piątek, 6 maja 2016

Niewinni czarodzieje, czyli w poszukiwaniu straconego czasu (albo miłości)

Ostatnie dni to jakiś jeden wielki maraton i wcale nie widać jego końca - jedno wydarzenie goni kolejne, robota nagle mnoży się w oczach, a terminy wiszą nad głową niczym gilotyna. Nie mam zamiaru porzucać bloga, ale chcąc nie chcąc, nowości książkowe muszą poczekać, a piszę o tym, o czym mi łatwiej - czyli o filmach. I to klasykach. Wkrótce na blogu parę tytułów Polańskiego, a dziś on sam, tyle że w roli aktora.
Śmiesznie popatrzeć na wielkie nazwiska w obsadzie tego filmu Andrzeja Wajdy - Komeda, Cybulski, Skolimowski, Trzaskowski... W roku 1960 każdy z nich dopiero pewnie marzył o karierze - to młode chłopaki, lubiące jazz, wygłupy, dziewczyny. I pewnie trochę dlatego też znaleźli się na planie - znajomy zawołał znajomego i oto w kameralnym obrazie nawet na drugim planie można wypatrzeć kogoś znanego.

Roman Polański, Jan Zylber, Andrzej Trzaskowski, Krzysztof Komeda, Andrzej Nowakowski, Henryk Kurek, Tadeusz Łomnicki, Andrzej Wojciechowski w filmie Andrzeja Wajdy "Niewinni czarodzieje", 1960, foto: Studio Filmowe Kadr / Filmoteka Narodowa/www.fototeka.fn.org.plCiekaw jestem jak ten film odbierano w latach 60, na ile był obrazem ważnym dla jakiejś części tego pokolenia. Dziś to raczej ciekawostka, pełen nostalgii obraz Warszawy i pokolenia młodych ludzi, którzy czuli się trochę "pomiędzy" starym i nowym. Z jednej strony mieli spore możliwości, w porównaniu z latami 50, większą wolność, ale czuli, że to nie jest do końca jeszcze to czego by chcieli. A może chodzi o to, że sami do końca tego nie wiedzą...


Większość filmu to dialogi między Bazylim i Pelagią - dwójką ludzi, którzy poznali się przypadkiem i poczuli, że coś ich do siebie ciągnie. Dziwna gra, pełne ironii i zabawnych przekomarzań dialogi, jedna noc i te kilka godzin spędzonych razem. Ile o sobie się dowiedzą, na ile się otworzą. Czy potrafią zdjąć maski...

Czuje się między nimi chemię, ale jest ona daleka od zwykłego fizycznego pożądania - to raczej zdziwienie, że oto udało się spotkać kogoś, kto mnie zaskakuje, kto mnie zainteresował, z kim chcę spędzić więcej niż jedną noc. Łomnicki kompletnie niepodobny do obrazu jaki z nim kojarzymy, a partneruje mu nie mniej interesująca Krystyna Stypułkowska. Cynizm, prowokowanie, skrywanie prawdziwych emocji - dla tych postaci całe życie jest udawaniem, sposobem na przetrwanie. Co mogłoby mu nadać sens?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz