Cholercia - odważny pomysł. Nakręcić film o chorowaniu na raka w tonie komediowym? Komedia romantyczna, kumplowska (czy kampusowa jak to zwą Amerykanie) okraszona tonami bluzgów, obscenicznych tematów i dramat o bólu, samotności, depresji - przecież tych nastrojów wydawało by się nie da się połączyć. A tu okazuje się, że można. Nie jest to na pewno film, którym można by sie zachwycać i do niego wracać - ot obyczajówka z przecietnymi rolami, którą pewnie za jakiś czas zapomnimy. Ale ze względu na wątek choroby młodego człowieka, który całe życie ma jeszcze przed sobą i nie ma ochoty go tracić film ma w sobie to coś co sprawia, że wzbudza zainteresowanie. Nieźle pokazane zarówno różne reakcje otoczenia jak i zmiany w psychice samego bohatera. Jest pewna grupa, która dramatu o chorobach nigdy nie będzie chciała oglądać - może istnienie takiego lżejszego filmu pozwoli im temat troszkę "oswoić".
Pojawia się we mnie tylko obawa, że temat może zostać spłycony do palenia marihuany leczniczej oraz tego żeby nadal wyciągać kumpla/kumpelki do barów i na podryw. Możemy trochę wczuć się w psychikę czlowieka, któremu świat poprzez chorobę wali sie na głowę, doceniam wszystkie akcenty mówiące o tym, że nie chce on litości, ale wsparcia i normalnego traktowania. Ale trochę mam wrażenie, że przesadzono z tym rozłożeniem akcentów (choćby happy-endem rodem z komedii romantycznej). Zastanawiam się dla kogo ten film przede wszystkim jest - dla tych, którzy przeżywają trudne chwile choroby (i dla nich jest to zakończenie i akcenty optymistyczne w filmie) czy też dla ich przyjaciół, którzy nie wiedzą jak sie zachowań i choroby (a szczególnie raka) boją się jak zarazy... Podobno twórcy korzystali z prawdziwych doświadczeń (zdaje się, że scenarzysty) :) a to akurat akcent optymistyczny. Z rakiem można wygrać! 50% szansy to jednak szansa... I jakie to amerykańskie...
Bohater - Adam (Joseph Gordon-Levitt), troszkę sztywny młody człowiek ma nijakie życie, ale stara się pielęgnować to co ma jakby to byl największy skarb - trochę olewająca go dziewczyna, niedoceniający szef, mało pasjonująca praca... Gdy w trakcie wizyty lekarskiej usłyszy, że ma raka kręgosłupa będzie to dla niego cholernie trudny moment. Uświadamia sobie jak mało przeżył, doświadczył, jak nijakie jest jego życie, a z drugiej strony nie ma w sobie zbyt wiele odwagi by to zmienić.
Adam ma jak już wspominałem dość chłodną dziewczynę; rodziców, których nie chce widzieć na oczy; terapeutkę, która wciąż się uczy i wcale mu nie pomaga oraz przyjaciela (Seth Rogen), który wydaje się, że myśli trochę inna częścią ciała niż głowa i tylko o jednym, cały czas ciągnąć go na imprezy. Zamiast dostawać wsparcie chłopak czuje się tak jakby prawie całe otoczenie od niego jeszcze wsparcia oczekiwało. Wszyscy w którymś momencie szczerze lub nie, ale przyznają jak im ciężko, jak są bezradni. Do tego samego będzie musiał dojść także Adam. Bo zaprzeczanie i udawanie, że "jest ok" na dłuższą metę nie pomaga. Wszyscy więc będą musieli się czegoś dzięki temu doświadczeniu nauczyć, niektórym wyjdzie to na dobre, inni nie będą potrafili sobie dać rady. Jak to w życiu.
Opowiedziane lekko mimo trudnego tematu. I mam wrażenie, że nawet trochę zbyt lekko. Ale to już tylko moje subiektywne odczucie. Mimo wszystko - można zobaczyć.
Bohater - Adam (Joseph Gordon-Levitt), troszkę sztywny młody człowiek ma nijakie życie, ale stara się pielęgnować to co ma jakby to byl największy skarb - trochę olewająca go dziewczyna, niedoceniający szef, mało pasjonująca praca... Gdy w trakcie wizyty lekarskiej usłyszy, że ma raka kręgosłupa będzie to dla niego cholernie trudny moment. Uświadamia sobie jak mało przeżył, doświadczył, jak nijakie jest jego życie, a z drugiej strony nie ma w sobie zbyt wiele odwagi by to zmienić.
Adam ma jak już wspominałem dość chłodną dziewczynę; rodziców, których nie chce widzieć na oczy; terapeutkę, która wciąż się uczy i wcale mu nie pomaga oraz przyjaciela (Seth Rogen), który wydaje się, że myśli trochę inna częścią ciała niż głowa i tylko o jednym, cały czas ciągnąć go na imprezy. Zamiast dostawać wsparcie chłopak czuje się tak jakby prawie całe otoczenie od niego jeszcze wsparcia oczekiwało. Wszyscy w którymś momencie szczerze lub nie, ale przyznają jak im ciężko, jak są bezradni. Do tego samego będzie musiał dojść także Adam. Bo zaprzeczanie i udawanie, że "jest ok" na dłuższą metę nie pomaga. Wszyscy więc będą musieli się czegoś dzięki temu doświadczeniu nauczyć, niektórym wyjdzie to na dobre, inni nie będą potrafili sobie dać rady. Jak to w życiu.
Opowiedziane lekko mimo trudnego tematu. I mam wrażenie, że nawet trochę zbyt lekko. Ale to już tylko moje subiektywne odczucie. Mimo wszystko - można zobaczyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz