poniedziałek, 6 sierpnia 2012

80 milionów, czyli o Solidarności trochę inaczej

Gdy zacząłem przygotowywać tę notkę zacząłem zastanawiać się nad tym jak ten film przyporządkować gatunkowo? Film edukacyjno-historyczny z tej samej półki co "Czarny czwartek" i Popiełuszko, sensacja, która ma w sposób bardziej atrakcyjny ma pokazać trochę inne oblicze ludzi zaangażowanych w opozycję? Twórcy ewidentnie sami też nie bardzo wiedzieli co z tym fantem zrobić. Mamy fajny temat - oto tuż przed ogłoszeniem stanu wojennego w karnawale solidarności obserwujemy rozgrywki między SB, a grupą ludzi z Solidarności. Jest więc wątek sensacyjny - podwójni agenci, napięcie, zagrożenie i wariacki pomysł, by przewidując nadciągające kłopoty wycofać z banku pieniądze związkowe. Domyślacie się, że dla władz państwowych nawet odebranie własnych pieniędzy z banku, jeżeli jest to większa suma jest to traktowane jako zbrodnia przeciw racji stanu. No bo jak to - niby wszyscy mają mieć po równo, towaru nie ma w sklepach, ludzie tracą zaufanie do państwa i chcą pieniądza trzymać w skarpetach - to skąd władza ma mieć kasę na zapewnienie choćby minimum niezbędnego do życia?
Wydarzenia - co warto podkreślić - autentyczne. To chyba dolnośląski oddział Solidarności (Wrocław) podjął taką decyzję by składki złożone do banku odebrać "na czarną godzinę". I bardzo przewidująco jak się okazało. Szkoda tylko, że twórcy mimo starań by pokazać całą rozgrywkę w miarę ciekawie, nie uniknęli trochę mielizn. Trzeba bowiem było pokazać atmosferę tamtych czasów, trochę wytłumaczyć młodszym widzom o co chodzi. Mamy więc bardzo uproszczone psychologicznie postacie, trudno zaangażować się w to emocjonalnie, a całość sprawia wrażenie zlepku mniej lub bardziej stereotypowych scenek, które mają sprawiać wrażenie całości. Moim zdaniem takiej spójnej całości niestety nie tworzą. Raz mamy się śmiać, raz bać... Starsi pamiętający tamte czasy drażnić będzie posługiwanie się stereotypami, dla młodych obawiam się, że nawet te proste scenki nie będą zrozumiałe (czemu np. ci ludzie tak stoją przed bankiem?).
Skaczemy z miejsca na miejsce - tu kościół, który jest miejscem spotkań, tu narada w kolejce do stacji benzynowej, tu akcja łapania prowokatorów na cmentarzu, wchodzenie z walizami do banku i wreszcie sceny w kurii, która pomaga ukryć i uczestników akcji i pieniądze. Musiało się znaleźć miejsce na ośmieszenie milicjantów, pomaganie członkom Solidarności przez prawie całe społeczeństwo, na pokazanie okrucieństwa SB i determinacji, bohaterstwa naszych dzielnych chłopców. 
Ja wiem, że te życiorysy nieraz naprawdę zawierając podobne sceny, ale gdy zrobimy film tylko z takich scen jedna po drugiej trudno uniknąć poczucia, że to troszkę nienaturalne, sztuczne i na siłę. Po prostu czegoś zabrakło.  Może gdyby to nie było tak czarno-białe... Nawet ci, którzy ukrywają chłopaków zachowują się tak jakby w każdej chwili mieli własną piersią wystawiać się na kule z jakąś pieśnią na ustach.
Ciekawa (choć trochę przeszarżowana) rola kpt. Sobczaka (Głowacki), reszta raczej bez rewelacji, bo i grać nie mieli za bardzo co - scenariusz z góry raczej skazywał ich na sztywną grę bez szans na jakieś niuanse psychologiczne. No i gdzie są postacie kobiece? Tylko kuchnia i rodzenie? Szkoda... Ogląda się lekko, ale pozostaje żal, że temat raczej zmarnowany. Zbyt nachalnie i zbyt prosto. Zamiast wbijać nas w nastroje patriotyczne, optymistyczne, dawać okazję do refleksji na temat naszej skomplikowanej historii, film Waldemara Krzystka raczej drażni uproszczeniami i śmieszy jednostronnością. Nie to żebym chciał obrony drugiej strony, ale można przecież zadbać o to by nie było to tak łopatologiczne. Martyrologii niby nie ma wprost, ale i tak mdli nas troszkę od tej fanfaronady... To ja już wolę "Czarny czwartek".
I bardzo rozbawiły mnie napisy końcowe - rozumiem, że trzeba koniecznie podkreślać na co zostały te pieniądze wydatkowane (na pomoc dla rodzin internowanych), oraz, że zostały po 89-tym rozliczone co do złotówki. Słowo pisane ma sprawić, że bardziej się w to uwierzy?
Plusy - temat, który został wzięty na warsztat i dość luźny, sensacyjny nastrój historii. Pokazanie działaczy nie tylko jako brodaczy, którzy spotykają się przy herbacie, ale młodych chłopaków, którzy marzą o zmianach i chcą działać. To ta sama energia, jaka pewnie była choćby w pokoleniu Kolumbów. Pełni ideałów, marzeń i czasem niekoniecznie pełni rozsądku. Oby postały jeszcze lepsze filmy o tamtym pokoleniu. Ten można obejrzeć, ale trudno go uznać za arcydzieło. Dopiero gdy pomyślimy sobie, że o tamtych czasach jeszcze nikt w ten sposób nie opowiadał to pojawia się refleksja - jednak może warto polecić też do obejrzenia innym. Nie przejmujcie się więc moim marudzeniem i obejrzyjcie sami. A mi będzie miło jak podzielicie się własnymi refleksjami.
Film można legalnie obejrzeć na platformie iplex.pl


4 komentarze:

  1. Byłam w kinie na tym filmie. Bardzo mi się podobał. Nawet nie byłam świadoma tej sytuacji, a tu bardzo fajnie to pokazano.

    OdpowiedzUsuń
  2. Uważam ten film za świetny. Nie znałam tego wątku historii, a za historią nie przepadam.Myślę, że to co niektórych razi - jednocześnie sprawia, że dla ludzi nie przepadających za filami o takiej tematyce - ten był przyjemny w odbiorze.

    OdpowiedzUsuń
  3. chętnie obejrzę, mimo tego, co piszesz, bo lubię te tematy. Czarny czwartek mi się podobał, tak na marginesie.

    OdpowiedzUsuń
  4. o proszę - to i dobrze, że inni mają inne opinie. Może po prostu miałem zbyt duże oczekiwania? A Czarny czwartek podobał mi się również - choćby za to pokazanie przez pryzmat normalnej rodziny

    OdpowiedzUsuń