Wciąż obiecuję sobie, że w wakacje muszę dać sobie na luz, mniej siedzieć przy kompie, a potem i tak spadnie jak nie coś z pracy pilnego, to jakieś zlecenie skusi. A czytać nie ma kiedy:( Buuu. Człowiek nie może się nic nauczyć.
Ale z notek nie rezygnuję, co najwyżej będą bardziej chaotyczne. Dziś dwa filmy z kategorii: nie wiem co z Wami zrobić. Trochę inne, ale przy obu dla widza mniej przygotowanego na trudniejszy seans, wizyta w kinie mogłaby zakończyć się traumą. Przy jednym byłoby to spowodowane szokiem, a przy drugim chyba nudą.
Kieł.
O Rany!
Naprawdę nie wiem co z tym filmem zrobić. Toż to dramat, a scenarzysta ma chorą wyobraźnię. Po prostu ręce mi opadają, jak z takich sytuacji można żartować. Ja to biorę zupełnie serio: despotyczni rodzice, którzy więżą swoje dzieci w domu, nigdzie ich nie wypuszczając, tworząc dla nich dziwne rytuały i wykorzystując je seksualnie. Ale niektóre sceny tego obrazu rzeczywiście są tak nierealne, że aż w głowie się nie mieszczą, są zbyt absurdalne.
Syn i dwie córki wychowywani na odludzie, bez imion, tresowani do różnych bezsensownych czynności, bez głębszej refleksji nad zasadami, sensownością swoich czynów. I marzący o tym by poznać świat za murem. Ich ojciec obiecał im, że mogą go przekroczyć wtedy gdy wypadnie im kieł, gdy staną się naprawdę dorośli - wcześniej musi ich chronić przed niebezpiecznym światem. Oni innego nie znają, więc może im wmówić wszystko.
Przerażające, ale poprzez zawarty tu absurd, jakoś trudno ten obraz traktować zupełnie poważnie.
Tak mało w tym filmie się dzieje, ale to naprawdę świetny dramat psychologiczny, z pogranicza działań terapeutycznych, bo porusza rzeczy czasem głęboko skrywane. Film trochę męczący, mający sporo miejsc totalnego wyciszenia, ale to wszystko sprawia, że nasze myśli i uczucia są mocno w tej historii. Prostej, ale niczym kamyczek ciągnącej za sobą lawinę.
Ale z notek nie rezygnuję, co najwyżej będą bardziej chaotyczne. Dziś dwa filmy z kategorii: nie wiem co z Wami zrobić. Trochę inne, ale przy obu dla widza mniej przygotowanego na trudniejszy seans, wizyta w kinie mogłaby zakończyć się traumą. Przy jednym byłoby to spowodowane szokiem, a przy drugim chyba nudą.
Kieł.
O Rany!
Naprawdę nie wiem co z tym filmem zrobić. Toż to dramat, a scenarzysta ma chorą wyobraźnię. Po prostu ręce mi opadają, jak z takich sytuacji można żartować. Ja to biorę zupełnie serio: despotyczni rodzice, którzy więżą swoje dzieci w domu, nigdzie ich nie wypuszczając, tworząc dla nich dziwne rytuały i wykorzystując je seksualnie. Ale niektóre sceny tego obrazu rzeczywiście są tak nierealne, że aż w głowie się nie mieszczą, są zbyt absurdalne.
Syn i dwie córki wychowywani na odludzie, bez imion, tresowani do różnych bezsensownych czynności, bez głębszej refleksji nad zasadami, sensownością swoich czynów. I marzący o tym by poznać świat za murem. Ich ojciec obiecał im, że mogą go przekroczyć wtedy gdy wypadnie im kieł, gdy staną się naprawdę dorośli - wcześniej musi ich chronić przed niebezpiecznym światem. Oni innego nie znają, więc może im wmówić wszystko.
Przerażające, ale poprzez zawarty tu absurd, jakoś trudno ten obraz traktować zupełnie poważnie.
A Turysta? Ciekawa rzecz - to co pewnie w innym filmie byłoby jakąś kulminacją, czy wstępem do rozkręcanej akcji, tu zdarza się na samym początku i potem nie dzieje się już prawie nic. To znaczy dzieje się, ale prawie wszystko rozgrywa się w głowach bohaterów.
Oto rodzina wybrała się na narty w Alpy. Właśnie odpoczywają w restauracji na tarasie, gdy widzą zbliżającą się lawinę. Gdy matka stara się jakoś ochronić dzieci, mąż po prostu ucieka. Gdy opada kurzawa śnieżna i okazuje się, że nic się nie stało, zaczyna się rozdrapywanie tego co się wydarzyło. Tchórzostwo, w dodatku do którego mężczyzna nie potrafi się przyznać, okazuje się momentem, który stawia pod znakiem zapytania długoletni i szczęśliwy związek. Na ile się znamy i możemy na sobie polegać? Jak różne role społeczne, oczekiwania wpływają na nasze zachowania, na to kim staramy się być, kogo udajemy...
Oto rodzina wybrała się na narty w Alpy. Właśnie odpoczywają w restauracji na tarasie, gdy widzą zbliżającą się lawinę. Gdy matka stara się jakoś ochronić dzieci, mąż po prostu ucieka. Gdy opada kurzawa śnieżna i okazuje się, że nic się nie stało, zaczyna się rozdrapywanie tego co się wydarzyło. Tchórzostwo, w dodatku do którego mężczyzna nie potrafi się przyznać, okazuje się momentem, który stawia pod znakiem zapytania długoletni i szczęśliwy związek. Na ile się znamy i możemy na sobie polegać? Jak różne role społeczne, oczekiwania wpływają na nasze zachowania, na to kim staramy się być, kogo udajemy...
Drugi film z przyjemnością obejrzę, zwiastun zachęca i Twoja recenzja również.
OdpowiedzUsuńA pierwszy film... no cóż... chciałaby się rzec "porąbany" :P
oj tak - to ta kategoria, która jak mówi młodzież "ryję banię". Ciekawe, ale naprawdę pokręcone strasznie.
Usuń