środa, 11 stycznia 2012

Ostatnia zima wojny, czyli bohaterstwo widziane trochę inaczej

Filmów historycznych, szczególnie o okresie wojennym moje pokolenie naoglądało się dużo - i nie tylko krajowych, ale i tych od sąsiadów też :) (chyba nawet lepszych). Można by kręcić oczywiście nosem, że teraz się opowiada inaczej, efekty lepsze, czasem i ta historia lepiej poznana i nie trzeba nic zatajać, ale i tak co by nie mówić - obrazy, które już w Polsce znamy dają dość wyraźny obraz okrucieństw wojny i trudno w tym temacie dodać coś więcej.
Ba - powiedziałbym nawet, że jestem dość przeczulony na obrazy kinemtaografii innych krajów, które pokazują jak to u nich było okropnie w takim tonie tragedii, jakby doświadczali tego jako jedyni. Porównania niestety nasuwają się od razu. I dlatego jakoś nie mogę się przekonać do tego obrazu.
Wiem, wiem, przecież można go odczytywać nie tyle jako historię z czasów II wojny światowej i sytuacji w Holandii pod okupacją Niemiec, ale jako opowieść o dojrzewaniu, trdunej drodze jaką musi przejść nasz bohater by rózne rzeczy zrozumieć. Ale mimo wszystko różne sceny tego obrazu mnie po prostu rozbrajają na tyle mocno, że całość przestaje być interesująca. Jak choćby to, że przed aresztowaniem całej rodziny sąsiadów rozwścieczonych hitlerowców powstrzymać może poklepanie po ramieniu i opowiadanie dowcipów, albo to że w zemście za zabitego żołnierza Niemcy roztrzeliwują trójkę mieszkańców (cholera, u nas całe wioski szły z dymem). Wszystko rozumiem - że to wojna widziana wyrywkowo, oczyma nastolatka, że reżyser być może nie chciał epatować przemocą itd., ale pomijając tragedię w wymiarze jednostkowym to w atmosferze nie czuje się jakiegoś specjalnego zagrożenia, czy strachu - ta okupacja sprawia wrażenie po prostu wizyty w domu wujka choleryka, którego lepiej nie drażnić, ale groźny to on nie jest (skoro gania po lasach aby złapać, a nie przyjdzie mu do głowy aby tak jak u nas strzelać nie zwracając sobie głowy pytaniami)... Przesadzam? Może, ale takie miałem refleksje. 
Króciutko o fabule: nastoletni chłopak w lesie znajduje zestrzelonego angielskiego pilota, Jacka, postanawia na własną rękę mu pomagać, bo marzy o jakichś przygodach, o bohaterstwie (tu wzorem jest wujek), ma dość biernej i uległej postawy ojca, który jest burmistrzem miasteczka (ale też dzięki niemu wiele psikusów uchodzi chłopakowi na sucho). Niestety sprawa nie okazuje się taka prosta, powoli trzeba wciągnąć do spisku innych, a i tak Niemcy niebezpiecznie bliscy są złapania lotnika.
Akcja nie jest szybka, głównie nasza uwaga skupiona jest na chłopcu - na jego fascynacji ruchem oporu, marzeniach o aktywności, potem zazdrości o "jego" lotnika, aż do trudnych chwil gdy musi podejmować już dorosłe, dojrzałe decyzje. To dotknięcie wojny własnymi rękoma wcale nie będzie dla niego takie zabawne i pociagające jak mu się wcześniej wydawało. Dodatkowo twórcy filmu specjalnie rozmazują tak oczywistą dla chłopca ocenę moralną całego otoczenia (zły to każdy Niemiec i każdy kto się z nimi przyjaźni) stawiając mu na drodze postacie, których zachowanie wcale nie jest łatwo tak jednoznacznie osądzić.
Można zobaczyć, ale nie ma w nim nic co jakoś pozostałoby na dłużej. Sama historia jest może i ciekawa, ale obudowanie jej takimi, a nie innymi szczegółami sprawiło, że dla mnie wydaje się dość naiwna i mało przekonywująca.

Film do obejrzenia na platformie iplex.pl

1 komentarz:

  1. Wojenną atmosferę, cały jej obraz, towarzyszące jej uczucia jak strach bardzo ciężko moim zdaniem odzwierciedlić na ekranie. Niewiele produkcji prosta temu wyzwaniu. Ja odnoszę wrażenie, po obejrzeniu wielu filmów osadzonych w realiach wojennych, że czasem na siłę chce się zrobić film o czymś, a żeby dodać mu trochę naturalnie wyciąganego z widza strachu czy ciekawości osadza się go w okresie wojny i dodaje parę scen z przemocą. Wszystko to połączone tworzy ciężki dla oka i chyba trochę przesadzony obraz. Tego filmu nie widziałem, ale po recenzji widzę że raczej mi się nie spodoba :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń