środa, 14 marca 2012

Operacja "Chusta" - Tomasz Terlikowski czyli czyje serca krzepi?

Między jedną i drugą "poważniejszą" lekturą czasem najdzie człowieka jakaś ochota na coś lżejszego. Parę miesięcy odkładałem lekturę książki Terlikowskiego i wreszcie doczekała się na swoją kolej i został połknięta w jeden dzień. Jeżeli będziecie przeglądać recenzje tej pozycji to z góry nastawcie się na skrajną dwubiegunowość  - środowiska "konserwatywne" będą książkę chwalić za prawdę, walkę z kołtuństwem, odwagę itd., a "liberalne" zgnoją ją za fanatyzm, nachalność, manipulację itd. Bądź tu człowieku mądry i oceń sam.
Jeżeli chodzi o pomysł to rzecz można by wrzucić do worka pt. political fiction, choć ze względu na to, że dominującą treścią tu są odniesienia do religii to często  modyfikuje się w tym przypadku to określenie na "theological fiction". Prosty zabieg - jeżeli widzę jakieś zagrożenia dla ważnych dla mnie wartości, środowiska to pod płaszczykiem powieści fantastycznej wyolbrzymiając te zagrożenia piętnuję to wszystko co moim zdaniem jest złe - ostrzegam, wskazuję kierunek, który mnie przeraża. Na tym można poprzestać. Terlikowski przy okazji postanowił dać też jednak trochę nadziei, czyli "ku pokrzepieniu serc" myślących jemu podobnie wpisał w ten świat walkę dobra ze złem i bohaterów, który mimo przegranej pozycji nie zamierzają się poddać bez walki. Kto czasem zerka na jego felietony ten pewnie słyszał już te hasła i nawoływanie do wojny, walki, obrony itd. Tu możemy przyjrzeć się trochę temu jak tę walkę sobie wyobraża.
Nie, nie rzucajcie tej recenzji w diabły stwierdzając, że to książka nie dla was. Wszak to interesujące jak dziś wykorzystywać można literaturę tzw. popularną do tego by przekazać jakieś wartości - nawet jeżeli nie do końca z nimi się zgadzacie.
Dobra - kilka słów o akcji, a potem o plusach i minusach tej pozycji (bo przecież nie byłbym sobą gdybym nie dodał jakiegoś "ale" nawet gdybym miał piać z zachwytu). Oto Europa (w tym Polska), we władzy Unii Europejskiej (centrala oczywiście w Brukseli), która przez lata zdołała wykorzenić, ośmieszyć, zmodyfikować, zepchnąć na margines wszelkie religie i wartości oprócz promowanych przez nią: przymusu tolerancji (a nawet promocji) wszelkich dewiacji, feminizmu, ekologii, aborcji, eutanazji i całego katalogu podobnych spraw... Porządku pilnuje policja walcząca z fundamentalizmem, którym nazywany jest jakikolwiek sprzeciw jednostki wobec narzuconego prawa (jeżeli chcesz urodzić np. dziecko z wadą genetyczną to lekarze i tak dokonają przymusowej aborcji, a ty trafisz do obozu z wyrokiem za chęć obarczenia społeczeństwa chorobami i sprzeciw wobec nowoczesności). To świat, w którym nauczać o Bogu i wartościach mogą mówić jedynie ci, którzy mają licencję tzn. w swoich naukach nie mówią nic o grzechu, o tym co jest złem, podkreślają uniwersalność i jedynie pomocniczość wszystkich religii wobec wspaniałości człowieka, który może robić co chce itd. To świat, w którym na żądanie by krzyż i inne symbole religijne nie kłuły w oczy już dawno usunięto je wszystkie nie tylko z miejsc publicznych, ale również ze świątyń. Katolicy (konkretnie w opisywanej Warszawie na Pradze), czy inne grupy wyznaniowe, które starają się żyć według wartości zepchnięto w getta, gdzie żyją w biedzie i bez szans na pracę czy karierę. 
Historia rozpoczyna się od tego iż kustosz relikwi chusty z twarzą Jezusa (nazywana chustą Weroniki) dostaje polecenie by ją oddać władzom (które już przygotowały sfałszowany dokument braku autentyczności i chcą ją zniszczyć jako kolejny relikt przeszłości). Duchowny jednak postanawia wykraść relikwię i wywieść ją do Afryki gdzie emigrował wygnany z Watykanu Papież. Rozpoczyna się pełna zwrotów akcji dramatyczna gra - władze wykorzystując nie tylko przemoc, ale i kłamstwo, manipulację mediami chcą nie tylko go schwytać, ale przy okazji pozbyć się nawet ostatnich enklaw i getta gdzie żyją ci którzy nie chcą wyprzeć się wiary.
Pisząc o swoich odczuciach na temat tej książki na początku chciałbym podkreślić, że jestem osobą wierzącą, więc wartości, o których pisze pan Terlikowski są dla mnie ważne. Ale czy książka krzepi moje serce? Otóż nie bardzo. Uważam przede wszystkim, że jest tam zbyt wiele uproszczeń, czarno-białych rozwiązań, podziałów... Nie ma w tym krzty jakiegoś zrozumienia między ludźmi, dialogu - albo jesteś wierzący i z nami, walczysz o nasze prawa, albo jesteś zły. Zmiana moralna, jakieś dylematy, wątpliwości mogą mieć tylko ci źli i to jest ich szansa - bo mogą przejść na dobrą stronę mocy. Kto myśli inaczej ten wróg. Czy w takim myśleniu - o zgrozo - nie ma tego samego przed czym ostrzega p. Terlikowski? Czy nie zapędza się w tych obrończych atakach (fantastyczny oksymoron :)) tracąc z oczu człowieka? Tak jakby dla niego człowiekiem, który ma jakąś wartość jest tylko ten kto doznał łaski wiary... Niby fikcja literacka, ale sporo tu nawiązań do współczesności i to w jednoznacznym negatywnym kontekście (kto np. mimo zmiany nazwiska nie rozpozna tu Alicji Tysiąc?)... Możemy nazywać złem jakiś czyn, możemy się z kimś nie zgadzać, ale takie atakowanie wprost drugiego CZŁOWIEKA nie podoba mi się i trąci mało chrześcijańskim fanatyzmem. Ale to temat pewnie na zupełnie inną notkę i dyskusję.
Na plus - postacie, które walczą ze złem sięgają przede wszystkim po modlitwę, nie stosują takich samych metod jak ich przeciwnicy. Nawet gdy w chęci zemsty za zamordowanie żony jeden z bohaterów będzie chciał zabić, wiara nie pozwoli mu nacisnąć spustu. Chyba jedynym przejawem przemocy będzie podpalenie kliniki aborcyjnej (dzięki Bogu wcześniej sprawdzą, że tam nikogo nie ma). Uff. Czyli mogło być gorzej, bo bałem się, że na niesiony na fali walki ze złem, p. Tomasz zaraz powoła jakieś szwadrony, które niczym partyzantka za czasów II Wojny Światowej chwycą za broń... Wtedy już nie widziałbym prawie żadnych różnic między tym i jakimiś gadzinówkami oczerniającymi, atakującymi wierzących i Kościół - wszak i tam przecież powstają takie opowiadania, które straszą światem gdzie cała władza należy do duchowieństwa, które narzuca zakazy i przepisy ingerując w każdą dziedzinę życia człowieka czy państwa. Środowiska lewackie, czy antykatolickie też krzepią swoje serca, mobilizują się "do walki". 
Patrząc na "Operację Chusta" nie mogę jej nazwać książką dobrą - być może pewnym środowiskom się spodoba, ale moim zdaniem zbyt mało tu staranności by ukazać całą złożoność ludzkich postaw, wyborów i decyzji. Z jednej strony jest wspominanie w kółko o homoseksualizmie, aborcji, eutanazji, rzadziej o prawach zwierząt ważniejszych niż ludzkie - widać więc czym p. Terlikowski chce straszyć. A czyż świat bez religii, wiary, bez Boga można odmalować jedynie tymi hasłami? Wszak już komunizm pokazał, że nawet bez tych rzeczy, którymi tu się straszy może dużo bardziej przerażająco. Z drugiej strony dla p. Tomasza jest łaska wiary, światło Jezusa, które niczym Szawła ma wszystkich oślepić i sprowadzić na dobrą drogę. Wszystko ładnie, ale po dobrej powieści spodziewałbym się trochę więcej niż tak schematycznych postaci i naiwności w rysie psychologicznym, wewnętrznym.
Czyż po takiej sensacyjno-fantastycznej książce gdzie różne sceny są bliższe publicystyce niż dojrzałemu i przemyślanemu kreowaniu świata można wogóle dojść do jakichś głębszych przemyśleń na temat tego w jakim kierunku zmierza świat albo Kościół? Bez żartów.  
O pierwszej w nocy, szczególnie gdy jest się zmęczonym po całym dniu konferencji trudno zebrać myśli aby pisać składnie. Podsumowując - czyta się szybko, ale jak dla mnie jednak rozczarowanie i zbyt wiele "ale" do tej książki. Chyba, że mam ją oceniać jako agitkę tylko dla określonych środowisk. W takim razie po prostu stwierdzam, że ja się w nich nie widzę. Moja wiara i to, że wartości są dla mnie ważne nie upoważnia mnie do tego by osądzać innych. Jakoś nie ma we mnie na to zgody by ich piętnować, obrażać, szydzić z nich, grozić itd. Wolę się za nich modlić. 
A jeżeli lubicie takie fantazje to jednak lepiej sięgnąć po dużo lepsze wczesne książki Rafała Ziemkiewicza. Pozycja Terlikowskiego w porównaniu z tamtymi chowa się ze wstydu.

