czwartek, 25 sierpnia 2011

Simon Konianski, czyli odrobina absurdu po żydowsku


Humor - nie raz się już o tym przekonałem - może być przez różne osoby bardzo różnie definiowany, z dużą więc ostrożnością podchodzę do reklam w stylu: genialna, porażajaca komedia. Ale od czasu do czasu jednak sięgam po  tego typu rzeczy żeby sprawdzić swój poziom tolerenacji na poziom głupoty (jak nie "Stare wygi" to jakieś "Nie zadzieraj z fryzjerem").
I tu było trochę podobnie, czyli rozczarowanie - parę dość zabawnych scen, dużo absurdu, mało inteligentnych i dość szablonowych dowcipów i nawet pewnych elementów tragikomedii. Bo czy żydzi, szczególnie jeżeli w jakiś sposób nawiazują do przeszłości robią to po to żebyśmy się razem pośmiali czy po to, żeby ten koszmar "zaczarować" i zagłuszyć. Ale komedią bym tego (a już na pewno świetną) nie nazwał. Jako całość historia jest mało wciągająca.
35-letni Simon Konianski nie jest zadowolony z faktu, że musi tymczasowo zamieszkać ze swoim ojcem. Ale on tym bardziej nie cieszy sie z tego powodu. Nie dość, że syn związał się z gojką to jeszcze wyrzuciła go z domu i pozwala jedynie na okazjonalne widzenia z małym synkiem. Na dodatek Simon nie ma stałej pracy, a jedynie dorabia sobie biorąc różne eksperymentalne leki. Ich wzajemne kłótnie, wchodzenie sobie na odciski, uroczystości rodzinne, w trakcie których wszyscy próbują znaleźć mu miłą wierzącą dziewczynę to pierwsza połowa filmu - wieczna depresja, nic nie wychodzi, wszyscy go wkurzają, a on też zrobi wiele żeby im zagrać na nerwach (kłótnie żydów o Palestynę chyba nie są u nich na porządku dziennym?). Wszystko się zmienia gdy ojciec umiera. Simon z zaskoczeniem dowiaduje się, że jego życzeniem było pochowanie na rodzinnej Ukrainie (koło pierwszej żony, o którejnasz bohater nic nie wiedział). Mimo, że sam jest sceptykiem z dość liberalnym stosunkiem do życia, pod wpływem rodziny (również swego syna, który był bardzo z dziadkiem związany) postanawia wyruszać w dość daleką podróż. By zaoszczędzić - oczywiście nielegalnie samochodem...       
Podróż dość szalona, choć nie spodziewajmy się zbyt wiele okazji do prawdziwego śmiechu. Nie oczekujmy też, że znajdzie się tu jakieś miejsce na obrazki np. z Polski czy Ukrainy - nie wyjdziemy poza jakieś wyobrażenia reżysera i stereotypy - wąskie drogi, peryferia, obskurne hotele, jakaś liczna rodzina, która domaga sie odwiedzenia, no i oczywiście Majdanek (bo tam był więziony ojciec bohatera przed laty). W filmie sporo zresztą takich ni to żartobliwych ni to na poważnie nawiązań do "okropnych nazistów" i do Polaków, którzy im pomagali i są równie okropni. Takie niestety w głowie niektórych osób siedzą dziwne wspomnienia i są przez różne środowiska z lubością nagłaśniane (szkoda tylko, że nasze MSZ tak słabo reaguje na tego typu rzeczy).
Podsumowując: można obejrzeć, ale bez rewelacji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz