiałem się co wybrać ze szkiców notek na końcówkę sierpnia. To ostatnia notka, kolejny raz udało się wykonać "plan" jednej notki na dzień, przypominam Wam więc tylko o konkursie - na zgłoszenia czekam do godziny 12 jutro. Ale już mogę obiecać, że we wrześniu będę kontynuował zabawę w podobnym kształcie. I dorzucę coś nowego. Póki co - jutro losowanie czegoś co powędruje w Wasze ręce.
Wybrałem na dziś film, o którym muszę chyba szybko napisać, bo to rzecz, o której łatwo zapomnieć. Tyle przecież takich komedyjek romantycznych co sezon wchodzi na ekrany. Co prawda nie w każdej gra Au­drey Tau­tou (to ta od Amelii jakbyście zapomnieli), ale tak czy inaczej - to filmy, które łatwo ulatują.

piątek, 29 sierpnia 2014

Hotel, czyli każdy pragnie akceptacji

Dziś premiera, dziś notka. Przynajmniej nowości nie będą mi zalegać, bo kolejka jakaś się strasznie długa zrobiła. Nie dość, że czasu nie ma na czytanie, to i na pisanie brakuje. żeby rozładować korek ze szkicami, musiałbym chyba wrzucać dwie dziennie... Ale to już byłaby przesada.
Czy warto zobaczyć "Hotel"? Myślę, że tak. Po warunkiem, że lubicie trochę zakręcone kino i stawiacie raczej psychologię ponad akcję. Reklamowany jako czarna komedia, choć jest raczej komediodramatem film Lisy Langseth to opowieść o grupie ludzi, którzy nie potrafią odnaleźć się w rzeczywistości jaka ich otacza. Każdy z nich nosi w sobie jakąś traumę, wrażliwość, słabość, z powodu której nie jest akceptowany przez innych, lub która nie pozwala im na normalne funkcjonowanie. Choćby główna bohaterka - Erika. Młoda, w szczęśliwym związku, spodziewająca się dziecka. Tyle, że po przedwczesnym porodzie, dziecko rodzi się chore. Kobieta nie potrafi się z tym pogodzić, nie potrafi wziąć go nawet na ręce. Depresja coraz bardziej oddala ją również od ukochanego, który nie rozumie co się z nią dzieje. Nawet terapia niewiele jej daje.

czwartek, 28 sierpnia 2014

Alice Munro - Taniec szczęśliwych cieni, czyli daj Boże każdemu taki debiut

Po opowiadaniach Chutnik jakoś miałem chęć na kontynuowanie przygody z krótszą formą, a ponieważ pierwsze spotkanie z Munro narobiło mi trochę smaku, sięgnąłem po kolejny tom. Tym razem to zdaje się, że jej pierwsze wydawnictwo, debiut, miałem więc okazję porównać i tematykę i styl. 
Ten ostatni niewiele się zmienia - od początku czuje się u niej talent do tworzenia w minimalistyczny sposób, światów i historii które zaskakują nas pełną gamą szczegółów, emocji. Chciałoby się powiedzieć: światów skończonych, ale to również cecha chyba całej jej twórczości - to światy są w pewien sposób niedokończone, to jakby jedynie zdjęcie, na którym ktoś utrwalił jedną chwilę, a my oglądając to, wyobrażamy sobie całe życie tej osoby. To dar, któremu trudno zaprzeczyć.

środa, 27 sierpnia 2014

Wilk z Wall Street, czyli nie budujemy, nie produkujemy, ale chcemy się bawić


Ha! Po trzech miesiącach od obejrzenia wreszcie notki doczekał się film, który uważam chyba za najlepszy wśród wszystkich tegorocznych nominowanych do Oscara. Tyle już o nim powiedziano i napisano, że nawet zastanawiałem się czy w ogóle o nim pisać, ale choćby pro forma do mojego spisu - notka musi być. 
Obraz jednych zachwyca, innych bulwersuje, ale coś mi się zdaje, że i jedni i drudzy (a przynajmniej większość z nich) zatrzymują się na tym co najbardziej rzuca się w oczy: alkoholu, narkotykach, dziwkach i szastaniu kasą. Zgoda - to wszystko jest, bo też bez tego trudno by było pokazać barwność autentycznej historii Jordana Belforta. Człowiek, który miał wszystko (zdobył praktycznie od zera na wariackim pomyśle i bezczelności) i stracił wszystko. Za nocleg potrafił płacić kilkaset tysięcy dolarów, stać go było nawet na najbardziej ekscentryczne zakupy, a imprezy jakie urządzał przechodziły do legendy. Można powiedzieć taki cwaniak, który poprzez dobrą gadkę każdemu może wcisnąć bezwartościowe papiery za sporą sumę, pobierając prowizję, którą natychmiast przepuszczał. Mój ojciec, który od lat wieszczy rewolucję światową i kryzys, właśnie w takich gościach upatruje największe nieszczęście dla zwykłych ludzi (nie tylko giełda, ale i np. ubezpieczenia na życie, bankowość itd.), ale chyba wolę mu tego filmu nie pokazywać, żeby go nie utwierdzać w jego poglądach i atakach na "naiwność nas młodych".

wtorek, 26 sierpnia 2014

Autostopem przez życie - Przemysław Skokowski, czyli czy to aż takie proste?


To była jedna z pierwszych refleksji przy lekturze tej książki. Czy to aż takie proste? Gdy autor (dużo młodszy ode mnie) pisze o przygotowaniach do wyprawy, zbieraniu kasy i potem o podróżowaniu autostopem, wydaje się to przecież wszystko takie banalne. Nie trzeba mieć grubej kasy by podróżować, choć na pewno trzeba mieć trochę odwagi i zamiłowania do ryzyka, jeżeli wyrusza się bez tego w świat. Pasję Pan Przemysław na pewno w sobie ma i to właśnie jej owocem jest ta książka, a wcześniej blog poświęcony jego podróżom. Pisze nie tylko relacje z podróży, ale i próbuje zebrać pewne wskazówki dla innych, zarazić ich zamiłowaniem do wędrówki. Bierzesz plecak i idziesz na najbliższą wylotówkę. Jak by wynikało z tej książki, rzadko kiedy czeka się dłużej niż kilkanaście minut :) Podróżowaliście kiedyś w ten sposób? Ja co najwyżej zabierałem innych na stopa, ale sam jakoś nigdy się nie przełamałem. Szacun dla Skokowskiego należy się jednak przede wszystkim nie za samą odwagę podróżowania samotnie(!), ale rozmach tego w jaki sposób to robi. 

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Omar, czyli wybór między uczuciem i obowiązkiem

Wczoraj film twórcy z Izraela, to dziś kolej na Palestyńczyka. W nagrodzonym w Cannes "Omarze" Hany Abu Assad opowiada nam historię miłości dwojga młodych ludzi. Pięknych jak z obrazka :) Ale nie jest to bynajmniej jedynie romans, czy melodramat, choć uczucia są tu jak najbardziej prawdziwe. W sytuacji gdy do ukochanej trzeba przedostać się przez ośmiometrowy mur i w każdej chwili możesz być złapany przez patrol żołnierzy, to miłość ma ewidentnie "pod górkę". Życie w cieniu muru i "opieki" Izraela, komplikuje wszystko. Choć chłopak ciężko pracuje, by zapewnić dom i przyszłość ukochanej Nadii, choć wydaje mu się bardzo przychylna, niestety nie wystarczy to, by być pewnym otrzymania jej ręki.

niedziela, 24 sierpnia 2014

Rock the Casbah, czyli konflikt, który nie ma końca

fceab444-8f67-49e8-8058-bd24e6d3c9ab.jpgDziś podwójnie - wreszcie jest czas by powoli uzupełniać różne luki po zakończonych konkursach. Zapraszam więc do zerknięcia na notkę o filmie
A drugi obraz, o którym chcę dziś napisać, właśnie od piątku gości na ekranach kin studyjnych. Jak widać w wakacje nie jesteśmy zdani tylko i wyłącznie na kino rozrywkowe, kto chce czegoś bardziej do myślenia też znajdzie coś dla siebie. 
Rock the Casbah opowiada co prawda o latach 80-tych, ale przecież to co dzieje się ostatnio w Strefie Gazy, nie pozostawia złudzeń, że konflikt zmierza ku końcowi. Mimo wielu środków, które Izrael wkłada, by złamać opór, swoim działaniem raczej jedynie podsyca ogień. Przemoc rodzi przemoc. Pogarda i prześladowanie rodzi pragnienie zemsty, nawet kosztem swojego życia. 
Film daje do myślenia, bo choć nakręcił go Izraelczyk, to kolejne świadectwo tego, że nawet żołnierze z pierwszej linii nie rozumieją tego konfliktu, wcale go nie chcą, ale wypełniając rozkazy i próbując dotrwać do końca swej służby, powoli obojętnieją na zło, przemoc. 
To jutro umówmy się dla odmiany, spojrzenie z drugiej strony muru...

sobota, 23 sierpnia 2014

Koszmar minionego lata, czyli czego się kiedyś baliśmy. I rozdawajka


Niektóre filmy sprzed lat ogląda się przyjemnością. Może nie błyszczą od strony technicznej i detalami, ale fabuła, aktorstwo to po często perełki, którym trudno dorównać. Ale są filmy, które w tej chwili trudno oglądać bez pewnego zażenowania. Wspomnienia wspomnieniami, ale czy naprawdę coś takiego mogło w nas budzić emocje, podobać się lub jak w tym przypadku: mogło nas skutecznie straszyć? Wszystko zrzućmy na karb tego, że jak się jest młodym i ogląda się filmy głównie w dużym gronie znajomych, to jak to mówi moja córka "można mieć bekę" nawet na najgorszym badziewiu.

piątek, 22 sierpnia 2014

Ostatnie piętro, czyli świetna rola w kiepskim filmie




Czasem trafia się taki obraz, który mimo ogromnego potencjału jaki tkwi w pomyśle, w obsadzie, jest ogromnym rozczarowaniem i zastanawiamy się: jak to można było tak spieprzyć? Prawdziwa historia oficera z niewielkiego miasteczka i jego rodziny, którą wykorzystano do scenariusza, już sama w sobie była dużym potencjałem. Po pierwsze tak rzadko na naszych ekranach goszczą wojskowi i ich rodziny, to temat ciekawy i do rozwinięcia. Ale tu mieliśmy jeszcze przecież materiał prawie jak z thrillera: jakieś machlojki w jednostce, jedyny sprawiedliwy, który zaczyna mieć kłopoty, groźby, sugestie, podejrzenia. I to uczucie osaczenia, gdy świat, którym żyłeś przez kilkadziesiąt lat, nagle okazuje się wrogi, osuwa się spod nóg. Co wybierzesz: wygodne ciepełko, stołek i pogodzenie się z realiami, czy wierność własnym zasadom?
Można by w ten sposób.

czwartek, 21 sierpnia 2014

Stereophpnics - Graffiti on the Train, czyli niby smęcą, ale w jaki sposób

A zaczęło się od dyskusji kto ma fajniejsze nagrania na telefonie w trakcie powrotu z plaży. Od dawna korzystamy z Muzodajni (z innych serwisów też, ale ten lubimy za to, że muzę masz na zawsze, a nie tylko do wysłuchania) mamy w swoich zasobach nie tylko pojedyncze kawałki, ale i całe krążki. Tyle, że córa rajcuje się zupełnie innymi klimatami niż ja, przy Stereophonics stwierdziła więc, że to brzmi jakoś staroświecko. A ja nie mogłem się przez cały dzień już od tej płytki uwolnić. Leci sobie piąty raz i jeszcze nie mam dość. 

Ofiara - Pierre Lemaitre, czyli choć ciało niewielkie, umysł wspaniały


Och jak ja lubię czytać sobie na plaży. Kolejna powieść za mną. Kto by pomyślał, że o szachach można pisać w sposób tak fascynujący. Chyba się domyślacie o czym będzie wkrótce notka :)
A dziś kolejne zaproszenie i przypomnienie o konkursie wakacyjnym (zakładka konkursy). Książka zebrała i tak już sporo zainteresowanych, ale może jeszcze ktoś się zgłosi. Jak widać kryminały cieszą się u nas sporym zainteresowaniem. A ja sięgając po kolejne mam ciekawe porównania pomysłów na konstrukcję fabuły (np. King, Lemaitre, Bonda). 
"Ofiara" z tego co się zorientowałem jest trzecim tomem (a niektórzy twierdzą nawet, że czwartym) cyklu o Camille Verhoevenie - inspektorze paryskiej policji. Można to oczywiście czytać osobno, choć istnieją pewne powiązania między książkami, a na przeczytanie całości i tak nie ma na razie szans, bo pierwszy tom w Polsce jeszcze nie jest zdaje się wydany. "Alex" zebrała bardzo dobre recenzje, więc na pewno kusi by sięgnąć jeszcze po tego autora. Dodajmy jeszcze, nie ograniczającego się tylko do kryminałów - w ubiegłym roku jego powieść otrzymała prestiżową nagrodę Goncourtów.

środa, 20 sierpnia 2014

Zdobyć miasto, czyli zachować pamięć



Tegoroczna rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego była szczególnie uroczysta i obfitowała w różne wydarzenia. Filmów, książek, a nawet gadżetów mamy w obfitości. Można by nawet zadać pytanie, czy da się coś nowego jeszcze powiedzieć wokół tego tematu. Wkrótce notki na temat dwóch książek opartych na wspomnieniach, dziś o filmie, więc i ja będę gdzieś do Powstania wracał. W kolejce jeszcze dwie rzeczy bardziej kontrowersyjne. Historycy i różni publicyści mają prawo się spierać o sens, przebieg tego wydarzenia, ale nawet przy różnych krytycznych postawach jedno na pewno powinno być dla nas wspólne - pamięć i szacunek dla tych, którzy to przeżyli. Ich wspomnienia są bezcenne, nawet jeżeli nas chwilami zadziwiają te słowa. Jak bowiem zrozumieć wypowiedź, że to były najpiękniejsze chwile w ich życiu, gdy my przed oczyma mamy głównie ofiary i okrucieństwo, czyli klęskę tego zrywu... 

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Sylwia Chutnik - W krainie czarów, czyli krótka forma, ale intensywne emocje


Temperatura nad morzem nie rozpieszcza, ale w końcu i tak nie lubię leżenia na plaży. Spacery, gry, dobra lektura. Czego więcej trzeba? Notek o książkach w najbliższym czasie więc nie zabraknie. Z filmami przez kilka dni sobie odpocznę, ale ustawiłem sporo do nagrania - potem będę nadrabiał. 
A dziś kolejna autorka polska - dzięki DKK i różnym namowom wciąż eksperymentuję z naszymi współczesnymi pisarkami. Masłowska, Bator, Tokarczuk... Chyba nawet facetów tyle nie czytam co kobiet.
Pierwsze spotkanie z Sylwią Chutnik i jej najnowsza książka. Specyficzna, bo to zbiór opowiadań, a nie powieść. No i warto zaznaczyć, że większość tekstów była już publikowana w różnych miejscach, jedynie trzy rzeczy są premierowe.

niedziela, 17 sierpnia 2014

Bractwo Bang Bang, czyli niby wystarczy przycisnąć migawkę


W konkursie wakacyjnym, który trwa jeszcze przez dwa tygodnie mam dla Was książkę, na podstawie której powstał ten film, może więc "na zachętę" dwa słowa... Za zastrzeżeniem, że choć film dość wiernie odtwarza treść książki, czyli wspomnienia 4 młodych fotografów, to książka i tak jest zwykle dużo lepsza. 
Nazwa nadana nieformalnie ich grupce pojawiła się ze względu na ich odwagę, na to że często z aparatami wchodzili tam gdzie nikt nie miał odwagi się pojawiać. Zwłaszcza, że sławę zdobywali w RPA, w ostatnich dniach apartheidu, zdobyć więc zaufanie różnych grup, białym reporterom nie było łatwo. To świat gdzie nie ma szacunku dla akredytacji i legitymacji prasowych. Ostatnio coraz więcej pojawia się takich opowieści reporterów wojennych, gdzie możemy jakby z drugiej strony posłuchać i zobaczyć jak wygląda droga do zrobienia dobrego zdjęcia, czy korespondencji.

sobota, 16 sierpnia 2014

Quirke, czyli whisky i samotne śledztwo. I kolejny tydzień wakacyjnej rozdawajki

Przy zalewie różnych sensacyjnych i pseudo kryminalnych amerykańskich produkcji, wciąż z ogromną przyjemnością sięgam po rzeczy bardziej retro, szukając raczej klimatu, pomysłu, a nie powtarzania wciąż z odcinka na odcinek tych samych pomysłów. Trafiłem więc ostatnio na Quirke - produkcję BBC, która choć ma zdaje się zaledwie 3 odcinki (jestem po dwóch) to daje trochę oglądania, bo każdy ma grubo ponad 60 minut (tak jak i Endevour, o którym też mam zamiar napisać). Fabuła oparta jest na książkach Benjamina Blacka - co prawda niewiele mi to mówi, ale podobno to pseudonim znanego w Irlandii pisarza. To co daje frajdę to umieszczenie akcji w latach 50-tych w Irlandii i lekko mroczny, knajpiany klimat filmu.

