sobota, 10 marca 2012

Fabryka muchołapek - Andrzej Bart czyli nierówne szale tej wagi

Kolejna zaległa lektura - ale może dobrze, że trochę poczekałem na poukładanie myśli w głowie, bo mam wrażenie, że pisanie o tej książce "na gorąco" raczej nie wpłynęło by korzystnie na jej ocenę. Pomysł na książkę i postać głównego bohatera - świetne, bo warto pisać o kontrowersyjnej postaci Chaima Rumkowskiego. Dla wielu czytelników to może być pierwsze zetknięcie się z ta postacią. Ale sama powieść, jej formuła, czyli proces sądowy, w którym Rumkowski jest oskarżonym, a zeznają zmarli z getta łódzkiego (i nie tylko), niestety dla mnie był sporym rozczarowaniem. To co mi najbardziej przeszkadzało to nawet nie umieszczenie całej akcji w świecie fantazji czy snu naszego bohatera, ale brak obiektywności w ocenie "oskarżonego". Dobór postaci, argumentów, oskarżeń nie tylko nie daje nam bardziej szczegółowych informacji o tym jak wyglądało życie w getcie w Łodzi, ale bije w oczy jednostronnością, niestety nie daje mam wrażenie pełnego obrazu.
A szkoda, bo postać na pewno ciekawa i złożona.  Chaim Rumkowski był zarządcą łódzkiego getta w czasie niemieckiej okupacji, mocną ręką starał się narzucać tam swoje porządki i starał się wypełniać wszystkie życzenia Niemców. Cyniczny morderca, który zgodził się na oddanie dzieci do transportu by ratować dorosłych, czy po prostu człowiek, który w ramach wąskich możliwości dokonywał cudów walcząc o to by życie w getcie toczyło sie "normalnie" (działały nawet szkoły). Płaska kreatura, która robiła to dla władzy, czy też pragmatyk i realista, który chciał dzięki argumentom o przydatności żydów utrzymać jak największa ich liczbę przy życiu? Przecież getto w łodzi przetrwało dłużej niż wszystkie inne i naprawdę mało zabrakło by sporej grupie udało się doczekać wyzwolenia. A może jednak argumenty o tym jak chełpił się swoją władzą, tępił prostesty, przywilejami obdarzał tylko wybranych, a życie innych nie miało dla niego większej wartości (lepiej niech umiera tysiąc by drugi mógł przeżyć), powinny być dla nas decydujące o ocenie tej postaci?
Postawa tego człowieka i jego decyzje, czyny, które trudno oceniać jednoznacznie bez przeżycia tego co ludzie wtedy przeżywali to materiał, który może stać się podstawą do wielogodzinnych dyskusji. Szkoda tylko, że Bart tak jednostronnie i momentami prawie farsowo skonstruował ten proces (w końcu jednym z decydujących argumentów przeciw Rumkowskiemu mają być nawet nie jego czyny, ale np. pomówienie o to, że przed wojną w prowadzonym przez siebie sierocińcu molestował dzieci. Jakoś takie chwyty nie pasują do ciężaru moralnego różnych postaw i decyzji jakie ludzie musieli podejmować w okrutnych czasach okupacji. 
Autor stawia się w centrum tych wydarzeń - jako świadka na procesie Rumkowskiego i jednocześnie jako świadka, który jest pośrednikiem między tamtym czasem dawnej, przedwojennej Łodzi i czasami współczesnymi. Wychodzi z budynku gdzie toczy sie proces i chodzi po mieście oprowadzając po nim Dorę - kobietę, która mu wpadła w oko - oboje szukają śladów dawnego życia, ona tego co pamiętała z dzieciństwa, on tego co przeczytał lub usłyszał od we wspomnieniach ocalonych.    
Trudno jednoznacznie oddzielić to co dzieje się w książce realnie, od tego co jest jedynie tworem imaginacji. Większość postaci już dawno nie żyje - pojawiają się jedynie na proces, by złożyć zeznania i wracają tam skąd przybyli. Bart w osobie głównego bohatera próbuje obejść tę zasadę wyprowadzając "na świat realny" swoją towarzyszkę. Niektóre sytuacje bliższe były groteski niż dramatowi, a zeznania różnych świadków również mieszały fakty z różnymi plotkami, czy z ocenami rzucanymi przez osoby, które w getcie łódzkim nawet nie były. Trudno uznać więc książkę za źródło informacji i relacji z tamtych czasów - to raczej zbiór luźnych refleksji i fantazji autora. Dla mnie - trochę rozczarowanie. Ale to nie znaczy, że nie znajdzie tu się ciekawych fragmentów do przemyślenia - bardzo interesujący był dla mnie wątek zderzenia Rumkowskiego i "jego prostych żydów" z przywożonymi tam z całej Europy Zachodniej ludźmi wykształconymi i o zupełnie innej mentalności i kulturze (choć przecież też byli wyznania mojżeszowego). 
Powieść czyta się dobrze, jest ciekawa - szczególnie jeżeli ktoś dotąd nie słyszał nigdy o postaci Rumkowskiego czy o specyfice łódzkiego getta. Ja jednak wolę chyba coś bliższego faktom, relacjom ludzi, którzy to przeżyli i paradoksalnie są mnie skłonni do ferowania wyroków i ocen innych ludzi niż ci, którzy próbują bawić się w podobne "procesy"...
Warto samemu przeczytać i wyrobic sobie zdanie!

PS jeszcze tylko 18 godzin na zgłoszenie się do rozdawajki ze służącymi - zapraszam! 

2 komentarze:

  1. Bart ma niewątpliwie intrygujące pomysły na swoje fabuły. W "Don Juanie raz jeszcze" podstarzały amant ma za zadanie uwieść królową Joannę Szaloną! Mimo że ciebie "fabryka..." rozczarowała, pewnie i tak koniec końców ją przeczytam, bo jestem teraz bardzo ciekawa swoich odczuć.

    Natomiast jeśli wolisz, gdy osoba przeżyła coś sama, a do tego nie jest prędka w ferowaniu wyroków, to wspomnienia Stanisława Likiernika "Made in Poland" będą idealne.

    Wracając do Barta: "Rien ne va plus" zapowiada się na pyszną zabawę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiesz, ro rozczarowanie było trochę spowodowane niedosytem, wolałbym więcej realizmu i faktów przy tej cholernie ciekawej postaci, ale może sięgnę po prostu po inne książki na ten temat. Likiernika dopisuje do kajetu :)
      A do Barta pewnie wrócę.

      Usuń