piątek, 10 sierpnia 2012

Mad men, czyli gdzie to szczęście?



Znowu o serialach. I pewnie Ci, którzy się pasjonują wyszukiwaniem perełek będą bardzo zdziwieni, ale dopiero teraz zacząłem odkrywać Mad Men i przyznaję rację wszystkim tym, którzy go mi wcześniej rekomendowali. Na swoją obronę mogę powiedzieć jedynie tyle, że legalnie nie mogłem nigdzie serialu upolować - owszem są puszczane świeże sezony, ale nie pierwszy. I wreszcie z pomocą przyszedł Sundance Channel. Ha! Mogę się cieszyć przyjemnością odkrywania tego dzieła. A przyjemność zaiste duża. Od dłuższego czasu stwierdzam, że seriale po iluś odcinkach mnie nużą zjadaniem własnego ogona, na siłę wprowadzanym napięciem, nienaturalnością... Ale w zalewie różnych rzeczy kryminalnych, komediowych, czy mieszających te gatunki, ku mojemu zdumieniu największą frajdą okazywały się te seriale, które nie tyle trzymały w napięciu, co po prostu opowiadały jakąś historię, miały rozbudowany wątek obyczajowy. Jeszcze lepiej gdy działy się w przeszłości - dużą przyjemność sprawił "Mildred pierce", sporą również Zakazane Imperium.
W Mad Men mamy inne czasy, inne środowisko, ale nie wiem czy nie bardziej dla nas ciekawe. Rzecz bowiem dzieje rozgrywa się wśród szefów i pracowników dużych amerykańskich firm reklamowych w latach 60-tych. Interesujące są więc nie tylko same postacie, przemiany społeczne i kulturowe jakie są tu pokazywane, ale i obserwowanie jak ta rzeczywistość "sprzedaży produktu", która w tej chwili stała się codziennością (i czasem koszmarem) wtedy właśnie się rodziła. 

Wiem, że moja notka nie stanie się jakimś fenomenalnym źródłem wiedzy na temat serialu - nie mam nawet takich ambicji. Ale mimo, że cały czas jestem dopiero w pierwszym sezonie, postanowiłem jednak już teraz napisać choć parę zdań i wynotować jakieś odczucia na jego temat.
Głównym bohaterem (możemy przyglądać się nie tylko jego życiu zawodowemu, ale i osobistemu) jest Donald Draper - facet, który w środowisku uznawany jest za geniusza, który potrafi stworzyć najlepsze kampanie. Wydawałoby się osiągnął już prawie wszystko - jest dyrektorem kreatywnym, ma wolną rękę w różnych projektach i ich wyborze, ma piękną żonę, dwójkę dzieci, wielki dom. Wchodzimy w jego życie jednak na tyle głęboko, by widzieć jak cały ten blichtr sukcesu i okazywanie szczęście na zewnątrz trudno mu jest utrzymać.
Stres, adrenalina, pogoń za kasą, sukcesy i porażki, kryzys twórczy, wypalenie, zapijanie problemów, obawa przed młodymi zdolnymi, którzy chętnie by go wygryźli, wreszcie zaangażowanie uczuciowe w związek na boku. Trudno tego faceta rozgryźć i to jest na swój sposób fascynujące. Czemu jest taki jaki jest? Czemu nie mówi o swojej przeszłości? Czego szuka, co mu jest potrzebne do tego by być szczęśliwym?
A to wszystko widać także u innych. Tworzysz kłamstwo, iluzję, a potem sam chcesz żyć by ten mit stał się również częścią twego życia? 
Donald Draper to tylko jedna z postaci, która przyciąga tu naszą uwagę - jest tylu jego podwładnych, kolegów, szefów - i każdy z nich ma szansę zaistnieć tu dłużej niż kilka minut. Dostajemy obraz funkcjonowania amerykańskiej korporacji w latach 60-tych, ale w tu jak w mikroskopie możemy się przyglądać temu jak wyglądało wtedy społeczeństwo, jakie panowały zasady, normy... Kobiety jako sekretarki, przedmioty żartów, czy pożądania, ciemnoskórzy jako służba, albo sprzątacze, próby przekonywania klientów, by odważyli się na przełamujące jakieś stereotypy reklamy, "białe kołnierzyki", którzy żyją od zlecenia do zlecenia (i potem ich opijania), funkcjonowanie domów czy małżeństw, wszechobecne papierosy, alkohol... Oj dużo można by tu jeszcze wymieniać rzeczy, które się wychwytuje w trakcie oglądania i gdzieś tam można je przemyśleć. Całość więc nie tylko cieszy oko, ucho (dialogi!), ale i umysł. To serial, w który się wchodzi niczym w ogromny las - mimo na pierwszy rzut oka monotonii tego co nas otacza można odkrywać godzinami szczególiki i nimi się cieszyć. Kto jeszcze nie zna - polecam i ja - tak jak polecono to wcześniej mi.    
Świetny klimat - tu nie chodzi o tempo akcji, jakieś zawrotne zmiany, ale właśnie o pokazanie pewnej codzienności. No i te smaczki - np. pomysły jak zareklamować papierosy, dezodorant, czy nowego prezydenta :)

2 komentarze:

  1. A ja dopiero pierwszy sezon skończyłem :) Po prostu nie specjalnie jestem serialowy bo czasu brak no i nie wszystkie seriale mi podchodzą. Albo szybko się nudzą.
    A ten - jak najbardziej ;) Oczywiście jeszcze mogę zmienić zdanie po drugim sezonie gdy się już opatrzy - ale póki co jest fajnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń