Zdecydowanie za słabo interesujemy się tym co dzieje się w kulturze u naszych sąsiadów, w krajach, które są gdzieś bliżej nas. Rzadko przebijają się do naszych kin i na płyty produkcje z Europy Środkowej, a jeżeli dystrybutor się na to zdecyduje, to też dopiero wtedy, gdy są one zauważone najpierw na festiwalach międzynarodowych. A co z rzeczami bardziej komercyjnymi? Z czego się śmieją albo czym się emocjonują np. Węgrzy? Jak wypada porównanie z naszymi produkcjami?
W przypadku "Upolowanej" - węgierskiego thrillera sensacyjnego, którego akcja dzieje się w dużej mierze na łonie przyrody, w dzikich rejonach Transylwanii, porównania choćby do przelatującego przez nasze ekrany bieszczadzkiego "Na granicy" nasuwają się dość szybko. Bohaterowie postawieni nagle "pod ścianą" okazywali się kompletnie wytrąceni z równowagi - łamali zasady albo musieli poddać się silniejszym od siebie. I wiecie co? Mimo, że polska produkcja miała ciekawe zdjęcia, to naprawdę dużo więcej napięcia i zaskoczenia znajdziecie w filmie węgierskim.
Trójka bogatych, dobrze ustawionych znajomych, wyrusza na weekendowe polowanie. Góry, las i poczucie, że wszystko mi wolno - skoro płacę, ktoś mi daje broń, amunicje i nie pyta o zezwolenie ani zasady bezpieczeństwa. Nic dziwnego, że dość szybko dochodzi do wypadku. I tu zaczyna się cały wysyp podejrzeń, gierek, prób zatajenia, szantażowania i wreszcie siłowych prób "załatwienia" sprawy, zepchnięcia winy na kogoś innego. Mieszkańcy okolicznych wsi, których pewnie bohaterowie uważają za prymitywnych i brutalnych, z przerażeniem obserwują kataklizm jak rozpętał się wokół nich z powodu raptem trójki "miastowych".
A zdjęcia też ciekawe - dużo kręconych z góry, z użyciem drona i budują one fajny klimat - poczucie zagrożenia, osaczenia jest umiejętnie potęgowane.
Trójka bogatych, dobrze ustawionych znajomych, wyrusza na weekendowe polowanie. Góry, las i poczucie, że wszystko mi wolno - skoro płacę, ktoś mi daje broń, amunicje i nie pyta o zezwolenie ani zasady bezpieczeństwa. Nic dziwnego, że dość szybko dochodzi do wypadku. I tu zaczyna się cały wysyp podejrzeń, gierek, prób zatajenia, szantażowania i wreszcie siłowych prób "załatwienia" sprawy, zepchnięcia winy na kogoś innego. Mieszkańcy okolicznych wsi, których pewnie bohaterowie uważają za prymitywnych i brutalnych, z przerażeniem obserwują kataklizm jak rozpętał się wokół nich z powodu raptem trójki "miastowych".
A zdjęcia też ciekawe - dużo kręconych z góry, z użyciem drona i budują one fajny klimat - poczucie zagrożenia, osaczenia jest umiejętnie potęgowane.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz