Przyzwyczajony do tego iż praktycznie całe filmy można zbudować z piosenek (Across the universe), zachwycając się tym jak za oceanem robi się musicale, jak widowiskowo i zjawiskowo mogą wyglądać sceny taneczne, miałem oczywiście duży apetyt. Widząc zwiastuny i słysząc znane mi kawałki, cieszyłem się, że wreszcie po polsku, że czuć energię.
No dobra, jak w takim razie oceniam seans?
Przyznam, że nie wiem jaką ocenę wystawić. Zgoda - muzycznie jest fajnie, człowiek nuci sobie w trakcie seansu i gęba mu się cieszy jak słyszy kolejne utwory. Wykonanie... Co cóż nie jest najgorzej, choć spora część oparta jest raczej na zanuceniu niż śpiewaniu pełną parą. Taniec? No wychodzi brak środków niestety. Mizeria. Ja nie oczekuję, żeby to było jakieś Bollywood i kilkuset tancerzy, ale naprawdę można by było trochę dodać życia w wielu scenach. Kilkoro aktorów, a w tle niewiele więcej profesjonalnych tancerzy... To już w teledyskach bywa ciekawiej.
Aktorstwo. No cóż. Ogromną sympatią darzę Kingę Preis i dla niej jestem skłonny przymknąć oczy na pewne braki. Na pierwszym planie mamy trzy całkiem sympatyczne młode dziewczyny i na nich powinna skupiać się nasza uwaga. Ale co mam zrobić, jak z dużo większą ciekawością ogląda się dużo rzadsze sceny ze "starszym pokoleniem", czyli właśnie p. Kingą i p. Stanisławą Celińską. Reszta niestety to jedynie statyści. I tu dochodzimy do największej słabości tego filmu - scenariusza.
No naprawdę żal, że można było zaprzepaścić taki pomysł. Trzy pokolenie kobiet, walczących o swój dom, który chce odebrać im deweloper - połączenie doświadczenia starszych i energii młodych mogłoby dać naprawdę fajny efekt komediowy. A tu zanim jakoś dodamy dwa do dwóch, okazuje się, że to już koniec. I tyle wątków nie do końca rozwiniętych (stracone szanse, pogoń za marzeniami). Nawet bajki drodzy Państwo trzeba umieć opowiadać - od finału zależy bardzo dużo, a tu niestety mam wrażenie, że spora część widzów wyjdzie zawiedziona.
Gdyby nie te piosenki (teksty Kofty, Osieckiej, Staszczyka), to prawdę mówiąc, chyba bym zgrzytał zębami na wydane pieniądze. Nawet w komediach romantycznych twórcy silą się na większą dozę prawdopodobieństwa, powiązania ze sobą faktów. Tu postawiono na żywioł. Jakoś to będzie. No i jest. Jakoś.
PS Ale mimo bijącej po oczach różnicy wieku między przystojnym piłkarzem (Sebastian Fabijański) i mamą głównej bohaterki (Kinga Preis), to chyba właśnie przeżywane przez nią chwile szczęścia, zostaną mi przed oczyma na dłużej. No i syrenka z walizką (brawo za pomysł!).
No, popatrz, a z tych zapowiedzi i innych zwiastunów, można by wywnioskować, że przyjemny filmik z fajną muzyką. hmm...
OdpowiedzUsuńbo i taki jest. Tyle, że pewne rzeczy biją po oczach
Usuńbyłam wczoraj :) Film uważam za lekki i przyjemny, nie dłużył się w żadnym momencie, miło było posłuchać dobrych polskich przebojów i pare interpretacji nawet bardzo przypadło mi do gustu. Fakt - zabrakło pewnego pazura, potencjał nie wykorzystany ale jak na pierwszy tego rodzaju film można przymrużyc oko i potraktowac jako wresje próbną z nadzieja , że następne tego typu produkcje będa uczyc się na brakach tej.
OdpowiedzUsuńa koniec Cię nie rozczarował? Mnie niestety troszkę tak - chętnie bym jeszcze posiedział i ponucił kolejne kawałki, czekając na bardziej rozbudowane zakończenie
Usuń