środa, 27 stycznia 2016

Syn Szawła, czyli film, który trzeba obejrzeć

Dziś Międzynarodowy Dzień Pamięci o Ofiarach Holokaustu, więc to najlepszy moment, by napisać o filmie, który kilka dni temu miał premierę. Będzie o nim pewnie w tym roku jeszcze głośno, bo jeżeli sprawdzą się przewidywania, to jest on murowanym kandydatem do Oscara za film nieanglojęzyczny.
W ciągu najbliższych dni szukajcie go w kinach, a może uda Wam się trafić na pokazy specjalne np. takie jak ten.

Do napisania o "Synu Szawła" zbieram się już dość długo i nie bardzo znajduję na to dobre słowa. To rzecz tak cholernie mocna, intensywna... Widziałem przecież już niejeden obraz o wstrząsających dramatach jakie miały miejsce w trakcie drugiej wojny światowej, o okrucieństwie jakie zgotował człowiek drugiemu człowiekowi. Wydawało się, że nie da się tu opowiedzieć czegoś nowego. A jednak. Prawie na chłodno opowiedziana historia, bez większych emocji, muzyki, wzruszania widza, po prostu wbija w fotel. László Nemes sprawił, że widz czuje się prawie uczestnikiem, świadkiem wydarzeń, podgląda je, widzi tylko fragment, ale już to co widzi po prostu przeraża. Ciała sprzątane z komory gazowej... Wrzucane do pieca... Popiół, który łopatami wsypuje się do jeziora...

Wszystko sprawia wrażenie surowego dokumentu: ograniczenie dialogów do minimum, fakt, że kamera prawie "przyklejona" jest do pleców bohatera, że biegamy wraz z nim i na próżno tu szukać dalekich planów - widzimy i słyszymy jedynie to co on. Jest świadkiem i uczestnikiem zarazem. Co z tego, że na razie nie musi się martwić o to czy trafi do komory gazowej - jest w uprzywilejowanej grupie więźniów z Sonderkommando, którzy na rozkaz Niemców koordynują sprawne przeprowadzanie eksterminacji swych żydowskich ziomków. Wszyscy przecież są świadomi, że ich czeka ten sam los. Takie brygady jak ich, co kilka miesięcy też są likwidowane, żeby nie było zbyt wielu świadków tego co Niemcy robią, dlatego szykują bunt i ucieczkę.
Perspektywa jednego człowieka, który nagle, wbrew wszystkiemu i wszystkim postanawia odnaleźć jedno z ciał i zapewnić mu godny, religijny pochówek, nadaje specyficzny klimat temu obrazowi - wszystkie okropieństwa są jakby obok, nie dotyczą Szawła: on ma misję i reszta go nie obchodzi. Czy rzeczywiście ciało, które zobaczył to jego dawno nie widziany syn, czy też tylko sobie to wyobraził - tego nie wiemy. Najważniejsze, że ta chwila decyzji wyzwoliła w nim jakąś dziwną odwagę, dla tego ludzkiego gestu, jest gotów nawet zaryzykować życie swoje i innych.
"Syn Szawła" to kino bardzo mocne, surowe i bardzo przemyślane (a to debiut!). Może i będzie budzić kontrowersje poprzez swój realizm, chłód z jakim pokazuje się niektóre sceny, ale przez to jest chyba jeszcze bardziej poruszające.

******* 
Światło pamięci przywraca życie. Od nas dzisiaj zależy, by to światło nie zgasło

7 komentarzy:

  1. Z pewnością spodobałby się mojej przyjaciółce!

    Bookeaterreality

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie oglądałyśmy, ale z przyjemnością nadrobimy. Lubimy takie filmy :)

    Buziaczki! ♥
    Zapraszamy do nas :)
    rodzinne-czytanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Moje nerwy nie nadają się do takich filmów..,

    OdpowiedzUsuń
  4. nie oglądałam tego filmu i mam wrażenie, że nie jest w moim typie, ale być może namówię przyjaciółkę, dzięki czemu szybciej się zmotywuję ;)

    Pozdrawiam!
    http://myfantasticbooksworld.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Planuję w najbliższym czasie obejrzeć Syna Szawła – na razie spotkałam się z samymi pozytywnymi recenzjami.

    Pozdrawiam!

    Mój blog o kulturze

    OdpowiedzUsuń
  6. oj, to na pewno nie ten - nie tylko dlatego, że nie jest hollywoodzki (koprodukcja, reżyser jest Węgrem, a i Polacy w tym maczali palce), ale i na pewno nie jest nastawiony na kasę (zero gwiazd i zagrywek pod publiczkę).

    OdpowiedzUsuń
  7. Na pewno obejrzę, bo to film, który porusza ogromnie ważne i trudne zagadnienia. Ale nie wiem kiedy, bo też ja muszę być gotowa na spotkanie z tym filmem.

    OdpowiedzUsuń