środa, 12 grudnia 2012

Trafny wybór - J. K. Rowling, czyli wcale nie za górami, za lasami

Dziś spotkania w wielu miastach kraju i dyskusje nad tą książką. Więc pora i na notkę. O "Trafnym wyborze" dużo się mówi (nawet w kioskach go sprzedają), że warto nią się zainteresować i docenić akcję promocyjną wydawcy (ZNAK jako pierwszy zainwestował w wysyłkę egzemplarzy do ludzi z DKK przed premierą).
A sama lektura? Prawdę mówiąc w trakcie czytania kilkukrotnie zmieniały się moje odczucia. Najpierw to był mały szok estetyczny - wulgarności i epatowania pikanterią było dużo i wydawało się to jakoś mało uzasadnione. Rodziło się we mnie nieodparte wrażenie, że autorka specjalnie idzie w tą stronę by podkreślić odcięcie się od tego co ją rozsławiło, czyli serii dla młodzieży o Potterze. Czyżby stąd szukanie pomysłu na promocję książki przez podkreślanie, że to "powieść dla dorosłych"?
Im dalej w las kartek tym bardziej jednak wciągał mnie ten obraz społeczności małego miasteczka. Trzeba przyznać, że to dość zręcznie (i odważnie) nakreślone postacie i konflikty między nimi "niosą" naszą uwagę. Nie ma jednego bohatera głównego, ale też nikt tu nie jest obojętny - prawie wszyscy się znają, każdy ma o innych jakąś opinię, plotki roznoszą się błyskawicznie, a emocje ludzkie biorą często górę nad rozsądkiem i wyważonymi argumentami.  
Oto Pagford.

Cała akcja zawiązana jest wokół śmierci jednego z radnych - lubianego i dość skutecznego człowieka, który potrafił zawalczyć o różne rzeczy. Barry Fairbrother dla niektórych był jednak (mimo całego szacunku jaki dla niego miano) przeszkodą w tym, by przepchnąć pewne reformy w mieście. W skrócie powiedzmy, że chodzi o stosunek mieszkańców starego centrum (mających o sobie dość wysokie mniemanie) do peryferii miasta, gdzie ich zdaniem szerzy się patologia - część radnych chciałaby zmienić granice miasta, by ani oni, ani ich dzieci nie musiały spotykać się z "tymi gorszymi". Znacie takie konflikty, które potem dzielą społeczność lokalną? Ja nawet aż za dobrze, bo to właśnie w moim miasteczku powstawał jeden z pierwszych w Polsce ośrodków dla chorych na AIDS i pamiętam co się wtedy wyprawiało. 
Tu mamy nie tylko walkę o zajęcie wolnego miejsca w Radzie Miasta, konflikt przeciwników i zwolenników postulowanych zmian, ale dużo, dużo więcej. Praktycznie nie ma tu postaci, która jakoś by nie była uwikłana emocjonalnie w coś chorego w relacjach z innymi. Mamy i ukryte romanse, zazdrość, kłamstwa, znudzenie w małżeństwie, pożądanie, niechęć, która narosła przez lata, konflikty i niechęć między dziećmi i rodzicami, jakieś konflikty, animozje, traumy i tragedie które znoszone przez długi czas wreszcie znajdują czas i miejsce by wybuchnąć. Wystarczyła iskra, by to wszystko wyszło na powierzchnię. Nie wszyscy zdali sobie sprawę z konsekwencji, na początku być może cieszyli się gdy plotka dotyczyła kogoś, kogo akurat nie lubili. Ale jak się wrzuca coś do błota, to trudno nie zostać przy okazji samemu pochlapanym.
Nie mam zamiaru ujawniać Wam więcej z samej fabuły, ani kreślić rysów poszczególnych postaci - przecież to właśnie może stanowić ten główny smaczek i przyjemność z czytania.
Z jednej strony dobrze uchwycone trudne konflikty i to wewnętrzne, podskórne życie małych społeczności (podobno Rowling zawarła tu jakieś własne doświadczenia), ale pewnie w którymś momencie będziecie już trochę zmęczeni, że praktycznie prawie nie ma tu "normalnych" postaci. Rozumiem, że można odrzucić sielski i anielski obraz prowincji jaki czasem się maluje, nie powinniśmy jednak malować go jedynie w czarnych barwach. Tu trochę tak jest. I czujemy podświadomie, że różne konflikty napędzane ludzkimi pragnieniami, oczekiwaniami zmierzają ku jakiejś tragedii. 
Powiem tak: książka wciąga i intryguje. Jest sporo odważnego odkrywania tej naszej Dulszczyzny i hipokryzji, wszystkich grzeszków, które by się chciało ukryć przed sąsiadami - ileż pewnie podobnych sytuacji rodzinnych, albo społecznych moglibyśmy wskazać w swoim otoczeniu? Ale pod koniec ja już miałem przesyt - mało to wszystko odkrywcze, możemy już odgadywać ciąg dalszy zdarzeń i samemu spróbować spiętrzyć to wszystko do jakiegoś bolesnego finału (który dla mnie był trochę rozczarowujący).

Wielka powieść? Raczej nie. Zabrakło trochę mi jakiejś głębi - wszystko sprawiało wrażenie pisania scenariusza smutnej telenoweli, w której z góry przyjęto jakąś tezę i potem wrzucano do tego worka wszystko co się tylko da, wszystkie nieszczęścia i złe uczucia jakie istnieją na świecie. Z wulgarnością potem się trochę oswoiłem, ale i tak będę się upierał, że w wielu miejscach powieści nie była ona wcale potrzebna. Nie mam pretensji do tłumaczki (dla niej brawa, bo język bardzo żywy i nie trąci sztucznością obojętnie w jakiej klasie społecznej dzieją się dialogi) - raczej do autorki. Po prostu moim zdaniem trochę przeszarżowała w niektórych szczegółach (np. wyobrażacie sobie żeby nastoletnia dziewczyna - choć wychowywana w bardzo trudnych warunkach bez dobrych wzorców, ale przecie nie głupia - zdejmowała dla żartów majtki w klasie?).
Gorzki obraz naszej rzeczywistości. Ale czy prawdziwy? Oceńcie sami.

15 komentarzy:

  1. Ocenię sama i to wkrótce, książka czeka już na półce na swoją kolej. Spotkałam się już z podobnymi opiniami, że dziełem ta powieść nie jest, choć wiele osób twierdzi, że przedstawia bardzo prawdziwy obraz współczesnego społeczeństwa. U Ciebie nie jest tak kolorowo, więc pozostaje mi się tylko przekonać na własnej skórze :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Raczej nie ocenię, gdyż nie mam zamiaru czytać.)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeden w miarę "normalny" został uśmiercony przez autorkę na początku. Nie widzę sensu w czytaniu tej książki skoro jest w niej wulgaryzm, zło, patologia itp. Brak pozytywów, albo głębszej refleksji nad tym co się tam dzieje...a potem się dziwimy, skąd to wszystko się bierze? Dajemy na to przyzwolenie...i to akurat to wydawnictwo! Hmmm.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaskoczyła mnie Twoja ocena. Mam wrażenie że zostałeś wychowany w porządnej rodzinie, która zadbała o to byś nie stykał się z żadną patologią. Stąd Twoje zaskoczenie językiem i zachowaniami. Na pytanie o scenę z majtkami odpowiadam - nie muszę sobie wyobrażać bo coś podobnego widziałam. Język nie jest szczególnie wulgarny, znam rodziny, w porównaniu do których Rowling to niemal słownictwo z dobrego domu. Fakt, autorka pokazała wiele negatywnych aspektow życia ale nie powiedziałabym że na siłę próbowała do książki wcisnąć wszystko, co złe. Weźmy choćby pierwszą chłopięcą miłość, jaka rozgrywa się na planie. Oglądałam wywiad z autorką i faktycznie zawarła w książce własne doświadczenia - w przeszłości walczyła z natręctwami. W moim odczuciu zawarła też głębszą refleksję nad życiem za zamkniętymi drzwiami. Polecam znakomitą moim zdaniem recenzję http://krytycznymokiem.blogspot.com/2012/11/trafny-wybor-jk-rowling.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. z tą dziewczyną to tylko przykład, bo przecież takich mało realnych rzeczy jest tu więcej. Wiem, że pewne rzeczy się zdarzają ale tu nagromadzenie tego i brak konsekwencji (dziewczyna niegłupia, wrażliwa, a zachowuje się jak z zaburzeniami psychicznymi) można wskazać w wielu miejscach. Nie masz wrażenia, że skupiła się tylko na uczuciach negatywnych? Nawet fascynacja nastoletnia o jakiej wspominasz krąży głównie wokół onanizowania się. Wulgarności - nie chodzi o sam język (a wulgarności słowne pojawiają się tu nazbyt często), ale raczej właśnie o to poczucie "zbrukania", natężenie różnych świństw, brudnych myśli i złych emocji. Mówienie i myślenie o innych ludziach, o pracy, o rodzinie, o miłości językiem, który w dużej dawce jest niesmaczny.
      Widzę pewną wartość tej powieści i była dla mnie ciekawa, ale naprawdę spierałbym się o jej wielką wartość i nowatorskość.
      Mogę jedynie dodać do swej recenzji - bo widzę, że wszyscy odbierają ją jako straszliwie negatywną - proszę się nie zniechęcać tym co punktuję jako widziane przeze mnie słabości. Sporo osób mówi mi, że utknęło po 100 stronach, że to nudy i że nie da się tu polubić żadnej postaci, ale też ci, którzy podobnie jak ja wytrwali - po tych 100 stronach stwierdzili, że przeczytania nie żałują. Oby tak "kiepski" poziom miały pisane w Polsce książki. Czyta się naprawdę dobrze. z recenzji wskazanej przez Ciebie - demaskatorska - zgoda, prześmiewcza? dla mnie to raczej tragedia i raczej smutny obraz. Pocieszam się tym, że rzeczywistość nie jest aż tak czarna jak to Pani Rowling odmalowała.
      Takie rzeczy maja miejsce. Ale jeżeli opiszesz miasto, blok, dzielnicę i w twej powieście wypunktujesz wszystkie problemy jakie przyjdą ci do głowy (nietolerancja, molestowanie, przemoc, zdrada, kradzież itd.) to czy nie sprawia to wrażenia sztuczności? Jak w serialu - tyle, że tam chociaż masz rozłożony jeden problem na jeden odcinek...

      Usuń
    2. Czytając takie przerysowane powieści ma się później fatalne skojarzenia i wyobrażenia.
      Myślę, że nawet nie specjalnie rozrywce taka literatura służy, ale jak kogoś pociąga niech czyta, ja tam jednak wolę klasykę.Chociaż od nowości dobrze napisanych nie uciekam.)

      Usuń
    3. wiesz czasem to nie tylko rozrywka. Może po prostu chciała trochę potrząsnąć i pobudzić do dyskusji nad problemami, o których zwykle się mało mówi...

      Usuń
    4. Być może masz rację.Jednak prawdą jest, że z kim przestajesz takim się stajesz i tę prawdę można przenieść również na czytanie.Odnoszę nieodparte wrażenie, że treści jakie czytamy muszą mieć wpływ na nasze postrzeganie rzeczywistości a być może również na nasze zachowania. Szczególnie dotyczy to ludzi młodych, o nieustalonych jeszcze poglądach. Być może jestem już stetryczałą moralizatorką, ale jak przeglądam blogi i widzę czym karmią się przede wszystkim młode kobiety, a czasem nawet dziewczęta czytając co leci, gdyż recenzują, to czasem jestem porażona. )

      Usuń
    5. Analogicznie do: "Jesteś tym, co jesz" powiem:
      Nasze horyzonty myślowe wyznaczają w dużym stopniu nasze lektury...

      Racja natanna.
      Na szczęście płynie czas, a ludziom zmieniają się gusta. Więc jest nadzieja :)

      Usuń
    6. wiadomo, że młodym nie ma co podsuwać śmiecia (choć i tak po niego sięgają zachęceni reklamą lub namowami rówieśników), ale też nie przesadzajmy, że wszystko co dotyka kontrowersji, jest napisane brudnym językiem i nie omija brzydszej części ludzkich zainteresowań to zła literatura.

      Usuń
    7. Jak to śpiewa Luxtorpeda:
      "A we mnie samym wilki dwa
      oblicze dobra, oblicze zła
      walczą ze sobą nieustannie
      wygrywa ten którego karmię".
      Wolę karmić w sobie tego dobrego wilka, więc chyba pani Rowling podziękuję.
      :)

      Usuń
    8. Niezwykłe spuentowanie dyskusji.)

      Usuń
  5. Kupiłam babci na Święta XD Mam nadzieję, że jej się spodoba - ona lkubi takie klimaty.

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczytałem dość przypadkowo i jestem wstrząśnięty. Powieść jest wybitna. Niektóre historie sam widziałem na własne oczy. Nie mogę uwierzyć, że kobieta mogła tak prawdziwą książkę napisać. Przecież kobiety odwracają głowę o złych rzeczy. Musiał autorce jakiś facet pomagać, bo to niemożliwe, żeby tak wierni oddawała to, co niektórzy myślą. Kapitalna powieść. Jeszcze długo będę pod jej wrażeniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czy ja wiem czy odwracają głowę? Raczej powiedziałbym wiele właśnie tego zła doświadczają na sobie, ale tego nie ujawniają. Wiele widzą, ale rzadko od tym mówią.
      Wybitną powieścią bym tego nie nazwał, ale fakt, że pozostaje w głowie na dłużej. Cóż każdy pewnie odbiera ją trochę inaczej, bo też ona w dużej mierze na uderzenie w emocje się opiera.

      Usuń