Dziś tanecznie i młodzieńczo. Alfie Templeman to dla mnie artysta nieznany, ale do wcale nie jest jego debiut. I buja fantastycznie! Jest jakiś letni klimat w tych nagraniach i choć może nie są super odkrywcze, ale to samo można by powiedzieć o 80% sieczki z radia. Fajny rytm, niby elektronika na pierwszym planie, ale pobrzmiewa fajnie i gitara i jakieś dęciaki, acid pop nie musi być nudny. No i ten wokal - słychać w nim fajną energię, młodzieńczość. Ale wiecie co jest jeszcze ciekawego?
Koleś wcale nie śpiewa u d... Maryny, chwilami jest naprawdę refleksyjnie, poważnie. 20 rok życia też może skłaniać jak widać do pewnych przewartościowań, do spojrzeń na siebie, na mroczną stronę siebie, która ciągnie w dół. Wyprowadzka od rodziców, sława, to przecież nie tylko blaski, ale i ciebie i fajnie że ten chłopak potrafi o tym szczerze mówić.
Jest w tym radość, szczerość, a koleś podobno jest samoukiem muzycznym, więc tym bardziej szacun, jeżeli jego wkład w to wszystko jest tak duży jak myślę. Czasem sztab ludzi nie potrafi wyprodukować krążka, którego tak fajnie się słucha. Oczywiście nie gra sam, zaprosił gości, mimo wszystko jednak zaufali mu i pozwolili stanąć z jego pomysłami na pierwszym planie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz