Marudziłem już kiedyś u siebie na blogu na Kac Vegas i tym podobne "komedie" z dowcipami na żenującym poziomie, a sprzedawanymi jako komedie dekady. Ale tam od biedy można wskazać jakąś śmieszność, nawet jeżeli jest ona poniżej pewnego poziomu. Ale tu? Powiedzcie mi co jest zabawnego w tym raczej depresyjnym filmie o dwóch niedojrzałych gościach działających sobie na nerwy? Onanizowanie się przed snem? Ondulacja na głowie? Spożycie czyichś prochów przez pomyłkę? Jazda przez wertepy by ktoś kto jest na klapie samochodu podskoczył do góry? Sam nie wiem. Może i w tym filmie jest jakaś fabuła i może nawet nie jest ona beznadziejnie głupia, ale ja chyba nie byłem w nastroju by zaakceptować jako zabawną i interesującą jazdę tych dwóch wariatów przez Stany. Tak wariatów, bo choć tylko jeden sprawiał takie wrażenie, to drugi poprzez poziom swojej złości, hamowanych emocji, które znienacka wypuszczał wcale nie był bardziej "normalny".
W skrócie: biznesmen Peter Highman (Downey Jr) jest daleko od domu i marzy o tym by jak najszybciej dotrzeć do żony do LA, termin porodu ich dziecka już za kilka dni, wiec czas goni. Ale na lotnisku jego los skrzyżuje się z ekscentrycznym Ethanem Trembleya (Zach Galifianakis), który chce dostać się do Hollywood by robić karierę aktorską. Po zamianie walizek, nieporozumieniach, przepychance w samolocie obaj dostają zakaz lotów i muszą wyruszyć w trasę samochodem. Ethan jest przeszczęśliwy, bo lubi towarzystwo, ale Peter najchętniej by go zamordował za różne dziwaczne jgo zdaniem zachowania. Ale niestety to Ethan ma kasę i samochód - portfel Petera gdzies zaginął.
Scenarzyści wcisnęli w film wszystko co się dało by "normalnego" biznesmena wyprowadzić z równowagi, albo do czego zmierza przesłanie tego filmu, czyli "nauczyć go tolerancji" - od idiotycznych przekonań i złudzeń Ethana, jego poglądów na życie, beztroski, przez palenie trawy, jazda pod wpływem, ucieczki policji itd. Są zupełnie inni, ale obaj na swój sposób niezrównoważeni i średnio potrafią układać swoje relacje z innymi. Można więc z góry spodziewać się, że scenariusz zmierza do tego by się zaprzyjaźnili - bo prawdziwi mężczyźni muszą mieć przyjaciela, a przyjaźń hartuje się tylko w takich warunkach (jak np. ucieczka z granicy meksykańskiej gdzie zabłądzili)...
Scenarzyści wcisnęli w film wszystko co się dało by "normalnego" biznesmena wyprowadzić z równowagi, albo do czego zmierza przesłanie tego filmu, czyli "nauczyć go tolerancji" - od idiotycznych przekonań i złudzeń Ethana, jego poglądów na życie, beztroski, przez palenie trawy, jazda pod wpływem, ucieczki policji itd. Są zupełnie inni, ale obaj na swój sposób niezrównoważeni i średnio potrafią układać swoje relacje z innymi. Można więc z góry spodziewać się, że scenariusz zmierza do tego by się zaprzyjaźnili - bo prawdziwi mężczyźni muszą mieć przyjaciela, a przyjaźń hartuje się tylko w takich warunkach (jak np. ucieczka z granicy meksykańskiej gdzie zabłądzili)...
Ta "jazda bez trzymanki" nie powala ani tempem, ani dowcipami, a sensu tu lepiej wogóle nie szukać...
Ale może to po prostu ja mam jakieś pojęcie na temat tego co może bawić w komedii.
Ten film jest beznadziejny. Nie byłam go wstanie obejrzeć do końca. Dobija mnie takie kino!!!
OdpowiedzUsuńOmijam takie za przeproszeniem "kino" wielkim łukiem.
OdpowiedzUsuńA mnie się podobało - przygotowałam się na średnio inteligentną komedię (no dobra, nieinteligentną) i dobrze się bawiłam. Chociaż żarty z onanizowaniem przed snem i w ogóle te bardziej wulgarne rzeczywiście mnie strasznie odrzucały...
OdpowiedzUsuń