piątek, 22 stycznia 2016

Marcin Grygier - Nie patrz w tamtą stronę, ale... jak nie patrzeć, gdy kusi?

Jak tak dalej pójdzie obok mojego zdjęcia jako pomysłodawcy i autora bloga, będę musiał dołączyć jeszcze jedno :) Włodek rozszalał się z notkami, nie tylko teatralnymi, bo pomaga mi też wygrzebać się spod spod stosów rzeczy do recenzji. Dotąd pojawiały się u mnie wpisy gościnne, ale nie tak regularnie... Cieszę się, bo to też dla mnie wyzwanie i może na dłuższą metę spowoduje jakieś zmiany na blogu. Nie będziemy robić rankingów: kto pisze lepiej, ale za to możemy obiecać, że od coraz więcej notek będzie podwójnych, czyli po jakimś czasie w każdej z nich, może pojawić się drugi głos. Czasem zgodny, czasem nie...
R
 


„Ofiara leżała na brzuchu. Skóra zdążyła już zsinieć pod wpływem niskiej temperatury. Kończyny nie były skrępowane. Nogi i ręce ułożono jak na słynnym obrazie da Vinci – tym z człowiekiem w okręgu. Ciało było zupełnie nagie i… niekompletne. Brakowało głowy. W miejscu, w którym powinna się znajdować, leżał koński łeb. Śnieg wokół niego barwiła brunatna czerwień.” – mocne, prawda? Czyżbyśmy mieli do czynienia z jakimiś zwyrodnialcami, którzy dokonali dziwacznego i przesyconego grozą rytuału? A przecież już na samym początku dowiadujemy się, że dziewczyna jeszcze przez chwilę żyła! Kiedy ocknęła się w lesie, miała chwilę, by zrozumieć, że pachnie smarem, gumą, że coś się działo i … że nie jest sama. Chwilę później…
Mocno się zaczyna, a potem jest jeszcze ciekawiej. Mnożą się tajemnice, giną ludzie, a badający sprawę nadkomisarz Roman Walter, będący w kiepskiej formie psychicznej, sam jeszcze nie wie, że rozwiązanie zagadki jest tak blisko! Tylko - gdzie?
Thriller? Mocna sensacja? Pewnie gdzieś pośrodku, jednak zaleta książki jest przede wszystkim dobrze zarysowana fabuła. Szalony morderca jest nieobliczalny, tropy i wątki przeplatają się, narasta atmosfera grozy. Życie prywatne Waltera ma tu wielkie znaczenie, ale nie tylko, bo i w dzieciństwie mordercy zdarzyło się coś, co sprawiło, że po latach zabija… Wątki psychologiczne, wyjaśnienie, że czasem niezawiniona nawet krzywda buduje w ludziach poczucie nienawiści, które rośnie i rośnie, by znaleźć ujście w najbardziej niewyobrażalnych zachowaniach.
Roman Walter – glina, a jednak bardzo ludzki, Alicja – jego przyjaciółka – silna, Krępy i Niski – wszyscy nadają książce kolorytu, wpływają na rozwój wydarzeń, ale też łączą poszczególne elementy układanki w całość, którą rozwikłać może tylko Walter…
W dobie, gdy zalewa nas miałkich lotów kryminał - sensacja z całego świata, napisanie dobrej książki w tym gatunku nie jest wcale takie proste. I choć mocno widać tu skandynawskie naleciałości, „Nie patrz w tamtą stronę” jest jedną z lepszych pozycji ostatnich miesięcy. Marcin Grygier debiutuje tak, że czuje się, iż wątek głównego bohatera rozwinie się w cykl powieściowy. Dlaczego? Raz - czyta się nieźle, dwa – przewiduję sukces rynkowy, a to zazwyczaj domaga się ciągu dalszego.
      „Nie patrz w tamtą stronę”, choć odrobinę przekombinowana w końcówce, jest mocną opowieścią o ludziach, którzy odwracają głowę, gdy innym dzieje się krzywda, o ludziach, którzy wolą swój spokój, choć nie potrzeba wiele, by mogli komuś bardzo pomóc. Czy jesteśmy tacy? Książka jest dobrze napisana, niezła stylowo, nie brak w niej tego, czego szukać będą miłośnicy gatunku: seks, przemoc, trzymająca w napięciu akcja – wszystko tu znajdziecie. Uwaga - ta książka- to złodziej czasu, gdy zaczniecie czytać – trudno się oderwać…
Sakis

2 komentarze:

  1. Wydaje się dobrą powieścią, ale nie wiem, czy się skuszę, jak takie obrzydliwe widoki .. no zobaczymy, czy w ogóle będzie w mojej bibliotece ;)

    Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie ;)
    http://tylkomagiaslowa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. W tym gatunku bez widoków się nie obędzie :-) Polecam jednak, bo język jest niezły, fabuła również, a przede wszystkim - wciąga!

    OdpowiedzUsuń