Tym razem lektura od Włodka, ale pozwalam sobie dać słowo wstępu. Po prostu po rozmowie z nim, byłem ciekaw na ile będziemy się różnić w opiniach. Dopisuję więc (już po przeczytaniu, po kilku tygodniach) kilka zdań od siebie. Spodziewam się czegoś osobistego w stylu Miłości z kamienia, a nie powieści obyczajowej...
Grażyna Jagielska
napisała zatem całkowicie niestandardową książkę poświęconą swoim problemom.
Podróżniczka, żona Wojciecha Jagielskiego, przez całe lata nie potrafiła poradzić sobie z pasjami męża. Obawy
o jego życie paraliżowały ją, a niemożność poradzenia sobie z problemami
codzienności doprowadziły do półrocznego pobytu w szpitalu psychiatrycznym.
Książka jest zapisem
sposobu, w jaki autorka starała się powrócić do rzeczywistości po pobycie w „psychiatryku”.
Okazuje się, że najlepszą metodą na odnalezienie siebie, jest bardzo daleka
podróż. Pisarka wyrusza więc w wymarzoną jeszcze w dzieciństwie podróż w głąb
amazońskiej dżungli, w górę Rio Negro. Ta podróż ma jej przypomnieć, kim jest,
a także: co przynosi szczęście… Czy ta
przygoda faktycznie pozwoli jej dotrzeć do źródeł swoich problemów i
unicestwić je? Musicie przeczytać książkę, by się tego dowiedzieć.
Zaskakującą przyjaciółką w czasie niedoli staje się dla Grażyny Jagielskiej Ewa, znajoma zza muru szpitala psychiatrycznego, kobieta borykająca się ze stresem pourazowym. Jej historia, tak bardzo ludzka i tak wielce smutna („zabiłam Mateuszka”), tkwi w autorce. Kiedy samotny rejs po rzece Rio Negro napotyka problemy (autorka przybyła do Manaus w czasie powodzi), pragnienie życia i pamięć o dziadku podróżniku dają Jagielskiej odwagę, by dokonywać najlepszych wyborów.
Siłą książki jest to, że
każdy, kto czeka cały rok na wakacje, by pojechać jak najdalej od domu i poznając
nowe miejsca odnaleźć utracony spokój, będzie czuł, że to książka także o nim. Sam
wiele razy jeździłem na południe Europy po to, by przez chwilę poczuć
niezmącone szczęście. Problem w tym, że to, co dla autorki jest normalnym
sposobem na radzenie sobie z własnymi problemami czy traumami, dla większości
czytelników jest po prostu niedostępne. Kogo z nas stać bowiem na dalekie
afrykańskie podróże? I dlaczego trzeba jechać na koniec świata, by odzyskać
spokój ducha?
Bardzo dobrze zarysowane
portrety psychologiczne Grażyny oraz Ewy dają nadzieję wszystkim tym, którzy w
swoich kłopotach chcą wierzyć, że można wrócić do życia. Dwupłaszczyznowa
podróż (ta turystyczna i ta po zakamarkach kobiecej duszy) ma nieoczekiwaną
pointę. Gorąco polecam!
Sakis
Mam trochę z tą książką kłopot. O ile Pani Grażyna "Miłością kamienia" bardzo się otworzyła i powiedziała dużo o sobie, o tyle tu, miałem trochę wrażenie, że próbuje się schować za jakąś metaforą. Filozoficzno-terapeutyczna powieść o tym jak odnaleźć siebie i odpowiedzieć na najważniejsze pytania dotyczące swojego życia. Tak chyba można by to najlepiej zaszufladkować (o ile jest taka potrzeba). To z jednej strony próba pokazania jakiejś bardziej uniwersalnej drogi, a nie tylko świadectwa, opowiedzenia o własnej traumie i leczeniu, ale przecież pewnych rzeczy nie dałoby się napisać, jeżeli samemu się ich nie rozumie, nie przeżyło. I to jest chyba główny problem z tą powieścią. Na pewno mój, nie wiem na ile również Włodka - nikt kto nie przeżył podobnych rzeczy, nie będzie do końca "chwytał" wszystkich niuansów i detali porozrzucanych w tej opowieści. Każda próba traktowania tego jako powieści z jakąś fabułą, a historii podróży, jako czegoś realnego, prowadzi moim zdaniem na manowce. Na pewno nawet w historii Ewy, dużo jest rzeczy, które były ważne i dla autorki - rozumiały się, zaprzyjaźniły, doświadczyły podobnych lęków, pytań i trudności... Jak wrócić do rzeczywistości gdy życie rozsypało ci się na małe kawałeczki? Po wyjściu ze szpitala, gdy wszyscy mogą oczekiwać, że "już jest w porządku", a ty czujesz się niczym szklanka - kiedyś pełna, a teraz pusta i w dodatku w każdej chwili narażona na stłuczenie...
To jest opowieść o tym jak wielkie jest pragnienie, by zacząć coś na nowo, odnaleźć coś dawno zagubionego albo nawet coś czego się nigdy nie próbowało. Zacząć żyć dla siebie, a nie tylko dla innych...
Pytanie o chwile szczęścia -choć wydawałoby się tak proste, okazuje się jednym z najtrudniejszych wyzwań w terapii.
Robert
Mam trochę z tą książką kłopot. O ile Pani Grażyna "Miłością kamienia" bardzo się otworzyła i powiedziała dużo o sobie, o tyle tu, miałem trochę wrażenie, że próbuje się schować za jakąś metaforą. Filozoficzno-terapeutyczna powieść o tym jak odnaleźć siebie i odpowiedzieć na najważniejsze pytania dotyczące swojego życia. Tak chyba można by to najlepiej zaszufladkować (o ile jest taka potrzeba). To z jednej strony próba pokazania jakiejś bardziej uniwersalnej drogi, a nie tylko świadectwa, opowiedzenia o własnej traumie i leczeniu, ale przecież pewnych rzeczy nie dałoby się napisać, jeżeli samemu się ich nie rozumie, nie przeżyło. I to jest chyba główny problem z tą powieścią. Na pewno mój, nie wiem na ile również Włodka - nikt kto nie przeżył podobnych rzeczy, nie będzie do końca "chwytał" wszystkich niuansów i detali porozrzucanych w tej opowieści. Każda próba traktowania tego jako powieści z jakąś fabułą, a historii podróży, jako czegoś realnego, prowadzi moim zdaniem na manowce. Na pewno nawet w historii Ewy, dużo jest rzeczy, które były ważne i dla autorki - rozumiały się, zaprzyjaźniły, doświadczyły podobnych lęków, pytań i trudności... Jak wrócić do rzeczywistości gdy życie rozsypało ci się na małe kawałeczki? Po wyjściu ze szpitala, gdy wszyscy mogą oczekiwać, że "już jest w porządku", a ty czujesz się niczym szklanka - kiedyś pełna, a teraz pusta i w dodatku w każdej chwili narażona na stłuczenie...
To jest opowieść o tym jak wielkie jest pragnienie, by zacząć coś na nowo, odnaleźć coś dawno zagubionego albo nawet coś czego się nigdy nie próbowało. Zacząć żyć dla siebie, a nie tylko dla innych...
Pytanie o chwile szczęścia -choć wydawałoby się tak proste, okazuje się jednym z najtrudniejszych wyzwań w terapii.
Robert
"Miłość z kamienia" wspominam bardzo dobrze, lektura wywołała wiele emocji. Z tego, co czytałam wcześniej, wywnioskowałam, że to osobista opowieść pisarki o tym, jak "wraca do siebie" (czytałam też wywiad z Grażyną Jagielską), a nie powieść. Na pewno sięgnę po tę książkę:)
OdpowiedzUsuńwłaśnie dlatego ciekaw jestem na ile będzie równie poruszające, a na ile jest jednak ubarwione, czy też naciągane jak lekko sugerował mi Włodek, który jest już po lekturze
UsuńRobercie drogi, czyżby ten wstęp miał sugerować, że oto mogę się mylić i trzeba się zabezpieczyć na wypadek, gdybym głupoty napisał? Czy też wraca cenzura? Tłumaczę zatem: czytałem dwie poprzednie książki Grażyny Jagielskiej i tak, jak faktycznie "Miłość z kamienia..." i "Anioły jedzą..." poruszyły mnie bardzo studium ludzkiej psychiki, tak w przypadku tej książki mamy raczej do czynienia z powieścią obyczajową (dobrą, ale jednak zupełnie inną od poprzednich - tak jakby skierowaną do szerszego grona czytelników...). Nie wierzysz mi nadal? Inni też tak oceniają: http://bernadettadarska.blogspot.com/2015/11/podroz-pomyka-g-jagielska-ona-wraca-na.html
Usuńależ jaka cenzura? Może zaznaczenie swojego zdziwienia, ciekawości...
UsuńNo bo mówisz, że jest inaczej i jest dziwnie, a z drugiej strony piszesz, że polecasz i to gorąco
Polecam, bo to jest dobrze napisana powieść, tyle,że odbieram ją jako coś odmiennego od tego, co fascynowało w przypadku poprzednich książek autorki.
OdpowiedzUsuń