Moje pierwsze spotkanie z twórczością Katarzyny Puzyńskiej. Trochę głupio tak zaczynać lekturę od piątego tomu pewnego cyklu, ale tak się złożyło, może kiedyś uda się trochę cofnąć (choć zdaje się, że już kolejny w księgarniach lada dzień). Wrażenie całkiem pozytywne: nie ma za bardzo drażniących bohaterów, jest wyraźny wątek kryminalny i jakieś śledztwo (patrz moje uwagi do twórczości Guzowskiej), wszystko jest w miarę spójne, nie ma wielości wątków, które by sprawiały uczucie nadmiaru (patrz moje uwagi do twórczości Bondy) i tak by pewnie można ciągnąć różne porównania do różnych autorek (Kwiatkowska, Zaborowska...), ale nie zmienia to postaci rzeczy. Panie potrafią pisać kryminały. Można czepiać się detali, może czasem narzekać, że klimat nie podchodzi, że nie rozumiemy bohaterek (ach który mężczyzna w 100% zrozumie kobietę?) albo, że postacie męskie są dziwaczne (ach któraż kobieta...) i zbytnio uproszczone. Czy jednak tego samego albo bardzo podobnych rzeczy nie można zarzucić piszącym panom?
Z dużą przyjemnością próbuję spotkań z kolejnymi krajowymi twórcami kryminałów, jeszcze wielu mi zostało do nadrobienia, przy niektórych nazwiskach może źle zacząłem i muszę dać jeszcze jedną szansę. Puzyńska w każdym razie wychodzi z pierwszego spotkania jak najbardziej z tarczą.
Plusy? Całkiem sporo. Fajny pomysł na prowadzenie historii - mimo, że wciąż wydaje się, że jesteśmy jakby krok przed prowadzącymi dochodzenie, bo poznajemy wydarzenia z przeszłości dość szczegółowo, to wciąż nie jesteśmy pewni rozwiązania i wcale nie łatwo różne elementy poskładać w całość. Na pewno również atmosfera w jakiej prowadzone jest śledztwo: mroczna, ukrywająca jakieś tajemnice społeczność i jakby senna, magiczna atmosfera jaka otula całe Utopce. Mamy jakieś uroki, wampira, medium, osób, które moglibyśmy podejrzewać zamiast coraz mniej, w trakcie śledztwa raczej robi się więcej, łącznie z tymi, którzy w przeszłości mieli się rozwiązaniem tej zagadkowej zbrodni zajmować.
Sama historia, choć osnuta głównie na wątkach obyczajowych jest naprawdę ciekawa i jej zakończenie też jakoś akceptuję bez specjalnych oporów (z finałem w kryminałach nie zawsze wychodzi realistycznie i nie raz psuło mi to całą przyjemność). Podobała mi się też wielość postaci drugoplanowych, z których prawie każda na chwilę przejmowała na chwilę naszą uwagę, pokazując nam fragment widziany swoimi oczami. Ta mnogość bohaterów miała jednak pewną wadę...
Jeżeli bowiem do czegoś miałbym się przyczepiać to chyba do postaci policjantów - trudno tu po prostu przywiązać się do kogoś, polubić go, bo pojawiają się tylko na krótkie chwile, zwykle razem, a nawet jeżeli dowiadujemy się troszkę o ich życiu wewnętrznym, psychice, to było to dla mnie jakieś takie nijakie - mało oryginalne i średnio interesujące. Może gdybym ich poznał w poprzednich tomach, moje podejście byłoby inne - nie wiem. I obiecuję, że sprawdzę.
Podobno Pani Katarzyna pisze dość szybko, ale zapewniam, że ja tego typu lektury czytam na pewno szybciej i postaram się nadrobić swoje zaległości.
Za egzemplarz do recenzji bardzo dziękuję Wydawnictwu Prószyński.
Bonda i Puzyńska zawojowały polski rynek damskich kryminałów, a ja jeszcze żadnego nie czytałam, muszę to nadrobić :)
OdpowiedzUsuńkoniecznie! Bo każda ma na koncie już tyle pozycji, że coś musi być na rzeczy
UsuńChyba musimy nadrobić! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy i zapraszamy do nas:
rodzinne-czytanie.blogspot.com
Mam w planach książki tej pani, bo tyle już pozytywów o nich czytałam!
OdpowiedzUsuń