środa, 31 marca 2021

Dunkel - Jakub Bielawski, ta ciemność, która jest w tobie

Długo mi zeszło z tą książką i to z dwóch powodów. Zanurzanie się w świat stworzony przez Bielawskiego to wchodzenie w mrok, przypominały mi się refleksje znajomej po seansie filmu "Dom zły", gdy stwierdziła, że była chora, czuła się po nim po prostu brudna. To nie jest też, jak w kryminałach obserwowanie zła, z nadzieją na to, że zostanie ukarane. W Dunkelu raczej nadziei nie ma, jest raczej apatia, poddanie się losowi, a jeżeli jakaś reakcja na zadane cierpienie, to co najwyżej poprzez zadanie bólu komuś innemu.
Jest jeszcze druga trudność - forma literacka jaką przyjął Bielawski. Zero dialogów, przeskakiwanie w chronologii, urywanie wątków, spora ilość postaci pojawiających się na chwilkę... Jesteśmy obserwatorami, a jednocześnie siedzimy w głowach bohaterów, czujemy ich ciała, patrzymy ich oczami.
To jedna z takich powieści gdzie język i klimat zachwycają, ale zastanawiasz się czy przypadkiem przy dbałości o formę, nie zagubiła się fabułą i to co autor chciał nam opowiedzieć.

wtorek, 30 marca 2021

Starzy i młodzi, czyli trzypak filmowy: Dziennik mojego umysłu, Nigdy nie jest za późno, Lato Bagnoldów

Chyba o filmach napisze mi się szybciej, więc Dunkel na jutro. W kolejce Bochus, Wilczyński i może coś jeszcze przeczytam przez Święta. Marzec był bogaty w lektury, oby kwiecień nie był gorszy... 

Dziś filmowo, ale są to mniej znane rzeczy, więc nie wiem czy łatwo je upolujecie. Najpierw tytuł znany, ale to akurat zmyła, bo po prostu produkcja z Meryl Streep miała podobny tytuł. Ta wersja "Nigdy nie jest za późno" też ma tony komediowe, ale w trochę innym stylu. Oto czterech panów, którzy kiedyś służyli razem w jednostce specjalnej w Wietnamie, razem dostali się do niewoli, aby z niej dokonać brawurowej ucieczki. I oto teraz znowu się spotykają, bo jeden z nich potrzebuje pomocy. Tyle, że każdy z nich już dawno ma szczyt swoich umiejętności już dawno za sobą - jeden jeździ na wózku, jeden ma zaniki świadomości, wszyscy biorą leki i są skazani na pobyt w domu opieki...

poniedziałek, 29 marca 2021

Lekcja miłości, czyli nie jest za późno

Plan zrobiony - marzec kończę z ilością notek zgodnie z planem. Który to już raz się udało :) A więc czekajcie jeszcze na Dunkela i jeden trzypak filmowy. W czwartek notka, a potem Triduum i krótka przerwa. Jak wypali plan piątkowy pewnie znajomi znajdą relację na FB ale nie Notatnikowym, tylko prywatnym. 

Dziś coś bardzo ciekawego, choć pewnie zachwyci głównie fanów kameralnych dokumentów. Samo życie, można by powiedzieć. A ono bywa i kolorowe, i szare, i czarne jak noc.
Śledzimy z kamerą i mikrofonem przez kilka miesięcy Jolę. To kobieta, która ma już za sobą prawie 50 lat małżeństwa, szóstkę dorosłych już dzieci i zaczyna się dusić w swoim domu. Ma dość znoszenia awantur, zdrad męża, chce przestrzeni dla siebie. Do Polski jeździ ze swojego domu we Włoszech by odpocząć, by spotkać się z przyjaciółkami, ale jak się okazuje ma szansę też na odnalezienie dla siebie nowej szansy na uczucie.

niedziela, 28 marca 2021

Smutek ryb - Hanna Krall, czyli przyjrzyjmy się tym stworzeniom i nam samym

Pięknie wydana książka z wywiadami Hanny Krall, które chyba wcześniej w wersji książkowej nie były wydane. Ciekawe uzupełnienie dla fanów autorki, ale i niezła lektura dla tych, którzy znają ja mniej. Dlaczego? Bo to dowód na to, jak można robić swoje, nawet jeżeli ci rzucają kłody pod nogi.
Wyrzucona z Polityki Hanna Krall szukała jakiegoś miejsca gdzie mogłaby pisać, zarabiać, a władze (niby już po stanie wojennym, ale wciąż nie było łatwo) jej to blokowały. Znalazła miejsce w Wiadomościach Wędkarskich, co może wydawać się ciut kuriozalne, ale jak sami możecie zobaczyć, nawet takie miejsce można jakoś oswoić.
Jej rubryka, czyli Smutek ryb, jak sama żartowała miała służyć nie tyle wędkarzom, co ich kobietom, żeby mogły poczytać sobie coś inteligentnego. Starała się mocno, by zawsze wątek ryb się pojawiał, ale już sam dobór rozmówców, tematów, czy też kontekstów w jakim ryby się pojawiają, to już niezła zabawa, której chyba nie spodziewali się ani jej przełożeni, ani też cenzorzy.

piątek, 26 marca 2021

Bezmatek - Mira Marcinów, czyli łatwo powiedzieć: trzeba żyć dalej

Ankiety poszło jakoś spokojnie, muzyczka soulowa się snuje z głośnika, a ja po raz kolejny siadam do notki o "Bezmatek" Miry Marcinów. Ciężko powiedzieć coś o takiej pozycji, bo chyba każdy może odbierać ją trochę inaczej - może zależnie od własnych doświadczeń, spojrzenia na różne sprawy. Na przykład dziś znajoma, która zajmuje się pomocą ofiarom przemocy domowej, powiedziała, że ta proza (i bohaterka) wydawała jej się strasznie zamrożona emocjonalnie. Kurcze, a dla mnie tu jest tyle emocji. Nawet w tych fragmentach żartobliwych, jakby zbieranych okruchach dzieciństwa, cytatach z jakichś piosenek, tekstów... Nawet w ironizowaniu. Cholera, tyle tu słów, myśli, które sam człowiek sobie dopowiada. I dobrze. Po co od razu mówić wszystko, skoro tak trudno to nazwać.

czwartek, 25 marca 2021

Dead Poet Society - -! - (The Exclamation Album), czyli robić swoje

Idźmy za ciosem i znowu zarzućmy coś muzycznego. Dziś jeszcze większa dawka mocy. Debiutancki krążek Dead Poet Society poza tym, że zaskakujący tytuł, stanowi sporą dawkę bardzo miłych dla mojego ucha dźwięków. Zaskakujące połączenie chwilami bardzo łagodnego wokalu ze ścianą gitar godną Mansona czy RHCP. Ładne to jest! Zaskakująco melodyjne, ale i miejscami nabiera fajnego charakteru. Są w tym zarówno jakieś odwołania do bluesa, rocka, metalu. Balansuje między gatunkami, trochę wciąż szukając drogi do tego, by jednak podbić serca nawet tych, którzy ciężkiej muzy słuchają rzadko. Młodziaki mają ciekawe pomysły i choć towarzyszy temu też tupet (a może brak skromności?), no bo wstawki z rozważaniami na temat świata to chyba jednak fajnie by było zachować na wywiady. Taka buta od strony muzycznej przynosi jednak fajny efekt. Jest w tym sporo fajnych pomysłów, gitarki rzężą aż miło, a tu kawałek rozwija się w bardziej popowym kierunku albo bywa odwrotnie, niby w tle jest łagodniej muzycznie, a tu w wokalu wściekłość aż miło...

środa, 24 marca 2021

Orell - Bass Astral x Igo, czyli podróż w inny wymiar

Notatnik to zapis chwili i po raz kolejny to wykorzystuję. Planowana notka na temat książki pójdzie jutro. Dawno nie było muzyki? To łapcie.

Bass Astral x Igo. Pisałem o tym jakie wrażenie na mnie zrobił ich koncert (kliknij tu), na kolejny bilety już kupione i czwarty raz przekładany termin, ale ja nie tracę nadziei. A póki co płyta. W oczekiwaniu na nową, ich drugi krążek, który dobrze oddaje charakter tego co robią. 

To muzyka taneczna. Bezsprzecznie.
A jednak cholera nie nikt tego nie zestawi z sieczką klubową, gdzie masz cały czas jeden prosty motyw. Tu jest dusza.

To jest muzyka do słuchania. I też się zgadza.
Głos Igo nadaje jej charakter, czasem pazura, a czasem melancholię. Może to nie są kawałki nadające się na przebój, który się nuci bo w głupawy sposób się przyczepił, słucha się tego jednak z przyjemnością. Nie tylko jako tło, do robienia czegoś (ja właśnie siedzę nad analizą wydatków gmin z 3 województw :)), bo jakoś wkręcasz się w ten rytm, całe ciało zaczyna chodzić, a ty dostajesz dawkę świetnej energii. 

wtorek, 23 marca 2021

„Powrót” – Festiwal Nowe Epifanie, czyli oczyśćmy się z przeszłości

Zmarła matka. Rozrzucone po świecie rodzeństwo powraca do domu na pogrzeb rodzicielki. Trzeba poczynić przygotowania do ostatecznego pożegnania, omówić pewne sprawy. Opornie im to idzie. Widać, że nie chcą w tym ciężkim dla wszystkich czasie poruszać spraw, które im ciążą, nie dają spokoju, ale jednocześnie bolą ich samych i wprowadzają nerwową atmosferę. Dla nich to nie tylko fizyczny powrót do domu, to także powrót do czasów dzieciństwa. Wyraźnie widać, że nie jest im tu dobrze, że nie chcą tu być. Cóż z tego, że Magda, która została w rodzinnym domu, by opiekować się starą matką, usiłuje być miła dla przyjezdnych, kiedy wyraźnie widać, że ani starszy brat ani młodsza siostra nie pałają do siebie i do niej jakimiś cieplejszymi uczuciami (świetnie zilustrowane ni to tańcem ni grą dziecinną na początku spektaklu). Niby grzeczne rozmowy, niby unikanie drażliwych tematów, jednak wyraźnie w powietrzu czuje się napięcie.

poniedziałek, 22 marca 2021

Czołgiem, czy sponsorowanym autkiem, czyli cztery razy o Bondzie: Zabójczy widok, Goldeneye, Jutro nie umiera nigdy, Casino Royale

Zanim przejdę do końca w swojej przygodzie z Bondem, do moich ulubionych części, to jeszcze jeden zestaw staroci, trzy oficjalne oraz jedna parodia, choć tytuł jak najbardziej możecie kojarzyć.

Zabójczy widok - rok 1985 i zakończenie ery Rogera Moore'a w roli agenta, to produkcja, w której to co poważne miesza się za mierzonymi żartami i kiczem. Nawet sama sprawa, którą ma zająć się 007 jest dziwaczny - przekręty na końskich wyścigach? No jakieś żarty. Potem robi się poważniej, bo handel mikroprocesorami brzmi już lepiej, ale próba zniszczenia całej Doliny Krzemowej znowu brzmi jak kiepski żart. I co prawda w Bondach takowych nigdy nie brakło, czasem opowiadano je ze śmiertelną powagą, to trudno oprzeć się od uśmiechu zażenowania. Sympatyczną odmianą w rolach męskich czarnych charakterów jest oczywiście Grace Jones, komiksowa, za to jakie wrażenie robi swoją posągową sylwetką. Dziewczyna Bonda za to tym razem rozczarowuje. Obok scen sensownych, sporo przeciąganych niepotrzebnie idiotyzmów niby komediowych (pościg za wozem strażackim). Moore miał już prawie 60 na karku i to się niestety czuje. Niby wciąż da się to oglądać, jednak pod koniec odczuwa się już przesyt (scena na moście Golden Gate). Jakoś nie przepadam za tym odcinkiem. 

niedziela, 21 marca 2021

Jaskółki z Czarnobyla - Morgan Audic, czyli to niemożliwe by po tylu latach...

Kolejna zaległość kryminalna z ubiegłego roku, ale ponieważ z jesieni, nie mam jakichś wielkich wyrzutów sumienia. Lektura o tyle ciekawa, że oto Francuz pisze powieść, w której realia są tak odległe od jego kraju, rozbudowuje tło historyczne tak dalekie od jego doświadczeń. Kto wie, może interesuje się awarią w Czarnobylu, może był nawet uczestnikiem jednej z wypraw do Zony (marzy o tym moja córka). Wyszło mu to w każdym razie bardzo dobrze. Może ktoś znając topografię znajdzie jakieś błędy, mi jednak trudno się do czegokolwiek przyczepić. Mam wrażenie, że pisząc o emocjach ludzi, którzy musieli w 1986 opuszczać swoje domy, czy też o współczesnych napięciach między Ukrainą i Rosją, uchwycił to wszystko bardzo dobrze. To wciągający thriller kryminalny, a jednocześnie opisy życia wokół strefy zamkniętej, czy też nawet tego jak wokół Zony rozwija się szara strefa handlu rzeczami wywożonymi mimo tego, że są skażone wysoką dawką promieniowania, mogą zaciekawić nawet ludzi, którzy dotąd Czarnobylem się interesowali w niewielkim stopniu.

sobota, 20 marca 2021

Berdo - Anna Cieślar, czyli przytulić się mimo szpikulców

Bieszczady nie od dziś kojarzą się Polakom z miejscem totalnie dzikim, do którego ciągną wszyscy kochający wolność, przyrodę, ale i uciekających w to odludzie, żeby zniknąć. Nawet granica nie jest tam przecież w 100 procentach szczelna, bo nie da się upilnować każdego kawałka ziemi, do którego trudno dotrzeć. W takiej głuszy bieszczadzkiej Anna Cieślar umiejscowiła akcję swojej debiutanckiej powieści. Tytułowy Berdo to człowiek twardy, raczej stroniący od ludzi, wychowujący w niewielkiej chatce sześcioletniego chłopca. Trudno powiedzieć żeby to były idealne warunki, bo nawet gdy mężczyzna nie kłusuje, nie załatwia jakichś spraw w mieście, to i tak jego relację z synem można by nazwać delikatnie "szorstką". Niby zdaje sobie sprawę, że to dziecko, ale nie ma cierpliwości by go niańczyć, uważa że lepiej by chłopak "uczył się życia". Oczywiście myśli o małym, dla niego poluje, czasem kradnie, wraca do domu, by coś upichcić, bywa jednak i tak, że zapomina, nie wraca na noc, a Radek więcej czasu spędza po sąsiedzku, pod opieką starszego już pana, miejscowego malarza ikon. To on pielęgnuje w dziecku wrażliwość, opowiada o zwierzętach, uczy je rysować, co czasem wywołuje konflikty z ojcem chłopaka, który wolałby żeby syn nie był miękki. 

piątek, 19 marca 2021

Call my agent, czyli lekkie, inteligentne, zabawne

Nie mam ostatnio raczej czasu, by wciągnąć się w jakiś serial na maksa, żeby oglądać odcinki jeden za drugim, ale powiem Wam, że przy tej produkcji mam na to wielką ochotę.
Świetny pomysł, kapitalna obsada, no i jak to jest zagrane! Patrzymy na świat filmu, ale jakby z drugiej strony, towarzysząc w pracy agentom aktorów, znanych gwiazd. Czerwony dywan, premiery, wywiady, sesje zdjęciowe, wielkie kontrakty, castingi, oglądane od tej strony są jeszcze ciekawsze niż to co zwykle widzimy jako efekt końcowy. Ileż w tym pasji, emocji, różnych niuansów, które agent musi przewidzieć. Dopasowanie scenariusza do aktora, wypatrzenie okazji do promocji, negocjacje gaży, no i przede wszystkim rozwiązywanie wszelkich problemów - oto sedno pracy ludzi, którzy zwykle stoją w cieniu. Przede wszystkim to ostatnie stanowi tu element wnoszący do serialu najwięcej śmiechu. Te humory gwiazd czy producentów, konflikty, romanse, żenujące sytuacje z których trzeba ich wyciągać za uszy i bronić przed rozkręceniem afery...
Za mną na razie dwa sezony i już zacieram ręce na oglądanie kolejnych - może w ten weekend?

czwartek, 18 marca 2021

Zabójczy pocisk. Polska krew, czyli tak właśnie mogło być

Ależ piekielny zestaw autorów. Żulczyk, Stachula, Bochus, Rogoziński, Miszczuk, Czornyj, Szczygielski, Siembieda i sporo innych, również znanych i lubianych. Dla fanów - niezła gratka, by zobaczyć autorów kryminałów w krótszej formie i w trochę innych historiach (choć niektórzy jak Kalinowski pozostali w swoich klimatach, a nawet przy swoich bohaterach).
Lubię te zbiorki wydawane przez Warszawską Skarpę (niedługo kolejny) nie tylko za zestaw autorów, ale i za to, że sprzedaży zawsze towarzyszy zbiórka na cele charytatywne - tym razem na stow. SOS Wioski Dziecięce. Był już motyw przewodni ze świętami, był zdaje się, że historyczny, to teraz coś z pogranicza historii, tej bliższej i dalszej. Autorzy mieli wybór w wyborze jakiejś sprawy kryminalnej i na niej budowali swoje opowiadania. Jak się okazuje dwójka sięgnęła nawet po tę samą zbrodnię, by pokazać ją od różnych stron. Czasem to próby odtworzenia ostatnich chwil, godzin, czasem pokazanie jak do tego mogło dojść, jakichś motywów, czy zbiegów okoliczności, a niektóre z opowiadań jedynie bardzo luźno nawiązują do realiów światka przestępczego czy prawdziwych wydarzeń (Syrenka Katarzyny Bereniki Miszczuk). Czasem patrzymy oczyma przestępców, a innym razem policjantów prowadzących śledztwo lub ofiar. Ta różnorodność stanowi pewne urozmaicenie, więc nudy na pewno nie ma, mimo tego że poziom tych tekstów jest dość różny. 

Wyspa – Festiwal Nowe Epifanie, czyli życie to nie film Disney’a

Impreza po latach… znamy to wszyscy. Zloty czy zjazdy dawnych przyjaciół, które mają w założeniu naprawić rozluźnione więzy, ale jednocześnie stają się niejako targowiskiem: z jednej strony próżności, z drugiej strony – podlane alkoholem – wysypem niewypowiedzianych kiedyś wyrzutów, żali. Kto więcej osiągnął, komu się powiodło, kto ma pieniądze, a kto się potknął. Niby przyjaciele, ale już tak nie do końca. Lata zmieniają nas, więcej wiemy, więcej rozumiemy. Gorzkniejemy i już zaczynamy rozumieć, że życie to nie film Disney’a, który oglądamy w kinie. Życie to kulisy tego filmu, musi być super albo… no właśnie, co? Albo cię nie ma – jak mówi Robi? Czy może dla pieniędzy i sławy trzymać trzeba emocje na wodzy przypłacając to depresją, autodestrukcją?

wtorek, 16 marca 2021

Plaga - Bartłomiej Świderski, czyli wszyscy w tym siedzimy

Pandemia inspiruje i nie dziwne, że pojawia się na rynku coraz więcej powieści wykorzystujących sytuację w jakiej się znaleźliśmy. Oto kolejna próba spojrzenia na naszą rzeczywistość, o tyle ciekawa, że autor nie skupia się jedynie na tym co się zmieniło w naszym funkcjonowaniu, ale próbuje się zmierzyć z teoriami spiskowymi, których przecież i dziś nie brakuje. Jeżeli więc macie ochotę na thriller z odrobiną sensacji i efekt pisarskiej wyobraźni na temat tego jak będziemy żyć za rok, czy dwa, spróbujcie. Darmowa próbka jest dostępna na stronie www.plaga2023.pl/ a wersja audio zdaje się, że dostępna również jest na Audiotece.

poniedziałek, 15 marca 2021

Amerykański brud - Jeanine Cummins, czyli melodramatycznie o ważnej sprawie

Podobno przy okazji publikacji tego tytułu wybuchła mocna dyskusja na ile autorka, nie mająca przecież za sobą takich przeżyć, może pisać o doświadczeniach meksykańskich imigrantów. Nie wnikam w argumenty, bo może tam gdzieś wskazuje się na jakieś przerysowania, błędy, uproszczenia, ale przecież nawet w przypadku reportażu nie zawsze piszący przeżył to o czym opowiada, czasem jedynie wysłuchuje jakiejś historii, zbiera je, buduje z tego jakąś swoją narrację. A tu mamy do czynienia nawet nie z reportażem, a z powieścią. Czy w takim razie słusznym jest oczekiwanie, by autor miał za sobą doświadczenie tego o czym pisze? A może po prostu empatię, by słuchać historii i na ich podstawie zbudować własną, nawet jeżeli ją ubarwi, podkoloryzuje... 

Obrażanie się na to, że czytelnik sięga po powieść, a nie po reportaż jest dość idiotyczne, podobnie jak ataki za to, że ktoś bierze sporą kasę za to co napisał. Ma odmówić? Oddać na cele charytatywne? Może to robi. Oczywiście fajnie by było, gdyby ktoś pochylając się nad losem ludzi zmuszonych do ucieczki ze swoich domów, szukających lepszego życia i nadziei w nielegalnych próbach dostania się do USA, ryzykujących życie na tej drodze, robił to zupełnie bezinteresownie, w ich imieniu. Może jednak warto docenić, że każdy sposób na to, by zmiękczyć serca ludzi, zwrócić uwagę na los imigrantów, zachęcić do pomocy tym ludziom, może w przyszłości zmienić ich los na lepsze. Sprawić, że nie będzie rozdzielać się rodzin, budować murów, strzelać, skazywać na powrót do beznadziei...

sobota, 13 marca 2021

Inwigilacja – Teatr Warsawy, czyli czy są jakieś granice

MaGa: Cudne doświadczenie po tylu miesiącach przerwy… spektakl na żywo! I to od razu taki wielowarstwowy. Nie miałeś na początku wrażenia, że jesteśmy w jakimś matrixie? Ani my ani bohaterka nie wiemy o co chodzi? A śledczy też nie jest zbyt skory do wynurzeń…

R.: Ciekawe jak każde z nas zachowałoby się w takiej sytuacji, gdyby służby zgarnęły cię z ulicy, nie mówiąc dlaczego, a cała rozmowa rozgrywałaby się według ich scenariusza, gdzie manipulacje, wycieczki osobiste mały by wytrącić cię z równowagi i wzbudzić niepokój. Ile oni wiedzą, kto im i co powiedział? Nawet jak nie masz nic do ukrycia, zaczynasz wątpić w swoją niewinność. Byłem pełen podziwu dla zagrywek stosowanych przez śledczego, a jednocześnie wkurzony na niego, podejrzewając go o wrabianie bohaterki w jakąś aferę.

MaGa: Jego zachowanie, brak wyjaśnień powoduje, że trzymamy stronę bohaterki.

R.: To się jednak potem fantastycznie zmienia, gdy poznajemy kulisy sytuacji i gdy zaczynamy rozumieć motywację policji. Mając jakieś podejrzenia, chcąc zapobiec śmierci wielu ludzi, są zdeterminowani, by za wszelką cenę wyciągnąć potrzebne im informacje. Czy wyolbrzymiają zagrożenie, czy chcą jedynie sukcesu medialnego - tego nie wiemy, próbując się wczuwać w emocje, w to co stoi za wypowiadanymi słowami.

czwartek, 11 marca 2021

Alicja - Christine Henry, czyli z toporem do króliczej nory

Szalona historia i pięknie wydana książka. Staranność z jaką Vesper przygotowało tą pozycję zasługuje na brawa i choć jest to rzecz głównie dla fanów Alicji w Krainie Czarów i mrocznego fantasy, więc pewnie masowej popularności nie zdobędzie, to cudownie, że nie zrobiono tu nic po łebkach. Ilustracje Macieja Kamudy (no i tak okładka!!!) dodają jej klimatu, twarda oprawa sprawia, że przyjemnie trzyma się to i w rękach i na półce. Mój egzemplarz zgarnęła córka, choć pewnie i tak nie oddałbym go tak jak większości książek zaraz po przeczytaniu. 

Czy ta Alicja ma coś wspólnego z Alicją w Krainie Czarów? No, może imię, bo poza kilkoma postaciami i sztuczkami jakie znamy z pierwowzoru, ta opowieść ma zupełnie inny nastrój i charakter. Trudno więc nazywać to nawet przeróbką, czy nową wersją. Jeżeli autorka czymś się inspirowała to raczej grą komputerową, równie odjechaną i mroczną. 

Nie zabraknie dziwnych, psychodelicznych wizji, ale nie przypominają one baśni, tylko raczej koszmar. Przemoc, gwałty, krew i strach zdominują klimat tej historii. Dodajmy do tego jeszcze dopiero pierwszego etapu historii, bo mamy do czynienia z większą całością, a kontynuacja jak obiecuje wydawca również się u nas pojawi.

 

Ława przysięgłych – Teatr Ateneum, czyli o sprawiedliwości słów kilka

Patrząc na liczbę zakażeń na Mazowszu obawiam się, że niedługo będziemy cieszyć się otwartymi teatrami, z jednym spektaklem zdążyliśmy, na jeszcze jedne czekamy, miejmy więc nadzieję, że znowu nie będziemy musieli ograniczać się do online. Ale nawet jeśli, to obiecujemy nadal wybierać to co ciekawe... 

Robert

W oczekiwaniu na otwarcie teatrów, Teatr Ateneum na platformie VOD (vod.teatrateneum.pl) udostępnił możliwość obejrzenia prapremiery spektaklu Ivana Klimy „Ława przysięgłych”, w reżyserii Jakuba Krofta. Sztuka napisana w latach 60-tych ubiegłego wieku nie straciła nic na aktualności jeśli wnikliwie spojrzymy na rzeczywistość, która nas otacza. I to przeraża.

Oto mamy posiedzenie ławy przysięgłych złożone z osób powołanych na wzór amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości, czyli z przedstawicieli różnych środowisk. Mamy więc w składzie i lobbystę i fryzjera, jest sklepikarka i bizneswomen oraz inteligent. Jest również przedstawicielka wymiaru sprawiedliwości i władzy - sędzina, z ustami pełnymi frazesów o potrzebie i randze sprawiedliwości, o odkrywaniu prawdy, której ma pomóc wyrok ustalony przez ławę przysięgłych. Jednocześnie zupełnie jej nie przeszkadza, że brakuje jednego przysięgłego, że na posiedzeniu nie ma oskarżonego, a adwokat przed rozpoczęciem procesu opuszcza posiedzenie i nie chce w nim uczestniczyć. I nagle to posiedzenie zaczyna nam przypominać sztuki Kafki czy Becketta. Absurd przeplata się z groteską. Ława przysięgłych ma wydać wyrok na obywatelu oskarżonym o zabójstwo narzeczonej. Winę raczej trudno będzie mu udowodnić, ale czy to istotne? Sąd zachowuje się jakoś dziwnie, sugeruje, że werdykt właściwie jest już wydany, bo ulica go osądziła. Potem okazuje się, że oskarżony już nie żyje, a więc wyrok został wykonany przed czasem. W takiej sytuacji ławnicy zaczynają się gubić, a cała sprawa zmierza w stronę horroru. Ława przysięgłych ma się zmierzyć z historią ludzkiego losu. Każdy z nich swoje przemyślenia o sprawie opiera o swoje podejście do życia, o swoją moralność (nikt nie jest przecież bez winy). Dyskutując odsłaniają własne konflikty wewnętrzne, wnoszą własne historie, lęki i w ten sposób sprawa zabójcy schodzi niejako na drugi plan.

środa, 10 marca 2021

TVN czy Polsat, Player czy IPLA, Bonda czy Brejdygant, czyli Żywioły Saszy - Ogień i Rysa

Wczoraj thriller kryminalny książkowy, to czas na film. I notka zrobi mi się w stylu pojedynku. Dwie produkcje różnych telewizji, dwa głośne nazwiska autorów kryminałów. Jak wyszło? Na kogo bym postawił w tym pojedynku?
Przy okazji można z ciekawością odnotować fakt, iż mimo pandemii stacje nie przestają inwestować w nowe produkcje, tyle że teraz wzorując się na tym co za granicą, próbują wydusić z widza większe pieniądze, czyli w telewizji to zobaczysz drogi widzu po paru miesiącach, pierwszeństwo mają ci co zapłacą na platformie.
A więc TVN czy Polsat, Player czy IPLA. Na bieżąco staram się być z odcinkami Chyłki i powiem Wam, że polubiłem ten serial, już nie drażni mnie jak przy pierwszym sezonie - może dlatego, iż coraz bardziej postrzegam go jako całość, zżywam się z bohaterami.
Po zamianie powieściowej kolejności w adaptacji u Mroza, nie powinienem być zaskoczony, że w przypadku Bondy zrobiono to samo. Zresztą pierwsza część moim zdaniem była mętnawa, a ta łódzka naprawdę wciągała. Niestety kontynuacji raczej nie doczekamy, bo materiał wyjściowy spieprzono dokumentnie i żaden widz Saszy już więcej raczej nie będzie chciał widzieć.

wtorek, 9 marca 2021

Schronisko - Sam Lloyd, czyli kat i ofiara

Przewrotny to thriller, a przecież lubimy właśnie takie historie, które niosą jakieś zaskoczenie. Czy gdyby nie motyw szachów, który tak mocno wykorzystano w reklamie tej książki, byłoby o niej tak głośno? Pewnie nie. A mimo tego, że niewiele tu podobieństw do filmu Gambit królowej, jak się nam sugeruje, to pozycja warta jest uwagi. Szczególnie jeżeli nie odstrasza Was trochę brutalności i naturalizm na kartach thrillerów.
Już sam fakt, że zagrożenie wisi nad nieletnim, przyprawia o ciarki i zwiększa napięcie. A tu autor dodatkowo spiętrzył różne potworności, trochę zaciemnił nam sytuację, by jeszcze dodać oryginalności swojej powieści.

Festiwal Nowe Epifanie cz. 2, czyli bliskość w czasach zarazy: Jeszcze się nie stało, Ha(e)user

Kolejne dwa spektakle pokazane w ramach Festiwalu, tym razem dzięki M.

Trudno mi przypisać spektakl „Jeszcze się nie stało” w reżyserii Moniki Popiel do jakiejkolwiek znanej mi kategorii scenicznej. Najbliżej byłoby mu do performance, czyli formy zupełnie mi obcej, nie mniej – nawet on-line – intrygującej.

W obrębie sceny siedzą na poduszkach widzowie (współuczestnicy spektaklu?) w maseczkach na twarzy. Wokół nich przemieszczają się aktorzy ocierając się o siebie, dotykając, tworząc najprzeróżniejsze formy z ciał, dotyku, ruchu. Towarzyszy im tylko muzyka i kilka rekwizytów zwisających z sufitu. Muzyka i ruch. I ten osobliwy taniec ciał zbliżających się i oddalających od siebie. Zasłonięte maseczkami twarze widzów i odkryte aktorów mogą sugerować zarówno nasz stosunek do pandemii, ale również maski jakie nosimy na co dzień, za którymi się chowamy. Nie oszukujmy się bowiem… to, że świat obecny wydaje się nam ekshibicjonistyczny, skłonny do ujawniania intymnych czy drastycznych spraw, to wcale nie znaczy, że ta skłonność nie jest maską do ukrycia „miękkiego podbrzusza”.

poniedziałek, 8 marca 2021

Historia pewnych majtek, czyli ciężkie jest życie kobiety

Z okazji Dnia Kobiet coś nietypowego. Z życzeniami żeby żyło się wszystkim paniom bardziej szczęśliwie, piękniej i radośniej. Do tego dokładam: świadomiej i mniej egoistycznie. Jakie to typowe bowiem dla nas, którzy mogą sobie pozwolić na więcej i więcej, żeby cieszyć się tym, żyć coraz bardziej wygodnie, może nawet oczekiwać wciąż polepszających się warunków, jednocześnie odpychając od siebie myśl o tym, że dzieje się to czyimś kosztem. I nie chodzi jedynie o los planety i środowiska.
Elektronika, ubrania, różne miłe sprawy, za które chcemy płacić nie za wiele, oczekując jakości, ktoś przecież produkuje, ktoś przewozi, ktoś sprzedaje. I tak to już jest, że nasze wybory, nasza chęć oszczędzania, wpływa na ten łańcuch na każdym jego etapie. A najbardziej na ten pierwszy, czyli ludzi którzy są wykorzystywani za nędzne pieniądze do pracy, byśmy my na końcu mieli satysfakcję, że stać mnie na wszystko.
I mówię to nie jako przytyk do pań, choć rzeczywiście walka o sprawiedliwe traktowanie w świetle tego do czego sami przykładamy wszyscy ręce jest pełna hipokryzji. To tyczy się również mężczyzn. Nie dostrzegając nierówności wokół siebie, lekceważąc je, akceptując bo tak nam wygodnie, musimy uświadomić sobie, że wcale nie jesteśmy wiele lepsi od mężczyzn żyjących kosztem ciężko harujących kobiet w Azji, Ameryce Południowej czy Afryce. Argument: no przecież takie są kulturowe i naturalne podziały ról, woła pomstę do nieba i oglądanie takich produkcji powinno otworzyć oczy nie tylko paniom na kwestie konsumpcji i wpływ ich wyborów na poziom życia kobiet w innych krajach, ale i mężczyznom, jak wiele jest jeszcze do zrobienia. Czy naprawdę takiego losu życzylibyście swoim córkom?

sobota, 6 marca 2021

The Maddest Stories Ever Told - Fright Night, czyli dzieci nocy

Dla wszystkich muzyków to trudny czas, ale chyba szczególnie trudno mają młode zespoły, które do świadomości fanów dopiero się przebijają, nagrywają dopiero pierwszy materiał i najlepszym sposobem na przekonanie do siebie było ganie koncertów. No właśnie, byłoby. Wszyscy jednak musimy wciąż na to czekać jak na deszcz w czasie suszy.
Obok różnych krążków jakie sobie wyszukuję w sieci, z radością więc udostępniam materiał, który został mi przesłany na skrzynkę mailową, z zachętą bym się z nim zapoznał. Niech te dźwięki idą zatem w świat, a kto wiem, może za parę lat, będziemy walczyć o bilety na ich koncerty.
Zespół zwie się Fright Night i gra całkiem fajne połączenie hard rocka z mrocznymi, gotyckimi klimatami. Zafascynowani są kinem grozy, horrorami, co nie tylko czuć w klimacie muzycznym, ale i tekstach. 

Normalni ludzie, czyli przy tobie nie muszę udawać

O powieści było bardzo głośno, ale mnie jakoś nie porwała - pisałem o niej tak. Dlatego i po serialu nie spodziewałem się wiele. Muszę jednak przyznać, że może dzięki grze aktorskiej, może dzięki temu, że pozbyto się pewnych fragmentów, taka esencjonalna wersja tej historii podoba mi się dużo bardziej. W filmie mam wrażenie lepiej można skupić się na portretach psychologicznych postaci, a nie wchodzić w dywagacje na temat przepaści społecznej, ekonomicznej i ich poglądów na politykę. Wiem, że klasowość, czy też możliwości jakie mają przed sobą młodzi bohaterowie wpływają na życie bohaterów, ale jednak nie determinują ich samych i tym bardziej ich związku, a to on przecież jest tu najciekawszy. To przyciąganie i odpychanie, które charakteryzuje relację Connella i Marianne, ich nieporadność, zagubienie, brak pewności siebie, nadal mnie irytuje, ale też zacząłem chyba jednak bardziej je rozumieć, nie wydają mi się tak sztuczne jak w książce.

piątek, 5 marca 2021

Doggerland. Podstęp - Maria Adolfsson, czyli kobieta w świecie mężczyzn

Film czy książka, film czy książka. O czym by tu dziś napisać. Może o jednym i drugim? Lada chwila wsiąknę w komputer na długie godziny w zupełnie inne sprawy, więc trzeba korzystać i pisać notki póki się da. 

Najpierw więc zaległość. Lada dzień ma ukazać się już drugi tom cyklu, a ja dopiero o pierwszym. Niezły skandynawski kryminał, taki z kobiecym spojrzeniem i twardą bohaterką w świecie mężczyzn. I co prawda archipelag wysp nie istnieje w rzeczywistości, ale klimat trochę odciętej od świata społeczności na Morzu Północnym oddany został bardzo ciekawie. Dociekliwi nawet odnajdą w sieci informacje, iż nazwa ta przypisana jest lądowi, który kiedyś łączył Wielką Brytanię z Europą. W powieści nie identyfikują się oni jakoś mocno ani z Danią, ani ze Szwecją, uważając się za odrębną grupę, ludzi twardych, zmuszonych do życia w surowych warunkach. Współcześnie oczywiście się to mocno zmienia, wioski pustoszeją, rybacy nie mają co robić, a życie przenosi się do miasta, co generuje podobne problemy jak i gdzie indziej. Policja nie ma jednak aż tak wiele zabójstw i doświadczenia w tego typu sprawach, każda wzbudza sporą sensację. Szczególnie gdy ofiarą okazuje się była żona szefa wydziału kryminalnego.

czwartek, 4 marca 2021

Wszystkie kolory świata, czyli emocje, empatia, edukacja

Wczorajszy dzień pisarza świętowałem sobie lekturą książki kolorowej i będącej dziełem wielu ludzi pióra, a w dodatku również ludzi kredek i pędzli :) Wszystkie kolory świata są książką, która niby zawiera treści dla dzieci, ale kupować ją będą pewnie przede wszystkim mądrzy dorośli. I to nie tylko ze względu na to, że kupując ją dokładają się do wspaniałego celu charytatywnego (całość idzie na wsparcie telefony zaufania dla dzieci i młodzieży prowadzonego przez Fundację Dajemy Dzieciom Siłę - 116 111), ale też ze względu na to, że to pewnie dorośli docenią bardziej pomysł jej powstania.
To 20 tekstów, które można wykorzystać w przedszkolu, szkole, czy w domu do rozmów na temat tolerancji, empatii, wyrażania emocji i przeróżnych, niejednokrotnie niełatwych sytuacji, przed jakimi może stanąć dziecko, czyli młody człowiek. Gdy ktoś przezywa, prześladuje, a ty nic nie robisz, ciesząc się w duchu, że to nie ciebie wzięto na cel. Gdy czujesz dyskomfort z powodu jakiejś niesprawiedliwości, ale nie wiesz za bardzo co zrobić, jak przełamać lęk. Gdy masz ochotę przeciwstawić się złu, zawalczyć w jakiejś dobrej sprawie, obawiasz się jednak, że będziesz odrzucony przez kolegów i koleżanki, którzy tego nie zrozumieją. Co zrobisz, co doradzisz, ty jako dorosły, próbując znaleźć odpowiedzi na takie problemy. A może właśnie poszukać inspiracji w takiej lekturze? 

środa, 3 marca 2021

Kajko i Kokosz, czyli niech co Hegemon?

Wiadomość o tym, że Netflix finansuje produkcję ekranizacji Kajka i Kokosza, legendarnego komiksu Janusza Christy z lat mojego dzieciństwa, zelektryzowała chyba wielu dzisiejszych 40 latków, a może i kolejne pokolenia, które z sentymentem powracają do lektur młodości.
Pierwszych pięć odcinków już dostępnych, więc emocje powoli opadają i zaczyna się marudzenie. Ale przepraszam, czego się spodziewaliście? Kina akcji i szalonego tempa jak w Asterixie? Twórcy tej produkcji trzymają się wiernie kreski oryginalnej i może animacja nie powala jakością, wciąż jest jednak w klimacie komiksów, nie zmienia ich charakteru. Jeżeli chodzi o scenariusze, spokojnie możecie odnaleźć sceny, czy dialogi, które znajdują się u Christy, choć część odcinków oparto na wątkach pobocznych w albumach.
Oczywiście to rzecz raczej sentymentalna, dziś taki sposób rysowania raczej nie zachwyci młodych widzów, no i pytanie czy sam humor wystarczy, by ich rozkochać w słowiańskich wojach i ich smoku? Pamiętając czym są dziś bombardowani, to pewnie nie będzie to aż tak bardzo rozpalać wyobraźni, jak w naszym przypadku lata temu. 

wtorek, 2 marca 2021

Kraksa - Mikromusic, czyli tęskniąc, kochając, wspominając

Ciekawe są te wędrówki muzyczne Natalii Grosiak, bo mam wrażenie, że prawie każda płyta Mikromusic ma trochę inny klimat. Nie tylko emocjonalny, ale i w warstwie instrumentalnej jest inna. Pozostaje głos, jakże charakterystyczny i ciekawy. Tym razem warstwa muzyczna bardzo bogata, od elektroniki, aż po bardzo rozbudowany skład, choć wszystko trochę w klimatach lat 80. Jest melodyjnie, zabawnie, choć same teksty mają w sobie dużo więcej nostalgii, a może i nawet smutku. Tematem przewodnim jest miłość, ale nie tylko do człowieka, ale również ta do ukochanego zwierzaka. Ta o której wolelibyśmy zapomnieć po zranieniach i ta, którą wciąż nosimy w sobie. Jest tu tęsknota, jest żal ale i wdzięczność za wszystko co dobre, jest melancholia, ale jest też jakiś spokój, próba utulenia swojego wewnętrznego dziecka.

Szczęśliwa ziemia - Łukasz Orbitowski, czyli ile oddasz za spełnienie marzeń

Jakoś długo ta notka czeka na swoją kolej, wiele miesięcy minęło od lektury, a ja wciąż nie mogę się jakoś zebrać do pisania. I to wcale nie dlatego, że mi się nie podobało. Wręcz odwrotnie.
Może to jednak kwestia tego, że mniej więcej w podobnym czasie czytałem Wzgórze psów Żulczyka, które podobało mi się jeszcze bardziej i w którym można dostrzec sporo podobieństw...

Orbitowski ma dar, by wplatać elementy grozy nawet wydawałoby się w bardzo prozaiczne realia. Ciarki chodzą po plecach, ale w pewnym momencie już sami nie wiemy czy bardziej bać się tego, przed czym strach czują bohaterowie, czy jednak ich samych, tego mroku, który w nich zasiał ziarno. 

Dokonali kiedyś wyboru, którego konsekwencje ciągną się po dzień dzisiejszy. Tylko czy wielu z nas nie wybrałoby podobnie. Gdy się jest młodym i świat ma tyle do zaoferowania, pokusa by spełnić swoje marzenia wydaje się na tyle wielka, że cena nie jest istotna.

poniedziałek, 1 marca 2021

Kasandra i Książe niezłomny - Festiwal Nowe Epifanie czyli wojna nigdy się nie kończy

Tegoroczny Festiwal Nowe Epifanie, który rozpoczął się 17 lutego trwa w najlepsze i choć forma tegoroczna zupełnie inna, bo przecież online, nie znaczy to, że jego twórcy nie mają pomysłów na to jak wypełnić program. Okres Wielkiego Postu sprzyja refleksjom na temat spraw ostatecznych, a Festiwal dostarcza świetnych okazji, by ich dotykać lub nad nimi się trochę pochylić. Tegoroczne hasło "Któż zdoła się ostać?" brzmi trochę złowrogo, ale nie ma się co bać - myślenie i kontakt ze sztuką nie boli, nawet jeżeli nie to danie z gatunku łatwych i przyjemnych. Festiwal potrwa do 28 marca, przed nami jeszcze kilka spektakli, koncertów i innych wydarzeń, pewnie więc na Notatniku jeszcze napiszemy przynajmniej jedną notkę, bo z M. staramy się w miarę możliwości uczestniczyć przynajmniej przed monitorem, śledząc to co przygotowano na Nowe Epifanie od strony teatralnej.

Nie zawsze forma online ułatwia obcowanie z tym co dzieje się na scenie, ja na przykład ze względu na jakość dźwięku poległem przy "Kasandrze", ale M. była twardsza i oto kilka zdań od nas o dwóch pierwszy premierach Festiwalu.