wtorek, 21 sierpnia 2012

Dzisiaj narysujemy śmierć - Wojciech Tochman, czyli dlaczego o tym czytać?


Czytając taką książkę jak "Dzisiaj narysujemy śmierć" nabieram przekonania, że właściwie szkoda czasu na beletrystykę. Równie ciekawe historie pisze życie, bywają one zachwycające, niesamowite, wesołe, bądź jak w przypadku tego reportażu przerażające. I o ile w przypadku historii, która powstała w głowie pisarza można by sobie odpuścić czytanie o okrucieństwie, zbrodni, nienawiści, to w przypadku historii opisującej fakty mam poczucie, że mam obowiązek je poznać.
Książka Tochmana jest reporterską opowieścią o wojnie domowej w Rwandzie, o wojnie między plemionami Tutsi i Hutu. Moim zdaniem bardzo cenne w tej książce jest to, że autor stawia mnóstwo pytań, ale nie daje odpowiedzi, co zmusza do refleksji, przemyśleń.  Autor stara się także nie obwiniać nikogo. Do tej pory czytając jakieś relacje, oglądając film pt. „Hotel Ruanda” dotyczące tej okrutnej historii za sugestią autorów nabierałam przekonania, że ofiarami byli ludzie z plemienia Tutsi, a sprawcami z plemienia Hutu.
Ta książka przypomina, że świat nie jest czarno biały, a ludzie nie dzielą się na dobrych i złych. Często za czynionym złem, a także obojętnością stoi strach, frustracja, przerażenie. A bohaterstwo pisane jest niewielu osobom. Tak naprawdę bohaterów należy podziwiać, ale nie mamy prawa wymagać bohaterstwa od świadków okrucieństwa. Sami nie wiemy jak w takiej sytuacji byśmy się zachowali i obyśmy nigdy nie musieli sami stawać przed takim egzaminem – „tyle wiemy o sobie, na ile nas sprawdzono”.
Autor pisze także o polityce, kościele, zwyczajach, mentalności, o budowanej przez nich przez lata wzajemnej niechęci między tymi dwoma plemionami. Również o braku szacunku dla drugiego człowieka, o odmawianiu mu godności, o traktowaniu jak przedmiot, jak zwierzę (kobieta jest warta tyle ile krowa). A także, o tym, że ból, cierpienie, rany, zostały w ludziach, i to nie tylko w postaci tysięcy osób zarażonych wirusem HIV. Raczej chodzi o rany emocjonalne, które jak rak toczą człowieka, jego emocje, jego umysł. Okrucieństwo się nie skończyło, okrucieństwo trwa w chyba w każdym człowieku, który przeżył. Przenosi się na jego relacje i związki
Po nastaniu pozornego pokoju Ci ludzie zamieszkali znów w swoim sąsiedztwie, sprawcy są sąsiadami ofiar.
Tak naprawdę chyba nic się jeszcze nie skończyło.
Zachęcam do lektury tej książki jak i innych reportaży. Trzeba znać te okrutne fakty. 
Dorota

„Dlaczego chcę o tym opowiadać? Komu i po co? Tym, którzy powiedzą, że nie wiedzieli? Że nie znali prawdy? Ale gdzie jest granica między mówieniem prawdy a epatowaniem?”.

