czwartek, 19 września 2013

W rajskiej dolinie wśród zielska - Jacek Hugo Bader, czyli homo sowietikus

Ale dzień... Sporo pracy i pewnie jutro ciąg dalszy zapieprzu, ale za to wieczorem w Matrasie spotkanie z Markiem Krajewskim, udało się kupić z dużą zniżką najnowszą książkę, zdobyć autograf, a po powrocie do domu miłe niespodzianki. Oczywiście najpierw czekało mnie jeszcze odrabianie lekcji z dziećmi, ale paczki dostrzegłem. A w nich - od Gutka płyta z Sugar Man, a od Czarnej Owcy dwie kniżki z Czarnej serii - oj będzie uczta! Tylko muszę się zastanowić, czy starym zwyczajem oddawać Wam to w jakichś konkursach - byliby chętni? Po takim zakończeniu dnia, nawet zmęczenie nie przeszkadza, bo też humor poprawia satysfakcja, że ten wysiłek nie idzie na marne. Przygotowywanie szkolenia, czy konferencji zwykle sporo kosztuje, ale radocha z tego jak wszystko wyjdzie spora...
Jutro może coś filmowego, w różne luki wrzucę dwie notki muzyczne (wreszcie znowu była chwilka by wysłuchać jakichś płyt od początku do końca), a na dziś książka. Hugo Bader został wybrany jako lektura na DKK i wzbudził całkiem pozytywne reakcje. Ale oprócz rozmowy o poszczególnych reportażach z tego zbioru i tego które zrobiły na nas największe wrażenie, zeszło nam trochę na temat subiektywności takiej formy pisania. Traktujemy je jako dokument, świadectwo prawdy o czasach, miejscach, ludziach. Ale to jest nie tylko skażone osobowością, możliwościami autora (gdzie uda mu się dotrzeć) i jego poglądami. Do tego dochodzi jeszcze jedna rzecz: reportaż mam wrażenie skłania do tego by szukać czegoś kontrowersyjnego, ciekawego, skupia się na jakimś wycinku (np. bolesnym, trudnym), a my czytając myślimy sobie, że ten wycinek jest w jakiś sposób reprezentatywny dla społeczności, dla kraju. Zadajemy sobie pytania: jak to możliwe? Czemu takie rzeczy się dzieją?

książka do kupienia m.in. tu

Książka Hugo Badera zbierająca jego reportaże z terenu byłego Związku Radzieckiego przypomina mi inną lekturę sprzed roku - Gottland Mariusza Szczygła. I tu i tam historia przeplatała się ze współczesnością, obie książki są próbą uchwycenia doświadczeń i sposobu myślenia pewnej społeczności. Czemu ludzie godzą się na pewne rzeczy, nawet jeżeli wiedzą, że to złe, czemu angażują się (np. w wojnę, w budowę jakiegoś imperium) w jakąś sprawę przymykając oczy na wszelkie dylematy, wypierając je... Ale ciekawa rzecz. O ile Mariusz Szczygieł zawsze fascynuje mnie tym jak potrafi słuchać i w jego tekstach czuć, że podąża za słuchaczem, nawet czasem sam sprawia wrażenie jakby nie wiedział dokąd go zaprowadzi jakieś spotkanie, tak przy lekturze reportaży Hugo Badera i opisu jego spotkań, miałem wrażenie, że często miał już gotowy pomysł i tylko szukał potwierdzenie swych hipotez. On nie chce słuchać tego co mają mu do powiedzenia jego rozmówcy, ale jedynie skonfrontować ich ze swymi pytaniami. O wojnę, o ofiary socjalizmu, o tęsknotę za dawnym, silnym państwem (bo teraz bieda, samowola i niesprawiedliwość).    
Chyba wszystkie teksty były drukowane w Gazecie Wyborczej i to jeszcze w latach 90-tych, więc jest to spojrzenie na Rosję (i kraje byłego ZSRR) ciekawe, ale już mam wrażenie dość odległe od tego jak to wygląda współcześnie. To czasy pieriestrojki, rządów Jelcyna i jego porażki, aż kusi by oprócz tego przyglądania się historii, mieć możliwość zerknięcia co zmieniło się po kolejnych kilkunastu latach. Odchodzi powoli pokolenie pamiętające wojnę, Stalina, ale przez to tym silniejsza jest nostalgia w pokoleniu, które już po odwilży się wychowywało, robiło kariery, żyło skromnie, lecz podobnie jak ich sąsiedzi. Dziś rozwarstwienie społeczeństwa narasta, może z tego powodu jest coraz większe rozgoryczenie i dziwny sentyment do dawnych czasów "równości" (widzę to też po swoich rodzicach, a więc i u nas to aktualne). 

Hugo Bader pisząc o współczesności stawia nam przed oczyma głównie smutne obrazy ludzi nie radzących sobie w życiu, lub ponoszących ogromne koszty, by jakoś funkcjonować. Stąd i niewesołe refleksje w nas po lekturze tej książki. Mafia, łapówkarstwo, kombinacje, żebracy, pijaństwo, narkotyki, przemoc, bieda, brak solidarności, rozczarowanie rządami, reformami i zagubienie. Co się dziwić, że w takim zestawieniu przeszłość jawi się wielu bohaterom tych reportaży jako raj na ziemi?     

Zdecydowanie warto przeczytać. Nawet jeżeli trochę już się zdezaktualizowało, jest nierówne (bo też to tylko zbiór, który łączy kraj, a nie temat) i czasem drażni zbyt dużym podkreślaniem własnej osoby autora w reportażach. Bo pomaga trochę zrozumieć tamtą rzeczywistość i mentalność mieszkańców dawnego wielkiego imperium.
   
Ale za nadużywanie (ile to razy?) "oplata mnie jedwabnymi rzemykami przydymionych swoich spojrzeń" po prostu duża krecha.

8 komentarzy:

  1. Oddać, oddać :) A Bader to jedyne reportaże które przeczytałem do końca z przyjemnością :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a co tak kusi, że aż z takim zaangażowaniem? Kryminały czy film?

      Usuń
  2. Heh, ja także doskonale pamiętam te "jedwabne rzemyki przydymionych spojrzeń":) Gdy reportaże ukazywały się w "Gazecie" zapewne mało kto zwrócił na to uwagę, zgromadzone w książce sprawiły, że fraza stała się bardzo zauważalna.

    Twoja uwaga o pewnej gotowej tezie, którą dziennikarz chce udowodnić wydaje się być słuszna. Ja także odniosłem takie wrażenie, że Bader szuka potwierdzenia pewnych "prawd", a rozmówcy mają mu w tym pomóc przyznając mu rację, lub poprzez swoje wykrętne odpowiedzi także jak gdyby potwierdzić jego tezy.

    Najlepszy fragment to dla mnie ten o nagich, wysmarowanych olejkiem dziewczynach, które zbierają konopie indyjskie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mocne to było, podobnie jak i cały rozdział. No i jak to musiało wyglądać!

      We mnie jednak chyba bardziej pozostał obraz z ośrodka dla dzieci niepełnosprawnych umysłowo. Koszmar...

      Usuń
  3. W ogóle nie potrafię się tu odnaleźć, nie wiedziałam, gdzie komentarze, ale jak widać paniki narobiłam, a jednak trafiłam.
    Zazdroszczę spotkania z Krajewskim. Kupiłam sobie ebooka, bo miejsca już malutko, na półkach własciwie wcale nie ma, a kryminałów i tak nie czytam po raz drugi. Własciwie teraz niczego nie czytam dwukrotnie, bo ciągle jakiś niedoczas w czytaniu innych tytułów, zaległości wielkie, tęsknoty jeszcze większe, ciągle jakieś tomy na półce odwiedzam, że niby niedługo po nie sięgnę :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. niby mam podobnie - brak miejsca na półkach, brak czasu na czytanie rzeczy świeżych, ale do niektórych rzeczy jednak wracam z przyjemnością lub ciekawością, szczególnie gdy poprzedni raz był lata temu (tak mam w przypadku Lema i wielu innych pisarzy).
      A co do szablonu bloga, pewnie stary powróci...

      Usuń
    2. Niestety ja mam nieco odmienne wrażenia z tej lektury. Szczegóły tutaj:
      http://andrew-vysotsky.blogspot.com/2014/01/bajania-zagoby.html
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
    3. czemu niestety? Przecież każdy z nas ma prawo do własnej opinii, a Twoje uwagi są celne. Często prześlizgujemy się po takich drobiazgach, a w reportażu mają one duże znaczenie dla wiarygodności

      Usuń