No to pociągnijmy dalej serię "Niezgodnej", przynajmniej w kawałku, bo "Wiernej" jeszcze przecież nie widziałem. Szczerze mówiąc niewiele mnie też do tego skłania. Jakoś "Zbuntowana" mnie rozczarowała. Niby dużo więcej w niej akcji, ale sensu jakoś dużo mniej. Zniknęła ciekawość społeczeństwa klasowego, bo cała akcja koncentruje się tylko na dwóch z nich - konflikt między buntownikami, wśród których swoje miejsce znajdzie
Triss (Shailene Woodley) oraz Radą, której przewodzi Janine (Kate Winslet), marząca o pełni władzy. Nawet więcej: cały ten konflikt jest tylko tłem do tego, by pokazać nam jak trudne decyzje musi podejmować nastoletnia bohaterka, jak zmaga się z wątpliwościami i demonami lęków, wyrzutów sumienia. Poświęcić swoje życie, ryzykować walkę, pozwolić na to by ginęli inni, dać sobie prawo do chwili szczęścia? Ech. Emocjonalne to wszystko, ale mało logiczne. Zwłaszcza, że przecież wszyscy wiemy, że to nie może być koniec, więc poświęcenie Triss i jej poddanie się, by ratować innych, musi jakoś obrócić się w którymś momencie na korzyść rebeliantów.
Więcej akcji. To pewnie dla wielu plus. Dla mnie powiem, że średni. Ale za ciekawą uznaję przemianę głównej bohaterki - na zewnątrz coraz większa twardzielka, a wewnątrz, choć zachowała wrażliwość, jest dużo bardziej samodzielna, zdeterminowana. To męskie ramię, którego potrzebowała przy treningach i trudnych próbach, teraz przyda się do czegoś innego :)
Jest też trochę więcej zdjęć świata, w którym żyją bohaterowie, tyle, że jakoś nie wzbudza on większej ciekawości - jest nijaki.
Mimo większego tempa nadal czujemy, że to nie jest do końca satysfakcjonująca historia. Może gdyby tak obejrzeć sobie wszystkie trzy naraz, całość by się jakoś podomykała, ale tę chwilę muszę jeszcze odłożyć na później, bo jednak jest sporo rzeczy dużo ciekawszych do oglądania.
Ja się starzeję i dlatego takie uproszczone fabuły mnie nie bawią (chyba nie, bo Star Wars jednak bawił), czy te filmy się robi coraz głupsze i bardziej schematyczne?
Triss (Shailene Woodley) oraz Radą, której przewodzi Janine (Kate Winslet), marząca o pełni władzy. Nawet więcej: cały ten konflikt jest tylko tłem do tego, by pokazać nam jak trudne decyzje musi podejmować nastoletnia bohaterka, jak zmaga się z wątpliwościami i demonami lęków, wyrzutów sumienia. Poświęcić swoje życie, ryzykować walkę, pozwolić na to by ginęli inni, dać sobie prawo do chwili szczęścia? Ech. Emocjonalne to wszystko, ale mało logiczne. Zwłaszcza, że przecież wszyscy wiemy, że to nie może być koniec, więc poświęcenie Triss i jej poddanie się, by ratować innych, musi jakoś obrócić się w którymś momencie na korzyść rebeliantów.
Więcej akcji. To pewnie dla wielu plus. Dla mnie powiem, że średni. Ale za ciekawą uznaję przemianę głównej bohaterki - na zewnątrz coraz większa twardzielka, a wewnątrz, choć zachowała wrażliwość, jest dużo bardziej samodzielna, zdeterminowana. To męskie ramię, którego potrzebowała przy treningach i trudnych próbach, teraz przyda się do czegoś innego :)
Jest też trochę więcej zdjęć świata, w którym żyją bohaterowie, tyle, że jakoś nie wzbudza on większej ciekawości - jest nijaki.
Mimo większego tempa nadal czujemy, że to nie jest do końca satysfakcjonująca historia. Może gdyby tak obejrzeć sobie wszystkie trzy naraz, całość by się jakoś podomykała, ale tę chwilę muszę jeszcze odłożyć na później, bo jednak jest sporo rzeczy dużo ciekawszych do oglądania.
Ja się starzeję i dlatego takie uproszczone fabuły mnie nie bawią (chyba nie, bo Star Wars jednak bawił), czy te filmy się robi coraz głupsze i bardziej schematyczne?
widziałam ale hmm chce przeczytać książkę
OdpowiedzUsuń