wtorek, 17 września 2013

Mietek Szcześniak - Signs, czyli nagrywać to co się czuje...



No i nadal jakieś takie jesienno nostalgiczne klimaty w odtwarzaczu. Tym razem głos, który znam i lubię od lat kilkunastu (a może kilkudziesięciu?). Ile to już było prób przebicia się tego artysty na rynek, ile już płyt? Zmieniają się trochę pomysły na repertuar, ale głos pozostaje ten sam, zresztą muza też podobna - fascynacje do soulu, gospel i czarnymi brzmieniami były przecież u niego zawsze. 
Tym razem po 4 latach nieobecności Mietek Szcześniak wrócił w dobrym stylu. Ale od razu warto zaznaczyć, że mimo świetnej dopracowanej, produkcji, jest to płyta, która pewnie nie zdobędzie szerokiej popularności, no chyba, że wśród słuchaczy smooth jazzowych audycji Niedźwiedzkiego. Czy ktoś zwrócił na ten krążek w ubiegłym roku? A przecież rzecz jest na taką pogodę idealna - to muza delikatna, nastrojowa, klimatyczna...
"Signs" zawiera utwory głównie po angielsku (tylko jeden numer po polsku), bo też właśnie za Oceanem był nagrywany pod okiem Wendy Waldman (śpiewa również tu w duecie w "Never be the same") i przy wsparciu tamtejszych muzyków. Hołd dla amerykańskich tradycji muzycznych, wielkich twórców, którzy inspirowali swą twórczością innych, ale też włożenie w to własnej wrażliwości, serca.
Nostalgicznie, nastrojowo, z piękną akustyczna oprawą. Każdy z tych kawałków otula, unosi się wokół głowy i wprawia w fajny klimat. Pojedynczo. I to trochę mój kłopot z tą płytą. W całości zaczyna po prostu nużyć, a utwory nie mają już w sobie takiego piękna, bo zbyt są podobne jeden do drugiego. Radzę wiec dawkować po trochu... Warto jednak próbować. Szcześniak ma dojrzały głos i wie co z nim robić - to ogromna przyjemność słuchania go w takich klimatach. Nie mówię, że w czymś radośniejszym i w stylu ze starszych płyt (jak choćby dorzucony tu na okrasę polski "Rzeczy zmieniają się" jest kiepski, ale zdecydowanie lepiej się go słucha w czymś spokojniejszym.

Dobrze, że są tacy artyści, którzy nie idą na kompromisy, ale nagrywają to co czują...

A duet z Basią Trzetrzelewską pewnie sobie odświeżę w okolicach świąt.




Mietek Szcześniak: Szukam tych tytułowych znaków – w ludziach, zdarzeniach, w głowie i duszy. Chcę się uczyć, każdy dzień daje taką możliwość. Śpiewam o tym z chęcią. Wendy myśli podobnie, patrzymy w tę samą stronę w życiu i w muzyce. Płyta jest też moim drobnym hołdem dla amerykańskiej kultury muzycznej. Dlatego większość naszych piosenek została zagrana i nagrana oraz zmiksowana w Stanach, żeby osiągnąć prawdziwe brzmienia i feeling. Cieszy mnie to okrutnie! Każda piosenka ma żyć własnym życiem, mieć swoją opowieść. Staraliśmy się, żeby było prawdziwie i pięknie, bo tak warto.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz