Zarówno Włodek jak i ja wczoraj w teatrze, choć ja powinienem dopisać, w kinie na teatrze, ale jak sami widzicie po tym jak się zaczął rok na blogu - notek teatralnych będzie coraz więcej :) Może to jakiś etap, ale nigdy nie miałem w sobie postanowienia, by ograniczać się np. jedynie do książek - zbyt wiele rzeczy mnie kręci... Kto wie, może za jakiś czas będę miał fazę np. na muzykę.
Co w planach na najbliższe dni? Powróci Lemaitre, może wreszcie pojawi się coś o nowościach kinowych, z książek na pewno Pamuk i coś dla prawdziwych twardzieli...
A dziś komiks. I notka trochę wyjątkowa. Pojawiła się wczoraj, ale zbiegliśmy się w czasie z Włodkiem, więc wrzucam raz jeszcze. Nigdy nie robię osobnych wpisów jeżeli mamy do czynienia z częściami jakiegoś cyklu (może jedynie dla książek robię wyjątek) - piszę raz, przy serialach często nawet nie czekając na finał sezonu, bo ważne są dla mnie odczucia, a nie analiza. A potem cieszę się kontynuacją albo zgrzytam na nią zębami, ale już nie wrzucam kolejnej notki... W przypadku Kota rabina jednak robię wyjątek. Po prostu pokochałem ten komiks. Jeżeli więc nie czytaliście notki o 5 pierwszych zeszytach to macie ją tu, a dziś o nowym albumie, który chyba nawet został włączony już w nowych wydaniach do kompletu i można sobie taki zestaw zafundować. Szczerze polecam.
Tym razem Joann Sfar powraca do tego za co wiele osób pokochało ten komiks - do postaci kota i jego rozważań filozoficzno-moralnych. Nie ma więc tu zbyt wiele opowieści innych bohaterów, jakichś wątków pobocznych, natomiast całość historii zawłaszcza dla siebie kot. Jego ukochana pani spodziewa się dziecka, co jest dla naszego bohatera nie do zniesienia - wciąż myśli o tym, że zostanie odsunięty na bok, wszystko go denerwuje i dlatego ma w sobie jeszcze więcej pytań i wątpliwości niż zwykle. I wyraża je jeszcze dobitniej. Po co zmieniać coś, jeżeli jest dobre? Po co ludzie fundują sobie "kłopot", jakim jest dziecko? Jaki jest sens trwania na tej ziemi, czy nie lepiej poprzestać jedynie na tym, by jak najwięcej używać wygód i szczęścia? Rabin, swoim spokojem i sugerowaniem, by kot poszukał odpowiedzi i wyciszenia w modlitwie, jedynie go rozdrażnia i prowokuje do kolejnych rozważań na temat sensu wiary i modlitwy.
Czy
odejście z domu cokolwiek zmieni? Co to znaczy żyć zgodnie z "kocią"
naturą i czy nasz bohater, zakosztowawszy przyjemności obcowania z
ludźmi (albo raczej oni przyjemności obcowania z nim) jeszcze to
potrafi...
I zabawne i mądre. Po prostu Kot rabina jest niepowtarzalny.
PS Piotrze - Dzięki wielkie!
PS Piotrze - Dzięki wielkie!
Ależ mnie zainteresowałeś.
OdpowiedzUsuńnawet nie wiesz jak się cieszę
Usuń