PS zdjęcie podebrałem ze stron Rzepy

21 komentarzy:

  1. przepraszam, że nie o książce ;-) bardzo fajny blog! będę tu zgalądać

    OdpowiedzUsuń
  2. hmmm nie wiem skąd skojarzenie co do słów kluczy z tym autorem ale jest błędne

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie rozumiem po co Pan Terlikowski chce na siłę pisać książki.
    Czym innym są artykuły a czym innym napisanie interesującej książki szczególnie, jak to napisałeś "theological fiction", by była wiarygodna i dobrze odebrana.
    Przeczytałam "Kodeks Konstantyna", który jest z tego gatunku czyli "theological fiction" i teraz przydałby mi się Twój polot i wiedza by napisać notkę.)

    OdpowiedzUsuń
  4. dzięki Tobie przy okazji widzę, że jacyś spamerzy mi zasmarowali notkę - chyba wprowadzę jakieś hasła anty botowe.
    Wiesz - theoligical fiction nie jest złe byle jednak dbało troszkę o wielowymiarowość. Czyż np. Szata nie jest świetną powieścią religijno-historyczną? To może komuś uda się stworzyć dobrą powieść o przyszłości - polecam np. Kantyczkę dla Leibovitza. A co do Pana Tomasza to czasem się dziwię, nawet po co pisze felietony (bo nie panuje troszkę nad emocjami i lubi przerysowania).

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  6. To nieprawda, że w książce Terlikowskiego wszystko jest schematyczne i czarno-białe, że świat dzieli się na złych niewierzących i dobrych wierzących oraz że tylko wierzący potrafią być ludzcy. Nie zauważa Pan, że Agnes - kobieta, która urodziła dziecko z zespołem Downa wbrew zakazowi - jest ateistką i taką pozostaje do końca. Mimo to przeciwstawia się antyreligijnemu reżimowi i jest przez niego prześladowana.
    Terlikowski pokazuje też jeszcze jedną ważną rzecz. Agnes, choć niewierząca, stwierdza, że Kościół katolicki to ostatnie miejsce, gdzie człowiek może kochać i pozostać człowiekiem. I to jest prawda, bo w dzisiejszym świecie tylko Kościół walczy i troszczy się o każdego człowieka jako człowieka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a czy nie widać w tej jej decyzji pewnego rysu nawrócenia? Bo ja to właśnie tak po "Szawłowemu" odbierałem. To jest moja opinia - jest zbyt schematycznie i czarno-biało. Oczywiście można to oceniać inaczej - każdy ma prawo.
      Pozostałą część komentarza - ciekawą ocenę naszej rzeczywistości, pozwolę sobie zostawić bez komentarza. Dobrze, że wybrzmiała i nie chcę się z nią spierać, nawet jeżeli nie do końca się z nią zgadzam. To temat na dłuższą rozmowę - może kiedy i gdzie indziej. Pozdrawiam i dzięki za wpis!

      Usuń
  7. Eutanazja po grecku oznacza dobrą śmierć nie zabijanie kogokolwiek. W powieści Terlikowskiego usuwają kolumnę Zygmunta z powodu stojącego na niej krzyża. Przyszedł mi niedawno do głowy pomysł że należałoby tego Zygmunta na kolumnie kimś zastąpić. Zygmunt III Waza był jednym z naszych najgorszych władców. Już na początku chciał sprzedać koronę Habsburgom (co wyszło na jaw na Sejmie Inkwizycyjnym 1592), później wplątał Rzeczypospolitą w swoją prywatną wojnę ze Szwecją, czego dalszym ciągiem był „potop”.
    W 1605 bez wiedzy Sejmu Zygmunt Waza przyznał elektorowi brandenburskiemu Prusy, wbrew układowi z 1525 r. Przyczyna – Zygmunt oczekiwał od elektora poparcia w walce o tron Szwecji. Na Kolumnie mógłby stanąć Jan Zamoyski kanclerz wielki koronny, więcej dla kraju zrobił. “Wygany papież” ale tekst. Członek Stańczyków Paweł Popiel, ten co Powstanie Styczniowe do… Targowicy przyrównał, też w 1866 prorokował ‘zjednoczenie Włoch oznaczać będzie zmuszenie papieża do emigracji lub zejścia do katakumb’, a żył do 1891, 20 lat po tym zjednoczeniu, ciekawe czy przyznał że przesadza. Terlikowski zaś znany jest z dziwnych pomysłów (typu że “homeopatia zubaża duchowo” cytuję z pamięci ale bez naruszania meritum). Oraz z ataków na księży głoszących ekumenizm czy modlitwę za wszystkich ludzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to, że coś nazywamy tak a nie inaczej, nie oznacza, że coś w każdym przypadku jest "dobrą śmiercią"... Ale autor moim zdaniem ostrzegając i strasząc niejednokrotnie sięga po argumenty wyolbrzymione, a w powieści te przerysowania rażą jak diabli...

      Usuń
  8. "kustosz relikwi chusty z twarzą Jezusa (nazywana chustą Weroniki)"... Warto wiedzieć że "Chusta Weroniki" pojawiła się dopiero w legendach średniowiecznych (Ewangelie o niej milczą). Vide: Ian Wilson "Święte Oblicza" (1994).

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam! Wspomniałeś o książkach Ziemkiewicza - możesz powiedzieć o jakie konkretnie pozycje Ci chodziło?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w podobnym stylu był Pieprzony los kataryniarza (powieść) i Czerwone dywany, odmierzony krok (zbiór opowiadań), dobry jest też Walc stulecia. Wszystkie to właśnie mieszanka fantastyki, polityki, historii. Potem poświęcił się felietonom, publicystyce a powieści jak są to są trochę moim zdaniem dziwaczne

      Usuń
  10. Ciekawy post :) W przypadku publikacji tak kontrowersyjnych autorów (a Terlikowski z pewnością do nich należy) wolę sprawdzić samodzielnie, czy autor recenzji ma rację ;) Dotychczas czytałem jakieś 5/6 książek Terlikowskiego i wszystkie bardzo mi się podobały. Gdybyś chciał przeczytać moją opinię na temat "Katola z Warszawy" to zapraszam: http://librimagistri.blogspot.com/2014/01/katol-z-warszawy-tomasz-terlikowski.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki! Widzę, że ta czytana przez Ciebie jednak jest zupełnie inna. Publicystyka, wywiad dają spore możliwości wyłożenia swoich racji. Przekazać to w dobrej powieści beletrystycznej, tak by nie było przerysowane, dużo trudniej. Ale zachęcam byś sam sprawdził. Podobno autor zamieszczał w sieci kontynuację w odcinkach, ale nigdzie nie znalazłem całości

      Usuń
    2. W podobnym klimacie napisana jest chyba "Dolina nicości" Wildsteina. Stoi u mnie na półce i czeka na przeczytanie, ale na razie niestety nie mam na nią czasu. Czytałeś może?

      Usuń
    3. też stoi i czeka na lepszą chwilę. Niestety nie mogę wygrzebac się spod stosu rzeczy do recenzji i swoje prywatne odkładam na później...

      Usuń
  11. Bardzo dojrzała i wyważona recenzja - takie osoby wierzące jak ty sprawiają, że wciąż mam ochotę przyczyniać się do budowy dialogu między chrześcijanami a ateistami.
    Życzę wszystkiego dobrego!

    Z wyrazami szacunku
    Kazik

    OdpowiedzUsuń