środa, 15 sierpnia 2012

Newsroom, czyli dziennikarz jaki jest każdy widzi




Nawet wakacje dla serialowych maniaków nie są czasem straconym. Oprócz czasu na powtórki i nadrabianie zaległości niektóre stacje spokojnie puszczają też nowe rzeczy. Newsroom - nowy serial HBO, którego pomysłodawcą jest Aaron Sorkin, był od dłuższego czasu reklamowany np. w środowisku dziennikarzy Wybiórczej jako bardzo ważny, świeży, genialny, itd. Nie tylko dlatego, że rzecz dzieje się w środowisku dziennikarskim (tu akurat telewizja), ale głównie dlatego, że to dziennikarze wyjątkowi. W zalewie różnych serwisów informacyjnych, portali i ogólnej gonitwy za sensacją, ci postanowili robić wydanie wieczorne wiadomości jak najbardziej "obiektywne" - to ich misja by "edukować" społeczeństwo i pokazywać "prawdę" taką jaką widzą oni sami (czyli w najlepszym świetle). Dużo podobieństw prawda? Od lat naczelny i wszyscy jego dziennikarze owładnięci są podobną misją i ktokolwiek ma inne zdanie natychmiast musi być zgnojony jako dziennikarz (albo jeszcze lepiej obywatel) niedouczony, ksenofobiczny, zakompleksiony i bez chęci przejrzenia na oczy. Prawda jest po ich stronie.

Wybaczcie ten lekko zgryźliwy wstęp, ale trudno rzeczywiście w tym serialu nie dostrzec elementów, które jawnie świadczą o tym iż zamiast uczciwego, rzetelnego dziennikarstwa mamy raczej do czynienia z selekcją tematów, produkowaniem materiałów, które mają z jednej strony pokazać w czarnych barwach jednych polityków, a z drugiej strony laurek i wybielaczy (inne media kłamią!) dla innych. To oczywiście kwestia przypadku, że politycy opluwani są z prawej strony, a bronieni z lewej, bo to przecież najlepsi z najlepszych i w żaden sposób w naszej głowie nie powinno się pojawić żadne podejrzenie o nierzetelność. Prowadzący (w roli głównej Jeff Daniels) wcale nie ujawnia swych poglądów i nie manipuluje komentarzami czy formułowaniem pytań, skądże znowu. On nigdy się nie myli, walczy o prawdę nawet gdy lecą słupki poparcia i oglądalność (ale tylko na chwilę, bo w serialu taki "prawdziwy dziennikarz" musi być ostatecznie nagrodzony entuzjazmem i podziwem). 
Znowu jestem zgryźliwy? Przepraszam, ale bawi mnie ten serial. Jestem po 5 odcinkach (lubię pisać już w trakcie serialu, nie znając jeszcze całości, bo wrażenia są bardziej świeże i na pewno uniknę pokusy wtrącenia spoilerów). Całość jest trochę staroświecka w swej formule, podobna do dziesiątek innych seriali, które znamy ze środowisk lekarskich, policyjnych, biurowych itd. Każdy odcinek to jakieś wydarzenie, np. gorący wieczór gdy robią przełomowe wydanie dziennika, do tego jakieś wątki obyczajowe z życia kilku wybranych postaci, które poznajemy bliżej. Oto cudowny zespół, który poświęca swoje życie prywatne dla ratowania ojczyzny, tfu dla informowania ojczyzny. 

Nic odkrywczego - przynajmniej jak dla mnie. Być może gdyby to było nasze krajowe poletko, nasze wydarzenia to łatwiej by było nam się tym emocjonować, porównywać sposób mówienia o tych samych wydarzeniach, bo byśmy je pamiętali. Hasła typu tego jakie kiedyś rzucił T. Lis odnowy moralnej, mocniejszego zaangażowania w przemianę kraju (i sposobu uprawiania dziennikarstwa również) byłyby bardziej czytelne. A tak - ogląda się to bez specjalnego wzruszenia, patos (np. ratowanie swoich wysłanników za własne pieniądze) raczej drażni, a jedną z niewielu przyjemności jaką mam to wyłapywanie w dialogach i sytuacjach kwiatków typu tłumaczenie czemu Obama jest świetny, a Partia Herbaciana to idioci. Na dodatek z podkreślaniem, że to poglądy republikańskie. Sorkin i scenarzyści dali plamę po prostu przeginając z nazywaniem tego wszystkiego nowoczesnym, rzetelnym dziennikarstwem.
Ech. Jakby powstał taki serial u nas, wzorowany na środowisku np. TVN to mielibyśmy przynajmniej komedię. A tak przeciętniak, ani zaskakujący, ani specjalnie wciągający. Żeby jeszcze trochę więcej dowiedzieć się o samych kulisach zawodu - ale tu też zawód. Narady programowe wyglądają jak pogaduchy w pokoju socjalnym, większość czasu nikt nic nie robi, gapiąc się w ekran i bijąc brawo na koniec, a dopiero gdy coś się wydarz wszyscy rzucają się do telefonów i komputerów, mamy więc totalny chaos.
Podsumujmy: nie dość, że mało rzetelnie, zbyt wiele tu idealizmu i za mało realności, to jeszcze ani nie bawi ani nie wciąga.        

PS Przekazywanie informacji wolnych od nacisków politycznych, biznesowych, personalnych (znajomi), poglądów przełożonych  własnych? Wolne żarty. Chyba, że w lokalnej gazecie w Pipidówku (ale to też trudne) albo na blogu :)

Ale żeby to nie było tak jaskrawe i jednostronne (obojętnie z jakiej strony by się nie patrzyło).

13 komentarzy:

  1. Nie oglądam ostatnio telewizji prawie w ogóle, gdyż mój ślubny ogląda politykę by później na niezależnych stronach internetowych to konfrontować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. chyba jedyny sposób by zachować jakiś w miarę obiektywny punkt widzenia - przynajmniej dwa i to różne źródła... Ale sama pomyśl czy to normalne? Jest tyle różnych sposobów na to by nas ogłupiać i okłamywać - nie powiedzieć nic, pokazać ale malutki fragmencik, wyciąć coś, skomentować albo puścić nieprzychylny komentarz kogoś innego.
      Dziś liczy się nie tylko sama treść informacji, ale jej długość, rzetelność, kontekst, komentarz właśnie. Od ideałów dziennikarstwa to już dawno odeszliśmy

      Usuń
  2. Zgadzam się z Twoją opinią całkowicie. Obejrzałem kilka odcinków i jakoś ochoty nie mam na więcej. Irytuję mnie ta idealistyczna misja obiektywnego przedstawiania faktów. Nie trafia ona do mnie w żadnym stopniu.

    OdpowiedzUsuń
  3. A mnie się podoba, ale nie traktuję go tak poważnie i nie wierzę w kazde słowo, które tam powiedziano. Jeśli oni mi mówią, że chcą być obiektywni, to to jest ich historia, nie znaczy, że tak jest. Ubaw mam po pachy, kiedy to oglądam. I do tego to tempo! Nie doszukuję się, gdzie mnie oszukują i w której minucie, bo po prostu nie traktuję tego serialu jako informacyjnego czy dokumentalnego. Przecież nie leczymy ludzi na podstawie tego, co powiedział House

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale House nigdy nie dawał takich nadziei, że pokaże prawdę o środowisku lekarskim, a tu tworzono taki klimat. Na dodatek wymieszano ten patos i niby odważne, moralne i uczciwe dziennikarstwo ze scenami niczym z komedii czy romansideł z lat 80-tych. Brakuje tylko śmiechu i oklasków z offu. Sorry, ale ja nawet jako mało poważnej rozrywki tego nie kupuję. To już wolę Girls, który choć szokuje obyczajowo to potrafi bawić (napiszę pewnie o nim pewnie niedługo). Za dużo seriali mam do wyboru by oglądać coś co mnie nie przekonuje. Naprawdę nie widzisz tych wszystkich kawałków gdzie wciska nam się "prawidłową wizję świata"? Tak jak wkurzają mnie uproszczenia prawicowych oszołomów tak mam alergię na liberalnych fanatyków nienawidzących wszystkiego co nie jest zgodne z ich wizją postępu. Nie muszę się tego doszukiwać - samo włazi w oczy.

      Usuń
    2. Widzę, ale to mnie właśnie bawi. Może zacznie denerwować, ale jeszcze nie teraz. Wiesz, jako kobieta mam inne spojrzenie pewnie, mężczyźni chcą wszystko mieć inaczej zapodane może? Mam dużo wyrozumiałości w kazdym razie, może za?

      Usuń
  4. Mnie też by pewnie bawiło gdyby to była satyra, komedia, ale ten ton jest za bardzo serio akurat jeżeli chodzi o "ich misję", stąd moje zgrzytanie zębami. To tak jak z Kodem Leonarda - mógłbym się śmiać spokojnie z tych bzdur, ale zbyt wiele osób widzę jak to biorą na serio i wierzą jak w prawdę objawioną nie dostrzegając ani manipulacji ani przekłamań. No jak tu być spokojnym? Seriale amerykańskie zdarzało się, że służyły do tego by coś zmienić w świadomości ludzkiej (zresztą i u nas się to stosuje równie często jak product placement), ale tym razem mam wrażenie, że przesadzono.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie umiem na to patrzeć z tej strony, dla mnie każdy serial to fikcja, a product placement czy misja to utopia. Chociaż wiem, ze ludzie kupują bo wiedzieli w serialu, na mnie to jednak nie działa, więc nie widzę tych zabiegów jako denerwujących

      Usuń
    2. fikcja fikcją ale pewne tematy społeczne są dużo mniej widoczne niż product placement i uwierz, że robią swoje nawet gdy nie zwracasz na to uwagi. Wprowadzanie do seriali np. dziecka z zespołem Downa, homoseksualisty, tematu przemocy domowej, uzależnienia itd bardzo często nie jest dziełem przypadku tylko dobrze przemyślanej i skonsultowanej strategii - wiele instytucji nawet jest skłonna zapłacić za to by coś zostało poruszone - idea staje się takim samym towarem jak produkt.

      Usuń
    3. Ależ ja to wszystko widzę, zauważam, te uściski ręki białej i czarnej (kadr zatrzymany), homoseksualistów itp, oczywiście, tylko, że w moim wieku to wszystko już było, już się raz kiedyś dałam nabrać i swoją inicjację miałam, teraz po prostu się tym bawię. Doprawdy, nie oczekuję od serialu misji społecznej, może to źle, ale nie. Rozumiem Twoj punkt widzenia, ale nie potrafię go podzielić, a raczej podzielam, ale nie traktuję tak poważnie.

      Usuń
  5. Nie wiem, jaki masz obraz życia w Pipidówkach, ale ja z takiej jednej pochodzę. Kiedyś wydawcy lokalnej gazety, nazwijmy ją Wiadomościami Pipidówskimi, podpalono dom... To się nazywa wywieranie nacisków, normalnie ogniem i mieczem... albo ogniem i sztachetą.
    dziennikarze to mają chyba trudne życie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ależ napisałem przecież, że tam też to trudne... Ci co mają złudzenia, że będą mogli pisać o wszystkim szybko trzeźwieją - nawet dziennikarstwo tzw śledcze może być prowadzone jedynie zgodnie z linią redakcji i konsultowane na ile można sobie na coś pozwolić (wszak powiązania biznesu i polityki są bardzo rozbudowane).
      Wiesz - dziennikarz może mieć też lekkie życie o ile stuli uszy po sobie i pisze jedynie to na co mu pozwolą. a na dodatek ma frajdę, że więcej wie - tyle, że nie zawsze może się tą wiedzą dzielić

      Usuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń