niedziela, 31 października 2021

Noc z horrorami, czyli Poroże i Dom nocny

Kolejny maraton z horrorami i nie wiem czy nie ostatni - seanse przynoszą sporo rozczarowania, a może po prostu oczekuję na ten szczególny wieczór czegoś wyjątkowego, bliższego klasyki gatunku. Tymczasem nie wiem czemu ale wybierane są filmy bliższe dramatom psychologicznym, niż horrorowi, nie ma tej frajdy gdy podskakujesz ze strachu, a potem się śmiejesz że znowu dałeś się nabrać.
Obejrzałem dwa, więc o trzecim nie będę pisał. 

Dom nocny. Dość kameralne kino, ale ze sporym potencjałem.
Kobieta po samobójczej śmierci męża nie może się pozbierać. Nic jej zdaniem nie wskazywało na jego problemy, list jaki zostawił niewiele jej mówi... Tęskni, cierpi, a do tego zaczyna miewać dziwne sny.
Zupełnie tak, jakby mąż chciał jej coś powiedzieć lub pokazać.

piątek, 29 października 2021

Jazda na rydwanie - Julian Hardy, czyli gdy bogowie urządzają sobie zawody, a ludzie muszą brać w nich udział

Niełatwo pisać o książce Juliana Hardego, bo trochę wymyka się schematom gatunkowym. Ani to powieść obyczajowa, choć ma takie wątki (a nawet sporą dawkę scen erotycznych), ani też czysty thriller, choć sporo tu wątków, które mają taki charakter. Gdybym ją miał definiować, musiałbym powołać się na mieszankę powieści przygodowej, wojennej, szpiegowskiej, obyczajowej, bo to po prostu wielowątkowy życiorys jednego człowieka, na tle dość szerokiej panoramy historycznej. Od dzieciństwa aż po dojrzałe lata, życie w którym nie brakowało sukcesów, ale i porażek, dramatów i chwil szczęścia. Robert Meissner to człowiek twardy, ale z duszą romantyka, zasadami, sporą dawką szczęścia i domieszką polskiego szaleństwa rodem z szaleńczych szarży naszej kawalerii. Jak dają rozkaz, to potrafi ryzykować własnym życiem, ale gdy wyczuwa okazję do tego, by coś uszczknąć dla siebie, bez krzywdzenia innych lub może kogoś uratować, zrobi to również nie zastanawiając się zbyt długo.

NCRMX - Baasch, czyli pakuj walizki, wyjeżdżamy stąd...

Niby niewiele słucham muzyki klubowej, czy tanecznej, ale ten album z remiksami mnie zainteresował i to mimo tego, że nie znam materiału oryginalnego, czyli płyty "Noc" - pewnie niedługo po nią sięgnę. Dlaczego uznałem, że warto o niej wspomnieć? Bo rzadko trafia się na coś tak oryginalnego i nie chodzi nawet o sam zestaw wykonawców, o ich różnorodność, ale o to, że te kawałki w różnych interpretacjach naprawdę brzmią ciekawie i każdy zupełnie inaczej.
Na zaproszenie Baascha odpowiedzieli m.in. Smolik, Skubas, Paulina Przybusz, Karaś/Rogucki, Kapela ze Wsi Warszawa, Tęskno... To tylko ci których znam, a przecież do tego sporo artystów mniej mi znanych, didżejów i ludzi związanych z muzyką elektroniczną... Ciekawie jest zanurzyć się w różne ich wizje, ich światy, a jednocześnie wciąż rozpoznawać tekst i klimat oryginału. 

czwartek, 28 października 2021

Kamdesh. Afgańskie piekło, czyli kameralnie, a mimo to spektakularnie

Najpierw nuda dyżurów, narzekanie na to, że jeszcze tyle służby im zostało, rozmowy, kłótnie, czyli to czego zwykle w filmach o wojnie nie widzimy. A potem od połowy filmu nokaut. Bo inaczej nie można nazwać tego co widzimy. Nie wiesz skąd lecą kule, bo wróg jest wszędzie dookoła. Koledzy wokół ciebie padają niczym muchy, a ty nie masz się gdzie ukryć. Niewiele w tym heroizmu, choć twórcy kończą film na dużym poziomie patosu. Rozumiem, że to historia autentyczna, więc próbują oddać jakoś cześć tym, którzy polegli i tym, którzy wykazali się bohaterstwem, dlatego nie kręcę nosem. Ale to co zapamiętam to przede wszystkim to co widzimy wcześniej.

środa, 27 października 2021

Małe Licho i babskie sprawki - Marta Kisiel, czyli nie próbuj tego zrozumieć, po prostu baw się dobrze

Miałem co prawda pisać o zupełnie innej książce, ale na szczęście tak jak mam aż za dużo rzeczy do wyboru jeżeli chodzi o czytanie, tak i mam komfort z wyborem kolejności pisania. Skoro dziś zakończona, to i od razu lektura leci na Notatnik. Zwłaszcza, że cykl o Bożydarze Antonim Jekiełłku pokochałem od samego początku i polecam go i małym i dużym czytelnikom? Dlaczego? Bo to nie tylko książki zabawne, pełne ciekawych postaci, trochę absurdalnych sytuacji i dramatycznych przygód, to w dodatku mądre. Nienachalnie ale trafnie Marta Kisiel pisze o sprawach ważnych w dorastaniu, w budowaniu relacji, czy obrazu samego siebie. Małe Licho i babskie sprawki to już czwarta część serii, chłopak rośnie jak na drożdżach, idzie właśnie do czwartej klasy, więc i szkoła wysuwa się trochę jakby na pierwszy plan.
I to chyba jakoś trochę zmienia klimat opowieści, w której dotąd to dom, dość fantastyczne otoczenie w jakim chłopiec żyje i jego ekscentryczni opiekunowie, zajmowali najwięcej miejsca - ferie, wakacje, przygody... A teraz szkoła. Czy to źle? Niby nie, może nawet dla dzieciaków będzie to bardziej znajome, swojskie, tyle że trochę gdzieś umyka ten specyficzny klimat z poprzednich tomów, bo to co fantastyczne jest obecne jakby trochę mniej (ach jak brakuje Bazyla)...

wtorek, 26 października 2021

Żeby nie było śladów, czyli z zaciśniętym gardłem

Blisko trzy godziny seansu, w którym sporo jest scen, które dłużą się, wydają się niepotrzebne, dziwne że nie spróbowano podkręcić emocji muzyką, ona też nie pomaga w odbiorze, nie buduje napięcia. A mimo to jest to film który nie pozwala o sobie zapomnień, trzyma za gardło. I choć uważam, że w wyścigu po Oscary nie ma on szans, nie będzie poza Polską rozumiany, pomimo że wiele rzeczy w nim może drażnić (choćby dziwne manieryzmy w mówieniu poszczególnych postaci), to nie wiem czy można by to zrobić inaczej, lepiej. Tu nie chodzi bowiem o jakiś wyścig, który można wygrać, walkę, w której honorowo się przegrywa. To nie jest amerykańskie kino i tego typu opowieść. I może dobrze? Jeszcze bardziej bowiem dociera do nas to co jest najważniejsze - potworna siła, która została rzucona przez władze, żeby zniszczyć pojedyncze osoby, tylko dlatego, że odważyły się rzucić jej wyzwanie.
Kto bowiem uważał, że może oskarżyć o cokolwiek milicję obywatelską i władzę, której była narzędziem w ręku, ten uważany był raczej za szaleńca. Oskarżyć to jedno, ale mieć nadzieję na sprawiedliwość i wyroki skazujące mogli chyba tylko ci, którzy nie mieli nic do stracenia. Matka Grzegorza Przemyka czuła, że jest właśnie w takiej sytuacji. Gdyby jednak nie zeznania świadka, który był na komisariacie gdy młodego chłopaka katowali, sam proces nie miałby sensu.

Sprawa Prezydenta - Marc Elsberg, czyli jak Dawid z Goliatem

Wychowany jestem na powieściach Folleta, Forsytha, Clancy'ego czy Ludluma, nic więc dziwnego, że z przyjemnością czasem sięgam po thrillery sensacyjno-polityczne. Mogę więc fanom gatunku z czystym sumieniem polecić nazwisko autora wartego uwagi: Marca Elsberga. Jego "Sprawa Prezydenta" ma wszystko to co lubimy, czyli trzymającą w napięciu fabułę, zwroty akcji, a jednocześnie unika błędu, który czasem obniża ocenę książki: postawienia w centrum jednego bohatera, który wygrywa z całym światem, rozwiązuje spiski, łagodzi konflikty itp.
Ciekawe jest też to, że wszystko śledzimy z różnych punktów widzenia, które mocno pokazują nam wpływu polityki i stosunków międzynarodowych na różne wydarzenia. Dzięki temu lepiej rozumie się całą grę jaka toczy się na naszych oczach, motywację poszczególnych stron. Stawką jest nie tylko udowodnienie, że nawet najpotężniejsi ludzie świata nie są ponad prawem, a z drugiej strony reputacja mocarstwa, które nie będzie pozwalać na to, by ktokolwiek sądził ich obywateli... Im dłużej trwa rozgrywka, kolejni gracze jeszcze do zwiększają wartość tego co leży na stole i determinacja jeszcze bardziej rośnie.

Dewocje - Anna Ciarkowska, czyli od kogo, dla kogo i po co ten cud?

Mam trochę problem z tą powieścią. W tak modnym ostatnimi czasy krytykowaniu wszystkiego co wiąże się z duchowieństwem, katolicyzmem w naszym kraju i religijnością jako taką, mam wrażenie, że rodzi się jakie zaślepienie, w którym można łatwo zagubić sens krytyki, wskazywane realne problemy i punkty gdzie coś iskrzy przy spotkaniu wierzący-niewierzący. Taka zajadłość niby nie pojawia się w książce Ciarkowskiej, ale mimo wszystko coś mnie w niej uwiera. Może właśnie dlatego, że wszystko co jest tu związane z wiarą katolicką jest pokazane trochę w kontrze do tego co odczuwa sama bohaterka, jakby głębszą, bardziej prawdziwą więź z Bogiem. Ona, prosta, wyśmiewana, staje się narzędziem w Jego ręku. A oni wszyscy natychmiast z tego powodu dostają jakiegoś dziwnego zaćmienia, albo upatrując w niej cudotwórczynię, która magicznie coś może zdziałać, albo (dużo częściej) idąc za głosem proboszcza i jego przełożonych, czyli odsądzając ją od czci i wiary. Bo ich wiara jest płytka, nic nie rozumieją, są głupi, prymitywni, skupieniu na ziemskim życiu, na sprawach mało skomlikowanych. Nawet wszystko co bohaterka opowiada o swoich rodzicach, ludziach prostych, których nieodłączną częścią życia były odniesienia do wiary i religijność, trąci jakimś szyderstwem: zobaczcie co to za świat, przecież dziś już nikt tak nie myśli, jacy oni prymitywni, a ich wiara to łączenie przesądów z rytuałami. To świat, w którym ksiądz jest nie tyle przewodnikiem, co przełożonym, który żyje sobie wygodnie ponad nimi, ciesząc się władzą jaką nad nimi posiada. Czy nawet jeżeli tak wyglądało, może gdzieniegdzie nadal wygląda życie niektórych ludzi na wsiach, to znaczy że naprawdę nie mają wartościowego życia, nie są samodzielni w swoim myśleniu, są jak barany, z których możemy się nabijać? Jeżeli coś jest dla nich ważne, to trzeba im to koniecznie zabrać, bo my wiemy lepiej czego im trzeba?

poniedziałek, 25 października 2021

Chapelwaite, czyli King w stylu retro

Halloween się zbliża, może więc kilka horrorów wpadnie na bloga? Nie przepadam za tym gatunkiem, bo jakoś gdy trafiam na dobry film to potem mam niepokoje i lęki, a jak na słaby to wiadomo - poczucie straty czasu. Dla Kinga jednak zawsze zrobię wyjątek. I muszę przyznać, że Chapelwaite wypada dobrze! Tekst "Dola Jeruzalem" był prequelem do "Miasteczka Salem", choć można też go traktować jako oddzielną historię i chyba tak też można podejść do serialu. Może nie tyle strasznego, co niepokojącego i w sumie mi to pasuje. Nie muszę mieć klasycznych scen jumpscare, żeby poczuć klimat, tajemnicę i coś czającego się tuż za moim ramieniem (albo bohatera). W stylizacji retro to się sprawdza idealnie.

Kumulacja, czyli pieniądze to nie wszystko

Teatr Kamienica wystawił nową komedię, która zdecydowanie podbiła moje serce. Już nie wspomnę o udziale w niej mojej ulubienicy Izabeli Dąbrowskiej, bo wszyscy aktorzy na scenie dzielnie walczyli z nią o prymat, ale jest to komedia, która pod płaszczykiem śmiechu chowa poważne tematy. A takie lubię najbardziej, bo to one odkrywają ludzką obłudę, zakłamanie, żądze i to wszystko co staramy się ukryć przed wścibskim okiem bliźniego. Z takiego lub innego powodu. I zmuszają nas do zadawania sobie pytań, na które odpowiedzi bywają trudne.

sobota, 23 października 2021

Porwanie, czyli zdesperowani

Z dużymi obawami przed kolejnym lockdownem myślę o kolejnych zaproszeniach do teatru, ale cieszę się z tego co udało mi się jeszcze w ostatnich tygodniach zobaczyć. Jedną z premier jakie zaliczyliśmy jest nowa propozycja Teatru Gudejko (a wiecie, że lubię ten zespół) - komedia kryminalna "Porwanie", którą w stolicy można zobaczyć na scenie Spektaklove w Małej Warszawie.
Tekst hiszpańskiego dramaturga jest dość uniwersalny, choć nie skupia się na kwestiach towarzyskich, tylko problemach społecznych. Można powiedzieć niestety, podobne sytuacje jak te wymyślone przez autora, mogą zdarzyć się prawie na całym świecie, bo zwykli ludzie wobec mechanizmów tworzonych przez biznes i politykę, najczęściej są kompletnie bezradni.
Artur Barciś, który wyreżyserował tą sztukę nie idzie na łatwiznę, by walić w konkretną partię na naszym terenie, choć pewnie zapewniłoby mu to spory aplauz publiczności. To byłoby jednak przecież spore uproszczenie, bo te schematy są powtarzalne i kolejne wybory i nadzieje, szybko potem zamieniają się w rozgoryczenie.
O co chodzi z tym porwaniem? Ano wyobraźcie sobie, że pewien minister ma na oku duży interes: w miejscu sporego lokalnego targowiska wpuści deweloperów, którzy w podzięce za jego zgodę, na pewno zechcą odpalić mu jakiś czek jako dowód wdzięczności. Dla ludzi tam pracujących od wielu lat, to katastrofa - nie znajdą równie dobrego i niedrogiego miejsca dla swoich stoisk, a szukanie pracy gdy ma się prawie 50 lat, nie jest proste. Pojawia się więc pokusa, by może przez porwanie syna ministra, wymusić na nim zmianę decyzji?

piątek, 22 października 2021

Nigdy w życiu, czyli jak dobrze mnie znasz?

Kolejna notka z ostatnio wypróbowanych gier karcianych i planszowych. Ta wypróbowana zarówno w gronie osób, których nie znałem wcale, jak i znajomych. Wrażenia? Całkiem sympatyczne, w jednym i drugim przypadku, choć mam wrażenie, że gdybyśmy powtarzali rozgrywkę w tym samym gronie, coraz trudniej byłoby nam znaleźć frajdę z kolejnych pytań, więc może być problem z regrywalnością. Jeżeli jednak macie np. jako opiekunowie, czy animatorzy kontakt z różnymi grupami, to Nigdy w życiu może okazać się fajnym pomysłem na integrację.
O co chodzi? To gierka towarzyska, w której nie tylko staramy się odpowiadać szczerze na jakieś pytania, ale i bawimy się w typowanie tego jak kto odpowie.

środa, 20 października 2021

Powrót z gwiazd - Stanisław Lem, czyli obcy we własnym domu

lem_powrot-z-gwiazd_m W roku Lema, wstyd byłoby przynajmniej po jedną z powieści nie sięgnąć. Zgromadziłem w tym roku sporo tytułów do kolekcji, tym razem stawiając na ładne wydanie Wydawnictwa Literackiego (dotąd miałem sporo od Agory, a część nawet zostawiam jako dublety, bo jest np. ciekawe posłowie lub jakieś dodatki), a do czytania wybrałem Powrót z gwiazd. Tak, to właśnie z niej jest słynny fragment o tym jak w przyszłości będą wyglądać książki, na który powołują się wszyscy zachwycający się profetycznymi i futurologicznymi wizjami naszego mistrza. To wybór trochę przypadkowy, ale miałem ochotę na jedną z pierwszych powieści, zresztą obok Solaris, które przypominałem sobie nie tak dawno w różnych odsłonach, to jedna ze słynniejszych powieści. 
Gdy myślimy o lotach w kosmos, najczęściej przychodzą nam do głowy niesamowite wizje, pełne ryzykownych sytuacji dni spędzane poza ziemią, tymczasem Lem rozpoczyna swą powieść w miejscu, w którym zwykle można by pomyśleć, że takie historie się kończą, czyli od szczęśliwego powrotu na ziemię.

Martwa góra. Tragedia na przełęczy Diatłowa, czyli co tak naprawdę tam się stało

Tak niewiele ostatnio miałem okazji do oglądania produkcji rosyjskich, że gdy wypatrzyłem serial "Martwa góra", wiedziałem, że nie będzie długo czekał na dysku. Tajemnicza śmierć grupy studentów z roku 1959 podczas górskiej wycieczki w Uralu, nigdy do końca nie została wyjaśniona, nic więc dziwnego, że rodzą się różne teorie, mniej lub bardziej tajemnicze i fantastyczne.
Ten film jest ciekawą próbą zmierzenia się z tematem - z jednej strony to odtworzenie krok po kroku samej wyprawy, ale i od początku znamy jej finał i uczestniczymy w śledztwie, które ma dać odpowiedzi na różne pytania. Jako to się stało, że początkowo odnaleziono jedynie część ciał uczestników i to w dodatku w bardzo dziwnych okolicznościach, jakby sami skazali się na zamarznięcie, część w dodatku nosiła ślady napromieniowania.

wtorek, 19 października 2021

Gdzie jest dziewczyna z nutami? - Artur Pacuła, czyli ahoj przygodo!

Mimo tego, że moje dzieci już porosły i czytają już zupełnie inne rzeczy, nadal sięgam chętnie po literaturę dziecięcą i młodzieżową. Może trochę z sentymentu do własnych lektur, a może podświadomie powoli przygotowuję się do tego, by podsuwać coś do czytania kolejnemu pokoleniu? Na to przyjdzie czas, ale z przyjemnością zanurzam się w świat przygody, fantazji, czasem porównując to z tym, co sam czytałem w dzieciństwie. Przy książkach Artura Pacuły jest to dość proste, bo mimo tego, że to powieści zanurzone we współczesności, sam pomysł i konstrukcja fabuły jest bardzo zbliżona do tego co ekscytowało nas przez lata, czyli książek o przygodach Pana Samochodzika. Gdy słyszymy: skarby, od razu rozpala się jakiś impuls do działania, czujemy zew przygody. A że nie zawsze będą to złoto i diamenty, a raczej pamiątki z przeszłości, to nie szkodzi, ważne żeby ktoś młodym potrafił jedynie pokazać ich wagę, znaczenie. I tak też jest w tym cyklu. Grupka młodych ludzi, która poznała się na obozie wspinaczkowym, organizowanym przez nauczyciela historii, zwanego przez nich Bossem, tak bardzo się zżyła i pokochała wspólnie spędzany czas, że gdy tylko mogą próbują skrzyknąć się na kolejną wyprawę. I nawet jeżeli jest to coś dalekie od historii, a bliskie rekreacji, oni już wywęszą jakiś trop, który poprowadzi ich do ekscytującej przygody.

poniedziałek, 18 października 2021

Inteligenci, czyli frazesy, pozory i obłuda

  Brakuje nam świeżego spojrzenia na współczesne problemy na deskach teatralnych - nie brakuje prób odczytywania na nowo starych tekstów, ale sztuk które zostały napisane niedawno jest niewiele. I oto jedna z nich pojawia się i to w dodatku jako premiera teatru, który nie ma własnej sceny, a gościnnie pojawia się m.in. w Małej Warszawie (scena Spektaklove). Sztuka Marka Modzelewskiego, pewnie miałaby szansę na spory sukces, gdyby była propozycją lekką i banalną, bo przecież z taką obsadą miałaby szansę na wielkie tournée po kraju. Tyle, że "Inteligenci" nie są komedią o niczym, która jest bezpieczna i zbierze podobne brawa zarówno wśród zwolenników prawicy, jak i lewicy. To raczej komediodramat boleśnie przypominający nam, że żyjemy w kraju, w którym coraz więcej jest podziałów i uprzedzeń, a konflikty światopoglądowe i polityczne przebiegają czasem przez środek domu, dzieląc pokolenia i najbliższych.
Reżyserujący sztukę Modzelewskiego Wojciech Malajkat rozgrywa akcenty komediowe, jednak ten śmiech szybko jednak znika z naszych twarzy. Po prostu to co widzimy za bardzo przypomina różne sceny kłótni, jakie mogą być dobrze nam znane.

Duch oporu - Bisz/Radex, czyli pokaż mi język

Poszukiwania nowej dla mnie muzy ciąg dalszy. I wciąż wśród wykonawców krajowych. O ile podglądanie koncertu tak promowanego teraz wszędzie Maty, zniesmaczył mnie mocno, to przy tej płycie miałem banana na twarzy. i to mimo, że rap nie był i nie jest moją bajką. Świetne teksty, energia, ale i moim zdaniem świeże podejście muzyczne, przedziwna mieszanka elektroniki, ale i jazzu, sprawiają, że to materiał, którego słucha się świetnie. I aż dziwne, że to nie Bisz i Radex są na topce. Jak widać małolaty i proste teksty są w cenie i to nawet wśród tych, którzy nabijają się z gustów Polaków (disco polo).

niedziela, 17 października 2021

Narabi, czyli kamienie mają duszę

Oj duże zaległości mi się robią - świętowanie urodzin z przyjaciółmi wpłynęło na to, że ani zamówień na teksty, ani też notek na bloga nie pisałem wcale. Za to spędziłem miłe chwile i chyba 16 godzin grania w planszówki zaliczyłem, czego już bardzo dawno nie robiłem. Może więc choć w ten sposób ten czas zaprocentuje na blogu - wrzucę co jakiś czas coś z ostatnio granych tytułów. Na początek coś z ostatniej promocji FoxGames, które chyba czyści magazyny i wyprzedaje starsze tytuły za grosze.
Narabi to ciekawa gra logiczna, prosta, ale wcale nie tak prosta jak by się mogło wydawać.

piątek, 15 października 2021

Druga szansa - Katarzuna Berenika Miszczuk, czyli co jest prawdą, a co nie

Serial "Otwórz oczy" na Netflixie jakoś specjalnie nie kusi, zresztą opinie raczej nie wskazują na to, by jakoś szczególnie na niego polować, skorzystałem jednak z okazji, by przeczytać wznowienie powieści, która stała się inspiracją dla twórców tego filmu.
Tajemniczy szpital, utrata pamięci i trudność w odróżnieniu tego co jest realnym zagrożeniem, a co jedynie urojeniem - te elementy niby już niejeden raz widzieliśmy w różnych powieściach i filmach. Widać, że taka sceneria i warunki tworzą naturalny klimat dla atmosfery napięcia i zagrożenia - jak nie będziesz posłuszny, nafaszerujemy cię lekami, niczego ci nie wolno, bo to przecież dla twojego bezpieczeństwa... A ty już nie wiesz, co jest prawdą, a co nie - może rzeczywiście stanowisz zagrożenie dla innych i dla siebie?

czwartek, 14 października 2021

Losy się splatają, czyli Miłość, ślub i inne nieszczęścia oraz Human Capital

Po filmach Alejandra Gonzáleza Iñárritu, który w mistrzowski sposób potrafił pokazać przeplatanie się ludzkich losów, różni twórcy często sięgają po taki motyw. Ta sama historia, powoli odsłaniana, różne punkty widzenia, wielość postaci, ale w pewnym momencie wszystkie nitki się splatają i w finale widzimy już przesłanie w pełni. Jak różnie można to opowiedzieć.
W komedii Miłość, ślub i inne nieszczęścia wydawałoby się atutów sporo: niezła obsada (m.in. Keaton, Irons), lekki, komediowy klimat jak w "To tylko miłość", oryginalne postacie... Tymczasem ogląda się to bez większych emocji, a niektóre wątki ciągną ten film wręcz w stronę kina klasy B (cały wątek mafijny).

poniedziałek, 11 października 2021

Infantka - Wojciech Nerkowski, czyli czy scenarzysta może napisać dobrą książkę?

Czy wiecie kto to infantka? Ja nie wiedziałam, dopóki nie sięgnęłam po najnowszą książkę Wojciecha Nerkowskiego o takim tytule. Główną bohaterką jest młoda wychowanka domu dziecka – Hanna Wysocka. Dziewczyna nie wie nic o swoich rodzicach, ani o swoim pochodzeniu. Pracuje jako stewardessa w pewnych tanich liniach lotniczych, dzięki czemu mamy okazję poznać niektóre procedury, których należy przestrzegać w przestworzach oraz na lądzie.

Hanię poznajemy, kiedy wraz ze swoim chłopakiem Jakubem zwiedza zabytkowy pałacyk. Ku jej zdziwieniu zarówno Kuba jak i pozostali zwiedzający zauważają niezwykłe podobieństwo pomiędzy dziewczyną, a postacią ze starego obrazu. Dziewczyna uznaje to za przypadek, ale chęć poznania swojej tożsamości jest tak silna, że postanawia to sprawdzić.

niedziela, 10 października 2021

Milczenie, czyli nigdy nie pogodzę się z tym, że zaginęła

W głowie teatralne emocje, ale o nich może za chwilę, a na razie seans filmowy. Wypatruję kolejnych seriali, ale nagrywam również rzeczy, których zwiastuny wydają mi się interesujące i tak właśnie trafiłem na "Milczenie". To całkiem niezły thriller, w którym dość typowo pokazano dramat i determinację ojca, którego córka zaginęła, ale mniej typowy i interesujący sposób pokazano policjantkę, która swoje zasady gubi chcą ratować skórę bratu. I tak naprawdę napięcie między nimi, brak zaufania do władzy, która zawodzi, jest tu ciekawszy, niż podążanie tropem tajemniczego zabójcy ganiającego po lesie za kobietami. Finał co prawda będzie rozgrywkę pomiędzy nim, a ojcem, który jest zresztą strażnikiem rezerwatu jaki obejmuje ten las, to jednak jest już dość schematyczne...

sobota, 9 października 2021

Mi pasuje, czyli wejdzie czy nie wejdzie

Jakoś mam słabość do gier logicznych, więc nie dziwcie się, że oto reklamuję kolejną. Tytuł na razie rozegrany dwa razy na czyimś egzemplarzu, ale że dwa razy wygrałem, pewnie sobie to zafunduję w najbliższym czasie, żeby sprawdzić się w innym gronie.
W odróżnieniu od Azula, czy Sagrady, trochę brakuje mi tu interakcji, niby może grać do 6 osób, ale każdy po prostu sam decyduje o tym w jakiej kolejności układa kafelki na swojej planszy, jaką obierze strategię, a losowanie jest wspólne dla wszystkich, więc odchodzą nerwy w stylu: ja to chciałem dla siebie. 

Czy jeżeli ten element odpada nadal są emocje?

piątek, 8 października 2021

9 x John L., czyli dziewięć spojrzeń na Lennona


Są spektakle, które powinny być grane jedynie w teatrze, bo grane w salkach Domów Kultury mocno tracą w odbiorze. Brak zaplecza technicznego powoduje, że nie wszystko przebiega tak jak powinno. A mimo tych niedogodności spektakl nadal wybrzmiewa zachwytem nad muzyką, nostalgią za tamtymi, młodzieńczymi latami i wielką fascynacją liderem zespołu The Beatles, Johnem Lennonem. Jednocześnie jest to spektakl jednego aktora w wielu odsłonach, a każda z nich zasługuje na chwilę refleksji, bo to właśnie dzięki nim postać charyzmatycznego bohatera spektaklu odsłania nam inne spojrzenie na jego postać. Poznajemy go niejako poprzez wspomnienia dziewięciorga ludzi, którzy się z nim spotkali i pokazali nam inną cząstkę bohatera.

W dodatku wyraźnie czuć, że twórczyni i wykonawczyni spektaklu Anna Magalska jest – mimo upływu lat – dalej zafascynowana zarówno Lennonem jak i muzyką jaką tworzył. Tak jakby zajrzał on do duszy i pozostał tam do teraz, dalej fascynując i potrącając czułe struny kobiecej natury.

czwartek, 7 października 2021

Don Juan albo kamienna uczta, czyli kto ma rację?

 Ciekawość nagrodzona. Bo cóż ten Mikołaj G. może wydobyć nowego z Moliera? Molier, wprawdzie był doskonałym obserwatorem, jego komedie piętnowały głupotę, hipokryzję, snobizm a nawet naiwność, były dla środowisk kościelnych obrazoburcze, oburzały dewotów i hierarchów, piętnowały ludzkie wady i świetnie wpisywały się w kontekst polityczno-społeczny XVII w., ale jak to się ma do czasów nam współczesnych? A jednak…

Podobnie jak Molier, Mikołaj Grabowski jest krytycznym obserwatorem czasów nam współczesnych. A czego dotyczą hasła niesione na sztandarach? To walka światopoglądowa: o rolę człowieka w świecie, o rolę kościoła w społeczeństwie, pytania o to czy katolicyzm ma być religią dominującą, o prawa kobiet, o prawa osób spod LGBT. Na naszych oczach toczy się spór o tożsamość człowieka, a to z kolei formuje postawy ludzkie i czy tego chcemy czy nie musimy sobie zadawać pytania. I to robi tytułowy Don Juan w Teatrze Ateneum. 

środa, 6 października 2021

Almond - Sohn Won-Pyung, czyli życie bez emocji

Koreańska powieść, która zyskała na rozgłosie światowym dzięki temu, że rekomendował ją zespół BTS - w ten sposób zainteresowali się nią młodzi czytelnicy. Żeby tak zawsze można było w taki sposób wpływać na gusta i postawy młodych i np. przekonać ich do... (i tu sobie wpiszmy co chcemy). Nie ma w tym co piszę ironii (no może troszkę), bo przecież jeżeli kogoś zachwyci jakaś historia, ma prawo podzielić się ze swoimi fanami emocjami, które w nim siedzą. Historia jest trochę w stylu książeczek Erica-Emmanuela Schmitta, czyli ma poruszać emocje, opowiada o uczuciach, wzrusza, a jednocześnie napisana jest w prosty sposób, więc ten "próg wejścia" nie jest za wysoko. Jest więc spora szansa, że dla niektórych ludzi, to będzie rzeczywiście rzecz "genialna", "piękna", "najważniejsza książka tego roku". I nie ma co z tym dyskutować. Fakt, iż słabo znamy literaturę z Azji, dopiero ją odkrywamy (Tajfuny - w tym roku obiecuję sobie wreszcie wyruszyć z Wami w tą stronę, a WUJ kłaniam się nisko za kilka tytułów już przeczytanych), to szansa na wiele literackich odkryć, tylko nie wiem czy droga do polskiego czytelnika i pokazanie mu piękna tej literatury, prowadzić przez tłumaczenie z angielskiego, więc wtórne, już przerobione... Może ta historia mogłaby by mieć w sobie jeszcze więcej złożoności, barw i emocji? 

wtorek, 5 października 2021

Nie czas umierać, czyli ale jednak pora odejść

Pożegnanie z Danielem Craigiem wyobrażałem sobie trochę inaczej, ale cóż, zmienia się publiczność, zmienia się świat, to i Bond się zmienia. Nie sądziłem, że będzie aż tak ckliwy, sentymentalny i pozbawiony dawanego cynizmu, takie widać mamy czasy. Żegnamy się z pewnym pomysłem na ten cykl, bo nie ma co ukrywać, że choć wskrzeszono go w ładnym stylu, to już czuć było pewne znużenie. Pytanie co dalej? Kobieta jako agent 007? To już widzimy w Nie czas umierać i świat się nie wali, choć towarzyszy jej jeszcze Craig jako agent na emeryturze, wciągnięty w sprawę natychmiast gdy słyszy, że chodzi o Spectre. Czy może znajdzie się jednak inny pomysł na Bonda? Oby nie w takim stylu jak ten ostatni.
Wybaczam dużo, bo i tak tyle czekaliśmy na ten film, mimo wszystko ma sporo fajnych momentów, miłego nawiązywania do poprzednich odsłon cyklu, mam jednak trochę w sobie żalu. Nie tylko ze względu na to, że to pożegnanie, ale też i na to, że w takim trochę sentymentalnym i mało bondowskim stylu. Ckliwość najwyraźniej dotknęła tu nawet czarny charakter, który zachowuje się irracjonalnie.

Sztuka miłości - Ars Latrans Orchestra, czyli po prostu magia

Ależ cudeńka powstawały w pandemicznym czasie. Gdy muzycy odcięci są od swojej publiczności przez brak koncertów, okazuje się mają jednocześnie chwilę, by spotkać się w składzie w jakim pewnie rzadko mają okazję i z tych eksperymentów materiał może być naprawdę cudownym owocem. Stowarzyszenie Ars Latrans to ciekawy projekt artystyczny, coś w rodzaju interdyscyplinarnego festiwalu sztuki, który łączy przeróżnych ludzi. W tym roku grono jakie zostało zaproszone do współpracy jak dla mnie nagrało jedną z ciekawszych płyt w naszym kraju tego roku. Wokół tegorocznego tematu, czyli miłości, powstał materiał, w którym jest świeżość, jest oddech, jest cudowna przestrzeń. Od ulotnych brzmień niczym z płyt Cocteau Twins (Walk the line), przez coś bardziej klubowego, elektronikę, aż po trochę oldschoolowe disco... Ileż pomysłów, ile lekkości. Po prostu pokochałem ten krążek i aż chciałbym posłuchać tego materiału na żywo, a do Krakowa cholera kawałek :(
Zobaczcie skład artystów z tej płyty - każdy z nich wart uwagi i obserwowania (o Bass Astral x Igo pisałem, o Runforrest nawet nie tak dawno), ale tu ich wrażliwość i pomysły stworzyły kapitalną mieszankę.
Aleksandra Dąbrowska (Odet), Grzegorz Wardęga (runforrest), Kuba Tracz (Bass Astral x Igo), Jakub Wojtas (Clock Machine/kidei), Kuba Jaworski (Gypsy and the Acid Queen), Maciej Kwarciński (Hyper Son), Nikodem Dybiński (dybiński), Piotr Wykurz (Clock Machine/kidei), Aleksander Czerkawski (Jan Serce). Nie znacie tych nazwisk i projektów za którymi stoją? To nadrabiajcie, bo warto!

