niedziela, 16 sierpnia 2015

Okularnik - Katarzyna Bonda, czyli za dużo grzybów w barszczu

Po lekturze "Pochłaniacza" już kręciłem nosem, że cały ten krzyk wokół Katarzyny Bondy, nazywanie jej królową kryminału, to jeden wielki pic na wodę. Naprawdę, więcej frajdy przyniosły mi książki Zaborowskiej, niż Pani Katarzyny. Kto wie, może muszę się cofnąć do tych starszych, by poznać jej fenomen. Niestety seria, którą sobie zaplanowała i która teraz jest tak szeroko reklamowana, mimo grubości rozczarowuje. Gdy widzisz tak potężny tom, nastawiasz się na bardzo przyjemne, długie wieczory, a tymczasem oba tomiszcza wcale nie wciągają. Męczy się z nimi człowiek i wkurza. Pewne zarzuty pewnie powtórzę, część jednak będzie nowych. Są oczywiście i plusy, ale "Okularnikowi" nie postawię więcej niż 4 i to raczej na zachętę, licząc, że trzeci tom będzie trochę bardziej uporządkowany.


Pierwszym bowiem problemem utrudniającym obie lektury, to fakt iż autorka zaplanowała sobie trylogię w głowie, ale na papierze wydaje się układać te puzzle bardzo dziwnie - wiele elementów do siebie nie pasuje, podsuwa nam różne fragmenty jakby były oczywistości, tymczasem ledwie wspominając o tym jaki mają związek z autorką i jej przeszłością. Chodzi przede wszystkim o sprawę tzw. Czerwonego pająka, czyli seryjnego mordercy, którego rozpracowywała kiedyś nasza bohaterka. Dodajmy, że podeszła do niego tak blisko, że się zakochała. I teraz ta odraza, chęć złapania, ale i pewna tęsknota wciąż powraca. Przeszłość jest sygnalizowana, ale tak delikatnie, że trudno się w tym połapać - kto komu jest coś winien, kto kogo krył itp. Skupmy się więc na teraźniejszości.
Z Trójmiasta, gdzie toczyła się pierwsza sprawa i gdzie nasza profilerka miała już szansę na oficjalne zatrudnienie w policji, pognało ją na wschód, by sprawdzić różne tropy dotyczące ukochanego/znienawidzonego mężczyzny. Przyjeżdżając do Hajnówki, Sasza Załuska nawet w najśmielszych snach nie mogła przewidzieć w jakie g... się właduje. Nie dość, że nikt nie chce z nią rozmawiać w sprawie Czerwonego Pająka, to na dodatek wplątana jest (i to jako podejrzana) w porwanie młodej dziewczyny, a potem również w zabójstwo.
Zgadywać tylko mogę, czy autorka rozrysowała sobie pisząc powieść, wszystkie wątki na jakiejś mapie i ile ścian ona zajęła. W każdym razie stwierdzam, że to co było trudno w "Pochłaniaczu", teraz urasta do jakiegoś koszmaru. Ilość postaci, spraw, jednych ważnych, innych nie wiadomo po co tam włożonych, jednych teraźniejszych, innych z głębokiej przeszłości, jednych obejmujących główną bohaterkę, innych kompletnie ją pomijających, jest po prostu przytłaczająca.
Po prostu za dużo grzybów w barszczu. Potem trudno to wszystko łączyć i sensownie zakończyć - niestety finał robi wrażenie mocno nie pasującego do reszty i jakiegoś naciąganego, jakby z thrillera klasy B. Tymczasem to co stanowiło 95% książki to sprawy obyczajowe, historyczne, polityczne, kryminalne. A tych ostatnich jakby najmniej. Niby jest zbrodnia, ale to wszystko nie przypomina bynajmniej normalnego dochodzenia - niewiele jest zasługi policji i bohaterki w dojściu do prawdy (zresztą ci pierwsi raczej próbują ją tuszować), autorka ujawnia nam ją krok po kroku, żebyśmy nie byli zaskoczeni, ale bohaterom trochę jakby spada z nieba przypadkiem.
Profilerka, która nie jest w stanie rozwiązać sprawy i autorka nawet specjalnie nie stawia przed nią takiego zadania? Dziwny to kryminał. Nawet jeżeli finał próbuje wszystko nadrobić i oszołomić nas akcją. No nie da się w ten sposób.
Lektura ciekawa, ale nie jest to do końca kryminał. Może dobrze, może źle - zależy czego oczekujemy. Dla mnie wątki dotyczące historii tamtego regionu, trudnych relacji między narodowościami, religiami, dobrze uchwycona atmosfera małej społeczności, nakładającymi się na to różnymi trudnymi i dramatycznymi historiami osobistymi (namiętność, zdrada, chciwość itp.), były naprawdę interesujące, ale z tego można by wykroić spokojnie 3 powieści, a nie próbować upchać to w jednej. Czytelnik lubi gdy bohater ma jakiś wpływ na akcję, jeżeli więc już Pani Bonda wymyśliła sobie genialną profilerkę, to proszę żeby nie traktowała jej po macoszemu.
Lubię opowieści rozbudowane, wielowątkowe, ale mam takie poczucie, że tu jednak niestety autorka nie uniknęła błędu przedobrzenia. Zbyt wiele pomysłów, wątków i przez to nie układa się to w satysfakcjonującą całość. Może dobrze byłoby dać to do przejrzenia fachurom od scenariuszy - po cięciach, ta książka wcale nie straciłaby na jakości. Jest mocna, niektórymi scenami dobrze przykuwająca uwagę, ale trzeba oceniać całość, a nie tylko poszczególne jej fragmenty, stąd też czwórka - bo mogło być lepiej.

9 komentarzy:

  1. Pierwszy tom czytałam długo, długo, długo, bardzo długo. Niemniej uważam Bondę za królową warsztatu, bo rzeczywiście pisać umie i lubi, a to widać. Można się tylko spierać, czy aż tyle wątków, postaci, miejsc, stron jest potrzebne. Ja ujęłabym to tak - ma babka swój styl i jest w nim konsekwentna. A czy się to podoba... o, to już inna sprawa. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale jak to swój styl - przecież poprzednie jej powieści podobno takie nie były, wydawało mi się, że to dopiero od tego cyklu tak ją "wzdęło"

      Usuń
  2. Też nie rozumiem całego zamieszania wokół tej autorki, zresztą wokół paru innych jeszcze tez:) Czytam te achy i ochy a potem rozczarowanie - zaczęłam mysleć, że u mnie to z przekory tak:) Widze, że nie jestem odosobniona:)

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja jeszcze tej pani nie znam. Większość opinii jest pozytywna, chyba muszę sobie własną wyrobić :) Tylko nie wiem od jakiej powieści zacząć.

    OdpowiedzUsuń
  4. Niestety nie znam książek Pani Bondy, ale ten "Okularnik" mnie trochę pociągał ze względu na te niby "poboczne" wątki, przez które jednak, jak piszesz, zatracił jakby swój kryminalny charakter.
    Nie znając książki jestem skłonna zgodzić się z tym co piszesz, bo atutem chyba tej serii książek Pani Bondy miała byc właśnie ta profilerka, której w "Okularniku" jest jak twierdzisz za mało....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale te wątki poboczne naprawdę smakowite. Powiedziałbym, że ciekawsze niż sama akcja z Saszą Załuską

      Usuń
    2. Więc szkoda, że Pani Bonda je połączyła w tak wielostronicową książkę ...wątek profilerki sam w sobie jest pociągający toteż może lepiej byłoby, gdyby powstały dwie książki. Tyle, że Pani Bonda należy do autorów kryminałów więc chciała faktycznie wszystko co ją interesuje włożyć do jednego garnka.
      Zastanawiam się czy przed "Okularnikiem" czytać dla wątku głównej bohaterki wcześniejsze książki .....

      Usuń
    3. Pochłaniacza, czyli pierwszy tom na pewno warto wcześniej. Niby sprawy nie są powiązane, ale trochę lepiej poznasz bohaterkę

      Usuń
    4. Mnie z kolei w ogóle nie interesują sprawy historyczne, a kryminalne bardzo, zatem rozczarowałam się Okularnikiem. Co więcej, nie rozumiem rozwiązania tej opowieści. Faktycznie za dużo wątków.

      Usuń