wtorek, 8 lipca 2014

Jak upolować faceta. Po pierwsze dla pieniędzy - Janet Evanovich, czyli czy Stephanie Plum jest blondynką?




Jakoś wyjątkowo w tym roku wakacje zrobiły mi się pod znakiem kryminałów - pochłaniam to jeden za drugim, wyszukując kolejnych autorów i serie, które obiły mi się o uszy, a dotąd mi umykały. Od jutra dwie propozycje filmowe, a potem znowu coś kryminalnego. Zbliżam się do liczby 1300 notek. Ufff. Przechodząc na emeryturę chyba sobie to wydam jako książkę :)
 
Dziś łowczyni nagród, która swoimi mało szablonowymi działaniami raczej średnio wpisuje się w stereotyp skutecznego detektywa. Oto Stefania Śliweczka.   
Pierwsze strony tej książki raczej były średnio zachęcające.
Bohaterka to średnio rozgarnięta młoda kobieta, która po stracie pracy (sprzedawała bieliznę), staje przed raczej smutną perspektywą powrotu na garnuszek do rodziców. Na razie wyprzedaje meble, zapożycza się, głodzi siebie i swojego chomika. Ale oto nadarza się dla niej niewiarygodna szansa: w zastępstwie za kogoś kto wylądował w szpitalu, dostanie  na próbę jego obowiązki i ma łapać różnych cwaniaczków, którzy ignorują wezwania sądowe. Za każdego typka doprowadzonego na policję ma dostać niezły procent kaucji - no czyż nie wydaje się Wam to łatwym i uczciwym sposobem na zarabianie pieniędzy? Tyle, że okazuje się to trochę trudniejsze niż Stephanie myślała. Nie umie się przecież posługiwać bronią, dotąd raczej nie miała potrzeby używania siły wobec żadnych oprychów, a i powiedzmy sobie wyraźnie: zarówno podejściem jak i wyglądem specjalnego respektu nie budzi. Nie dość, że ładuje się wciąż w jakieś kłopoty, lezie bez przygotowania i bez sensu, niwecząc kolejne okazje do złapania poszukiwanych ofiar, to każdy (prawie) robi z nią co chce. A co robi ona? Niby się wścieka, ale brak w jej działaniach jakiejkolwiek konsekwencji. 
 
No jak to? Kryminał z taką bohaterką? Bo też nie jest to zwykły kryminał, a raczej zabawa gatunkiem, pełna dość specyficznego humoru, którego źródłem jest nie tylko nieporadność głównej bohaterki, ale przede wszystkim jej stosunek do facetów (a zwłaszcza do jednego).
Moje początki z tą książką i bohaterką były, jak już wspomniałem, dość trudne - drażniła mnie niesłychanie, ale im więcej stron miałem za sobą, tym bardziej zaczynało mnie to bawić. To dla facetów zadziwiające by np. po pobiciu, albo czymś równie mało przyjemnym, mieć głowę do tego, by zwracać uwagę na wygląd czy zawartość torebki. Przyznaję - mimo, że nie ulegam stereotypom i daleki jestem od wyśmiewania kobiet za jakieś drobiazgi, można mieć niezłą "bekę" z takich scen. Zwłaszcza gdy pisze je kobieta. Nie ma w tym nic seksistowskiego, po prostu bohaterka taka jest i już. I żeby było śmieszniej, wcale jakoś jej to nie przeszkadza w tym, by nadal mieć o sobie całkiem niezłe mniemanie. Tupet i brak skrupułów (zgryźliwi powiedzieliby, że raczej rozsądku i instynktu samozachowawczego) to cechy za które można Stephanie polubić.    

W trakcie lektury przychodziły mi do głowy skojarzenia z Chmielewską, ale mam wrażenie, że Janet Evanovich mimo podobnego poczucia humoru, trochę mocniej stąpa po ziemi. Książka do łyknięcia w jeden dzień :) Rozrywka na wakacje i raczej na luzie, bo mimo zbrodni, przemocy i różnych ciemnych typków, trudno to traktować jako kryminał serio.
Seria w Stanach jest bardzo popularna, doczekała się nawet ekranizacji (patrz okładka książki - tam Stephanie nie jest blondynką o co ją podejrzewałem), a i w Polsce kolejne tomy sprzedają się nieźle. Może i ja napiszę jeszcze kiedyś o kolejnych.  

7 komentarzy:

  1. Ciekawy punkt widzenia:) Książkę mam w planach i przy następnej wizycie w bibliotece na pewno ją wypożyczę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja film oglądałam, więc po książkę raczej nie sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakoś sobie odpuściłam tę pozycję i inne tej pani :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Swego czasu dużo było o tej serii na blogach i trochę mnie kusi. Ale nie wiem czy polubiłabym główną bohaterkę... Trzeba się przekonać :)

    OdpowiedzUsuń