poniedziałek, 23 września 2013

Solaris - Stanisław Lem, czyli kimże jest człowiek

O filmie amerykańskim już pisałem, na radziecki jeszcze poluję, ale może choć kilka słów o samej powieści? Wybrana jako lektura na DKK chyba przeraziła i zniechęciła ludzi na tyle, że oprócz mnie i dwójki nowych osób, ze stałych klubowiczów nikt nie przyszedł :( I muszę przyznać, że nie jest to łatwa lektura. Może dlatego, że podszedłem do niej trochę zadaniowo i "na szybko", czyli w 3 dni, sprawiła mi spory problem. Miałem przyjemność z czytania i wydaje mi się, że wychwytuję to o co chodziło autorowi, ale mam wrażenie, że to samo udało się zawrzeć w trochę bardziej zwięzłej formie w Niezwyciężonym. Tu trochę za dużo jest kombinowania. Namęczyłem się trochę - szczególnie z Solarystyką i opisami Oceanu. 
A może to jest powieść do które trzeba podejść na spokojnie, bez pośpiechu?

Książka do kupienia tu


Zarys fabuły zrobiłem już troszkę przy okazji filmu, ale warto dodać, że powieść jest 10 razy bogatsza w różne przemyślenia niż tamta produkcja. O ile tam reżyser skupił się głównie na relacjach psychicznych ludzi z ich "gośćmi", czyli tworami z ich podświadomości, wspomnień, o tyle dla Lema mam wrażenie dużo ciekawsza była sama planeta, która owych gości stwarzała. Po raz kolejny Lem wraca do prób ludzkości nawiązania kontaktu z obcą formą inteligencji, zrozumienia jej. I po raz kolejny wraca gorzka refleksja, że jesteśmy zbyt mali, by pojąć ogrom wszechświata, jego złożoność, że wciąż myślimy według swoich wyobrażeń, swoimi wąskimi kryteriami. Nie rozumiem, nie potrafię wytłumaczyć, no to może lepiej zniszczyć? 
Po co w takim razie w ogóle pchamy się w kosmos, czego tam szukamy, skoro i tak samych siebie uważamy za pępek wszechświata, a swoje osiągnięcia przykładamy jako miarę do tego co tam napotkamy? 
Tu nie tylko ważna jest rosnąca więź z tymi dziwnymi fantomami, ale zmaganie się postawy badacza, który chce rozgryźć naturę tego zjawiska, z wręcz fizycznym cierpieniem, gdy skazujesz na niebyt (być może nie raz) kogoś/coś co kochasz...
No i to zakończenie. Jakże inne od tego co w filmie zafundowali Amerykanie. I jakże wieloznaczne.
Jeszcze a propos czytania Solaris i trudności z tym związanych. Na początku próbowałem każde zdanie na temat badań planety Solaris, każdy opis zmieniającego się widoku za oknem, analizować po kilka razy doszukując się tam jakichś znaczeń, symboli. Dopiero potem zacząłem się po tym ślizgać z troszkę większą swobodą - przecież wszystkie te zmieniające się kształty, formy aktywności, kolory, mogły być dla Lema takim samym tłem jak chmury na niebie, czy kolor trawy, gdy opisujemy jakieś wydarzenia na ziemi. Po co doszukiwać się tam nie wiadomo czego. Może wtedy zaczniemy większą uwagę przykładać do tego co dzieje z psychiką głównego bohatera, jego rozważań i rozmów z pozostałymi naukowcami na stacji.
Lem nazywany jest pisarzem Sci-Fi i jego powieści traktowane są jako bardzo hermetyczne i czytelne tylko dla ludzi z wykształceniem technicznym. Nic bardziej mylnego. Im więcej się go czyta, tym bardziej widzi się w nim filozofa, stawiającego ważne pytania i zmuszającego do refleksji nad kondycją ludzkości. Dekoracje futurystyczne sprawiają jedynie to, że ta proza wciąż może być aktualna i czytana.


Wyruszamy w kosmos, przygotowani na wszystko, to znaczy, na samotność, na walkę, męczeństwo i śmierć. Ze skromności nie wypowiadamy tego głośno, ale myślimy sobie czasem, że jesteśmy wspaniali. Tymczasem, tymczasem to nie chcemy zdobywać kosmosu, chcemy tylko rozszerzyć Ziemię do jego granic. Jedne planety mają być pustynne jak Sahara, inne lodowate jak biegun albo tropikalne jak dżungla brazylijska. Jesteśmy humanitarni i szlachetni, nie chcemy podbijać innych ras, chcemy tylko przekazać im nasze wartości i w zamian przejąć ich dziedzictwo. Mamy się za rycerzy świętego Kontaktu. To drugi fałsz. Nie szukamy nikogo oprócz ludzi. Nie potrzeba nam innych światów. Potrzeba nam luster. Nie wiemy, co począć z innymi światami. Wystarczy ten jeden, a już się nim dławimy.
Książka przeczytana w ramach wyzwania Eksplorując Nieznane

3 komentarze:

  1. a mi właśnie opisy oceanu czytało się bardzo dobrze

    OdpowiedzUsuń
  2. co człowiek to opinia :) może masz duszę wrażliwego matematyka?

    OdpowiedzUsuń
  3. czytałam dawno i powinnam na nowo, by lepiej ją zrozumieć. ale pamiętam, że już wtedy uważałam, że Lem stworzył coś niesamowitego. nawet jeśli nie zrozumiałam wiele z tych naukowych wstawek ;)

    OdpowiedzUsuń