środa, 4 września 2013

Zamieszkajmy razem, czyli nie chcemy starzeć się w samotności

Być może to kwestia braku urlopu w tym roku, ale jakoś mam wrażenie ostatnio, że chodzę wiecznie w niedoczasie i z wielu rzeczy muszę rezygnować, bo jakoś sił na nie brakuje. Chyba za wcześnie na jesienny dołek?
By chociaż z blogiem jakoś utrzymać się w ryzach, kolejna szybka wieczorna notka (choć już tyle razy mi powtarzano: wrzucaj popołudniu, bo wtedy większa klikalność). Trudno. Ale będzie za to o filmie całkiem ciekawym, więc mam nadzieję, że mimo wszystko ta notka zwróci czyjąś uwagę. Już sama obsada jest godna uwagi - m.in. Geraldine Chaplin, Jane Fonda i Pierre Richard (pamiętacie Pechowca?). Tylko jedna uwaga - po raz kolejny film obyczajowy, który oprócz warstwy dramatycznej ma jakieś elementy lżejsze, nazywa się u nas w reklamach komedią... Litości!


Czy zwróciliście uwagę, że coraz więcej pojawia się filmów opowiadających o ludziach starszych? Czy to tylko moje subiektywne odczucie, bo szukam aktorów, których znam, a ci przecież koleją rzeczy po prostu się starzeją (i niestety również odchodzą). Ale chyba nie. Przedłuża się przeciętny wiek życia, a w jesień życia wkracza pokolenie, które nie chce pogodzić się z brakiem aktywności, niedołężnością, głośno artykułuje swój sprzeciw wobec spychania na margines (albo wysyłania do domów starców). I takie właśnie tony dominują w tym filmie. Oprócz ciekawej gry emocji między piątką bohaterów (dwa małżeństwa i ich przyjaciel o duszy wiecznego podrywacza), mamy sporo ciekawych scen pokazujących jak trudno im się zmagać z własnymi (i partnera/rki) słabościami, ograniczeniami. Łatwo nam marzyć, że na emeryturze będziemy mieli czas na wszystko i święty spokój. Tu chwilami rzeczywistość jest opisywana w troszkę lżejszym tonie (np. tony leków rozdzielane na wieczór), ale przecież mimo pogody ducha z jaką znoszą starość bohaterowie, nie brakuje i poważniejszych momentów. Rak, demencja, wszelkie dolegliwości, nadopiekuńczość dzieci (które pod pretekstem lepszej opieki i tego by rodzic nie mieszkał sam, chętnie sprzedadzą ich mieszkanie), coraz bardziej ograniczony zestaw przyjemności... Ech, pewnie niejedno z nich tęskni za pracą, znajomymi i tempem życia. Do tego by się pogodzić ze starzeniem się i jego całym dobrodziejstwem, trzeba być naprawdę dojrzałym. Jednego chyba wtedy nie brakuje - czasu. Choćby na wspomnienia.
Piątka starszych ludzi trochę na złość otoczeniu i z potrzeby bliskości ze swymi przyjaciółmi, wspierania się, postanawia zamieszkać razem. Do pomocy zatrudniają młodego chłopaka, który potem zamieszka z nimi na stałe, bo postanowi pisać pracę na temat stosunku społeczeństwa do starości. Dzięki niemu jeszcze wyraźniej będzie można dostrzec jak cenny może być ten czas spędzany razem dla obu stron, szkoda, że tak często o tym zapominamy.   
Dużo niby kręci się wokół perypetii sercowych, ale tak naprawdę pod tym kryje się opowieść o starości, odchodzeniu, "urokach" w jesieni życia i o tym jak ze spokojem pewne rzeczy przyjmować, jak bronić swej godności. Film zrobiony z lekkością, ale bez naigrywania się, niepotrzebnej śmieszności. Proste, ale z klasą. Oczywiście nie ten ciężar gatunkowy co Miłość, ale warto zobaczyć. A w planach mam jeszcze Kwartet.
A przyjemność patrzenia na tych aktorów ogromna! Na tle wymuskanych i idealnych współczesnych aktorów, ci są tacy prawdziwi i bliscy.


2 komentarze:

  1. Mam wrażenie, że przyjemność oglądania starszego pokolenia aktorów wynika z faktu, że są to prawdziwi aktorzy a nie celebryci, którzy przy okazji są aktorami.
    NIe oglądałam, bo niewiele filmów oglądam ale może pojawi się kiedyś na VOD ;)

    OdpowiedzUsuń