piątek, 9 marca 2012

Harjunpaa i kapłan zła czyli glina po fińsku

Od razu chyba powinienem zaznaczyć, że nie czytałem powieści o przygodach tego bohatera. Ważne chyba, żeby to zastrzec, bo przecież film powstał po książce, która zdobyła pewną sławę. Czy jej dorównuje trudno stwierdzić. Jak dla mnie to po prostu niezły mroczny kryminał zmieszany troszkę z thrillerem, bo samego śledztwa tu niewiele, za to klimat zagrożenia wciąż narasta. Rzecz, która może i nie powala na kolana, ale ogląda się całkiem nieźle - to tak jakby obejrzeć fińską wersję Pitbulla czy Oficerów. A przecież człowiek czasem jest ciekawy co ogląda się w innych krajach, co ich tam fascynuje i jakich mają bohaterów.
Oficer helsińskiej policji Timo Harjunpää to twardziel, który nie bał się żadnego zadania, był w tym co robił najlepszy. Ale do czasu... 
Gdy brutalnie zamordowano jego córkę, świat zawalił mu się na głowę - poczucie winy (spóźnił się żeby ją skądś odebrać), coraz gorsze relacje z żoną, zamknięcie się w sobie, chęć zemsty (bo sprawca dostał niewielki wyrok i wkrótce wyjdzie na wolność). Pewnie długo można to by ciągnąć - alkohol, depresja, mroczne myśli, a z dawnego policjanta pozostał jedynie cień.
A tymczasem w helsińskim metrze policja ma twardy orzech do zgryzienia - kilka przypadkowych (samobójczych?) śmierci, które trudno wyjaśnić. Losy Timo i człowieka, który stoi za tymi wydarzeniami zupełnie przypadkiem się krzyżują. Seryjny morderca owładnięty szaloną "misją" zbawienia tych, którzy są pokrzywdzeni i karania sprawców wszelkiego zła wziął na cel również naszego inspektora. Teraz tylko pytanie, który z nich w tym pojedynku wygra.
Cały film jest niesamowicie mroczny (skandynawowie to potrafią!), większość postaci tu występujących ma jakieś problemy, pełno tu przemocy (również rodzinnej), kłótni, konlifktów, dojmującego smutku i samotności. Nawet religia niekoniecznie jest przedstawiona jako coś co daje pocieszenie. Oczywiście nie jest to jakaś głęboka analiza socjologiczna społeczeństwa Finlandii, ale po prostu dobrze wykorzystany pomysł na opowiadanie historii w pewnej surowej , chłodnej i depresyjnej kolorystyce. Mogę jedynie stwierdzić, że udało się to nieźle. Oglądałem z równie z przyjmenocią podobną do tej jaka towarzyszyła mi najlepszym krajowym produkcjom tego typu. A na dodatek znalazłem sobie nawet wątki porównawcze i "komediowe". O ile u nas policjanci filmowi przypominają najczęściej Lindę z psów, czyli krótko ostrzyżonego twardziela w skórze to fińscy oficerowie jako żywo mogliby występować w filmach o gangach motocyklowych :) Te baki, brody, irokezy... Ciekawe czy tak naprawdę się "noszą"... 

5 komentarzy:

  1. Na mojej półce czeka ta książka do przeczytania, ale po tych strachach jakie zafundowałeś w opisie, to w najbliższym czasie po nią nie sięgnę. Jednak bądź, co bądź kiedyś zrobię to ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. zależy co lubisz... czyż ksiązki Krajewskiego nie są też mroczne? książka może być niezła

    OdpowiedzUsuń
  3. Skandynawskie kryminały. Mają to coś :)
    Nawet ich romansidła są jakieś też ciekawsze ;)
    Film może być niezły, ale Finowie są chyba jeszcze mroczniejsi niż Szwedzi z racji położenia geograficznego...

    OdpowiedzUsuń
  4. Wkradło się troszkę literówek w tekście ;)
    Proszę o korektę i skasowanie ninejszego posta - nie wiedziałem jak to inaczej zgłosić ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. bardzo dziękuję za zwrócenie uwagi - niestety literówki to moje przekleństwo - piszę szybko, a ponieważ trzeba codziennie coś wrzucić to potem nawet czasem nie ma czasu żeby zrobić porzadną korektę :(

    OdpowiedzUsuń