Raptem siedem utworów, ale kilka z nich jest tak długich, że klimatem przypominają suity Floyd-ów albo innych mistrzów rockowych oper z lat 70. I choć jest chwilami melodyjnie, to na pewno nie jest to płyta "przebojowa", do puszcza w radiu... A może się mylę? W końcu w trójce kolejny tydzień Bowie króluje.
Stwierdziłem, że Bowie mnie zahipnotyzował i jest w tym coś z prawdy, bo ta muzyka sprawia, że naprawdę wsiąkasz w nią głęboko, trudno uwolnić się od jej klimatu. Brzmi to cholernie oryginalnie - takie połączenie odwagi w poszukiwaniach elektronicznych, przestrojonych gitar i cudownie (choć to zaskakujące) współgrające z tym dźwięki grane przez jazzowych muzyków, oldschoolowe, mało nowoczesne, a jednocześnie świeże. To trochę tak jakby zaprosić muzyków różnych wrażliwości, różnych światów, by ze sobą poimprowizowali, a Bowie postanowił, że na tle tego co zagrają będzie nucił, deklamował swoje teksty o samotności, śmierci, rozpaczy. Jest w tej muzyce jakiś smutek, nostalgia, ale jednocześnie dużo emocji, jakiejś siły i szczerości, którą się wyczuwa. Zero zagrania pod publiczkę, a sto procent włożonego w to siebie...
Może dlatego ten album przeżywa się tak intensywnie. Nie ze względu na to, że to album ostatni, że być może artysta przeczuwał, że tak będzie, ale że pożegnał się czymś tak mocnym i niepokojącym, tak jednocześnie mocno odwołującym się do tego co nagrywał 30 lat temu, ale i bardzo odważnym i współczesnym.
Naprawdę chwyta za gardło i przyprawia o ciarki na plecach. Posłuchajcie zresztą sami: tu całość.
Mi też Dawid Bowie zazwyczaj nie wpadał w ucho. Ale tak jak i Ciebie zahipnotyzował mnie ten album...
OdpowiedzUsuńCiekawie i miło czyta się Twoje notki.
Pozdrawiam :)
dziękuję i kłaniam się nisko :)
UsuńJego najlepsza płyta od dawna. Powiedziałbym, że od Black tie white noise, chociaż może po drodze coś mi umknęło.
OdpowiedzUsuńaż nabrałem ochoty by się trochę cofnąć i pogrzebać w jego starych nagraniach
UsuńOd jakiegoś roku robię sobie przegląd starych płyt, Spotify to świetny wynalazek.
Usuńja dotąd szleję na Deezerze, ale córa namawia mnie na Spotify. Ja też często wracam do staroci, ale dotąd głównie coś cięższego np. Led Zeppelin
UsuńLZ przerabiałem intensywnie w młodości, to teraz szukam tego, co przegapiłem. W latach 90 Bowie nie był modny. Spotify ma swoje zalety, a wybór nagrań coraz większy.
Usuń