niedziela, 8 maja 2016

Polacy kręcą kryminały, czyli Fotograf i Jeziorak

Kryminały uwielbiam, choć ostatnio więcej czytam, niż oglądam. Mam wrażenie, że aby zbudować ciekawy klimat nie wystarczy sama zagadka i stąd ciężko w niecałe dwie godziny poprowadzić historię tak, by wciągnęła widza bez reszty. Dużo łatwiej zrobić to, gdy mamy więcej czasu, gdy napięcie jest stopniowane - przecież Detektyw, The Killing, Top of the Lake, czy Broadchurch, bazują właśnie m.in. na tym. Z tych dwóch ostatnich pełnymi garściami chyba czerpali inspirację twórcy Jezioraka. Bo przecież, choć mówi się w jego przypadku o nawiązaniach do kryminałów skandynawskich, to nie oni pierwsi postawili na pełne mroku, chłodne plenery i obrazki z prowincji (trochę w kontrze do miejskich policyjnych produkcji). Nie od dziś wiadomo, że małe społeczności rządzą się własnymi prawami, że zupełnie inaczej prowadzi się tam śledztwo, że zmowa milczenia i skrywane tajemnice przeszkadzają dużo mocniej. Tu nowe technologie nie zawsze się przydadzą, bo i tak wnioski z nich trzeba potwierdzić "w terenie". 
Ech, rozbił mi się nudny wstęp, a przecież trzeba ciut o filmie. Ale co ja na to poradzę, że przy oglądaniu krajowych produkcji, tak często uruchamiają się skojarzenia z tym co już widziałem gdzie indziej. Choćby policjantka w ciąży - oczywiście Fargo. Moje dywagacje na temat tego czy dłuższa formuła daje większe możliwości też nie są zupełnie od czapy, bo mam wrażenie, że twórcy Jezioraka pokazali iż pomysły i umiejętności mają. Trochę zabrakło im może miejsca, na to, by wszystkie zrealizować. Materiał sprawia wrażenie, że kończy się zbyt szybko, zbyt prosto pewne rzeczy się rozwiązuje. Ale klimat jest. I do cholery, dziesięć razy lepsze to niż choćby serialowa produkcja AXN kręcona nad Bałtykiem. Tu nawet aktorsko jest dużo ciekawiej.


W Jezioraku jest mrok, fajnie zarysowane lokalne układziki i sekrety, ciekawe wykorzystanie faktycznych wydarzeń (tajemnicza śmierć dwóch funkcjonariuszy na służbie), jest (skąd my to znamy) para bohaterów, którzy muszą się dotrzeć w prowadzonym śledztwie w sprawie trupa młodej kobiety, przełożeni, którzy chcą jak najszybciej sprawę zamknąć i nie pozwalają jej doprowadzić do końca... Naprawdę z tych składników przyrządzono danie całkiem smakowite. Nie bez wad, bo pewne niedociągnięcia w fabule biją po oczach, ale niewiele jest naszych krajowych produkcji na takim poziomie. Bez wstydu można go porównywać z tym co kręci się gatunkowo za granicą. Proste, bez fajerwerków, ale naprawdę klimatyczne.  

O ile Jeziorak dostaje ode mnie 4, to na jeszcze wyższą ocenę zasługuje film Waldemara Krzystka. Choć w przypadku Fotografa pewnie też można by się doszukać jakichś inspiracji w tym co w ostatnich kilkunastu latach w kryminałach już opowiadano, mam wrażenie, że nie są one wcale tak bijące po oczach. Scenariusz wykorzystuje nie tylko wątki z naszej historii (obecność Armii Czerwonej na naszych ziemiach - swoiste państwo w państwie), ale całość więcej ma w sobie z gęstego dramatu psychologicznego, niż z rozrywkowego thrillera. Zwłaszcza, że przecież sprawca jest wskazany dość szybko, potem trzeba go jedynie odszukać... Ale jest coś jeszcze. Tu nie chodzi tylko o to, że bohaterowie mówią po polsku czy rosyjsku, ale myślą, czują i działają po słowiańsku, zdając się bardziej na intuicję niż na procedury.

Ciekawy jest też sposób umieszczenia głównej bohaterki w śledztwie - wybrał ją tak naprawdę sam morderca, w jakiś sposób zwracając na nią uwagę, darowując jej życie. I choć cały czas słyszy, że dostała szansę, bo jest dobra, pełna zapału, to czuje, że przełożeni nie mówią jej wszystkiego, że jest dla nich czymś w rodzaju przynęty. Stara się jak umie, ale oni stanowią już zgraną ekipę, do której wcale nie łatwi się wkupić.

1Śledztwo prowadzi w przeszłość i historia chłopca, który jest po prostu "inny" jest tu jakby szkatułką ukrytą w większej szkatułce (przy tych rosyjskich klimatach powinienem napisać raczej jak baba w babie), o trochę innym klimacie, ale nie mniej ciekawą. W naszych głowach dzięki temu pojawiają się nie tylko dość proste skojarzenia na temat traumy, zemsty i wpływu przemocy na późniejsze postawy dziecka, ale i bardziej zagadkowe, mgliste - na temat kreowania pozornego ładu, budowania murów pełnych kłamstw i udawania.
Może całość trochę przekombinowana - trzeba więcej uwagi i cierpliwości, niż zwykle przy oglądaniu kryminałów, ale trudno odmówić temu filmowi oryginalności. Jest to też chyba jedna z nielicznych naszych produkcji, gdzie reżyser miał odwagę wysunąć na pierwszy plan aktorów zagranicznych. A wyszło naprawdę dobrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz