A jednak to możliwe i jak najbardziej realne - hipnotyczna opowieść o miłości śmiertelnika i wampirzycy nakręcona została przez Any Lily Amirpour i stanowi dowód na to, że kino nie zna barier i granic kulturowych. Jeżeli ktoś na ogląda się innych mistrzów, to trudno mu nakazać by opowiadał historie zapominając o zepsutym świecie zachodu. Oczywiście nie jest to zdecydowanie żadna kopia, ma to swój własny charakter, jest oryginalne, ale skojarzenia jednak narzucają się dość szybko.

Naprawdę świetnie się to ogląda - mimo podobieństw do filmów Lyncha, ma to świeżość i ogromny urok. Poszczególne sceny, tak niespieszne, bez wysilania się na to, że "musi się coś dziać", gdy możemy się rozsmakować i snuć własne domysły, zachwycać się pomysłowością tych obrazów (np. genialna dla mnie scena naśladowania gestów postaci idącej po drugiej stronie ulicy).
Czarno białe zdjęcia tylko dodają klimatu tej historii. Wychodzimy z kina z różnymi pytaniami (choćby o ten rów z trupami, którym nikt się nie interesuje), z pewną dawką niepokoju, ale i zachwyceni stylem, sposobem opowiedzenia tej historii.
Polujcie od jutra na ten film w kinach! Nawet jeżeli nie przepadacie za filmami o wampirach. Ten jest daleki od wszystkich "Zmierzchów".
Film bardzo dobry, choć może zbyt mocno zainspirowany obrazem "Tylko kochankowie przeżyją" Jarmuscha. I chciałbym widzieć w nim więcej Bliskiego Wschodu, choć być może taki właśnie był zamysł reżyserki, by w irańskim kontekście przedstawić kino uniwersalne.
OdpowiedzUsuńto połączenie było tu moim zdaniem najciekawsze
Usuń