Jak tak dalej pójdzie obok mojego zdjęcia jako pomysłodawcy i autora bloga, będę musiał dołączyć jeszcze jedno :) Włodek rozszalał się z notkami, nie tylko teatralnymi, bo pomaga mi też wygrzebać się spod spod stosów rzeczy do recenzji. Dotąd pojawiały się u mnie wpisy gościnne, ale nie tak regularnie... Cieszę się, bo to też dla mnie wyzwanie i może na dłuższą metę spowoduje jakieś zmiany na blogu. Nie będziemy robić rankingów: kto pisze lepiej, ale za to możemy obiecać, że od coraz więcej notek będzie podwójnych, czyli po jakimś czasie w każdej z nich, może pojawić się drugi głos. Czasem zgodny, czasem nie...
R
„Ofiara leżała na brzuchu. Skóra zdążyła już zsinieć pod wpływem niskiej temperatury. Kończyny nie były skrępowane. Nogi i ręce ułożono jak na słynnym obrazie da Vinci – tym z człowiekiem w okręgu. Ciało było zupełnie nagie i… niekompletne. Brakowało głowy. W miejscu, w którym powinna się znajdować, leżał koński łeb. Śnieg wokół niego barwiła brunatna czerwień.” – mocne, prawda? Czyżbyśmy mieli do czynienia z jakimiś zwyrodnialcami, którzy dokonali dziwacznego i przesyconego grozą rytuału? A przecież już na samym początku dowiadujemy się, że dziewczyna jeszcze przez chwilę żyła! Kiedy ocknęła się w lesie, miała chwilę, by zrozumieć, że pachnie smarem, gumą, że coś się działo i … że nie jest sama. Chwilę później…
R
„Ofiara leżała na brzuchu. Skóra zdążyła już zsinieć pod wpływem niskiej temperatury. Kończyny nie były skrępowane. Nogi i ręce ułożono jak na słynnym obrazie da Vinci – tym z człowiekiem w okręgu. Ciało było zupełnie nagie i… niekompletne. Brakowało głowy. W miejscu, w którym powinna się znajdować, leżał koński łeb. Śnieg wokół niego barwiła brunatna czerwień.” – mocne, prawda? Czyżbyśmy mieli do czynienia z jakimiś zwyrodnialcami, którzy dokonali dziwacznego i przesyconego grozą rytuału? A przecież już na samym początku dowiadujemy się, że dziewczyna jeszcze przez chwilę żyła! Kiedy ocknęła się w lesie, miała chwilę, by zrozumieć, że pachnie smarem, gumą, że coś się działo i … że nie jest sama. Chwilę później…
Mocno się zaczyna, a
potem jest jeszcze ciekawiej. Mnożą się tajemnice, giną ludzie, a badający
sprawę nadkomisarz Roman Walter, będący w kiepskiej formie psychicznej, sam
jeszcze nie wie, że rozwiązanie zagadki jest tak blisko! Tylko - gdzie?
Thriller? Mocna sensacja?
Pewnie gdzieś pośrodku, jednak zaleta książki jest przede wszystkim dobrze
zarysowana fabuła. Szalony morderca jest nieobliczalny, tropy i wątki
przeplatają się, narasta atmosfera grozy. Życie prywatne Waltera ma tu wielkie
znaczenie, ale nie tylko, bo i w dzieciństwie mordercy zdarzyło się coś, co
sprawiło, że po latach zabija… Wątki psychologiczne, wyjaśnienie, że czasem
niezawiniona nawet krzywda buduje w ludziach poczucie nienawiści, które rośnie
i rośnie, by znaleźć ujście w najbardziej niewyobrażalnych zachowaniach.
Roman Walter – glina, a
jednak bardzo ludzki, Alicja – jego przyjaciółka – silna, Krępy i Niski –
wszyscy nadają książce kolorytu, wpływają na rozwój wydarzeń, ale też łączą
poszczególne elementy układanki w całość, którą rozwikłać może tylko Walter…
W dobie, gdy zalewa nas
miałkich lotów kryminał - sensacja z całego świata, napisanie dobrej książki w
tym gatunku nie jest wcale takie proste. I choć mocno widać tu skandynawskie
naleciałości, „Nie patrz w tamtą stronę” jest jedną z lepszych pozycji
ostatnich miesięcy. Marcin Grygier debiutuje tak, że czuje się, iż wątek
głównego bohatera rozwinie się w cykl powieściowy. Dlaczego? Raz - czyta się
nieźle, dwa – przewiduję sukces rynkowy, a to zazwyczaj domaga się ciągu
dalszego.
„Nie patrz w tamtą stronę”, choć
odrobinę przekombinowana w końcówce, jest mocną opowieścią o ludziach, którzy
odwracają głowę, gdy innym dzieje się krzywda, o ludziach, którzy wolą swój
spokój, choć nie potrzeba wiele, by mogli komuś bardzo pomóc. Czy jesteśmy
tacy? Książka jest dobrze napisana, niezła stylowo, nie brak w niej tego, czego
szukać będą miłośnicy gatunku: seks, przemoc, trzymająca w napięciu akcja –
wszystko tu znajdziecie. Uwaga - ta książka- to złodziej czasu, gdy zaczniecie
czytać – trudno się oderwać…
Sakis
Wydaje się dobrą powieścią, ale nie wiem, czy się skuszę, jak takie obrzydliwe widoki .. no zobaczymy, czy w ogóle będzie w mojej bibliotece ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie ;)
http://tylkomagiaslowa.blogspot.com/
W tym gatunku bez widoków się nie obędzie :-) Polecam jednak, bo język jest niezły, fabuła również, a przede wszystkim - wciąga!
OdpowiedzUsuń