piątek, 15 sierpnia 2014

The Following, czyli kogo fascynuje zbrodnia

Kanał telewizyjny Fox pamiętam, że przez wiele miesięcy był niczym nałóg - taka dawka sensacji, w zestawieniu z tym co proponują nam nasze krajowe programy, kilka lat temu to było wielkie wow! Potem przyglądałem się jak te same seriale wchodzą do nas po roku pod hasłem "premiera" i trzeba czekać tydzień na kolejny odcinek. Wiem, wiem wyśmiejecie mnie, bo powiecie mi: od czego internet, ale ja po prostu lubię oglądać seriale na większym ekranie i w większym komforcie.
Przyznam, że teraz coraz rzadziej sięgam po ten kanał - po prostu większość rzeczy wydaje się jakaś wtórna. Jak się człowiek naogląda sporo, to potem staje się wybredny. No dobra - jak polubi bohaterów, to zerka od czasu do czasu (np. Kości), ale już bez tej przyjemności i emocji.
O Following mówiło się bardzo dużo, gdy więc zaczynali emisję drugiego sezonu, dałem się skusić. Ale wiecie co?

czwartek, 14 sierpnia 2014

Pięć Dwa - Neo, czyli cienie w nas, cienie wokół nas


A jednak pokuszę się o notkę muzyczną. I to na dodatek płyta w gatunku, którego kompletnie nie znam, nie słucham i laik jestem i tyle.
Pewnie nawet bym po nią nie sięgnął gdyby nie to, że jeden z wokalistów Pięć Dwa to Hans, którego znam z Luxtorpedy. Tak oto otwartość muzyków na różne gatunki, skłania również słuchaczy do eksperymentów. I muszę dodać całkiem udanych. 

Starość jest piękna - Teatr Polonia, czyli zaangażowana sztuka ulicy

Wciąż sobie pluję w brodę, że za mało korzystam z różnych opcji, które oferuje Warszawa w obszarze kultury. Wcale nie mało ich jest zupełnie za darmo, a mi wciąż jakoś nie po drodze - jak nie praca, to znowu domowe obowiązki, albo auto, które w mieście jest raczej kulą u nogi niż ułatwieniem. Skoro żona wraca do domu jeszcze później ode mnie, trzeba jechać szybko do domu... A znowu wracać do stolicy z mojego miasteczka pod wieczór, to już się mało kiedy chce. Ale przynajmniej raz się udało. Spektakle teatru Polonia (i od niedawna również Och) pod chmurką przyciągają naprawdę spore tłumy. I uwierzcie, że warto zajrzeć, albo chociaż na chwilę się zatrzymać. Przykładowo "Starość jest piękna" to raptem pół godziny...

środa, 13 sierpnia 2014

Hitchcock, czyli ten co potrafił wzbudzać niepokój


Kolejna notka filmowa. Nawet trzy. Ale jutro i pojutrze będzie jakaś odmiana. Najgorzej z muzyką - widzę, że aż do powrotu z urlopu będzie mi ciężko coś w skupieniu odsłuchiwać i potem o tym pisać. Ale potem może nadrobię. 
O czym napisałem? Pierwsze wrażenia o mini serialu Upadek (The Fall)
oraz o filmie Stone'a o Bushu juniorze, czyli W.
Czytajcie, komentujcie. Ten drugi z wymienionych ma jedną cechę wspólną z obrazem, o którym chcę napisać dzisiaj. Obaj aktorzy wcielając się w swoich bohaterów, wykonali kawał pracy! I choćby dlatego warto zerknąć na jeden i na drugi z filmów. 

wtorek, 12 sierpnia 2014

Iluzjonista, czyli tym razem nie same sztuczki są najważniejsze

Miał być dzień raczej wypoczynkowy, bo zwykle po oddaniu krwi, zgodnie z zaleceniami raczej leniuchuję, ale starsza córa zadbała, żebym trochę czasu i jej poświęcił, troszkę więc siadam do klawiatury wypluty... Jeżeli więc będzie mało składnie, to wybaczcie. Wypełnianie luk zostawiam na inny dzień. Może zdążę do końca tygodnia. Bo potem urlop i znów zastanawianie się: będzie sieć czy nie. 

Iluzjonista. Bardzo ciekaw byłem tego filmu, bo choć film daje mnóstwo możliwości, nie jest łatwo oddać sens i urok sztuczek magicznych. Jak to wyjdzie na ekranie? XIX wiek ma swój klimat, więc efekty specjalne tu raczej by nie pasowały.

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Stephen King - Pan Mercedes, czyli król jest nagi


Łączna liczba wyświetleń: 500 600
Ha! Jak to ładnie wygląda! Ale jeszcze bardziej cieszy to: Posty  ›  Opublikowane (1318)  
I Notatnik działa dalej! Jak się uda to z zachowaniem dotychczasowego rytmu. 
Może tylko spróbuję wprowadzić większą zmienność, aby np. filmy nie zdominowały bloga.
 
Dziś o książce, która miała dużą reklamę, ale chyba tylko dzięki autorowi.  Przecież Stephen King to już legenda. Ale tu obok jego książki pojawiała się informacja: debiut. O co więc chodzi? Ano autorowi znanemu z thrillerów zachciało się popełnić książkę detektywistyczną, kryminalną. W tytule notki napisałem: król jest nagi. Hmmm. Może trochę przesadziłem, ale jest po prostu przeciętnie. Gdyby nie sława mistrza, to pewnie powieść przeszłaby bez echa.

sobota, 9 sierpnia 2014

Upadek, czyli obsesje

Moda na seriale kryminalne, w których króluje klimat i nawet nie musimy mieć wielu morderstw by utrzymać napięcie, trwa w najlepsze. W różnych opiniach wygrywają amerykanie lub Skandynawowie, ale każdy ma ochotę zrobić coś swojego, licząc na uwagę widzów. Brytyjczycy próbują The Fall.
I przyznam, że zaciekawił mnie ten serial, mimo że nie jest tak porywający jak choćby Dochodzenie. Miałem jednak pecha - w tv trafiłem na trzy odcinki i potem nic. A przecież wiem, że jest ich więcej. Czyżbym miał być zmuszonym do buszowania w sieci?
Czym mnie "Upadek" zainteresował. Chyba głównie tym iż (podobnie jak u Kinga, o którym pisałem kilka dni temu), od początku znamy sprawcę. Ale chęć poznania jego motywacji do mordowania, obserwowanie jego "pojedynku" z policją i tego jak się kamufluje (wydawałoby się przykładny mąż i ojciec) sprawia że serial wciąga i potem zgrzytamy zębami gdy nie możemy dowiedzieć się co dalej (jak w moim przypadku).

piątek, 8 sierpnia 2014

Powtórnie narodzony, czyli wojna i kobiety. I wakacyjnej rozdawajki ciąg dalszy

Widząc zwiastuny tego filmu spodziewałem się cholernie mocnego dramatu poświęconego tematowi wojny na Bałkanach. Nagrałem, zasiadłem do oglądania i po godzinie wciąż się drapałem w głowę: gdzie ta wojna? No dobrze, pod koniec otrzymujemy trochę obuchem w łeb, gdy wyjaśnia nam się różne sytuacje, ale to wciąż moim zdaniem nie jest film o wojnie. Nie dowiemy się z niego: kto, gdzie, kogo i dlaczego. Tak jakby to nie było istotne. A może dla kobiet nie jest to ważne?
Bo to właśnie oczyma kobiety opowiadana jest cała ta historia. Penelope Cruz w podwójnej roli (młodej dziewczyny i starszej już kobiety wspominającej swój pobyt w Sarajewie) gra Włoszkę, która szaleńczo zakochuje się w amerykańskim fotografie, przeżywa cudowne chwile z przyjaciółmi z bohemy artystycznej dawnej Jugosławii i próbuje ułożyć sobie życie w sposób bardziej uporządkowany.

Fleming. Człowiek, który mógł być Bondem, czyli podobno cholernie dobra historia

Do godziny 12 macie jeszcze czas na zgłoszenia do konkursu wakacyjnego, ale w międzyczasie podrzucę Wam coś upolowanego na kanale Ale Kino. "Fleming" to miniserial BBC (4 odcinki), jak twierdzą twórcy rzecz oparta na autentycznych wydarzeniach z życia autora najsłynniejszych powieści szpiegowskich. I ogląda się to trochę właśnie jak kolejne filmy z Bondem - więcej tu chyba marzeń dużych chłopców niż realności, więcej kreowania wizerunku niż prawdy.

czwartek, 7 sierpnia 2014

Kacper Ryx i król alchemików - Mariusz Wollny, czyli inwestygatorowi w stan spoczynku przejść niełatwo

Dziś, po wymianie korespondencji z jedną z firm, która podrzuca mi różne rzeczy do recenzji, miałem ochotę schować się pod klawiaturę. Cholera, człowiek nawet nie zdaje sobie czasem sprawy jak czas szybko mija, a stosy do czytania nic a nic nie maleją... Co zdejmę trochę, dochodzą nowe rzeczy. I nie pomaga już fakt, że to co dostaję oddaję w Wasze ręce, miejsca i czasu wciąż brakuje. Zawieszam więc na jakiś czas przyjmowanie książek do recenzji, póki nie uporam się z zaległościami. 
Do jutra do godziny 12 wbijajcie się w zakładkę Konkursy i wybierajcie książki dla siebie, potem losowanie, dorzucam kolejne tytuły i znowu tydzień oczekiwania na rozstrzygnięcie. Wakacyjna rozdawajka trochę mi pomaga w robieniu miejsca na półkach i mobilizuje do czytania konkretnych tytułów. 
Pewnie na dniach jeszcze kilka notek książkowych, potem znowu coś z filmów. Listy tytułów w zakładkach robią się coraz dłuższe i tylko trzeba trzymać kciuki żeby coś nie sypnęło się w serwerach bo straty byłyby dla mnie nie do odżałowania... A skopiować gdzieś te ponad 1300 notek, póki co wydaje się zadaniem ponad siły.
Dziś obiecana notka o ostatnim tomie przygód Kacpra Ryxa. Czwarte spotkanie z krakowskimi (i nie tylko) klimatami XVI wieku. I smakowite zakończenie cyklu. 

środa, 6 sierpnia 2014

Charles Martin - Kiedy płaczą świerszcze, czyli u nas się tak nie pisze

Odkładam na jutro notkę o kolejnym tomie przygód Kacpra Ryxa, żeby była jakaś odmiana. I tak jeszcze na swoją kolej czeka 5 innych książek do opisania. Jak próbowałem się doliczyć, wychodzi mi na to, że to 52 pozycja przeczytana w tym roku. Kolejna, po którą sięgnąłem w ramach DKK i nie wiem czy bym inaczej na to trafił. Melodramaty i romansidła to literatura, która mnie średnio fascynuje, a tu na dodatek tytuł mało znany. Okazuje się jednak, że dyskusja była całkiem ciekawa. 

Wydawnictwo WAM ma całą serię tego typu powieści obyczajowych, wzruszających i odwołujących się do wartości (nawet jeżeli nie nazywa się ich wprost). Wiara, nadzieja i miłość są przecież człowiekowi niezbędne do życia. I czasem warto sobie o tym przypomnieć. Nie marudzę więc, łyknąłem książkę dość szybko i pobudziła mnie ona do refleksji: na czym polega fenomen takich powieści - przecież bardzo poczytnych, kupowanych, a mimo wszystko pisanych głównie w Stanach. Czy znacie naszych autorów albo tytuły, które można by pod tego typu literaturę podciągnąć? Najlepiej mężczyzn :) Skoro są Amerykanie i jest popyt to czemu u nas (gdzie tylu wierzących) brakuje pisarzy "popularnych" piszących z takim spojrzeniem o życiu? Może blisko gdzieś bym umieścił lubianego przez mnie Grzegorczyka, ale jednak to już umieszczone jest wprost wokół Kościoła, a gdzie jest miejsce na "normalnych " bohaterów i ich problemy? Czy u nas brakuje materiału na melodramat? Nie potrafimy tak otwarcie mówić i pisać o uczuciach?

wtorek, 5 sierpnia 2014

Kult - Prosto, czyli i tak kupię, nie dam zarobić złodziejom

Dziś muzycznie. Taka mała odmiana, bo dawno o muzyce nic nie było. Proponuję najpierw notkę o pewnym dokumencie:

i wreszcie zbieram się do napisania o płytach, które już chyba od ponad pół roku kręcą się w odtwarzaczach. Na początek Kult. I prawdę mówiąc mam dylemat z ta płytą. Niby nóżka się kiwa, ale gdy wsłuchuję się w kolejne numery, coraz bardziej mi to zgrzyta, zaczynam sobie zdawać sprawę, że ten materiał jest strasznie nierówny, to zestaw troszkę przypadkowych kawałków... A łączy jest tylko tzw. "kultowość", czyli charakterystyczny głos Kazika, dęciaki i klawisze Hammonda (tym razem trochę brakuje mi ostrych gitar). Obok siebie ostre "Układ zamknięty" i ludyczno festyniarskie kawałki jak "Dzisiaj jest mojej córki wesele", albo "Dobrze być dziadkiem"? Boże, widzisz i nie grzmisz - czyżby Kult ma być kapelą w stylu Big Cyca, z rymami częstochowskimi w tekstach i wpadającymi w ucho melodiami? 

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Kacper Ryx i Tyran nienawistny - Mariusz Wollny, czyli mniej śledztwa, więcej wojny


O dwóch poprzednich tomach przygód dzielnego i rezolutnego Kacpra, który mimo niskiego pochodzenia zyskał sławę i tytuł królewskiego inwestygatora już u siebie pisałem, pora więc powoli domykać cykl, aby zabrać się za inne serie, które kuszą. 
Przy obu tomach wyliczałem plusy powieści, które można podsuwać spokojnie tak starszej młodzieży jak i dorosłym, szczególnie jeżeli lubią historię.
Trzeci tom trzyma poziom. Ba! Nawet powiedziałbym autor rozpędza akcję i dzięki temu, że przenosi nas poza Kraków (w którym najczęściej dotąd toczyła się fabuła poprzednich książek), pokazuje nam szersze tło. Jednym to się może podobać, innym nie - wiadomo, że jak bardziej z rozmachem, to i detale już nie są tak dokładne. Ja akurat nie zgadzam się z krytykami, którzy twierdzą, że to książka nieudana. Jest po prostu inna - mniej jest śledztwa, ciekawostek, a więcej wojny, zakulisowych rozgrywek. Nawet przygody głównego bohatera są chwilami jakby w tle, jest świadkiem wielu wydarzeń, ale nie zawsze jest na pierwszym planie. 

U niej w domu, czyli uczeń przerósł mistrza

Dziś dwie produkcje francuskie. Jedna - czysto rozrywkowa, czyli z czego śmieją się Francuzi
A druga już poważniejsza. Film, który był reklamowany jako thriller, ale to raczej kino psychologiczne i niezły komediodramat o cienkiej granicy między fikcją (twórczością), a rzeczywistością. Chyba dopiero mój pierwszy film  François Ozona, czuję się więc zobowiązany by w tym roku nadrobić tę zaległość. Bo jestem miło zaskoczony - scenariusz, wykonanie, no i to co lubię: coś zostaje w głowie po filmie.

sobota, 2 sierpnia 2014

Śniadanie u Tiffaniego, czyli dwoje do poprawki

Dziś i jutro notki filmowe, a potem biorę się wreszcie za zaległości książkowe, bo wreszcie i tam utworzy się kolejka - ciężko pisać o wrażeniach jak minie kilka tygodni. Korzystam więc z różnych dziur na blogu, by włożyć tam notki o rzeczach, które widziałem lub czytałem już dawno. Dziś np. pojawiły się dwa filmy - jeden bardzo stary klasyk, a drugi w miarę świeży, nagradzany, ale mało znany - zerknijcie sami:

Ostatni zachód słońca
Rzeka ocalenia
 

A dziś klasyka pełna gębą. Każdy kinomaniak powinien go znać, a jest wielu takich, co widzieli go więcej niż raz. Bo też nie jest to jakaś głupawa komedia romantyczna, jakich obecnie kręci się mnóstwo. "Śniadanie..." ma w sobie jakiś dziwny urok, magię, której dzisiejszym obrazom po prostu brakuje. Mimo zmiany zakończenia opowiadania Capote'go na bardziej szczęśliwe, wybaczam i kupuję film prawie bez zarzutów. Zresztą Audrey Hepburn wiele można wybaczyć, prawda? Nawet słodkawą melodyjkę, która wpada w ucho i potem na długie dni ciągnie się za nami :)

piątek, 1 sierpnia 2014

W., czyli dowalić prezydentowi. I kolejny tydzień konkursu


Aktualny wątek konkursu tu
Oliver Stone im starszy tym słabszy. Niestety. Stracił pazur i czego by się nie dotykał, to i tak wychodzi co najwyżej miernie. O "Wall Street. Pieniądz nie śpi" pisałem niedawno, teraz kolej na jego kolejną produkcję. Gdyby jeszcze ten film powstał za prezydentury G. W. Busha, może miałby większą moc rażenia (tak jak np. film Moore'a). A tak? Otrzymujemy coś między dramatem a farsą, ale jakoś przy tym nabijaniu nad Bushem juniorem, zbyt często pojawiało mi się określenie: pastwić się nad trupem. Ale odwaga. Na dodatek gdy zestawiam to z faktem, że ten sam reżyser na kolanach robi biografię Castro, to mam po prostu niesmak.