poniedziałek, 4 października 2021

Snowflake - Louise Nealon, czyli powiedz do lustra, że jesteś szczęśliwa

Pewnie trochę na bazie szumu wokół "Normalnych ludzi", kolejny debiut z Irlandii i kolejna historia o dorastaniu trafia do rąk czytelników w Polsce. W sumie to jednak dobrze, bo może w innym przypadku nikt by się nią u nas nie zainteresował. Nie próbowałbym raczej tworzyć na jej bazie kolejnych definicji typu: "obraz pokolenia", ale i tak warto zanurzyć się w tą pełną goryczy historię, poczuć te emocje, spróbować je zrozumieć. Bez łatek, prób generalizacji, ale po prostu traktując to jako historię o młodej dziewczynie szukającej akceptacji, przyjaźni, wyzwolenia się z pewnych ram, które jednocześnie ją definiują, ale i wiążą. Może ktoś powie: miałem podobnie, może coś go przerazi, a może czymś się zachwyci - wchodzimy w świat doświadczeń i emocji, które przecież trudno szufladkować, które są czymś bardzo indywidualnym. I tak jak dla bohaterki miejsce, którym się wychowuje, czyli mleczna farma na wsi i jej otoczenie, to raczej powody do wstydu i kompleksów, dla jej znajomych są czymś godnym pozazdroszczenia. Ona znowu zazdrości im - możliwości, luzu, pieniędzy, otrzaskania, nie zdając sobie sprawy, że ich pozorna swoboda i szczęście, są często maskami, skrywającymi duże problemy. I trochę o tym jest ta powieść: o tym by akceptować innych i siebie z całym bagażem tego co nas stanowi, nawet jeżeli coś czasem wydaje się trochę odstawać od tego co byśmy definiowali jako normę. 

niedziela, 3 października 2021

Martwe lwy - Mick Herron, czyli uśpiony wcale nie znaczy, że niegroźny

Nie tak dawno pisałem o pierwszym tomie tego cyklu, czyli o Kulawych koniach, a oto już mamy w Polsce wydaną kontynuację. Zdecydowanie: pomysł na bohaterów i specyficzną atmosferę z niego wynikającą, to strzał w 10, efekt jest oryginalny i wciągający. W thrillerach szpiegowskich dotąd zwykle byliśmy obserwatorami skomplikowanej gry między wywiadami, analizą danych, próbami infiltracji wroga, przewidywaniem zagrożenia. A teraz wyobraźmy sobie, że w taką grę, próbuje wejść grupa ludzi, którzy zostali odrzuceni ze służby, z różnych powodów uznano, że do niej się nie nadają. Kulawe konie. Sfrustrowani, pełni wściekłości, wciąż mający nadzieję, że jednak będą się mogli wykazać i coś zdziałać. I dlatego czasem ryzykują, ładują się w sprawy, które ich trochę przerastają.
Gdyby tylko ich szef nie był takim irytującym gościem, który nie chce zdradzać żadnych sekretów, który ich wykorzystuje i nigdy nie powie nawet dobrego słowa. Mogliby być świetnym zespołem, nawet w tym składzie. Gdy każdy z nich próbuje działać sam, nawet trochę wykradając tajemnice przełożonego, może to doprowadzić jedynie do jakiejś katastrofy, którą trzeba będzie naprawiać ogromnym nakładem sił.

sobota, 2 października 2021

Doktor Death, czyli neurochirurg, który obiecywał cuda

Malutkie opóźnienie z notkami, ale postaram się nadrobić jutro i może wyjazd służbowy za bardzo nie wpłynie na kolejne (w końcu są wieczory). Będzie na pewno coś świetnego muzycznie, będzie kontynuacja Kulawych koni, czyli szpiegowskiego thrillera i pewnie głośny debiut z Irlandii, czyli Snowflake.
A dziś serial. Ciekawy, choć mam wrażenie, że można by z tego materiału wyciągnąć jeszcze więcej. W końcu od początku domyślamy się jak skończy się walka o zakaz pracy lekarza, któremu zarzuca się całą masę błędów. Po co więc próbować rozgrywać jakieś napięcie z postępowaniem prokuratorskim, zbieraniem świadków, sugerowaniem, że walka się nie uda, bo facet ma za mocne plecy?
Jest w tym jednak coś ciekawego, co w obejrzanych przeze mnie 6 odcinkach pobrzmiewa i sprawia, że mam ochotę oglądać dalej. A tym czymś jest...