Nie tylko dlatego, że ujawnia się kulisy funkcjonowania różnych mechanizmów, gierek wewnętrznych, słabego zarządzania, które zniechęcają do pracy i sprawiają, że najlepsi często odchodzą, zamiast rozwijać skrzydła i szkolić innych. Może szokować również ze względu na to, że przyglądamy się ludziom, którzy nie siedzą przecież za biurkiem, grzecznie potakując wszystkim interesantom.
Przecież praca w policji, czy w wywiadzie to nie tylko różne zadania realizowane jawnie, w mundurze i według regulaminu, ale czasem również wejście np. w środowisko przestępcze, gdzie muszą funkcjonować podobnie jak wszyscy, budując swoją legendę i starając się uniknąć ujawnienia, zanim operacja nie zostanie zakończona. Do takiej roboty nadają się specyficzni ludzie - na pewno nie każdy się w tym sprawdzi. Trzeba mieć charakter, lubić adrenalinę, ale i oprócz różnych umiejętności, które pewnie można wyszkolić, niezbędny jest też chyba obniżony prób lęku. Szybkie decyzje, umiejętność ryzykowania, szarżowania, nawet poza granicami prawa, bywa po prostu niezbędna.
Przy lekturze "Podwójnej przykrywki" - wywiadu z Jarosławem Pieczonką, który przeszedł naprawdę ciekawą drogę od wojskowego kontrwywiadu, przez pracę w policji, aż do pracy na własny rachunek, często powraca pytanie o granice stawiane ludziom zatrudnionym w różnych służbach i kontrolę nad nimi. I to było dla mnie chyba jednym z ciekawszych wątków tej książki. O ile rozumiem, że praca dla wywiadu, czy kontrwywiadu pewnie nigdy nie będzie do końca "czysta", a im mniej o niej się mówi tym lepiej dla służb i ich kraju, ale jakieś uzasadnienie dla działań wobec konkretnych osób musi być. Tymczasem wiele tu jest opisywanych akcji, przy których trochę włos się jeży na głowie. Jak to - policjant ma zachowywać się jak gangster, by zdobyć szacunek "na mieście", bo może w przyszłości przyda się do rozpracowania jakichś konkretnych osób?
Zaraz, zaraz. Pamiętacie ile było hałasu wokół "agenta Tomka", jego fotek z bronią, czy z walizką pieniędzy? Wtedy wydawało się to raczej śmieszne. Ale gdy czytasz wspomnienia Jarosława Pieczonki, który w Gdańsku był wtedy znany jako "Majami" to jeszcze bardziej masz wrażenie, że po prostu czegoś nie ogarniasz. Jeździć kradzionymi samochodami, pracować jako bramkarz w hotelach i klubach, sypiać z kobietami mafiosów, brać od nich pieniądze, obnosić się z bronią na mieście, grozić nią ludziom w miejscach publicznych... I wszystko to, jednocześnie biorąc kasę z państwowych pieniędzy? A gdzie jakieś wymierne efekty takiej pracy, uzasadnienie dla tego typu działań?
Ja wiem - może jest w tym trochę popisów - takie wspominki twardego faceta, który opowiada co to nie on i jaki to z niego kozak. Sypie więc historiami, które naprawdę mogą zadziwiać - gość kręci jakieś prywatne interesy, jeździ po mieście, załatwia sprawy dla ludzi z półświatka, jest cholernie brutalny w kontaktach z innymi, a od czasu do czasu szepnie coś (i to często nie swoim przełożonym) służbom na temat różnych powiązań, planów i dowodów na przekręty. O tym mówi dużo mniej - choć przecież byłoby to równie interesujące. Nawet sam konflikt i złożenie doniesień na nieprawidłowości w pomorskich oddziałach ABW, CBŚ i CBA chwilami wydaje się bardziej prywatną rozgrywką niż zadaniem zleconym przez kogoś opiekującego się agentem.
Sporo tu niedopowiedzeń, luźno rzuconych uwag na temat znanych postaci, których wątek nie jest kontynuowany, a o innych, tych mniej znanych informacje ciągną się przez całe strony. Trochę szkoda, choć rozumiem, że prawnicy mieliby używanie na autorze i wydawcy.
A więc jest niedosyt. W tych wszystkich wspomnieniach, pomiędzy przekleństwami i popisywaniem się mało istotnymi wybrykami, znalazłem jednak sporo ciekawych tematów, o których chciałbym poczytać trochę więcej. Mam wrażenie, że jednak niewiele jest dostępnych źródeł, które by mogły dać odpowiedzi na moje pytania np. po cholerę wywiad wojskowy wprowadza uśpionego agenta w struktury policji albo jaki ma cel w tym by kazać mu ochraniać naszych "biznesmenów". Jednym słowem - bardzo zaciekawiły mnie wątki dotyczące relacji biznes-polityka-służby - kto tu tak naprawdę kim rozgrywa i kto czerpie z nich największe zyski. Może takie pytania trzeba by zadać bohaterowi tej książki już po wyłączeniu magnetofonu.
Specyficzne, ale ciekawe. Nie ma tu co prawda zbyt wiele tajemnic funkcjonowania służb - jest historia człowieka, który w nich lata pracował, ale z niej też można sporo ciekawego się dowiedzieć. Czyta się dość szybko i nie warto poddawać się zniechęceniu przy pierwszych stronach: i co w tym ciekawego. Z tych kawałków można poukładać sobie całkiem sporo - co prawda służby zmieniły się od lat 90, ale rodzi się w nas pytanie: jak bardzo?
A na deser, już poza naszym, krajowym poletkiem dostajemy jeszcze garść informacji na temat służby najemniczej (np. w ochronie statków przed somalijskimi piratami), czym ostatnio właśnie zajmuje się Jarosław Pieczonka.
Za umożliwienie lektury podziękowania dla księgarni Woblink.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz