Nie, nie nie pomyliłem tytułów, nie miałem jeszcze możliwości obejrzeć polskiego filmu o chłopakach z Paktofoniki, tym razem będzie o filmie amerykańskim - lekkiej rozrywce na jakiś wieczór, gdy nie będziecie mieli nic innego do roboty. Mimo, że w obsadzie znajdziecie Roberta De Niro, nie spodziewajcie się niczego ambitnego, zresztą od dłuższego czasu ten pan niestety rozmienia swój talent na drobne. No dobra - obsada mało ważne, to co na plus? Na pewno pomysł - fabuła, choć od któregoś momentu zmierza w stronę szablonowego "zabijali go kilka razy, ale i tak ich pokonał" i posiada kilka mielizn, które nie zostają wyjaśnione w sensowny sposób, ma jednak niezły punkt wyjścia. Dość oryginalny, fajnie rozwinięty, szkoda jedynie, że później zamiast w stronę psychologicznego thrillera, czy też dramatu, twórcy zdecydowali pociągnąć jedynie wątki sensacyjne potęgując jedynie zbiegi okoliczności, co trochę psuje zabawę. No dobra to zdradźmy ten początek.
Oto Eddie Morra - typowy życiowy fajtłapa, któremu dotąd prawie nic się nie udawało, małżeństwo się szybko rozpadło, teraz rzuciła go jeszcze dziewczyna - wszyscy szybko przekonują się, że jest nieudacznikiem i mają dosyć przebywania w jego towarzystwie. Cudem udało mu się przekonać jakieś wydawnictwo, by dało mu zaliczkę na książkę, ale co z tego jak za cholerę nie potrafi sklecić nawet jednego zdania. No nic mu nie idzie. Włóczy się po mieście, pije, by nie wracać do zasyfionego mieszkania. Ale oto na swojej drodze spotyka byłego szwagra, dilera, który po krótkiej pogawędce, widząc w jakim Eddie jest dołku daje mu pewien specyfik obiecując, że kłopoty znikną. Narkotyk (oczywiście wmawia, że to lek, który niedługo wejdzie do produkcji) ma otwierać nasz umysł na nowe możliwości, w skrócie: zwykle wykorzystujemy ok. 10-20% możliwości naszego mózgu - po zażyciu skorzystamy z niego w pełni - wszystko wydaje się proste, stajemy się błyskotliwi, przenikliwi, nadzwyczaj aktywni itd. Czy muszę dodawać, że nasz bohater sięgnie po pastylkę, a potem zachwycony swym stanem przez tę jedną dobę, będzie chciał ich więcej? W tej części filmu znajdziemy naprawdę kilka fajnych scen i obrazów, które mają nam pokazać stan, w jakim znajduje się nasz bohater.
Oczywiście, żeby bajka nie była zbyt słodka, za Eddiem ciągną się też różne nieprzyjemne sytuacje - nie od jeden ma ochotę na zwiększenie swoich możliwości. Mamy więc i morderstwa, bandytów, jakieś przekręty. Pojawiają się też efekty uboczne - luki w pamięci, bardzo bolesne objawy odstawienia, nasz bohater w którymś momencie dowiaduje się, że wszyscy którzy przestali brać ten środek szybko umierali. Kończy się więc napawanie się uczuciem "jestem bogiem", a zaczyna się więc walka o przetrwanie. Od tego momentu, mimo, że akcja przyspiesza, my już troszkę tracimy zainteresowanie tym obrazem... To wszystko już było i nawet zakończenie, które ma nas zaskoczyć, jakoś bardzo zaskakujące nie jest.
Filmik ciekawy, choć to po prostu kino rozrywkowe z niezłym pomysłem wyjściowym i montażem, potem jest raczej przewidywalnie. Kiedyś był Faust, teraz diler - powody by się skusić podobne...
Ale czy nie wydaje wam się, że takie specyfiki to już wcale nie taka odległa przyszłość i Sci-Fi? Warto więc może przy takich obrazach powtarzać rodzące się pytania. To jeszcze Eddie, czy już po prostu jakaś marionetka, która działa tylko wtedy gdy jest na haju?
Ale czy nie wydaje wam się, że takie specyfiki to już wcale nie taka odległa przyszłość i Sci-Fi? Warto więc może przy takich obrazach powtarzać rodzące się pytania. To jeszcze Eddie, czy już po prostu jakaś marionetka, która działa tylko wtedy gdy jest na haju?
jakiś czas temu miałam okazję oglądać ten film wraz z mężem, któremu podczas filmu zdarzyło się przysnąć ;]
OdpowiedzUsuńale ogólnie dobry na wieczór, bynajmniej w pamięci nie zapada jakoś szczególnie
ooo to ja bym nie przysnął - jednak podobały mi się zdjęcia z jego odjazdów - montaż zdecydowanie na plus
UsuńTeż w sumie pamiętam go tylko fragmentami, ale po seansie wrażenie były dobre. Kino typowo rozrywkowe, ale zrealizowane jak należy. Przy innych produkcjach mających na celu dostarczenie widzowi akcji, przy której nie nadwyręży sobie szarych komórek, sprawia jak najbardziej pozytywne wrażenie :)
OdpowiedzUsuńfakt - że na tle innych to się wyróżnia na plus - nie zawsze ma się to co by się chciało, czyli np. połączenie Incepcji i Gorączki :)
Usuńoglądałam-fajny, ale bez zachwytów
OdpowiedzUsuńna notkę zasłużył, niech się dystrybutor cieszy, zawsze lepsze to niż setka innych jeszcze głupszych
UsuńDokładnie - jest to tylko rozrywka, ale jaka fajna ;)
OdpowiedzUsuńale żal pomysłu, nie?
Usuń