poniedziałek, 25 lipca 2016

Spaleni słońcem, czyli ta ostatnia niedziela


Dziś klasyka. Bo film Nikity Michałkowa moim zdaniem można już tak traktować. Co prawda jakoś nie mam specjalnie ochoty na oglądanie kontynuacji, to powtórzyłem sobie seans ze "Spalonymi słońcem" z ogromną przyjemnością. Jest w tym filmie niesamowity urok, jakaś nostalgia. Przez długi czas przecież nawet nie przeczuwamy w jaką stronę nas poprowadzi ta historia. Ludzie żyją jakby w swoim świecie, nie przejmując się specjalnie komunistyczną agitką, wspominając stare (dobre) czasy. I jeżeli wkrada się w ten sielankowy świat jakaś zadra, to mamy wrażenie, że ma ona charakter jedynie jakiejś sprawy osobistej - zawiedziona miłość, zazdrość itp. Czy jednak aby na pewno.


Życie na wsi, gdzie niczego nie brakuje, a główny bohater i gospodarz domu, Siergiej Piotrowicz Kotow dla ludzi w okolicy jest po prostu legendą, bohaterem i największym wzorem, można powiedzieć: namiastką stolicy w ich małym prowincjonalnym świecie. Charyzmatyczną postać zagrał sam reżyser i zrobił to naprawdę wyśmienicie.
Czy ktokolwiek mógłby pomyśleć o tym, żeby przeciwstawić się przyjacielowi samego Stalina?
No chyba, że sam Stalin.


Idylla, w której wydaje się, że nie ma większych zmartwień, gdzie jest czas na żarty i zabawę... I tylko my coś przeczuwamy, bo zdajemy sobie sprawę, że gdy dookoła tyle tragedii, ich spokój też trwać wiecznie nie może. 
I to jest najbardziej w tym filmie porażające: pokazanie, że represje dotykały często ludzi, którzy niczym nie zawinili, niczego się nie spodziewali. Okazuje się bowiem, że pełna niedopowiedzeń gra o kobietę, między jej dawnym kochankiem, a obecnym mężem, ma swoje drugie dno.  
Gorzki to film, ale jednocześnie po prostu piękny. Przez tę dość kameralną historię o kilku postaciach, mówi nam o czymś dużo bardziej uniwersalnym: o dramatycznych wyborach przed jakimi stają ludzie w systemie totalitarnym, o kosztach jakie muszą ponosić.


7 komentarzy:

  1. Oglądałam i w pełni podzielam Twoje zdanie na temat filmu.
    To klimatyczna opowieść z niezwykle dramatycznym zakończeniem ukazującym prawdziwe oblicze totalitaryzmu.
    Byłeś kimś ważnym a nawet przyjacielem i w momencie stawałeś się wrogiem, którego należało unicestwić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i dlatego aż żal, że potem to poszło podobno w stronę: urrra, za matkę Rosiję...
      Aż mi się nie chce oglądać

      Usuń
  2. Świetny film choć oglądałem go z tzw. mieszanymi uczuciami jeśli chodzi o postać Kotowa. To przecież nie jest postać niewinna - jest bohaterem wojny domowej i pewnie lepiej nie wiedzieć jak dosłużył się tego uznania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. fakt tu robi się go na ideał: wspaniały mąż, ojciec, sąsiad... Ale właśnie to jest przesłaniem tego filmu: wszyscy w pewien sposób tworzyli system, który potem ich pożarł

      Usuń
    2. Zgadza się, jest tak miło i przyjemnie aż przychodzi ktoś i burzy nasz świat. Tylko że my wcześniej także zburzyliśmy świat, który dla innych był miły i przyjemny, ale przecież my burzyliśmy ten świat w imię wyższej idei więc jesteśmy niewinni, no i zwyciężyliśmy a kto by sądził zwycięzców?

      Usuń
    3. Oglądałem to. Wydaje mi się że mamy podobny gust :)

      Usuń
    4. ja też mam podobny gust. W pełni zgadzam sie z Twoim wpisem

      Usuń