Moi drodzy - książka Stan Zdumienia - Ann Patchett jest dla Was! Ktoś chętny?
Poniżej zamieszczam recenzję jaką napisała dla mnie Dorota, potem kilka słów ode mnie i konkurs. A do pytania jakie chcę Wam zadać zainspirowała mnie właśnie notka mojej koleżanki. Jeżeli macie ochotę na dyskusję: zapraszam - co sądzicie na temat takiego podziału: literatura dla facetów, dla kobiet. Kiedy te rozróżnienia mają sens, a kiedy nie? Podajcie jakieś przykłady, tytuły rzeczy, które byście widzieli w takim podziale, a kiedy dla Was taki podział nie miał sensu? Może mieliście jakieś pozycje w swoich rękach reklamowane przez płeć przeciwną, a które Was odrzuciły? A może było odwrotnie, czyli trafiliście na coś co Was urzekło, mimo, że wg. różnych znaków na niebie i ziemi to miała być książka "nie dla Was"? Czekam na komentarze.
Poniżej zamieszczam recenzję jaką napisała dla mnie Dorota, potem kilka słów ode mnie i konkurs. A do pytania jakie chcę Wam zadać zainspirowała mnie właśnie notka mojej koleżanki. Jeżeli macie ochotę na dyskusję: zapraszam - co sądzicie na temat takiego podziału: literatura dla facetów, dla kobiet. Kiedy te rozróżnienia mają sens, a kiedy nie? Podajcie jakieś przykłady, tytuły rzeczy, które byście widzieli w takim podziale, a kiedy dla Was taki podział nie miał sensu? Może mieliście jakieś pozycje w swoich rękach reklamowane przez płeć przeciwną, a które Was odrzuciły? A może było odwrotnie, czyli trafiliście na coś co Was urzekło, mimo, że wg. różnych znaków na niebie i ziemi to miała być książka "nie dla Was"? Czekam na komentarze.
Tu informacja o książce, a tu można do niej zajrzeć
Za książkę dziękuję wydawnictwu ZNAK.
Dostałam do przeczytania
książkę autorstwa Ann Patchett pt „Stan zdumienia”, z komentarzem, iż jest to
literatura kobieca. Nigdy nie wiedziałam co oznacza takie określenie i co
więcej po przeczytaniu tej powieści nadal nie wiem, nie wiem także czy jest to komplement,
czy zarzut. Choć podejrzewam, że chyba raczej nie komplement, z reguły to co
dobre, solidne, ważkie określa się pojęciem męskie – męska rozmowa, męska
decyzja, męska przyjaźń. A to co kobiece jest mniej istotne, mniej ważne, można
to potraktować z lekceważeniem – babskie gadanie, babskie spotkanie. (Chętnie
podyskutowałabym na ten temat.)
Jeśli ktoś tak rozumie
określenie – „kobieca literatura” to ja się nie zgadzam. A jeśli ktoś rozumie
to pojecie jako wskazanie adresata, czyli, że jest to powieść dla kobiet. To
też się nie zgadzam, jak dla mnie jest to powieść uniwersalna.
To, że nie wiem czyta pozycja jest
powieścią dla kobiet czy dla mężczyzn, nie oznacza, że nie wiem jaka ona jest.
Jest to na pewno dobra powieść, do przeczytania, której zachęcam.
Po
przeczytaniu pierwszych stron ma się wrażenie, ze czyta się powieść z wątkiem
kryminalnym, co potem w żaden sposób się nie potwierdza. Właściwie trudno
skategoryzować te pozycję. Najbardziej bliska jestem stwierdzeniu, ze to
literatura poruszająca zagadnienia etyczne, stawiająca dużo pytań nt.
ingerowania w nauki w życie człowieka. I to zarówno gdy chodzi o eksploracje
miejsc gdzie nie dotarła jeszcze cywilizacja, wchodzenie w życie dzikich
plemion, jak i eksploracje ludzkiego organizmu, manipulowanie przy jego
naturalnych możliwościach i ograniczeniach.
Dużo
też miejsca poświęcono różnym skomplikowanym relacjom międzyludzkim (choć
chciałoby się żeby ten watek był jeszcze pogłębiony), a także decyzjom
podejmowanym przez ludzi i konsekwencjom tych decyzji.
Tajemnicza
śmierć naukowca, o której dowiadujemy się już na drugiej stronie, początkowo
jest głównym tematem powieści by w pewnym momencie stracić na ważności i stać
się tylko pretekstem do innych wątków.
Właściwie
trudno powiedzieć co w tej książce przyciąga i powoduje, że z niecierpliwością
się do niej wraca.
Jest
w niej jakiś magnetyzm (może z tej puszczy amazońskiej, o której opowiada),
który przyciąga, coś nietypowego, oryginalnego, co powoduje, że nie będzie to książka, o
której szybko zapomnę.
Zachęcam do lektury
Zachęcam do lektury
Dorota
Pytając
przy okazji tego konkursu o różnice pomiędzy literaturą kobiecą i tą
dla facetów jakbym trochę przewidział, że w tym wypadku trochę będziemy
się różnić w ocenach z moją koleżanką. Przypadek? Moim zdaniem jednak
nie. Po prostu co innego podoba się kobietom, a co innego mężczyznom, na
co innego zwracamy uwagę, inne rzeczy nas drażnią. W tym przypadku to
nie jest tylko kwestia tego, że bohaterka jest akurat kobietą, to raczej
tak mocne skupienie się na jej odczuciach, emocjach, że w którymś
momencie odpuszcza się trochę logiczność fabuły, konsekwencje pewnych
wydarzeń... Bo tak zdecydowała i już. I mamy się z tym pogodzić,
podobnie jak i z tym, że to co jest centrum akcji, pewną tajemnicą i
pobudza naszą uwagę pozostaje zostawione w cholerę bez żadnego
rozstrzygnięcia, zakończenia. Bo autorka chciała zakończyć ładnym
emocjonującym fragmentem...
Ech,
trochę marudzę, bo mimo pewnych niedociągnięć, zaciekawiła mnie ta
książka, wciągnęła i być może stąd moja złość, że wszystko się tak
gwałtownie urywa, bo dla autorki były ważne zupełnie inne wątki niż dla
mnie. Sporo tu dylematów i kwestii moralnych - odpowiedzialności za
innych, etyki postępowania jako badacza, odpowiedzialności za to jak
zostaną wykorzystane potem wyniki badań. One są równie ważne jak sama
akcja powieści, ale nie stawiałbym ich na równi z tym, które były
podnoszone przez Conrada. Nazywanie "Stanu zdumienia", kobiecą wersją
"Jądra ciemności" jest jedynie chwytem marketingowym i to raczej
obraźliwym dla kobiet (kobieca wersja, czyli co - pytania o naturę
ludzką są bardziej banalne?)...
Jedyny
punkt wspólny - oddalenie od cywilizacji co daje możliwość pokazania
jak bohaterowie zmieniają swoje zachowania, podejście do życia.
Całość
napisana nieźle, choć przy paru scenach trochę się chichrałem - jak
widać naprawdę z sensem można się pogubić gdy chce się wyrazić zbyt
wiele (ale to zdarza się nie tylko kobietom, choć ten akurat fragment
jest bardzo charakterystyczny dla płci pięknej).
"Przylgnęli do ściany w ciemnym
korytarzu. Wpadli do jej pokoju, do jej łóżka i pozostali tam dopóty,
dopóki nie wyczerpali się każdym aktem miłości, złości, przeprosin i
wybaczenia, jaki w ich wyobrażeniach mógł zastąpić to, do powiedzenia
czego zabrakło im słów. Po tym wszystkim, kiedy skończyli i zasnęli,
Marina zaczęła krzyczeć".
Podsumowując: Intrygujące, wciągające i lektury nie żałuję. Ale daleki jestem też od tego by uznać to za arcydzieło.
R
A kto ma ochotę na
książkę po prostu do swojego posta dodaję na koniec zwyczajowe zgłaszam
się, albo powalczę, albo coś równie oryginalnego :) Nie trzeba dodawać
bloga do ulubionych, nic kombinować, nawet zamieszczanie informacji o
konkursie u siebie nie jest obowiązkowe (ale będę wdzięczny!). Wśród
wszystkich zgłoszeń wybierzemy, może wspólnie z Dorotą wpis, który wyda
nam się najbardziej ciekawy i w temacie (żeby nie było, że robimy
losowanie). W przypadku trudności taki post wskaże pewnie któryś z moich
kotów, one na pewno sobie z tym poradzą. Zobaczymy.
Uwaga
na koniec: jest to egzemplarz próbny - bez oryginalnej okładki, wiec
proszę aby zgłaszały się osoby, które naprawdę chcą to przeczytać, a nie
jedynie zdobyć na handel - egzemplarz nie jest przeznaczony do
sprzedaży! Czas do 15-go września.
oooo będe pierwsza?w kązdym razie najpierw formalność-zgłaszam się ;)
OdpowiedzUsuńna pewno jest coś takiego jak literatura kobieca, mająca głównie - koić serca, dobrze się kończyć, wzruszać i bawić...dlaczego tylko babska-bo który facet by takie nagromadzenie rozlewiskowo-malowniczych emocji wytrzymał...jakoś nie wyobrażam sobie mojego męża sięgającego po "Miłość nad Rozlewiskiem" ;) który w serialowym czasie rozlewiskowym raczej oddala się od TV, celem nadgonienia wszystkich gier, w które aktualnie gra...
Dlaczego nie ma takiej typowo męskiej?Bo co to miałoby byc- fantasy?SC-fi?Moja przyjaciólka wymienia takie pozycje z własnie moim mężem więc chyba nie... Wojenne?moja mama tylko takie działa nawarony czyta...Kryminały-czytam razem z mężem....więc literatura babska okazuje się być jednym z niewielu naszych azyli ;)
Oj masz jak w banku, że wcześniej czy później napiszę coś w tym temacie ;-) Tak na marginiesie, jeśli tak dalej pójdzie to trzeba będzie otworzyć nowego bloga dla naszych kotów, tak by miały gdzie umieszczeć wskazówki, jak zostać kocim wybrańcem ;-)
OdpowiedzUsuńdo tej pory moje koty trochę były za młode i zbyt szalone, ale wydaje się, że już dojrzały do tego, mogę im zaufać :) nawet już jeden z nich spędził całą noc poza domem, więc to krok w kierunku dojrzałości, nie?
UsuńNo no, jeśli chodzi o spędzanie nocy poza domem to do tego muszę chyba dojrzeć ja sama ;-)
UsuńMoje koty są nadal naprawdę szalone ale wieczorami Samira ma taką fazę że siedzi i myśli więc zakładam, że jak ją wtedy o zdanie zapytam to mi pomoże ;-)
Literaturą kobiecą zwyczajowo nazywa się tkliwe historie, które mają głównie sprawiać przyjemność w czytaniu swoją lekkością i słodkością, m.in. romanse. Zawsze mnie dziwiło, że właśnie takie książki są wg większości ludzi "babskie". Ja osobiście nie lubię tego typu dzieł, denerwują mnie romantyczne losy bohaterów, którzy np. mimo swojej miłości nie mogą być razem. Ja jestem zwolenniczką fantastyki i gatunku przygodowego - to właśnie one do mnie najbardziej trafiają.
OdpowiedzUsuńLiteraturę męską trudno jest wyodrębnić. Pierwszą myślą mogą być krwawe historie - ale nie, wiele kobiet i ja też takie lubi.
Podsumowując: nie podoba mi się wyodrębnianie książek jako te które mogą spodobać się konkretnej płci. Każdy ma inny gust. Przecież niektórzy mężczyźni też czytają romanse :)
Zgłaszam się
Ja też może coś skrobnę, tylko się "namyśle". Dobrze, że jest trochę czasu na to namyślanie.
OdpowiedzUsuńpiszcie piszcie :) ja w trakcie tej lektury stwierdzam, że jednak coś w tym jest... i tu chodzi o coś jeszcze - często da się rozpoznać gdy coś napisze kobieta, a gdzie mężczyzna. ha! teraz to mnie powiesicie za moje stwierdzenie na suchej gałęzi.
OdpowiedzUsuńCo prawda niektórzy faceci nauczyli się pisać dla kobiet np. Wiśniewski, a niektóre panie upodobały sobie styl pisania dla facetów, ale to są tylko wyjątki od reguły. A co! tak właśnie myślę!
Nie uznaję podziału na literaturę dla kobiet i literaturę dla mężczyzn, jakkolwiek je nazwiemy. Dla mnie to wymysł nowej epoki, lat po 1989 roku. Wcześniej czytaliśmy różne książki, nie kierując się żadnymi sztucznymi podziałami. W moim pokoleniu dziewczynki czytały Szklarskiego, a chłopcy powieści o Ani. To wyłącznie zależało od samodzielnego wyboru i indywidualnych chęci młodego czytelnika. A w wieku dorosłym - czy miałam nie czytać "Egipcjanina Sinuhe" tylko dlatego, że to może powieść dla facetów?
OdpowiedzUsuńw to że dziewczyny czytywały Tomka czy Hucka Finna uwierzę, ale że chłopcy Anię równie chętnie to nie wiem. Też był podział - Siecicka, Ożogowska bardziej babska, a Niziurski o chłopakach. Kwestia bohatera czy stylu opowiadania? tego co przeżywają bohaterowie czy samych detali jak się na nie patrzy?
UsuńNie napisałam, że czytywali "chętnie". Ja czytałam wszystko, co się pojawiało, a więc również Niziurskiego i Nienackiego. Prawdziwe mole książkowe nie odrzucają pokarmu z takiego powodu - w każdym wieku.
UsuńOsobiście nie przepadam za tego typu podziałami. Jakiś czas temu zauważyłem, że instynktownie unikam książek, które zawierają na okładce mniej lub bardziej wyraźnie zasugerowaną przynależność do literatury kobiecej lub męskiej. Dlaczego? Bo w dużej ilości przypadków są to tandetne romanse/sensacja, naiwne i płytkie historię. Zdarza się jednak (wcale nie tak rzadko), że tak oznaczone powieści wychodzą daleko poza banał i ich lektura dostarcza dużo przyjemności, również tej intelektualnej.
OdpowiedzUsuńTaka etykietka może być więc dla książki krzywdząca. Tak, zgadza się, być może wpływa to pozytywnie na sprzedaż (czytadła są na topie), ale w przypadku, gdy dotyczy to literatury wyższych lotów, nie trafia ona w odpowiednią grupę czytelników. Dla wydawnictwa, co przykre, ale w gruncie rzeczy oczywiste, nie jest to ważne. Dostali kasę, cała reszta jest bez znaczenia. Nie podobało się? Trudno. Zapłaciłeś, zarobiliśmy.
Na samą myśl ile ciekawych i wartościowych książek straciłem z pola widzenia przez tego typu zabiegi aż mnie skręca.
Dlatego od pewnego czasu dokładniej przyglądam się każdej książce, nawet tej, która przy pierwszym kontakcie odrzuca mnie opisem bądź reklamą. I nie żałuję, trafiłem dzięki temu na wiele znakomitych kąsków.
ooo być może trochę zbliżamy się do sedna - jest spora część wydawnictw, która specjalnie jest produkowana (od okładki począwszy) by przyciągnąć tylko określoną grupę. Ale gdyby się tak przyjrzeć dokładniej to czy w treści też dostrzec można różnice?
UsuńCo twoim zdaniem jest charakterystycznego w powieściach dla kobiet i dla facetów? czym się różnią np. jeżeli chodzi o konstrukcję bohaterów, akcję? bo ja to często dostrzegam
Kiedyś wydawało mi się, że coś takiego jak literatura "męska" i "kobieca" faktycznie istnieje (podobnie jak np film). No bo w końcu wydaje się dosyć naturalne, że (w dużym uproszczeniu pisząc) kobietom powinny podobać się romanse bardziej niż facetom, ci ostatni zaś najprawdopodobniej zainteresują się kryminałem lub filmem akcji. Oczywiście ja jakoś zwykle wolałam te kryminały od romansów, no ale... uważałam siebie za wyjątek. A teraz myślę - tak właściwie, to niby czemu? Im dłużej żyję, tym bardziej pozbywam się stereotypów i takich uproszczeń myślowych, i szczerze mówiąc coraz lepiej mi z tym. Jak się okazuje, nie jestem wyjątkiem jako kobieta nie przepadająca za romansami, nie tylko ja uwielbiam horrory czy filmy sensacyjne. I tak dalej... Jestem przekonana, że to nie tyle kwestia płci, co gustu i zamiłowań danego osobnika/osobniczki (może również temperamentu), na dodatek wydaje mi się że to może ewoluować lub zmieniać się z wiekiem. Jedyne co może wprowadzać zamęt, to fakt że niektóre rzeczy "się przyjęło" i być może kobitka z rozpędu sięgnie prędzej po romans niż powieść hard sf, zwłaszcza taka, która nie wie co chce przeczytać; znowuż facetowi może być niezręcznie kupić w księgarni romansidło ;-) Nie wspomniałam jeszcze o otoczeniu - osobiście otrzymałam na urodziny i okazje wszelakie niezliczoną ilość "literatury kobiecej" albo np tomików poezji, podczas gdy jedno i drugie niezbyt mnie interesuje... no, ale tak się przyjęło.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że obecnie slogany typu "męska literatura" i tym podobne to bardziej hasła marketingowe, ponieważ w praktyce panuje coraz większa wolność wyboru i zniesienie podziałów (nie dotyczy to tylko kultury i sztuki, ale równiez spraw tak codziennych jak ubrania czy perfumy). Inna rzecz to to, że niektórzy słuchają reklamy (lub też nie poświęcają temu tematowi zbyt dużej wagi) i podział na męskie/kobiece pisanie przekazują dalej.
(Mam nadzieję, że mimo późnej pory udało mi się przekazać powyższe myśli w miarę składnie. W razie czego proszę o wybaczenie ;-)
z filmami zgodzę się, że to nie jest tak prosto (ja np. uwielbiam Bezsenność w Seattle), ale z książkami będę się upierał, że to nie jest tylko kwestia mody. Może temperamentu jak mówisz? Kobiety dużo częściej sięgają po lit. "męską", ale niewielu facetów przebrnie nie zasypiając z nudów przez to co kobiety fascynuje. Czemu tak jest?
UsuńZależy masz na myśli pisząc "to co kobiety fascynuje"? Jeżeli romansidła właśnie, to ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ nie znam osobiście ani faceta ani kobiety która lubiłaby je czytać :) Nawet moja babcia woli raczej historyczne książki. (I teraz - czy ja mam "dziwnych" znajomych? ;) Nie mam pojęcia z czego to wynika.
Usuńwiadomo, że są wyjątki od reguły. Ale pisząc o tym co kobiety fascynuje miałem na myśli trochę coś innego - obojętnie jaki to gatunek zauważam, że paniom dużo większą uwagę zwracają na wątki dotyczące emocji, relacji, uczuć, obaw, wahań, szczegóły... Nie wiem czy potrafię oddać to jednym zdaniem, czy to zrozumiesz. Upraszczając: dla faceta przy pierwszym spotkaniu będzie pierwsze wrażenie, często jedno zdanie, którym sobie scharakteryzuje tego kogoś; dla kobiety to różne drobiazgi, począwszy od ubrania, a skończywszy na fryzurze. Jeżeli przeniesiemy to na grunt literatury to zobacz jak to wpływa na konstrukcję powieści. Przykład - jeden z ostatnich hitów, którym panie zachwycały się na różnych blogach - Rosamund Lupton i jej thrillery, albo to co robi Charlaine Harris w swoich "kryminałach". Uwierz - to nie są romanse, a jednak większość facetów będzie przy tym ziewać.
UsuńTo o czym mówisz jest jednym z czynników, który sprawia, że książka będzie się podobać lub nie. Te drobiazgi czy emocje... ale czy warto robić z tego regułę i podział ze względu na płeć? Ludzie są różni.
Usuńwiem, że są różni, ale mnie zaczęło nurtować pytanie o te różnice - bo jednak one wpływają na odbiór i zdecydowanie uzależnione są od płci. Czemu niektórych autorów czytają prawie i wyłącznie kobiety?
UsuńA to w takim razie nie dam rady tu chyba nic na temat napisać... statystyk nie prowadzę więc mogłabym pisać jedynie za siebie, a wygląda na to że nie pasuję do schematu.
Usuń:) może to dobrze? a nie śmieszą cię czasem takie fragmenty? "Przylgnęli do ściany w ciemnym korytarzu. Wpadli do jej pokoju, do jej łóżka i pozostali tam dopóty, dopóki nie wyczerpali się każdym aktem miłości, złości, przeprosin i wybaczenia, jaki w ich wyobrażeniach mógł zastąpić to, do powiedzenia czego zabrakło im słów. Po tym wszystkim, kiedy skończyli i zasnęli, Marina zaczęła krzyczeć".
UsuńCzyścisz mi monitor! ;D
Usuńnie chcę nic mówić, ale to fragment właśnie tej powieści - chyba dobrze ją określiłem przewidując, że jest bardziej "babska" i dobrze, że najpierw dałem ją koleżance - widać ona potrafiła na nią spojrzeć bardziej "obiektywnie"
UsuńTo jest na poważnie z jakiejś książki? Byłam przekonana, że to naprędce sfabrykowałeś... Witki mi opadają ;]
Usuńnaprawdę! wczoraj mieliśmy na spotkaniu DKK jeszcze lepsze cytaty - wzięliśmy na warsztat Książki najgorsze Barańczaka i ktoś przyniósł wycinki z p. Lingas Łoniewskiej :) To dopiero ubaw!
UsuńWycinki z p. Lingas Łoniewskiej - serio aż tak ekstrymalnie? Jeszcze nie czytałam książek tej pani ale podczytuję jej bloga i zrobiła na mnie na tyle fajne wrażenie, że noszę się z zamiarem nabycia jej książki...
Usuńwrzuć w google - chyba Ania znalazła to na jakimś forum - boki zrywać.
UsuńO faktycznie, sporo tego wyskakuje :-)Kurczę, fakt, niektóre cytaty są mocne ale jeśli oprawa byłaby odpowiednia... chyba mimo wszystko zaryzykuję ;-) W końcu jestem kobietą, krzywda na pewno mi się nie stanie ;-)
Usuńmarzy mi się ta książka - więc się zgłaszam :)
OdpowiedzUsuńa co do tego rozróznienia to nie będę oryginalna jak powiem, że romanse dla kobiet, a fantastyka dla mężczyzn ;) stereotypowy podział, ale jak tak patrzę po moich znajomych, to się sprawdza.
fantastyka dla mężczyzn? uuu to skąd tyle blogów pań, które piszą prawie tylko i wyłącznie o takich pozycjach?
UsuńW takim razie jestem 100% facetem ;D
UsuńZapisuję się do zabawy;))
OdpowiedzUsuńMyślę że nie ma co dzielić literatury dla facetów i dla kobiet, wszystko zależy od zainteresowań i pewnie nastroju.Ja nie lubię fantastyki ale Harri Pottera przeczytałam, kiedyś;))
Pozdrawiam!
Z podziałem na literaturę dla kobiet, bądź dla mężczyzn jest trochę tak jak z "mitami", że chłopaki nie płaczą lub ,że męska rzecz być daleko a kobiety wiernie czekać (jak mówią słowa piosenek). Dla jednych święta prawda, dla drugich stereotypy,taki społeczno-kulturalny spadek, a i tak najlepiej przekonać się na własnej skórze...co kto lubi:).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i oczywiście zgłaszam się
oj z tym, że facet nie płacze to rzeczywiście sam byłbym zaprzeczeniem teorii - na filmach często się wzruszam.
UsuńJeszcze nie zdążyłam się tu zgłosić a Ty już nowy konkurs ogłosiłeś.
OdpowiedzUsuńUważam, że taki podział istniał i istnieje nadal, a że tak jest potwierdzają to wyjątki od tej reguły właśnie. Faceci zawsze woleli mocniejszą literaturę i literaturę faktu , a kobiety literaturę lżejszą nawet jeżeli czytały książki przygodowe to przeważnie z wątkiem romansowym.Pomyślicie, że pisze tak myśląc o sobie, może i tak.
Dzisiaj się ta optyka zmienia , gdyż społeczeństwa dziwnie ewoluują .Mamy z jednej strony coraz więcej agresywnych kobiet , dziewczęta okazuje się potrafią być okrutniejsze od chłopców , a z drugiej jakby bardziej delikatnieją nam faceci. A poza tym moda np. na czytanie horrorów, czy mocnych kryminałów też robi swoje. Dlatego też i czytelnictwo tak będzie ewoluować. Ale jednak wśród większości czytelników uważam ten podział zostanie zachowany.
Zgłaszam się oczywiście.)
Pamiętam gdy Wydawnictwo Otwarte wprowadzało na rynek nową serię powieści kobiecych pod szyldem Otwarte dla Ciebie. Wraz z pewnym portalem ogłosili wtedy konkurs. Do wygrania twarzowe torebki, kosmetyki i książki z tejże serii a zadanie do wykonania? Otóż ogranizatorzy zażyczyli sobie by napisać ... manifest współczesnej kobiety.
OdpowiedzUsuńSprawa pewnie szybko by mi umknęła gdyby nie komentarze pod tym konkursem. Odezwały się oburzone użytkowniczki portalu – że tak nie może być, że współczesne kobiety nie życzą sobie by wciskać im jakieś gnioty twierdząc że to odpowiednia lektura dla kobiet. Mało tego, każda kobieta, która zdecyduje się wziąść udział w tym konkursie, w ten sposób przykłada się do lat poniżania i uprzedmiotowienia kobiet! Czy muszę dodawać, że właśnie wtedy, choć takie książki czytam niezwykle rzadko, postanowiłam wziąść udział w konkursie? ;-)
Mogłabym przytoczyć tu mój manifest, ale biorąc pod uwagę, że trzeba było w nim uwzględnić sześć tytułów książek z nowej serii, chyba lepiej gdy po prostu napiszę co w nim umieściłam. Napisałam, że mam dość ciągłego oceniania i nadawania mi łatek. Że mam wybór, jak chcę prowadzić moje życie i chcę z niego korzystać bez konieczności przepraszania społeczeństwa, że dokonałam akurat takiego a nie innego wyboru. Że jeśli decyduję się na spełnianie w zawodzie, jesli ważna będzie dla mnie kariera, to nie chcę słyszeć opinii, że jestem niekobieca. Z drugiej strony, jeśli akurat mam ochotę na nieskomplikowaną lekturę, tzw. literaturę kobiecą, to nie chce być postrzegana jako słodka idiotka, kobieca – a jakże, ale delikatnie ujmując ograniczona... Mam własny rozum i podejmuję samodzielne decyzje i nie życzę sobie by ktoś mnie oceniał, coś mi zabraniał bądź coś nakazywał, wmawiając że to jest dla mnie właściwe.
Manifest został nagrodzony książkami i kosmetykami. Nie pojawiły się ani głosy za ani przeciw, może nie wzbudził zainteresowania, może nikt go nie zrozumiał a może, daj Boże, w jakiś sposób załagodził zaistniałą sytuację i ukrócił dyskusję. Bo w moim odczuciu cała ta problematyka została niepotrzebnie wyolbrzymiona. Podział sam w sobie ma sens, bo w jakiś sposób informuje nas, z jaką książką mamy do czynienia.
Literatura kobieca to dla mnie książka, w której duży nacisk kładzie się na uczucia i zmysły. Jeśli w takiej książce pojawi się całująca para, to możemy oczekiwać opisów silnego, męskiego ramienia, ciepłych ust, dreszczu przechodzącego przez plecy, motylków w brzuchu... Możemy zapierać się rękami i nogami, ale w dużej mierze takie opisy preferują kobiety, stąd literatura kobieca, co nie oznacza że zabroniona dla mężczyzn. Z kolei w męskiej literaturze, jeśli pojawi się pocałunek, to opis ograniczy się do informacji, że para się pocałowała, po czym przykładowo przeszła do sypialni, zadzwonił dzwonek – akcja toczy się dalej. Inny styl opisywania tej samej rzeczywistości, nic więcej. W zależności od tego co preferuję, na co w danej chwili mam ochotę, mogę wybrać jedno lub drugie. Określenie literatura kobieca mi nie uwłacza, jesli będę miała ochotę poczytać książkę z serii Otwarte dla Ciebie, to to zrobię i nie będę się z tym faktem chować. Znam swoją wartość a co myślą sobie inni ... to już ich problem.
Tak na marginesie dodam, że choć tak wiele kobiet zapiera się, że literatury kobiecej nie czyta, gdy ogłosiłam konkurs w którym można było zdobyć właśnie jedną z wygranych przeze mnie książek lub inną, poruszającą problemy rewolucji i sytuacji w Afryce... to właśnie po tą „babską” zgłosiło się zdecydowanie więcej osób. Tak więc wszystko wskazuje na to, że jednak lubimy i czytamy, choć nie rozumiem czemu się tego wstydzimy...
ciekawa wypowiedź... i coś w tym jest. a najbardziej rozbroił mnie fragment "Inny styl opisywania tej samej rzeczywistości" - bo mi chyba właśnie chodziło o coś takiego - dobrze to uchwyciłaś!
UsuńDziękuję :-) Przyznaję, że jak tak piszę co mi w duszy gra to czasem nie jestem pewna, czy będzie to zrozumiałe dla pozostałych ;-) Widać tym razem było :-)
Usuńwskazana przez kota Elżbieta na razie nie dała adresu, czekam do 27 września...
OdpowiedzUsuńZgłaszam się - kot wskazał to poważna sprawa. :)
Usuńooo fajnie - to tylko jeszcze adres do wysyłki na przynadziei@wp.pl
UsuńKeep thіs gоіng please, greаt job!
OdpowiedzUsuńmy blog pοѕt payday loans
Also see my webpage > payday loans
Everуonе loveѕ ωhаt you guys are usually up too.
OdpowiedzUsuńThis ѕoгt of сlevеr ωork anԁ reporting!
Keep up the wonderful woгks guуs I've incorporated you guys to blogroll.
Also visit my blog payday loans online