Dziś klasyka. Bo film Nikity Michałkowa moim zdaniem można już tak traktować. Co prawda jakoś nie mam specjalnie ochoty na oglądanie kontynuacji, to powtórzyłem sobie seans ze "Spalonymi słońcem" z ogromną przyjemnością. Jest w tym filmie niesamowity urok, jakaś nostalgia. Przez długi czas przecież nawet nie przeczuwamy w jaką stronę nas poprowadzi ta historia. Ludzie żyją jakby w swoim świecie, nie przejmując się specjalnie komunistyczną agitką, wspominając stare (dobre) czasy. I jeżeli wkrada się w ten sielankowy świat jakaś zadra, to mamy wrażenie, że ma ona charakter jedynie jakiejś sprawy osobistej - zawiedziona miłość, zazdrość itp. Czy jednak aby na pewno.
Życie na wsi, gdzie niczego nie brakuje, a główny bohater i gospodarz domu, Siergiej Piotrowicz Kotow dla ludzi w okolicy jest po prostu legendą, bohaterem i największym wzorem, można powiedzieć: namiastką stolicy w ich małym prowincjonalnym świecie. Charyzmatyczną postać zagrał sam reżyser i zrobił to naprawdę wyśmienicie.
Czy ktokolwiek mógłby pomyśleć o tym, żeby przeciwstawić się przyjacielowi samego Stalina?
No chyba, że sam Stalin.
Idylla, w której wydaje się, że nie ma większych zmartwień, gdzie jest czas na żarty i zabawę... I tylko my coś przeczuwamy, bo zdajemy sobie sprawę, że gdy dookoła tyle tragedii, ich spokój też trwać wiecznie nie może.
I to jest najbardziej w tym filmie porażające: pokazanie, że represje dotykały często ludzi, którzy niczym nie zawinili, niczego się nie spodziewali. Okazuje się bowiem, że pełna niedopowiedzeń gra o kobietę, między jej dawnym kochankiem, a obecnym mężem, ma swoje drugie dno.
Gorzki to film, ale jednocześnie po prostu piękny. Przez tę dość kameralną historię o kilku postaciach, mówi nam o czymś dużo bardziej uniwersalnym: o dramatycznych wyborach przed jakimi stają ludzie w systemie totalitarnym, o kosztach jakie muszą ponosić.
Oglądałam i w pełni podzielam Twoje zdanie na temat filmu.
OdpowiedzUsuńTo klimatyczna opowieść z niezwykle dramatycznym zakończeniem ukazującym prawdziwe oblicze totalitaryzmu.
Byłeś kimś ważnym a nawet przyjacielem i w momencie stawałeś się wrogiem, którego należało unicestwić.
i dlatego aż żal, że potem to poszło podobno w stronę: urrra, za matkę Rosiję...
UsuńAż mi się nie chce oglądać
Świetny film choć oglądałem go z tzw. mieszanymi uczuciami jeśli chodzi o postać Kotowa. To przecież nie jest postać niewinna - jest bohaterem wojny domowej i pewnie lepiej nie wiedzieć jak dosłużył się tego uznania.
OdpowiedzUsuńfakt tu robi się go na ideał: wspaniały mąż, ojciec, sąsiad... Ale właśnie to jest przesłaniem tego filmu: wszyscy w pewien sposób tworzyli system, który potem ich pożarł
UsuńZgadza się, jest tak miło i przyjemnie aż przychodzi ktoś i burzy nasz świat. Tylko że my wcześniej także zburzyliśmy świat, który dla innych był miły i przyjemny, ale przecież my burzyliśmy ten świat w imię wyższej idei więc jesteśmy niewinni, no i zwyciężyliśmy a kto by sądził zwycięzców?
UsuńOglądałem to. Wydaje mi się że mamy podobny gust :)
Usuńja też mam podobny gust. W pełni zgadzam sie z Twoim wpisem
Usuń