sobota, 16 lipca 2016

Męskie granie 2015, czyli chce się ż

Płytka, która towarzyszyła mi w trakcie ostatniego wyjazdu i jakoś podeszła mi na tyle, że nadal tkwi w odtwarzaczu w aucie - zmieniam tylko krążki, bo małżonka obdarowała mnie wersją rozszerzoną.
Projekt Męskie Granie od kilku lat wywołuje u mnie bardzo mieszane uczucia - muzycznie i organizacyjnie szafa gra, ale jakoś nigdy dotąd nie zdecydowałem się na żaden koncert z tej trasy z jednego dość ważnego dla mnie powodu. Wkurza mnie bowiem charakter tego przedsięwzięcia, będącego ewidentnie akcją promocyjną jednego browaru, który postanowił jednak, że przy okazji nie będzie wydawał za dużo, ale ustawi ceny biletów tak jak przy innych tego typu przedsięwzięciach (czyli min, 100 za wjazd). Płyty też nie są tanie. Warto by było więc się zdecydować: albo ktoś jest sponsorem albo niech zachowa sobie tę informację dla siebie (albo mały znaczek na dole plakatów czy płyty). Bo i tak człowieku musisz płacić, więc na diabła ci taki sponsor.
Ale ok - to moje zdanie. Natomiast muzycznie od kilku lat to kapitalne przedsięwzięcie, skupiające artystów uznanych, którzy grają na scenie z młodziakami z niesamowitą energią. To jest smaczek tych koncertów: kapele nie wpadają na koncert z zestawem do odbębnienia, ale bawią się składami, coverami, zapraszają się wzajemnie do współpracy. Energia jak się przy tym tworzy jest świetna. I to słychać też na tej płycie.



Żal, że nie udało się pomieścić wszystkich, którzy ruszyli w trasę w 2015 roku (np. Mitch &Mitch), ale zestaw jaki udało się zaserwować jest smakowity: Janerka, Natalia Przybysz, Hey, Rojek, The Dumplings, Mela Koteluk, Fisz i Emade, Curly Heads, Nosowska, Smolik i Kev Fox, Maria Peszek. Oprócz nich również cała masa innych artystów, którzy grają swoje numery (jak Lipiński) lub covery (jak choćby Zalef), wchodzą na scenę w różnych składach. Ta mieszanka jest chyba najbardziej smakowita, bo gdzież indziej można takie wykonania usłyszeć. Dużo przeróbek i to numerów czasem bardzo starych i zaskakujących (nawet piosenki sprzed wojny) i różnorodność. Pierwsza płyta bardziej rockowa, ostrzejsza i gitarowa, choć Tworzywo na koniec daje ciut wyciszenia, na drugiej więcej przeróbek i elektroniki. I naprawdę ciekawe kawałki - L.U.C. śpiewający z Jarocką, Fisz śpiewający Kazika, albo Zalef Hołdysa, Nosowska Midge Ure'a... Od Ogniowych strzelb do Armat (specjalny kawałek skomponowany na trasę). I tylko ciut żal, że publiczności tak mało słychać.
Ulubieńcy? Oczywiście Curly Heads i Podsiadło np. w duecie z Zalewskim, Hey i Waglewscy. Ale sporo tu numerów, w które warto się wsłuchać. Jak macie okazję - sięgnijcie po krążki z tych tras. Albo wybierzcie się na koncert. Tegoroczna trasa trwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz