Dzisiejsza notka to też nominacje, tyle, że ubiegłoroczne - zostało mi jeszcze kilka rzeczy i będę je powoli opisywał. "Foxcatcher" zachwycił Amerykanów, oni chyba w ogóle lubują się w obrazach inspirowanych prawdziwymi postaciami (bracia Schultz - medaliści olimpijscy) i wydarzeniami, a jak pojawi się sport, to już im więcej do szczęścia nie trzeba. Tym razem nie baseball ani kosz, ale trochę niszowe zapasy. I dramat, który jak dla mnie niestety jest zbyt rozwleczony, jakiś taki klaustrofobiczny. Kreacje aktorskie naprawdę niezłe, ale kto lubi wpatrywać się minutami gdy bohater ma wciąż jedną minę i milczy albo patrzeć na zmagania obściskujących się na macie facetów (zaiste dziwny sport).
Czy to znaczy, że jest tak kiepsko? W końcu ciarki pojawiały się, choć tylko na chwilę...
To historia o tym jak znaczącą rolę dla sportowca ma trener, czy opiekun. Można mieć talent i rozdrobnić go przez różne głupoty. Tu nie chodzi tylko o systematyczność, o wysiłek, ale przede wszystkim o wiarę w siebie, w sukces, o chęć do walki... Zawodnik powinien mieć spokojną głowę, a nie martwić się o to czy starczy mu jutro na chleb, czy rodzina nie przymiera głodem. Taki komfort obiecywał swoim podopiecznym dziedzic fortuny, ekscentryk i pasjonat zapasów John du Pont. W swojej posiadłości założył ośrodek szkoleniowy, który miał przygotowywać przyszłą kadrę na olimpiadę, dając im wszystko co tylko potrzebne do życia i trenowania.
Pokusa spora, zwłaszcza gdy jest się pod kreską. Ale czy taką ofertę łatwo przyjąć gdy ma się rodzinę? Czy facet w ogóle potrafił przyjąć odmowę? Chce być przecież nie tylko trenerem, sponsorem, ale mentorem, ojcem, przywódcą, zawsze na pierwszym planie, zawsze łasym na pochwały. Ta właśnie postać wywoływała u mnie ciarki. Jest zarazem fascynujący jak i odpychający.
Młody chłopak, który ewidentnie na początku potraktował jego ofertę jako dar z nieba, niesamowicie zmienił się pod jego wpływem, dopiero z czasem uświadamia sobie, że ta decyzja i ta relacja wcale nie sprawiła, że jest szczęśliwszy, że będzie częściej wygrywał... Zawsze był trochę w cieniu - potrzebował oparcia, najpierw starszego brata, potem znalazł je właśnie u multimilionera, ale na ile potrafi ocenić co jest dla niego lepsze, kiedy zacznie żyć samodzielnie?
Może się to wydawać wszystko mało emocjonujące, bo i niewiele emocji pokazują grane przez aktorów postacie - tu wszystko jest raczej w głowie, nie do końca wypowiedziane, a my możemy się jedynie tego domyślać. Ale może właśnie to jest takie ciekawe.
Pokusa spora, zwłaszcza gdy jest się pod kreską. Ale czy taką ofertę łatwo przyjąć gdy ma się rodzinę? Czy facet w ogóle potrafił przyjąć odmowę? Chce być przecież nie tylko trenerem, sponsorem, ale mentorem, ojcem, przywódcą, zawsze na pierwszym planie, zawsze łasym na pochwały. Ta właśnie postać wywoływała u mnie ciarki. Jest zarazem fascynujący jak i odpychający.
Młody chłopak, który ewidentnie na początku potraktował jego ofertę jako dar z nieba, niesamowicie zmienił się pod jego wpływem, dopiero z czasem uświadamia sobie, że ta decyzja i ta relacja wcale nie sprawiła, że jest szczęśliwszy, że będzie częściej wygrywał... Zawsze był trochę w cieniu - potrzebował oparcia, najpierw starszego brata, potem znalazł je właśnie u multimilionera, ale na ile potrafi ocenić co jest dla niego lepsze, kiedy zacznie żyć samodzielnie?
Może się to wydawać wszystko mało emocjonujące, bo i niewiele emocji pokazują grane przez aktorów postacie - tu wszystko jest raczej w głowie, nie do końca wypowiedziane, a my możemy się jedynie tego domyślać. Ale może właśnie to jest takie ciekawe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz