niedziela, 17 lipca 2016

Dziwnie, dziwniej, ale pomyśleć jest nad czym, czyli Kieł i Turysta

Wciąż obiecuję sobie, że w wakacje muszę dać sobie na luz, mniej siedzieć przy kompie, a potem i tak spadnie jak nie coś z pracy pilnego, to jakieś zlecenie skusi. A czytać nie ma kiedy:( Buuu. Człowiek nie może się nic nauczyć.

Ale z notek nie rezygnuję, co najwyżej będą bardziej chaotyczne. Dziś dwa filmy z kategorii: nie wiem co z Wami zrobić. Trochę inne, ale przy obu dla widza mniej przygotowanego na trudniejszy seans, wizyta w kinie mogłaby zakończyć się traumą. Przy jednym byłoby to spowodowane szokiem, a przy drugim chyba nudą.


Kieł.
O Rany!
Naprawdę nie wiem co z tym filmem zrobić. Toż to dramat, a scenarzysta ma chorą wyobraźnię. Po prostu ręce mi opadają, jak z takich sytuacji można żartować. Ja to biorę zupełnie serio: despotyczni rodzice, którzy więżą swoje dzieci w domu, nigdzie ich nie wypuszczając, tworząc dla nich dziwne rytuały i wykorzystując je seksualnie. Ale niektóre sceny tego obrazu rzeczywiście są tak nierealne, że aż w głowie się nie mieszczą, są zbyt absurdalne.

Syn i dwie córki wychowywani na odludzie, bez imion, tresowani do różnych bezsensownych czynności, bez głębszej refleksji nad zasadami, sensownością swoich czynów. I marzący o tym by poznać świat za murem. Ich ojciec obiecał im, że mogą go przekroczyć wtedy gdy wypadnie im kieł, gdy staną się naprawdę dorośli - wcześniej musi ich chronić przed niebezpiecznym światem. Oni innego nie znają, więc może im wmówić wszystko.

Przerażające, ale poprzez zawarty tu absurd, jakoś trudno ten obraz traktować zupełnie poważnie.


A Turysta? Ciekawa rzecz - to co pewnie w innym filmie byłoby jakąś kulminacją, czy wstępem do rozkręcanej akcji, tu zdarza się na samym początku i potem nie dzieje się już prawie nic. To znaczy dzieje się, ale prawie wszystko rozgrywa się w głowach bohaterów. 
Oto rodzina wybrała się na narty w Alpy. Właśnie odpoczywają w restauracji na tarasie, gdy widzą zbliżającą się lawinę. Gdy matka stara się jakoś ochronić dzieci, mąż po prostu ucieka. Gdy opada kurzawa śnieżna i okazuje się, że nic się nie stało, zaczyna się rozdrapywanie tego co się wydarzyło. Tchórzostwo, w dodatku do którego mężczyzna nie potrafi się przyznać, okazuje się momentem, który stawia pod znakiem zapytania długoletni i szczęśliwy związek. Na ile się znamy i możemy na sobie polegać? Jak różne role społeczne, oczekiwania wpływają na nasze zachowania, na to kim staramy się być, kogo udajemy...

Tak mało w tym filmie się dzieje, ale to naprawdę świetny dramat psychologiczny, z pogranicza działań terapeutycznych, bo porusza rzeczy czasem głęboko skrywane. Film trochę męczący, mający sporo miejsc totalnego wyciszenia, ale to wszystko sprawia, że nasze myśli i uczucia są mocno w tej historii. Prostej, ale niczym kamyczek ciągnącej za sobą lawinę. 

2 komentarze:

  1. Drugi film z przyjemnością obejrzę, zwiastun zachęca i Twoja recenzja również.
    A pierwszy film... no cóż... chciałaby się rzec "porąbany" :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj tak - to ta kategoria, która jak mówi młodzież "ryję banię". Ciekawe, ale naprawdę pokręcone strasznie.

      Usuń