Do różnych wspominek muzycznych (brak kasy ale i nawet cierpliwości by pisać tylko o nowościach) dorzucam jeszcze jedną. Specjalnie zabrałem tę płytę do samochodu na podróż, by nacieszyć się nią w całości, bez pośpiechu. Pamiętam świetnie jeszcze kasetę, którą wydali w latach 80-tych z tym materiałem, pamiętam ile szumu narobiły wtedy te teksty, jak były inne, no i ile frajdy dawała ta muza. Dziś mam w ręce reedycję tamtego materiału - już bez okładki Kaina Maya, ale za to z dodatkowymi kilkoma numerami, które wtedy nie znalazły się na płycie. Pamiętacie Kobranockę i ich odlotowe numery?
Dla mnie ta kapela to przede wszystkim tamte kawałki. Wiem, że chłopaki potem nagrali jeszcze parę rzeczy, ba nawet mieli hiciory, grają do dziś koncerty, ale jakoś w głowie utkwiły mi szczególnie te z pierwszej płyty. Może dlatego, że tak odbiegało to wszystko od twórczości innych kapel - tam nawet wygłup był jednak trochę kalkulowany na ile można na nim zarobić (Formacja, Sztywny itd.). Kobranocka była cholernie autentyczna. Czuje się z tych numerów, że chłopaki naprawdę żyją tą muzyką, że to nie ściema, ale autentyczna energia i zabawa - po prostu rock'and'roll. Punkowy żywioł, jajcarskie ballady, do tego świetny saksofon, który ubarwia gitarowe riffy. No i te teksty... Choć trudno odmówić mocy numerom takim jak cover "Kombinatu" Republiki, czy jednemu z moich ulubionych "I nikomu nie wolno", to Kobranockę pamięta się głównie z numerów takich jak "Ela, czemu się nie wcielasz", "List z pola boju", "Biedna pani" - w totalnej szarzyźnie lat 80-tych, nagle ktoś pokonywał cenzurę absurdem i humorem.
Kto chce dowiedzieć się więcej i przypomnieć sobie tę kapelę zapraszam na ich stronę. I niech wreszcie zabrzmi muzyka!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz