sobota, 9 stycznia 2016

Sherlock i upiorna panna młoda, czyli nie tylko dla fanów serialu

Nawet się nie spodziewałem, że projekcje tzw. odcinka specjalnego, ściągną do kin aż tylu fanów. Zamiast jednego seansu, chyba większość kina robiła po kilka, a ja mogę tylko się cieszyć, że udało mi się dołączyć do tej rzeszy ludzi, którzy mieli przyjemność oglądania tego na dużym ekranie. Moje zdziwienie bierze się stąd, że od początku było wiadome, że to film, który przygotowany został dla telewizji i jego projekcje lada chwila (na BBC chyba dziś o 23, a nasza "dwójka" pokaże go 17 stycznia około 20). Ale oglądanie tego w kinie jednak ma swój urok. Tym bardziej, że odcinek specjalny, który promuje sezon czwarty serialu Sherlock (o którym pisałem dawno temu, ale z przyjemnością do niego wracam i towarzyszę w kolejnych sezonach), ma swój niepowtarzalny klimat. Serial, którego akcja dzieje się współcześnie, wraz ze wszystkimi postaciami i grającymi ich aktorami, został przeniesiony do roku 1895. Obserwowanie tych wszystkich smaczków kostiumowych i scenograficznych, było nie mniejszą frajdą niż sama fabuła filmu.


 Cała historia została bowiem ciut przekombinowana, przez co staje się dużo bardziej czytelna dla fanów serialu, którzy wciągnięci są we wszystkie niuanse poprzednich odcinków. Spodziewałem się niezależnego filmu i moje oczekiwania zostały spełnione powiedzmy w 60%. Dały mi one ogromną przyjemność, bo też zarówno scenariusz, jak i różne detale w nim porozrzucane były bardzo dobre. Klimat epoki, a jednocześnie wciąż poznajesz tych samych aktorów, widzisz jak sobie radzą w tych "innych warunkach". Na przykład Mycroft, który waży mniej więcej cztery razy tyle co w oryginalnych odcinkach.
Przybliżmy trochę sprawę (dość luźno opartej na opowiadaniu "Pięć pestek pomarańczy"): Emilia Ricoletti wychodzi na swój balkon w sukni ślubnej i zaczyna strzelać do ludzi, po czym popełnia samobójstwo. Jednak tego samego wieczora, gdy jej ciało leży już w prosektorium, zostaje rozpoznana jako morderczyni własnego męża. Duch upiornej panny młodej dokonuje potem również kolejnych morderstw, a policja wydaje się kompletnie bezradna. Dla Sherlocka sprawa wydaje się z początku dość prosta, ale w dziwny sposób jednak wiąże mu się ona z postacią jego największego wroga - Moriarty'ego. I tu już zaczyna się jazda bez trzymanki, bo umysł najsłynniejszego detektywa, zaczyna wędrować w czasie - to jak się kończy sezon trzeci serialu, okazuje się ma wyraźny związek z jego stanem psychicznym w przeszłości. Co jest jawą, a co snem? Co jest logiczną analizą wydarzeń, a co narkotyczną wizją i wypływa z nieuświadomionych lęków? Co w tym wszystkim robi profesor Moriarty, który przecież miał być martwy?
Najlepsze sceny - oczywiście kostiumowe. Benedict Cumberbatch 
i Martin Freeman (jako dr Watson) po prostu świetni, a ich dialogi po prostu są kapitalne! Reszta aktorów równie dobra! Sprawa palce lizać - jest trochę napięcia, jest tajemnica i odrobina humoru. No i naprawdę ciekawe (choć może trochę łopatologiczne) wątki feministyczne. Tak! Chcę więcej takiego Sherlocka!
Natomiast wszystkie jazdy do współczesności chyba będą mało czytelne dla widzów nie znających serialu. Oczywiście to ciekawe powiązania i podróży po umyśle detektywa, ale jednak trochę psuło mi frajdę z dużo lżejszej części "historycznej". Zwłaszcza, że musimy czekać rok na kontynuację i wyjaśnienie tego co ostatecznie wymyślił Holmes.
Na okrasę w kinie zobaczyć jeszcze mogliśmy materiały dodatkowe - zajrzeć do środka mieszkania obu przyjaciół, zobaczyć różnice między tym jak je przygotowano we współczesności, a jak wygląda w epoce Conan Doyle'a. No i wywiady z aktorami. Generalnie: świetny wieczór, za który bardzo dziękuję kinu Atlantic! Zaglądajcie na ich wydarzenia! Już w wkrótce kolejne!

2 komentarze:

  1. Teraz trochę żałuję, że nie byłam. A nie wybrałam się dlatego albowiem ponieważ że o ile kocham dwa pierwsze sezony Sherlocka miłością nieugaszoną, o tyle nie trawię trzeciego i udaję, że nie zaistniał w ogóle. Tak więc obawiałam się, że film może iść drogą trzeciego sezonu. Ale zachęcasz i kusisz...
    Atakwogleto dzięki za ubiegły rok z Twoim blogiem i życzę udanego prywatnie i bogatego we wpisy kolejnego roku. I jako że coś tam udaję, że piszę na swoim blogu ostatnio, to wcisnę pierwszy i ostatni raz autoreklamy https://dobrafanfikcja.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bardzo dziękuję! i oczywiście życzenia w drugą stronę :)

      Usuń