Szybka notka, bo po powrocie z Poznania padam na nos. Wybieram film starszy, większości z Was pewnie już znany, ale z przyjemnością do niego wracam. Jest w tej prostej historii tyle piękna, wrażliwości, zatrzymania się na chwilę, by pochylić się nad jakimś drobiazgiem.
Mały chłopak przez przypadek gubi buty siostry, które odbierał od szewca. Wie, że w domu się nie przelewa i nie stać ich na nowe, boi się więc przyznać, ale to nawet nie lęk przed karą, a raczej próba uniknięcia dokładania rodzicom kłopotów, których i tak mają niemało. Namawia więc siostrę, by przez jakiś czas (dopóki czegoś nie wymyśli), wymieniali się jego butami - gdy ona wraca ze szkoły, spotkają się gdzie w połowie drogi i na lekcję pobiegnie on.
Te sceny gdy dziewczynka przypatruje się butom koleżanek. Twarz chłopca, gdy zgłasza się do wyścigu, w którym nagrodą są trampki. Magia kina i tyle. Irańska opowieść porusza serca i zmusza do myślenia - cholera, nie narzekaj, że czegoś ci brakuje albo że masz problemy.
I to zderzenie bogatego miasta i peryferii zamieszkiwanych przez biedotę. Wszędzie są podziały, tylko my nie chcemy tego dostrzegać.
Uwielbiam ten film za te proste i piękne emocje jakie są w tych bohaterach. I za to, że twórcy nie poszli w stronę dramatu. Tu świat widziany oczyma dziecka ma tyle odcieni.
Miałam okazję podróżować po biednych zakątkach Europy, więc wiem jak to wygląda gdy zwykłe rzeczy są niezwykłe. Z pewnością film jest bardzo poruszający. Warto doceniać to co mamy.
OdpowiedzUsuń