Niewiele pewnie można dodać do tego co napisała Dorota. Książka wstrząsająca i nie pozwalająca by zapomnieć. Oglądając informacje z całego świata często obojętniejemy. Dziesiątki, setki, czy tysiące ofiar. Co za różnica? Dziś jesteśmy wstrząśnięci, ale jutro inna tragedia przyćmi to co nas poruszyło. Zapomnimy, bo tak działa nasz mózg. Pozbyć się nadmiaru.
Jednak Tochman nie daje zapomnieć.
Kiedy nas boli? Wtedy gdy cierpią bliscy. Autor wiec stara się tak jak potrafi przybliżyć nam konkretne ofiary tego ludobójstwa. Rozmawia z nimi. Nawet nie wypytuje. Po prostu jest blisko, tak by sami zechcieli się otworzyć i zacząć mówić. Nawet sobie nie wyobrażam ile zabrało mu czasu zebranie tego materiału i ile go to kosztowało. Ale dzięki temu ta książka to nie tylko ciekawy reportaż. Dzięki niej zarówno ofiary jak i ci, którzy mordowali mogą do nas przemówić swoim głosem. 
Lektura i po odłożeniu uwiera i boli. Gdy napiszę, że pozwala cokolwiek zrozumieć, to będzie nieprawdą. Tego - mierząc ludzką miarą - przecież nie da się zrozumieć. Czy istnieją wytłumaczalne powody, dla których  dokonuje się mordu na taką skalę? Autor jednak pokazał nam nie tylko skalę liczb, ale konkretnych ludzi - tych, którzy zginęli i tych cudem uratowanych. Oni nie mogą zapomnieć, choćby chcieli. Dobrze, żebyśmy i my pamiętali.
Autor rzeczywiście stara się być jedynie tym, który zapisuje, często nawet nie zadaje pytań. Słucha. Ale jest rozdział, który prawdę mówiąc trochę mnie zadziwił, tak był odmienny w tonie od całej reszty. To fragment gdy Tochman przygląda się reakcji Kościoła na to co się działo. Być może to moje subiektywne wrażenie, ale nagle ulewa w nim się tyle złości, że posuwa się nie tylko do oskarżeń i dziwnych sugestii, ale nawet do bluźnierczo brzmiących linijek gdy najświętszy sakrament w tabernakulum przyrównuje do obecności diabła. Poetycka metafora? Może - chciał w ten sposób zaakcentować swój sprzeciw wobec tego, że ci którzy mordowali przystępują do komunii gorsząc swoje ofiary? Może chciał nas sprowokować aby zadać pytanie czy zwalenie winy na szatana, który prowadził ich umysły i serca, może być przyjęte jako usprawiedliwienie. Ale i tak dziwnie się to mi czytało. Nie oskarża w swej książce tak mocno nikogo - ani morderców, ani polityków, ani międzynarodowych sił rozjemczych, które nie kiwnęły palcem. Oskarża tylko duchowieństwo - o obojętność, ucieczkę, brak reakcji, ale też o podburzanie tłumów do mordowania. Na drugiej szali przytacza tylko jeden przykład ratowania i poświęcenia życia przez duchownych.
Dziwne. Rozumiem, że dziennikarze GW wyrastają w atmosferze "dokopania" za wszelką cenę Kościołowi, ale niech się bawią w to w swojej gazecie. Czemu również w książce Tochman nie może się uwolnić od swoich uprzedzeń i przestaje być obiektywny woląc uwierzyć cynicznemu wojskowemu, który zgadza się na rozmowę (przyznaje się m.in. do tego, że robili sobie zdjęcia przy zakopywaniu trupów, aby nikt ich później nie oskarżał o bezczynność), niż duchownemu, który nie chce o tym rozmawiać (gdyby to on robił sobie takie zdjęcia pewnie to też byłby dowód przeciw niemu, ale wojskowemu przecież można wybaczyć). Tchórzostwo? Do cholery! A kto wtedy miał odwagę być bohaterem? Tochman ma współczucie dla czarnoskórej ofiary gwałtu i nie pyta ją o nic, ale oczekuje, że zgwałcone siostry zakonne będą mu chętnie opowiadały o tym co przeżyły?
Warto przeczytać - nawet jeżeli kogoś podobnie jak i mnie zdziwi albo oburzy ton w jakim napisany jest ten jeden rozdział. Warto sobie stawiać różne pytania. Nawet jeżeli odpowiedzi nie zawsze udzielimy identycznych. Ta książka (znowu oprócz tego jednego rozdziału) to nie jest oskarżenie. Raczej świadectwa zebrane z różnych źródeł - cierpienie, ból, gorycz, chęć zapomnienia, albo brak umiejętności normalnego życia. I na tym warto się skupić - wtedy nie bije tak w oczy subiektywna ocena niektórych wydarzeń i punkt widzenia autora.
Ja mogę powiedzieć tylko szkoda. Bo ten ton jednego rozdziału okazuje się, dla wielu osób najbardziej wart zapamiętania. Niechęć do Kościoła narasta, a do tego co napisał autor potem dokłada się wyolbrzymiając kolejne okropieństwa. Chcecie przykładu? Tochman pisze o Pallotynach, którzy nie potrafili nic zrobić, uciekli i zabarykadowali się w swoim domu gdy przed ich kościołem mordowano ludzi, ale można znaleźć np. takie recenzje opisujące ten sam fragment książki:   
"Tochman dotarł nawet do polskich misjonarzy, którzy nawracali prymitywnych Rwandyńczyków z drogi zła na drogę wiary w Jezusa. Sami przychylili się do mordów, nie pomogli ofiarom w ucieczce czy w schronieniu. Nikt z dostojników kościelnych nie chce rozmawiać z pisarzem, fakty zostały ukryte i wymazane. Mury kościelne skrywają prawdę ociekającą ludzką krwią. W imię czego?".
I to jest też ważne pytanie. Po co i w imię czego przymykać oczy na bezradność i obojętność mediów, polityków, wojska (również międzynarodowego), a oskarżać tylko Kościół? Tragedia w Rwandzie domaga się pytań, ale warto by nie były one wybiórcze. 
Dlaczego o tym czytać? By nie zapomnieć. By zadawać sobie pytania o to jak sami byśmy się zachowali w takich sytuacjach. Pytania o te emocje i te chwile gdy ulegamy nienawiści, nietolerancji, gdy szukamy tych "innych".
Oczywiście lekturę polecam!
R


Jest co świętować? Ja uważam, że tak - nawet nie sądziłem zabierając się do tego, że tyle uda się napisać. Większość to notki filmowe, ale ponieważ już jeden konkursik filmowy trwa (zapraszam!), to tym razem jako nagrodę mam dla Was książkę. 
Zadanie mam nadzieję proste. Jeżeli chcecie zdobyć tę kniżkę musicie odgadnąć tytuł i autora poniżej zrecenzowanej pozycji. Potem odpowiedzi nadsyłacie na adres przynadziei@wp.pl z dopiskiem w tytule 600. (Jak pewnie się domyślacie po wycięciu tytułów i autora wcale nie było to takie proste jak mi się wydawało).
Czas do środy 29 sierpnia do godziny 18.00. To etap 1, a jeżeli będzie więcej niż jedna osoba, przejdziemy do etapu 2. Do wszystkich którzy nadeślą prawidłowe odpowiedzi o godzinie 20.00 prześlę dodatkowe pytanko - wtedy wygra pierwszy kto nadeśle zwrotnie e-mail z rozwiązaniem.
Gotowi?

24 komentarze:

  1. Gratulacje:)
    Kolejnych rekordów:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. co tam rekordy, ważniejsze żeby weny nie zbrakło :)
      dzięki wielkie!

      Usuń
    2. Jak wena dopisze to i rekordy będą - to takie naczynia połączone;)

      Usuń
  2. gratuluję sześćsetnej notki :) to już robi wrażenie :D

    OdpowiedzUsuń
  3. I ja serdecznie gratuluję. A w konkursie już obstawiłam ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. dziękuję Wam wszystkim za dobre słowa! W konkursie jest już sporo zgłoszeń, ale okazuje się, że nie jest tak łatwo jak mi się wydawało - macie bardzo różne skojarzenia. Pewnie jedna informacja o autorze bardzo by pomogła, ale już za późno i byłoby nie fair. Nic to, może najwyżej pomyślę o nagrodzie pocieszenia.

    OdpowiedzUsuń
  5. gratulacje :)
    O Rwandzie są świetne dwa filmy- "Shooting dogs" i "Pewnego dnia w kwietniu". Ja zainteresowałąm się tym tematem dzięki pewnemu reportażowi :) Podejrzewam, że to właśnie o tej książce piszesz :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Niesamowita liczba! Gratulacje i powodzenia w dalszym recenzowaniu :)

    OdpowiedzUsuń
  7. termin na wpływanie odpowiedzi minął, jednak sporo kłopotów sprawiło Wam to pytanie - być może recenzja Doroty była mało szczegółowa, ale niektóre skojarzenia mnie zaskoczyły (Kraśko to pal licho, ale Kapuściński?)
    a chodziło o książkę wydaną przez wyd. Czarne Wojciech Tochmana - dzisiaj narysujemy śmierć.
    Sam napiszę o niej może jutro, ale egzemplarz już prawie gotowy do wysyłki.
    prawidłowo trafiły 3 osoby - do nich o 20-tej wysyłam pytanie dodatkowe. Odpowiedzi na nie trzeba będzie wrzucić tu! kto pierwszy ten lepszy

    OdpowiedzUsuń
  8. Paweł Goźliński, Mariusz Szczygieł

    OdpowiedzUsuń
  9. Mariusz Szczygieł i Paweł Goźliński

    OdpowiedzUsuń
  10. ale walka! cholera czemu nie mam dwóch nagród? Gratulacje dla Nutinki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nareszcie mi się udało. :) Dobrze, że akurat byłam przy kompie, bo zapomniałam, że to dzisiaj... :)

      Usuń
  11. Spóźniłam się o kilka sekund :)

    OdpowiedzUsuń
  12. to kto chętny na następny konkurs? co szykować?

    OdpowiedzUsuń
  13. serdecznie gratuluję całej trójce, która trafiła właściwy tytuł a Nutince dodatkowo refleksu :-)

    No muszę zapytać, czemu Kraśko był aż tak zaskakujący? Książki nie czytałam więc musiałam się opierać na tym co w Internecie a pisało że to reportaż, na wskazany temat i że autor nie stawał po żadnej stronie. Więc co nie grało?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiesz nie znając książeczki Kraśki trudno mi wskazać konkretne niuanse, ale znając inne cienkie książeczki tego autora zbyt wiele bym się nie spodziewał. To dziennikarz, który zbiera różne ciekawostki, ale trudno to nazwać głębokim reportażem.
      Cóż temat ten sam, ale przecież nie mogłem tego uznać.

      Usuń
    2. oczywiście że nie mogłeś uznać, po prostu byłam ciekawa czemu akurat kraśko tak Ci podpadł, że go wspomniałeś ;-) co do wyników konkursu to absolutnie się z nimi zgadzam :-)

      Usuń
    3. piałem o jego książkach o Szwecji i Kanadzie, możesz zerknąć na inne jego recenzje. To rzeczy do czytania w pociągu, następnego dnia niewiele pamiętasz. Uwierz o książce Tochmana trudno zapomnieć

      Usuń
    4. wierzę a o innych książkach jego autorstwa poczytam. I przyznaję że szukając odpowiedzi na zagadkę nie pomyślałam o tym by sprawdzić ile ma stron, gdybym to zauważyła pewnie szukałabym czegoś innego. z drugiej strony mam książkę wojciechowskiej o boliwii, też do przeczytania w pół godziny ale historia była na tyle dobra, że chodziła za mną przez cały pobyt w tym kraju. Więc czasem i mała książeczka potrafi wywrzeć spore wrażenie...
      Tak czy siak, mam nadzieję że mojego pytania nie odebrałeś jako jakiś pretensji. myślałam po prostu że popełniłam straszliwą gafę sugerując tę książkę a nie mogłam zrozumieć jaką ;-)

      Usuń