środa, 11 maja 2016

Calineczka dla dorosłych, czyli znacie tę bajkę? To posłuchajcie raz jeszcze


Calineczka - wszyscy znają bajkę, ale mimo tego, że na scenie zobaczymy te same postacie, historia nabiera jakby zupełnie innego kształtu.

Matka, która bardzo pragnie mieć dziecko i wyczarowuje je z ziarenka - tu nie rośnie ono przecież w doniczce (kapitalna scena "rodzenia"). Potem porwanie małej dziewczynki i pożądanie jakie ona budzi u kolejnych postaci, jej przygody, samotność, tęsknota, ale jednocześnie przecież również poznawanie świata, dojrzewanie... I pewnie można by tę wersję "dla dorosłych" pociągnąć w całkiem poważny sposób, ale nie tym razem. O ile bowiem Teatr Papahema z Białegostoku swoimi pantomimicznymi scenami (i kapitalną lalką) opowiada historię w miarę spokojnie, to każde pojawienie się któregoś panów z teatru Montownia na scenie, zamienia wszystko w kabaret. 


Ja nie mówię, że to źle. Zyskujemy w ten sposób dość zaskakującą mieszankę wybuchową - spektakl, w którym jest kilka scen po prostu pięknie zagranych i takich bardziej do refleksji, a całość ma bardziej charakter tragikomedii, kabaretu. 

Narrator, który cały czas pali papierosy i mrocznym głosem opowiada tę historię (nic nie zmieniając) buduje klimat bliski horrorowi, a cała ekipa bawi się, wyczyniając różne rzeczy, czasem dość daleko odbiegające od tego co moglibyśmy wyobrażać sobie na podstawie tekstu. Uwaga skojarzenia mogą być czasem bardzo pikantne (tak, tak dziewczynka po prostu kochała ptaszki), ale to co dzieje się na scenie na pewno nie jest w całości przeznaczone dla dzieci (np. taniec na rurze). 

Gdy już trochę otrząśniemy się i przełkniemy łzy śmiechu, przyjdzie nam się trochę zastanowić nad tym spojrzeniem na historię napisaną przez Andersena. Historia Calineczki - odtrąconej (w tej wersji) przez zimną matkę, przekazywanej sobie z rąk do rąk, szukającej opieki i poczucia bezpieczeństwa (albo choćby ciepła i pokarmu) w kolejnych miejscach, daleka jest od kolorowej bajki, która musi się skończyć szczęśliwie. 

I chyba po kilku dniach, w głowie mam więcej właśnie takich refleksji niż obrazów wygłupiających się panów (choć robią to świetnie). Lalka, prowadzona w zaiste genialny sposób (a potem świetne przejście do postaci ludzkiej) jeszcze długo będzie przeze mnie wspominana. 


Duże brawa za humor, ale przede wszystkim za bardzo ciekawe połączenie konwencji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz